Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Jaśmin - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Asia




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:35, 24 Cze 2008    Temat postu: Jaśmin - Treningi

Tutaj piszecie treningi ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:35, 24 Cze 2008    Temat postu:

Trening by Konisia Arktyczna
Przyszłam do stajni z samego rana, by zapoznać się z Jaśminem, na którym mam startować. Było bardzo gorąco, więc pootwierałam koniom okna. Otworzyłam cicho boks mojej Pinxit Molly. Pogłaskałam ją i dałam jabłko. Niestety, musiałam już iść. Klacz spojrzała za mną z nieukrywaną pretensją. "Odwiedzę cię jutro, obiecuję"– powiedziałam i zaczęłam się rozglądać za boksem Jaśmina.

Gdy wreszcie dotarłam moim oczom ukazał się śliczny, srokaty i bardzo brudny łepek. Wzięłam jego szczotki i weszłam do boksu. Od razu zaczął ciekawsko obwąchiwać moje kieszenie. Wzięłam plastikową szczotkę i usunęłąm wszystkie zaklejki z brzucha, grzbietu i zada. Przeczesałam szyję miękką, ryżaną szczotką, rozczesałam mu grzywę i na koniec rozczyściłam kopyta. Wyjęłam źdźbła słomy z ogona i dałam hucułkowi smakoszka. Wyjęłam z kieszeni kantarek sznurkowy (jeszcze po *Arktyce...) i linę. Założyłam mu na głowę trochę przyduży kantarek i wyprowadziłam z boksu. Zamknęłam za nim drzwi, przywiązałam i poszłam po sprzęt. Szybko go osiodłałam, przesunęłam kantarek na szyję i założyłam ogłowie. Zawinęłam jeszcze owijki i trochę dociągnęłam popręg. Odpięłam linę i kantar i schowałam do kieszeni w kurtce. Założyłam sobie jeszcze czapkę z daszkiem (upał niemiłosierny) i wyprowadziłam Jaśmina przed stajnię. Opuściłam strzemiona i wsiadłam. Schyliłam się jeszcze po bat ujeżdżeniowy oparty o ścianę stajni i ruszyłam stępem w stronę maneżu. Odwiesiłam kurtkę na stojaku od przeszkody.

Po 8-mio minutowej rozgrzewce w stępie (z zegarkiem w ręku) zrobiłam parę wolt, żeby sprawdzić, jak wygina się Jaśmin. Jak na 13 letniego konia szło mu bardzo dobrze. Podciągnęłam popręg i zakłusowałam na krótkiej ścianie. Srokaty szedł równym, miarowym kłusem. Zmieniłam kierunek półwoltą i poćwiczyłam zmiany tępa. Dałam mu 5 minut odpoczynku w stępie. Na krótkiej ścianie zebrany, na długiej wyciągnięty... zrobiliśmy z 5 okrążeń na jedną i na drugą stronę. Najechałam z 2 razy na drążki, poczym zagalopowałam. Jaśmin trochę wyrwał do przodu, ale po chwili udało mi się wyrównać tępo. W galopie trochę "bawiłam" się paradami, sprawdzając jego reakcję. Bardzo ładnie się zbierał. Galopowałam potem na drugą stronę. Robiliśmy trochę lotnych w narożnikach. Na koniec skoczyłam mała stacjonatkę, ok. 40 cm. Rozluźniłam mu popręg, poklepałam, dałam pół jabłka i podjechałam do stacjonaty, którą przed chwilą skoczyliśmy. Wyjęłam z jej kieszeni linę i kantar. Zsiadłam z kucyka, rozsiodłałam go (siodło i ogłowie odłożyłam na drąg) i wsiadłam na oklep. Z grzbietu założyłam mu kantarek sznurkowy i dopięłam do niego linę. Pojechaliśmy na 15 minutowy spacer do lasu w ramach występowania. Potem odstawiłam go do boksu, wyczyściłam szczotką ryżaną go pod siodłem i popręgiem (najpierw przetarłam słomą) i napoiłam, ale nie za dużo, żeby nie dostał kolki. Pożegnałam się z nim i z Molly i pojechałam do domu, bo była już 14.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:36, 24 Cze 2008    Temat postu:

Trening by Konisia Arktyczna
Dwa dni do zawodów... ehh. Przyszłam do stajni w fatalnym humorze. Byłam torochę zestresowana terminem, tyle mamy jeszcze rzeczy do przećwiczenia!

Westchnęłam tylko i przygotowałam kuca do jazdy i ani się obejrzeliśmy, już byliśmy w terenie. Dzisiaj relaksacyjnie, żeby nabrać dobrej aury przedzawodowej. Wink

Prowadziłam srokatego równym tempem. Jasiu był już wystarczająco zebrany, na rozpoczęcie następnej fazy treningu (zaraz po rozluźniająco rekreacyjnej) - praca nad posłuszeństwem. Cwiczyłyliśmy najpierw na długiej ścieżce leśnej przejścia stęp-kłus. Ćwiczenie to zajęło nam jakieś 8 minut, potem dodałam jeszcze przejście do stój. Zatrzymałam Jaśmina, nie używając wodzy (spięcie kręgosłupa, sygnał łydkami) i cofnęłam 3 kroki, co nie wyszło zbytnio pięknie, potem ruszyłam kłusem zebranym. Wyjechaliśmy właśnie na sporą polanę, gdzie zagalopowaliśmy. Srokaty chętnie ruszył do przodu, nawet za chętnie, więc zrobiłam lekką półparadę. Hucek zareagował prawidłowo, zwolnił. Ładnie podstawił zad, w galopie zachował impuls. Po wjechaniu w las, w narożniku przeszłam do kłusa, przekłusowałam do następnego rozwidlenia ścieżek, gdzie znałam już drogę na lewo i wiedziałam, że nie ma na niej jakiś wystających korzeni etc. Zagalopowałam.

Do stajni wróciliśmy stępem po ok. półtorej godziny. Poluzowałem kucykowi popręg a sama rozpięłam bluzę, gdyż był mi baaardzo gorąco. Smile

Po 12 minutach roztępowywania na maneżu zsiadłam z konia. Przywiązałam wałaszka przed stajnią i poszłam po derkę, owijki i kantar. Najpierw jednak wtarłam słomę w jego grzbiet, żeby nie był już taki mokry. Nałożyłam i zapięłam derkę, potem jeszcze zapięłam owijki i puściłam go na pastwisko. Pojechałam do domu obmyślając plan jutrzehszego treningu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:36, 24 Cze 2008    Temat postu:

Trening by Konisia Arktyczna
Z powodu zbliżających się zawodów postanowiłam 3 ostatnie dni przed zawodami poświęcić na treningi. Dzisiaj wypadał ostatni dzień przed zawodami... Nie stresowałam się tak jak wczoraj, widać teren pomógł mi trochę. Mam nadzieję, że podziałał tak również na mojego małego towarzysza.

Kiedy przyszłam do Centralnej, konie stały na pastwisku. Zabrałam Jaśmina i przywiązałam go przed stajnią. Przyniosłam ze stajni skrzynkę z jego szczotkami, siodło oraz ogłowie. Rząd powiesiłam na haku obok naszego "stanowiska" i zaczęłam go czyścić. Na wybiegu piach był suchy, więc tylko sprawdziłam czy w kopytach kucyka nie utkwił jakiś kamyk. Plastikową szczotką usunęłam zaklejki, przetarłam jeszcze całego konia ryżaną szczotką. Na koniec obejrzałam, czy w ogonie nie na słomy i zabrałam się za siodłanie.

Podpięłam popręg i dosiadłam srokatego. Rozgrzewkę przeprowadziłam na krytej hali, gdyż lało jak z cebra. Co prawda zaplanowałam na ten dzień relaksujący spacerek po lesie... ale z powodu niesprzyjającej pogody przejedziemy raz jeszcze układ na zawody. Po rozstępowaniu ćwiczyłam z Jaśminkiem wygięcia w kłusie, zaś potem w galopie. Oczywiście między jednym, a drugim faktem robiliśmy małe przerwy, żeby nie było. Po ok. 45 minutach pracy przyszedł czas na trening właściwy. Wyjechałam z A ("wirtualnego"; w hali nie mamy liter, zatem cały rozstaw czworoboku musiałam sobie wyobrazić) w X, tym samym ustawiając się na środku wyimaginowanego czworoboku. Odprężyłam się i ukłoniłam do niewidzialnej publiczności, przy czym wyszło to dość dziwnie... gdyż miałam ze sobą długi bat ujeżdżeniowy, z którym wystawiłam rękę do ukłonu. "Muszę o tym pamiętać na zawodach, o ile będę miała na przejeździe bat" – uspokoiłam siebie w duchu. Zebrałam wodze na kontakt i nie chcąc opóźniać przejazdu ruszyłam kłusem roboczym. Kucyk w ogóle nie wybijał, miał bardzo przyjemny ćwiczebny. Cały czas utrzymując kontakt dojechaliśmy do B, gdzie wg programu miaął być wolta. Dałam mu delikatny sygnał łydką i wędzidłem. Po wcześniejszych ćwiczeniach był już trochę rozchodzony, zatem bardzo ładnie wyginał się na wolcie. Po wyjechaniu wolty zagalopowaliśmy. Nie było z tym najmniejszych problemów, w przeciwieństwie do poprzedniego treningu. Galopowaliśmy po prostej, Jaś trochę się potknął na zakręcie – z mojej winy z resztą, za bardzo oparłam się na wewnętrznym strzemieniu i chcąc, nie chcąc hucek "wpadł" – potem galop po krótkiej ścianie i z K do X. Potem miało być przejście do kłusa, gdzie zrobiliśmy je jedno fule za daleko. Poskutkowało to tym, że skręciliśmy za późno, i ledwo zmieściliśmy się w M (prawie wchodząc w zakręt)... potem poszło gładko, prosta, zakręt, prosta, wolta. Zagalopowaliśmy w najwyższym momencie wolty, żeby mieć pewność, że jedziem na dobrą nogę. Srokaty trochę wyrwał do przodu, jednak przypomniałam mu o tępie działając paradami. W X spięłam kręgosłup, dając sygnał do zmiany chodu. Do C dojechaliśmy anglezowanym roboczym. Między C a A oddałam trochę wodze, nie tracąc jednak kontaktu. Jaśmin zareagował prawidłowo, czyli zaczął "żuć wędzidło" – wyciągnął szyję i obniżył głowę. W stępie, nie zbierając wodzy zakłusowałam i skończyliśmy nasz przejazd dalej wg programu. Wyjechaliśmy z niewidzialnego czworoboku kiedy to klepałam hucka z zadowoleniem. "Na dzisiaj dość, świetnie się spisałeś" – pochwaliłam go zachęcającym tonem i poczęstowałam smakoszkiem.

Kiedy wyjchaliśmy z hali przestało padać, zatem uznałam, że rozluźniający stępik w terenie dobrze by nam zrobił po męczącym treningu. Tak też zrobiliśmy. Potem zajęłam się zabiegami pielęgnacyjnymi. Po porządnym wyczyszczeniu konika postanowiłam zająć się "nadmiernym owłosieniem" Wink na żuchwie, uszach, grzywie i nogach. Szybko uwinęłam się z ryjkiem i uszami, z grzywą poszło trudniej (ach, ta hucula grzywa...). Na koniec podcięłam włosy na kopytach, żeby zaznaczyć koronki, potem obcięłam tępymi nożyczkami włosy, które odstawały od pęcin. Kucyk aż lśniał. Następne pół godziny spędziłam na zaplataniu mu grzyw i ogona, które potem należycie zabezpieczyłam (bandaż i kaptur na noc). Założyłam mu na noc przewiewną derkę, żeby nie wytarzał się czy co. Pożegnałam go zwyczajnym "Jestem z Ciebie dumna, niezależnie od tego, co będzie jutro. Damy radę" – poklepałam do po szyji i poszłam do domu przygotować siebie (strój oraz... psychicznie musiałam nastawić się na zawody).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asia




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:39, 24 Cze 2008    Temat postu:

Trening by Konisia Arktyczna
W stajni byłam najwcześniej ze wszystkich startujących, żebys prawdzić stan "fryzurek" Jaśmina. Podeszłam do jego boksu i niepewnie zdjęłam kaptur. Rozpadły się raptem dwa koreczki! Nic wielkiego. Wyprowadziłam hucuła z boksu i uwiązałam. Przyniosłam sobie mały stoliczek, grzebień koński, gumki i igłę z nitką. Po chwili zawijałam już nareperowane warkoczyki do góry. jeszcze tylko przewlec nitą i gotowe. Teraz sprawdzamy ogon. Pomiędzy splotami zawieruszyło się tylko jakieś źdźbło słomy, uff. Gdy byłam już pewna gotowości konia, wyczyściłam mu kopyta i nasmarowałam olejkiem nabłyszczającym. Wyczesałam dokłądnie już lśniącą sierść i zabrałam się za siodłanie. Przyniosłam z domu biały czaprak i białe owijki. Po 30 minutach przyszykowałam kucyka, zatem i ja poszłam się przebrać.

W rajtroku, plastronie, białych pryczesach i wypastowanych oficerkach wróciłam do Jaśmina. "Jeszcze tylko cylinder Laughing" - uśmiechnęłam się i pomyślałam, że wyglądamy prawie jak Anky i Salinero. No, szkoda, że tylko wyglądmy. Wink Poprosiłam stojącą nieopodal Mirandę o zrobienie nam paru zdjęć. Ot tak, na pamiątkę. Podziękowałam i pośpieszyłam z kucykiem pod halę, bo była już prawie 15!

Pod halą nikogo nie było, natomiast na maneżu widziałam już parę rozprężających się par. "E tam, za duży tłok" - pomyślałam i dosiadłam srokatego. Skierowałam go na leśną drogę, gdzie przez 10 minut należycie się rozgrzewaliśmy, powtarzając co trudniejsze elementy przejazdu. Gdy zerknęłam na zegarek, była już 15:12, zatem zaraz mój przejazd! Pośpieszyłam (nie, nie galopem Wink) pod halę. Otworzyłam drzwi z grzbietu kuca. Al Erlo z NojNojką przygotowywali się do startu, ja miałam być następna. Wzięłam głęboki wdech i ustawiłam się w rzędzie z innymi parami, obok wjazdu na maneż...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:56, 07 Mar 2009    Temat postu:

Jeździec: Nel, Blacky, Hammy
Koń: Lady, Jaśmin, Viper Evo
Rodzaj treningu: trening ujeżdżeniowy
Klasa: L
Pogoda: zimno, kałuże, świeci słońce.
Cel: ćwiczenia ujeżdżeniowe, poprawa kondycji.

Kiedy weszłam do stajni centralnej, skierowałam się do boksu Lady. Następnie podeszłam, otworzyłam drzwi boksu i weszłam do środka. Klacz przesunęła się i zaczęła się o mnie ocierać. Pogłaskałam ją i ucałowałam w pyszczek. Dałam jej przysmak i wyciągnęłam ją z boksu. Byłam dziś umówiona na wspólny trening ujeżdżeniowy z Blacky na Jaśminie i Hammy na Viper Evo. Kiedy zabrałam się za czyszczenie, przyszła Blacky z Jaśminem. Ona również rozpoczęła czyszczenie. Jaśmin i Lady stali spokojnie. Tylko Lady była jakaś ciekawska i ciągle odwracała łeb. Na szczęście miała tylko kilka zlepek i słomy w grzywie. Ale z Jaśminem było gorzej. Widać, ze wałaszek wytarzał się. Blacky miała o wiele więcej do czyszczenia, wiec ja miałam chwilkę, żeby zapleść Lady warkoczyki. Kiedy obydwa konie były już całkiem czyste, poszłyśmy do siodlarni po siodła, czapraki i ogłowia, oraz owijki. Kiedy weszłyśmy do stajni, zobaczyłyśmy, że Hammy i Viper Evo już czekają, więc piorunem ubrałyśmy konie i wszystkie trzy wyszłyśmy ze stajni.
Kiedy szłyśmy tak się zagadałyśmy, ze aż przeszłyśmy ujeżdżalnię i musiałyśmy się wracać. Hammy otworzyła wejście i weszłyśmy do środka. Podpięłyśmy popręgi i wskoczyłyśmy na wierzchowce. Zastęp prowadziła Hammy, potem ja na Lady, a następnie Blacky na Jaśminku. Zaczęłyśmy od stępa, Hammy dawała delikatne łydki, i Viper Evo szedł bardzo posłusznie, ja też nieźle sobie radziłam, tak samo jak Blacky. Jaśmin szedł spokojnie, był skupiony. Lady była nieco rozkojarzona, ale to przez to, ze już 4 dni nie jeździła. Viper jak zwykle radził sobie znakomicie. Po 20 minutach stępa ze zmiana kierunku jazdy, Hammy dała znak do kłusa, wszystkie zebrałyśmy wodze i po chwili cały zastęp równiutko kłusował, nawet mały hucuł Jaśminek dawał z siebie wszystko. Po kilku kółkach kłusa, Hammy postanowiła zrobić koło w prawo o średnicy 20 m. Każdy koń poradził sobie świetnie. Następnie powtórka, i znów sukces. Każda z nas była bardzo dumna z koni. Następnie wydłużyłyśmy kłus, i zrobiłyśmy tak 3 kółka. Nie mogło być inaczej, konie znów sobie poradziły. Zwolniłyśmy do kłusa roboczego i zrobiłyśmy koło w lewo. Zmieniłyśmy kierunek jazdy i poklepałyśmy konie. Jeszcze jedno kółko, i stęp wydłużony. Kiedy konie chwilkę odpoczęły znów ruszyłyśmy kłusem i zrobiłyśmy koło w lewo o średnicy 15 m. Potem na zakręcie galop skrócony. Konie poprawnie wszystko wykonały, więc po 4 kółkach wydłużyłyśmy go. Nasz galop wyglądał naprawdę bobrze, tylko Jaśminek troszkę odstawał, bo ma przecież mniejsze możliwości niż araby. Po kilku kółkach Hammy zwolniła do kłusa. Zrobiłyśmy kilkanaście kółek i zmieniłyśmy kierunek jazdy. Potem jeszcze koło w prawo i stęp na luźnej wodzy. Poklepałyśmy konie, za dobrze wykonane ćwiczenia i zrobiłyśmy kilka wolt i pół wolt. Kiedy konie odpoczęły, poćwiczyłyśmy jeszcze ukłony i zakłusowałyśmy. Postanowiłyśmy przejechać cały program od początku, każda po kolei. Najpierw Hammy:
- Najpierw wjechała kłusem roboczym anglezowanym, poszło jej to super.
- Potem zatrzymała się nieruchomo, ukłoniła i przy ruszeniu niestety jej wałaszek, lekko zakłusował, ale ta szybko go opanowała. Następnie ruszyła kłusem anglezowanym w prawo. Zrobiła koło o średnicy 20 m w kłusie, i przeszła w kłus roboczy ćwiczebny. Poszło jej świetnie, była taka elegancka. Następnie ruszyła galopem roboczym w prawo. Zrobiła koło o średnicy 20 m i zwolniła do kłusa roboczego anglezowanego. Zwolniła do stępa pośredniego i potem ruszyła znów kłusem roboczym anglezowanym. Zrobiła koło o średnicy 20 m i przeszła w kłus ćwiczebny. Następnie ruszyła galopem roboczym w lewo i zrobiła koło w lewo o średnicy 20 m, a potem zwolniła do kłusa roboczego anglezowanego. Następnie wjechała na linie środkową, zatrzymała się ukłoniła i opuściła czworobok stępem na długiej wodzy. Byłyśmy zachwycone. Prawie wszystko wyszło jej idealnie. Miała piękną regularności ruch i dążność do ruchu naprzód. Wykonała wszystko z wielką łatwością. Miała poprawny dosiad i poprawnie używała pomocy. Po niej ruszyłam ja i też zrobiła wszystko bezbłędnie, tylko raz klacz trochę się stawiała. Jaśmin i Blacky zgrali się idealnie i poszło im nawet lepiej niż Hammy. Po udanym treningu, rozstępowałyśmy konie, i pożegnałyśmy się z Hammy , która pojechała do swojej stajni. Ja i Blacky, zsiadłyśmy z koni i zaprowadziłyśmy je do stajni. Kiedy je rozsiodłałyśmy, i wyczyściłyśmy, wypuściłyśmy je na padok ..., a same poszłyśmy sobie do kawiarenki pogadać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:42, 08 Mar 2009    Temat postu:

Jeździec: Nel, Blacky, Carrot, Arabika
Koń: Lady, Jaśmin, Caffee, Magic Siwa
Rodzaj treningu: trening skokowy
Klasa: L
Pogoda: zimno, chmury.
Cel: poprawa techniki skoku, poprawa kondycji

Kiedy ja i Blacky przekroczyłyśmy próg stajni zobaczyłyśmy Carrot, która już czyściła Jaśmina. Blacky podeszła do boksu Caffee, a ja do Lady, obydwie w tym samym momencie powiedziałyśmy – Cześć- śliczna. Ale, że rzeczy. Po kilku minutach pieszczot i kilkakrotnym dawaniu przysmaków, wyciągnęłyśmy klacze, i postawiłyśmy na stanowiska, obok Carrot i Jaśmina. Ja i Blacky poszłyśmy po szczotki, a Carrot do siodlarni po siodło, ogłowię i potnik, oraz ochraniacze. Carrot była trochę wydajniejsza, więc ja i Blacky musiałyśmy się sprężać. Kiedy wróciłyśmy, szybko wyczyściłyśmy konie, bo nie były bardzo brudne. Carrot już skończyła i tylko wzięła kask, wzięła Jaśmina i wyszła ze stajni, mówiąc, że idzie już na ujeżdżalnię, i przy okazji ustawi przeszkody. Jaśmin poszedł posłusznie, nie sprawiał problemów. Lady i Caffee też stały bardzo grzecznie, i widać, że miały dobry dzień. Błyskawicznie osiodłałyśmy konie, i wyszłyśmy na padok.

Kiedy szłyśmy zauważyłyśmy też jadącą na Magic Siwej Arabikę, z którą miałyśmy trenować. Zauważyłyśmy też Carrot, która powoli już rozgrzewała Jaśmina. Weszłyśmy na ujeżdżalnię i podpięłyśmy popręgi. Po chwili, już stępowałyśmy. Arabika właśnie wjechała na ujeżdżalnię. Przywitałyśmy się i rozpoczęłyśmy trening. Zastęp szedł w kolejności: Ja na Lady, Carrot na Jaśminie, Arabika na pięknej Magic Siwej, a Blacky na Caffee szły na końcu. Zaczęłyśmy od stępa, Lady szła ładnie, jak na araba przystało, za nią Jaśmin, również dumnie, jakby był najszlachetniejszą rasą. Magic Siwa jak zwykle opanowana, wykonywała każde polecenie Arabiki. A na końcu Caffee. Śliczna i bardzo zdolna klacz. Zmieniłyśmy kierunek jazdy, zrobiłyśmy jeszcze kilka kółek. Kiedy koniki były już dobrze rozgrzane, zakłusowałyśmy kłusem roboczym anglezowanym. Każdy koń poradził sobie bardzo, bardzo dobrze, żaden się nie buntował, zupełnie jakby ze sobą konkurowały. Ale dzisiaj nie zamierzałyśmy ćwiczyć ujeżdżenia, tylko skoki. Zrobiłyśmy kilka volt i półvolt. Potem jeszcze koło w prawo o średnicy 20m i w lewo o średnicy 15 m. Jedynie Caffee troszkę szalała, ale to przez to, że jeździła ostatni raz kilka dni temu. Zmieniłyśmy kierunek jazdy przez środek ujeżdżalni i na zakręcie zagalopowałyśmy. Wszystkie konie posłusznie, ślicznie i bezbłędnie zagalopowały. Po kilku kółkach wydłużyłyśmy prawie na maxa galop i zrobiłyśmy tak 4 kółka. Potem, zwolniłyśmy do kłusa anglezowanego, a następnie do stępa. Poklepałyśmy konie, i dałyśmy im odsapnąć. Kiedy konie już odpoczęły dałyśmy łydki do kłusa i zakłusowałyśmy.

Następnie najechałyśmy na pierwszą przeszkodę. Była nią stacjonata o wysokości 50 cm. Każdy koń przeskoczył ją poprawnie. Ale to była dopiero rozgrzewka, tym razem przeszłyśmy w galop i najechałyśmy na okser 70 cm. Najpierw lady, arabka poradziła sobie znakomicie, jest dobrze wyćwiczona, inaczej być nie mogło. Potem Jaśmin, też poradził sobie świetnie, następnie zawodowiec – Magic Siwa. Ona również pokonała te przeszkodę, bez żadnego problemu. Caffee skoczyła świetnie, mimo, że mało trenowała. Ona to ma chyba wrodzony talent. Kolejną przeszkodą był tripplebarre. Przeszkoda miała 100 cm. Najpierw Lady. Skok- super, pogłaskałam klacz za udany skok. Za mnę Jaśminek , który też skoczył bez problemu. I potem Magic i Caffee. Obydwie klacze skoczyły na medal. Potem jeszcze:
• skok przez okser 90 cm
• dublebarre 100 cm
• stacjonata 105 cm
• stacjonata 100 cm

Po tych udanych skokach wymienię jeszcze te nieudane:

• stacjonata 120 cm (idziem na żywca xD, Jaśmin zrzucił, Caffee odmówiła skoku)
• dublebarre 100 cm (zrzuciła Lady)

Po udanych, i udanych mniej skokach, zwolniłyśmy do kłusa i zrobiłyśmy tak kilka kółek. Następnie stęp. Konie były zmęczone, wiec postanowiłyśmy, że to tyle na dziś. Ja i Blacky pożegnałyśmy się z Arabiką, i rozstępowałyśmy konie. Kiedy już ochłonęły, zaprowadziłyśmy je do stajni i rozebrałyśmy. Potem wypuściłyśmy konie na padok i wrzuciłyśmy im do boksów po kilka przysmaków. Kiedy już wszystko posprzątałyśmy itd. Poszłyśmy na pogaduchy do kawiarenki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nel dnia Nie 20:43, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin