Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Star - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carmabelle
Mały wolontariusz



Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wejherowo

PostWysłany: Pon 19:44, 29 Wrz 2008    Temat postu: Star - Treningi

Tu trenujecie z koniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Sob 13:32, 07 Mar 2009    Temat postu:

Pobiegłam do siodlarni. Już wiedziałam komu zafunduje trening. Wzięłam kantar, linę, szczotki, siodło, ogłowie i czaprak. Zabrałam się z tym i powiesiłam przy boksie Stara. Piękny kary folblut. Podobno złośliwy.
-Pff, nie ma koni złośliwych. Są tylko inteligentne i skrzywdzone.
Weszłam do jego boksu z halterem za plecami i smakołykiem w ręku. Wałach cofnął się i patrzył na mnie z góry. Poczekałam chwilę i wyciągnęłam do niego ręke. Delikatnie wziął smakołyk, a ja założyłam mu kantar. Cofnął łeb, a po chwili kłapnął zębami. Nabił się na mój łokieć. Przypięłam linkę i chciałam go wyprowadzić. Zaparł się. W progu stałam i stałam. W końcu zrobił jeden krok, a ja cmoknęłam. Wyszliśmy. Przywiązałam małego i zaczęłam go czyścić. Patrzył na mnie groźny, a gdy byłam w zasięgu jego pyska próbował gryźć. Zawsze nabijał się na łokieć. Wkrótce to mu się znudzi. po wyczyszczeniu sierści wzięłam się za kopyta. Najpierw nastąpił na nogę, którą chciałm wziąć, ale mocno popchnęłam się na niego. Próbował ją wyrwać, ale trzymałam mocno. Ok, no to grzywka. Potem założyłam mu czaprak na grzbiet i delikatnie położyłam siodło. Zapięłam leciutko i zabrałam się za zakładanie ogłowia. Bez problemów. Wzięłam wodzę i poszliśmy na łąki. Niestety nie mamy specjalistycznego toru, musielibyśmy jechać do RTWK. Może następnym razem. Wsiadłam na małego, podpięłam popręg i dobrałam strzemiona. Poszedł ładnie. Na czworobok. Po chwili stępa zaczęliśmy kłusować. Był to ładny, energiczny kłus. Zaczęłam robić wolty. Wychodziły dość krzywe. Dodanie w kłusie i skrócenie. Zmiana kierunku, znów wolta. Kolejne dodanie. Skrócenie i w narożniku galop. Potężny baran i naprawdę szybki galop. Zaczęłam go skracać, co mu się nie spodobało, więc zrobił kolejnego barana. Dałam mu się wybrykać, by wiedział że i tak nie spadnę, ale też trzymałam go, by za bardzo się nie zmęczył. Wybicie z zadu i jedziemy dalej. Narożnik, mocne skrócenie. Nie chcę się z nim wywalić. Do kłusa. Na drugą stronę i galop. Mocno trzymałam wałacha. Po serii baranków przeszliśmy do kłusa i stępa. Wyjechaliśmy z czworoboku i poszliśmy na łąki.
Trasa była po prostej nawierzchni, bez dziur i przykrych niespodzianek. Dystans około 1000 m. Poszliśmy stępem na "start". Odwróciłam go, bo wiedział co się szykuje. Po chwili znów odwróciliśmy sie o 180 stopni i krzyknęłam "start!". Nie musiałam nawet dawać łydki, wałach ruszył pędem. Siedziałam w półsiadzie, mocno oddałam mu wodze i dałam się prowadzić. Koń naprawdę się wyciągnął, pokonywał dystans w zastraszającym tempie. Nie stanowiło dla niego różnicy, że nikt się z nami nie ściga, po prostu pędził ile tchu. Chwyciłam mocniej wodzę, zaczęłam go spowalniać. Ale on nawet o tym nie myślał, wciąż pędził. Galopowaliśmy w kierunku drzew, i dopiero koło nich udało mi się go zwolnić. Na ścieżce szybkie spowolnienie i do kłusa. Zakręciiśmy w kierunku stajni wciąż kłusując, a za chwile przeszliśmy do stępa. Wzięłam derkę, którą zostawiłam na ogrodzeniu i przykryłam nią Stara. No, teraz mi też było ciepło, a konretnie w nogi. Stępowaliśmy około 10 minut, a potem zaprowadziłam małego do stajni. Zdjęłam z niego wszystko, założyłam znów derkę, tym razem lżejszą i nasmarowałam mu nogi maścią. Wprowadziłam do boksu. Mały był zadowolony, w końcu bieg to jego żywioł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 15:14, 07 Mar 2009    Temat postu:

O, już rano. Może dobrze by było się gdzieś ruszyć? Nie zastanawiałam się długo – przygotowałam się w 15 minut, wsiadłam w auto i praktycznie już byłam w Stajni Centralnej. Poszłam do organizacyjnego pokoju, gdzie była lista rzeczy do zrobienia. Które konie potrzebują treningu? Zobaczmy… Hm, sporo ich. Komu by się przydał najbardziej? Nagle rzucił mi się w oczy smukły, kary łeb konia z bardzo inteligentnym i bystrym spojrzeniem. Star. Tak, to właśnie tego konia wezmę dziś na trening.
Podeszłam do boksu i wyciągnęłam rękę do konia – nie cofnął się, stał spokojnie i grzecznie, obserwując mnie uważnie. Wyjęłam po chichu przysmak marchewkowy z kieszeni – zarżał cicho i zwinął mi go z dłoni. Zaśmiałam się i weszłam do środka. Przechylił głowę na bok patrząc na mnie jak na wariatkę, a przynajmniej ja to tak odebrałam. <LOL2> Znów się zaśmiałam i pogłaskałam konia po czole. Zaczął się „łasić”, przymrużył oczy i trącał mnie łbem, kiedy przestawałam, prosząc o więcej pieszczot. ;] Cofnęłam się jednak, wzięłam kantar i zażyłam go wałachowi. Był trochę zdziwiony, bo nie wychodził od jakiegoś czasu (i przeze mnie też nie był wyprowadzany). Na stanowisko go przypięłam i pobiegłam truchtem po skrzynkę. Wzięłam się za czyszczenie tego ubłoconego, karego, całego w zlepkach cielska. ;p Nie było to łątwe zadanie, przyznam, ale dałam radę. Potem rozczesałam grzywę i ogon (ugh..) i brałam kopyta. Wyrywał, oj, wyrywał, ale się nie dałam. Ogólnie cały czas był narwany - próbował mnie straszyć zębami, kopytami, ale nie z takimi końmi miałam do czynienia, więc nie bałam się, a karciłam go za to i wreszcie dał sobie spokój. Poszłam po siodło i ogłowie, po czym szybko je założyłam, nie miałam z tym żadnych problemów. Wyprowadziłam wałacha przed stajnię i bardzo szybko wdrapałam się na jego grzbiet – szybko do tego stopnia, że się w jednym momencie zdziwił, co ja na nim robie. ;P
Dałam mu luźną wodzę i skierowałam łydkami w stronę ścieżki terenowej. Oburzony takim „oschłym (czyli nie królewskim) traktowaniem”, zaczął rzucać łbem i zatrzymywać się co kilka kroków. Starałam się mu na to nie pozwalać, ale on swoje. Dostałam Niue za mocnego bata po zadzie za każde zatrzymanie. Było rozwidlenie, więc skręciliśmy w prawo, w lewo i prosto. Zakłusowałam , dając lekkie sygnały – koń wyrwał do przodu robiąc dwie foule galopem, ale szybko zaczęłam robić „pralkę” i przyhamowałam do kłusa po czym zganiłam folbluta. Jechaliśmy sobie tym kłusikiem przez ten lasek, co jakiś czas musiałam skręcać, nadziewając się na gałęzie. xD W końcu wypatrzyłam taki prosty, bezgałęziowaty odcinek drogi – nie za długi, nie za krótki – idealny do galopu. Dałam lekkie łydki.. Już zaczyna. Baranek. Drugi. Trzeci. Dałam mu bata po zadzie. Stanął. Łydki – nic. Bacik po łopatce – ruszył stępem do przodu. Z trudem wielkim zebrałam go i dopiero wtedy spróbowałam. Znów uniósł do góry łeb i zaczął przyspieszać, ale opanowałam go szybko i w rezultacie wyszło nieźle. ;]
Wyjechaliśmy na łączkę. Lekko się spięłam (jak zawsze przed dużym przyspieszeniem, mimo, że kocham cwał) i sprawdziłam co koń. Kłusował spokojnie, nieświadomy niczego. Dałam łydki, mocne i dawałam przez cały czas. Wypruł tak, że ja sama nie widziałam nic. W końcu jego chód „ustatkował się” i stał się bardziej regularny a plamy zaczynały układać się w drzewa i chatki po bokach. O, już niedługo koniec łąki. Jakieś 200m przed zakończeniem leżał kamień –po wyminięciu go zaczęłam zwalniać. Usiadłam (próbowałam to lepsze słowo. No proszę, kto mi perfekcyjnie wysiedzi w pełnym cwale?) w siodle, odchyliłam się do tyłu i pociągnęłam wodze. Nic. Mocniej, zaczęłam mruczeć „hoolaaa” i zaczynał powoli zwalniać, ale galopował mimo wszystko. No to z trudem wysiliłam się na woltę, na której o wiele łatwiej zwolniłam konia do stępa i tam go poklepałam. No, spisał się dobrze, przyznam sama. Smile Jednak nad kondycją trzeba popracować – cały był mokry. Uznałam, że nie chcę go Katować, więc w stępie po prostu zawróciłam. Żeby po takim wysiłku nie było od razu takiego luzu (to też szkodzi) zakłusowałam do końca pola i przez cały las, którym jechałam – tylko teraz w drugą stronę - był spokojny stęp. Kiedy dotarliśmy go stajni był już w miarę suchy (ale zlepki były), wyciszony i spokojny. Zsiadłam przed stajnią, a potem zaprowadziłam go na stanowisko. Zdjęłam ogłowie, siodło, czaprak i zapięłam uwiąz po czym przespacerowałam się z nim przez jakieś 10 minut na krytej. Próbował mnie gryźć, ale zastosowałam metodę Nojca – nadział się na łokieć. Więcej nie próbował. ;] Potem wytarzał się w piachu po czym wróciłam, wyczyściłam go i zrobiłam masaż kłębu i uszu. Widać było, że dobrze mu to zrobiło. Wink Odprowadziłam go do boksu, odniosłąm sprzęt i z żalem pożegnałam się.. Sad

Słowa: 760


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin