Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Apacz - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Sob 10:02, 08 Sty 2011    Temat postu: Apacz - Treningi

Tu możecie trenować z koniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pon 18:13, 10 Sty 2011    Temat postu:

Koń: Apacz
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: lonża
Miejsce: lonżownik

Wpadłam dzisiaj do S.C. i okazało się, że są nowe dwa ogiery oraz pusty boks po zaadoptowanym już wałachu, którego poznałam już kiedyś. Moją uwagę jednak przykuł ogier srokaty, który nieufnie patrzył w moją stronę. Podeszłam do niego spokojnie i wyciągnęłam rękę. Ogier cofnął się i podniósł wyżej łeb ze skulonymi uszami. Ja jednak wytrwałam w pozycji, aż ogierek zdecydował się powąchać moją rękę. Gdy uznał, że nic mu nie zrobi delikatnie pogładziłam go po chrapach, później nie co wyżej, aż doszłam do czoła. Apacz, bo takie imię widniało na tabliczce, nie był zainteresowany pieszczotami, ale obserwował uważnie moje ruchy.
Po pogłaskaniu poszłam na chwilę do siodlarni. Zabrałam z niej lonżę i jakieś zwykłe ogłowie, które uznałam za pasujące na Apacza. Wzięłam również jego skrzynkę ze szczotkami i owijkami. Wszystko to położyłam sobie koło boksu, a do środka weszłam z uwiązem.
Na początku srokacz uciekł mi zupełnie w kąt boksu. Po chwili skojarzył, że nie zrobiłam mu krzywdy, więc nie co się rozluźnił, ale nie odwrócił. Spróbowałam do niego podejść, a kiedy nie próbował mnie kopnąć złapałam go za kantar i obróciłam głową w stronę wyjścia. Przywiązałam go do pierścienia.
Szczerze? Nie był specjalnie brudny, jedynie jego białe łaty były nie co żółtawe, ale to dało się doprowadzić do porządku. Po chwili już zabierałam się za podcinanie nie co jego grzywy i ogona. Na koniec kopyta, które ogier mi niechętnie podawał, ale jednak dał. Poklepałam go za każdym razem.
Apacz jest koniem, który się lubi wiercić i mieć człowiek na oku, więc nawet na niego nie psioczyłam, kiedy omal nie nadepnął mi na nogę.
Założyłam mu ogłowie i przypięłam do niego lonżę, do kółka z jednej strony. Wyszliśmy, Apacz nie co się ciągnął, i poszliśmy na lonżownik. Mijając wybieg, na którym były klacze, musiałam mocno trzymać puszącego się jeszcze młodego konia, który chciał pokazać jaki to z niego wspaniały reproduktor. Jakimś cudem doszliśmy do pomieszczenia.
Zaczęłam od rozgrzewki w stępie. Apacz chętnie i energicznie szedł naprzód. Co pewien czas zmienialiśmy kierunek, żeby się ogierek nie znudził. W końcu powoli zaczął zniżać łeb i relaksować się treningiem.
Po rozgrzewce w stępie pognałam konia do kłusa. Apacz całkiem nie źle się w nim prezentował. Szedł szybko, miał nadmiary energii, przy czym daleko przed siebie wyrzucał nogi. Na pleasure się nie nadaje, ale z taką energią, do reiningu jak najbardziej.
Po pewnym czasie kłusa zauważyłam, że Apacz lekko utyka, ledwie zauważalnie pociąga prawą tylną nogę. Zwolniłam go natychmiast, w końcu nie jest on jeszcze w pełni zdrowy, wet mówił, że tylko lekkie lonże. Ustawiłam go w miejscu i całą nogę zaczęłam masować techniką Leżąca Pantera. Mięśnie nogi konia zaczęły się rozluźniać, choć sam Apacz nie był zbyt zadowolony z masażu. Jednak chyba mu pomogło, bo gdy go zaprowadziłam do stajni było już wszystko ok.
Zostawiłam go ze sprawdzonymi kopytami.

466 słów, 200h i 6 punktów dla mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 18:14, 21 Sty 2011    Temat postu:

Koń: Apacz
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: western ogólnie
Miejsce: hala

Przybyłam do S.C. z pełnią energii. Przez calutki tydzień nie miałam na nic czasu, w sumie weekend też nieciekawie, ale niedługo ferie. Wtedy weźmiemy się ostro do pracy.
Oczywiście swoje długie i nieco mało kobiece kroki skierowałam do boksu mojego ulubieńca – Apacza. Ogier wychynął z boksu, lecz zaraz się schował i cofnął od drzwi. Otworzyłam je więc delikatnie i złamałam w rękach marchewkę. Apacz, słysząc ten jakże znany dźwięk podszedł do mnie i wziął smakołyk. Pogłaskałam go po łaciatym i pięknie brudnym łbie.
Poszłam do siodlarni po sprzęt. Wzięłam sobie siodło westernowe ogierka, jego ogłowie bez wędzidła i owijki w skrzynce ze szczotkami. Wszystko to dotargałam do boksu Apacza i uznałam, że to będzie ciekawa jazda, zwłaszcza, że koń odzyskiwał siły, ja miałam ogłowie bez wędzidła oraz wspaniałe, nie wyklepane siodło west. Obity tyłek – murowany.
Weszłam do boksu i złapałam łaciaka, zanim zdążył mi uciec. Uwiązałam go i zaczęłam czyścić. Kręcił się niemiłosiernie i miał łaskotki na brzuchu dzięki czemu o mały włos nie dostałabym kopa. Skończyłam czyszczenie po siłowaniu się przy podawaniu kopyt i osiodłałam niesfornego zwierzaka. Wyszliśmy na halę oboje szczęśliwi.

Wiedziałam, że dzisiaj Apacz nie popsuje mojego humoru, choćby mnie wysadzał raz za razem. Na początek podpięłam popręg i wsiadłam na grzbiet rumaka. Trzymałam wodzę dość mocno, nie wiedziałam jak ogier reaguje na polecenia.
Na rozgrzewkę zaczęliśmy nawroty w stępie. Apacz szedł mocno do przodu, ale nie przechodził wyżej, nie prosiłam go o to, a on słuchał. Poklepałam go po jeszcze dość słabej szyi i kręciliśmy różne dziwne wzorki po całej hali na luzie. Trochę się obawiałam, ale starałam się być spokojna. Może dlatego też Apacz szedł dość sztywno i szybko. Co do energii kroku podejrzewałam, że koń po prostu tak ma.
Po dłuższej, porządnej rozgrzewce, tak na dobry początek współpracy, ruszyliśmy kłusem. Apacz ruszył od lekkiego oddania ręki, choć było to większe oddanie niż w przypadku New czy Niebieskiego. Po prostu potrzebował mocniejszego bodźca, ale się nie dziwię – nikt z nim dawno nie pracował w ten sposób. Jednakowoż zakłusował i byłam z tego zadowolona.
Przejechaliśmy kilka kółek wokół całej hali i zrobiliśmy kilka ćwiczeń. Apacz ciągle ciągnął do przodu dosyć solidnie, ale miałam nadzieję, że w galopie mu przejdzie.
Po kłusie przeszliśmy znowu do stępa. Prawie udało się od samego ciężaru ciała, ale jednak musiałam sobie pomóc ręką. Poklepałam ogiera i kontynuowałam skręcanie to w prawo, to w lewo.
Po pewnym czasie znowu przeszliśmy do kłusa. Tym razem nie przytrzymywałam specjalnie konia, który chętnie wyciągał nogi przed siebie.
Po kilku minutach dość szybkiego biegu zwolniłam konia, który pobuntował się przez chwilę podrzucając łbem , ale zwalniając, po czym zagalopowałam. Ogier poszedł chętnie. Poklepałam go, gdyż miał dobrą nogę. Mogłam jednak tego nie robić, gdyż Apacz w tym momencie wyczuł rozluźnienie w siodle i przyspieszył. Wróciłam do wygodnej, nie co odchylonej pozycji, tym samym zwalniając wariata.
Przegalopowaliśmy trzy pełne koła. Poklepałam przechodząc do kłusa. Zmieniliśmy kierunek i tak samo zagalopowaliśmy.
Po kolejnym przejściu do kłusa poklepałam go i zobaczyłam, że nie jest prawie w ogóle mokry. Spodziewałam się, że będzie cały spocony, ale okazało się, że nie wypatrzyłam jaką ma dobrą kondycję. Poklepałam go jeszcze i rozkłusowałam, po czym rozstępowałam porządnie.

Poszliśmy do stajni, gdzie rozsiodłałam ogiera i nałożyłam derkę, lekką, ale zawsze. Poklepałam go, zabrałam sprzęt i wyszłam.

542 słowa - 250h i 6 punktów dla mnie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Pią 18:16, 21 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pon 18:58, 24 Sty 2011    Temat postu:

Koń: Apacz
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: reining
Miejsce: hala

Przyszłam do S.C, żeby popracować z moim ulubieńcem – Apaczem. Ogier stał niezadowolony w boksie, chciał sobie pobiegać a tu ni widu ni słychu, żeby ktoś się pojawiał i go wybawiał.
Powitałam się z nim cukierkiem i pogłaskaniem po łebku. Zaczynał mi chyba powoli ufać bo już nie cofał się w głąb boksu przerażony, ale powącha moje ręce, ewentualnie skuli uszy, czasem wyszczerzy zęby i po chwili daje się pogłaskać. Podrapałam go za uchem i poszłam po sprzęt.
Przytargałam siodło, ogłowie, szczotki i owijki, które ułożyłam koło boksu, a do wnętrza weszłam z uwiązem. Złapałam srokacza i przywiązałam go do pierścienia. Z czyszczeniem poszło szybciutko, gdyż Apacz uznał, że nie warto się brudzić w śniegu. Po wyczyszczeniu osiodłałam go sprawnie i wyprowadziłam na halę.

Na początek podciągnęłam popręg. Koniak stał wyjątkowo spokojnie, nawet na zupełnym luzie. Gdy już byłam gotowa wsiadłam i ułożyłam się wygodnie w siodle, ruszyliśmy energicznym, jak zwykle, stępem. Apacz wyciągnął sobie szyją prawie do ziemi i człapał krok za krokiem, ale robił to solidnie i poruszaliśmy się w równym, dobrym tempie.
Podczas rozgrzewki zaczęliśmy kręcić niestworzone kształty, czasem nawet robiliśmy całkiem ciasne zakręty, na których ogier radził sobie wręcz doskonale. Poklepałam go przed przejściem do kłusa.
Apacz poszedł jak zwykle szybkim kłusem. Fakt, że trzymał łeb cały czas w dobrej pozycji, nie zmieniał tego, że pędził. Dobrze chociaż, że jest wygodny i nie latałam specjalnie w siodle. Oparłam się jeszcze dodatkowo na strzemionach.
W kłusie starałam się uspokoić konia na serpentynach, co w sumie przynosiło oczekiwane skutki. Apacz powoli stawał się spokojniejszy, szedł bardziej noga za nogą, niż z lekka wyścigowo.
Po pewnym czasie kłusa wróciliśmy do stępa. Apacz nie co się zasapał, ale tylko odrobinkę. Przestępowaliśmy jedno koło, po czym znowu zakłusowaliśmy. Tym razem zmienialiśmy tempo – to oddawałam mu, żeby szybciej poszedł, to znowu zwalniałam, prawie do jogu, chociaż widziałam, że ten chód, w wykonaniu tego konia, jest wręcz niemożliwy.
Po pewnym czasie do przejść z tempa do tempa, dodałam przejścia do galopu i z galopu do kłusa. Wychodziło to całkiem zgrabnie, więc nie długo się nad tym męczyliśmy.
Pozostaliśmy w galopie i teraz pozwoliłam mu się trochę rozpędzić, aby wykonać ładne okrągłe koła. Powoli zmniejszałam halę do rozmiarów sporej wolty, aż zaczęłam na wychodzić ładna i okrągła. Kilka razy na jedną stronę, potem zmiana kierunku przez kłus i to samo, tyle, że na drugiej połowie i w drugą stronę. Apacz był chętny do współpracy i chętnie startował w szybszy galop.
Po tym ćwiczeniu spróbowałam ósemki z prostą zmianą nogi. Liczyłam na to, że umie zmienić raz nogę na środku. I się nie przeliczyłam. Gdy ogier poczuł sygnał do zmiany kierunku momentalnie zmienił nogę. Poklepałam go i zrobiłam zmianę jeszcze trzy razy.
Na zakończenie tego treningu zrobiliśmy jeszcze ładne kółeczka w wolnym galopie, na małym rysunku. Wyszły ładnie.
Pociągnęło mnie do czegoś jeszcze, ale tylko do jednej, delikatnej próby. Mianowicie w galopie skierowałam srokacza na środkową linię, pognałam i zatrzymałam wzbijając tumany kurzu. I już widziałam, że Apacz potrafi wykonać całkiem ładnego sliding stopa. Poklepałam go i zwolniłam do kłusa. Rozkłusowałam konia, po czym rozstępowałam i poszliśmy do stajni.
W boksie rozsiodłałam cudem suchego konia i założyłam mu derkę. Dałam cukierka na pożegnanie i wyszłam ze sprzętem.

531 słów - 250h i 6 punktów dla mnie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 17:12, 28 Sty 2011    Temat postu:

Koń: Apacz
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: reining
Miejsce: hala

Postanowiłam wziąć Apacza na trening reiningu. Ogier ma poważne predyspozycje, więc trzeba korzystać ile wlezie.
Na początek wyczyściłam go znalezionymi przy jego boksie szczotkami. Poszło ładnie, gdyż czyściłam go już dzisiaj po sprowadzeniu z padoku. Teraz tylko przejechałam chwilę i szybko osiodłałam po wyczyszczeniu kopyt. Poklepałam go i wyprowadziłam na halę.

W pomieszczeniu podpięłam popręgi i wsiadłam na ogierzastego, który po sygnale chętnie ruszył do przodu. Jak zwykle rozgrzewka była energiczna, pełna zakrętów i zwrotów, choć nie takich, jakie dzisiaj planowałam. Co raz wykonywaliśmy wolty, półwolty i serpentyny o różnych wielkościach zakoli.
Gdy już uznałam, że koniak jest odpowiednio rozgrzany przeszliśmy do kłusa. Apacz jak zwykle parł do przodu i wiedziałam, że po karierze westernowca będzie mógł pokazać swoje oblicze w rajdach. W kłusie wykonywaliśmy dokładnie te same zadania co w stępie dodając zwroty na tyle i co jakiś czas na przodzie, które szło mu znacznie gorzej. Ćwiczyliśmy je jednak i stawało się coraz bardziej delikatne i sprawne.
Po kilkudziesięciu minutach zmian przeszliśmy do stępa. Ogier nie był zadowolony z tego powodu, jednak przeszedł do stępa z lekkim uniesieniem łba, co oznaczało, że coś mu nie odpowiada. Poprowadziłam go wokół ściany męcząc cały czas zwrotami. Na zadzie szły mu już prawie celująco, na przodzie dobrze/dostatecznie. Zależało od miejsca i intensywności sygnału. Oczywiście chciałam żeby reagował na lekki sygnał, jednak wtedy wychodziło mu to miernie.
Po odpoczynku znowu zakłusowaliśmy. Również robiliśmy zwroty, co jakiś czas dodając do zwrotu zagalopowanie po. Apacz chętnie przechodził do wyższego chodu, nie było z tym żadnego problemu.
Po pewnym czasie zostałam w galopie i wykonaliśmy koła duże w szybkim biegu, małe koła w wolniejszym. Ogier całkiem ładnie reagował na zmiany tempa. Poklepałam go po kilku razach i teraz mega ósemki ze zmianą nogi przez środek. Ogier podnosił łeb przy zmianie, aby trzymać łatwiej równowagę. Po tym ćwiczeniu był bardziej skupiony na tym, co mu przekazywałam.
Po tym zadanku zwolniliśmy do kłusa i wykonaliśmy kilka a’la roll backów. Ogier szedł ładnie, zatrzymywał się, nie co przysiadając i ruszał dokładnie w chwili dania sygnału. Poklepałam go i zagalopowałam powtórnie. Teraz robiliśmy roll backi z galopu. Apacz jednak radził sobie z tym zadaniem, jednak wymagało ono od niego skupienia no i ode mnie treningów. W każdym razie będzie dobry w tym, do czego jest przeznaczony.
Ostatnim ćwiczeniem na dzisiaj miał być sliding stop. Ogier miał ruszyć pełnym galopem na środkową i zatrzymać się wzburzając kurz. W sumie roll backa już robił, więc z slidingiem nie powinno być większego problemu. Jak się okazało miałam rację i Apacz prawie od razu zrobił całkiem niezłego stopa. Poklepałam i zrobiłam jeszcze dwa, nie co lepsze od poprzedniego.
Na koniec rozkłusowałam i rozstępowałam konia.

W stajni rozsiodłałam srokacza, potem założyłam derkę i zostawiłam w boksie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 22:13, 28 Sty 2011    Temat postu:

Koń: Apacz
Jeździec: Skrzydlata
Do czego: reining
Miejsce: hala

Przybyłam, aby zabrać się za Apacza. Ogier grzecznie czekał, aż ktoś się nim zajmie. Wzięłam go więc z boksu i wyczyściłam na korytarzu. Ogierek stał całkiem grzecznie, czasami się trochę powiercił. Nie podobało mu się czyszczenie iglakiem, więc długo go nim nie męczyłam. Apacz grzecznie podał mi wszystkie kopyta, wyczesałam mu również grzywę i ogon. Poklepałam go i założyłam ogłowie bez wędzidła, potem siodło i na końcu owijki na cztery nogi. W takim ekwipunku poszliśmy na halę.

W pomieszczeniu ułożyłam sobie wszystko ładnie, podpięłam popręg i wsiadłam. Na początek ruszyliśmy stępem. Ogier poszedł aktywnie do przodu, pozwoliłam mu na to, jednak delikatnie upominałam o tempie poprzez wykonywanie kolejnych serpentyn i wolt. Powoli dodawałam również zwroty na zadzie oraz przodzie. Dzisiaj dołożyłam również cofanie, które wybitnie nie podpasywało srokatemu. Ogier kręcił się, skręcał przy tym zadaniu, podrzucał łbem niezadowolony. Jednak gnębiłam go tym, aż w końcu uznał, że nie warto i zaczął normalnie cofać. Poklepałam go po kilku takich próbach i zajęłam się znowu woltami, ósemkami, serpentynami i zwrotami. To ostatnie szło mu już całkiem zgrabnie, w każdym razie coraz lepiej. Poklepałam i przeszliśmy do kłusa. Ogierek lekko podrzucił głową i w tym samym momencie zadkiem, ale było to prawie że niewyczuwalne. W kłusie również męczyłam esami – floresami, które miały porządnie rozgrzać mięśnie i ścięgna konia przed galopami i trudniejszymi zadaniami. Ogier posłusznie chodził tam, gdzie mu wskazywałam. Po dłuższym czasie kłusa przeszliśmy do stępa. Apacz wyciągnął szyję maksymalnie, ale ja nie zapominałam o robieniu ćwiczeń. Nawet kilka razy cofnęliśmy, tym razem całkiem ładnie. Po odetchnięciu znowu kłus. Ogierzysko szło energicznie do przodu, zwłaszcza jak dostawało lekką łydkę przed galopem. Teraz do standardowych ćwiczeń dodałam mu zwroty na zadku. Apacz ładnie zawracał i ruszał mocnym kłusem w przeciwnym kierunku. Poklepałam go kilka razy po takim zwrocie, przy którym nie kombinował jak tu obejść polecenie. Gdy już byliśmy dostatecznie rozgrzani zagalopowałam. Apacz bardzo lubił ten chód. Jednak ja poprowadziłam go na koła. Na początek duże szybko, potem małe wolniej. Duże wychodziły mu dużo lepiej. Były naprawdę okrągłe, małe wychodziły czasem nie co koślawe. Po kołach były ósemki. Tu było ładnie, gdyż ósemka składała się z dużych kółek i jednej zmiany nogi, którą Apacz miał dobrze opanowaną. Poklepałam go i zwolniłam do kłusa, po czym do stępa i do stój na środku. Delikatnym sygnałem skierowałam Apacza w prawo. Ten zaczął obracać się dosyć szybko, wiec wiedziałam, że będzie robił spin. Pozwoliłam mu na to, a właściwie zasugerowałam jego wykonanie. Poklepałam go i w drugą stronę tyle samo kółek. Po tym ruszyliśmy kłusikiem. Z tego chodu przeszliśmy do galopu, którym z kolei wjechaliśmy na linię środkową i przyspieszyliśmy. Na środku ładny sliding stop. Poklepałam i ruszyłam w ten sam sposób jeszcze raz, tym razem jednak wykonaliśmy roll backa. Apacz ładnie zawrócił i zagalopował, nieznacznie wyrzucając zad za siebie. Na koniec zrobiliśmy cofanie z przejścia od galopu do stój. Apacz nie co się buntując poszedł do tyłu. Poklepałam go i zakłusowałam. Ogierek rozkłusował się, potem go rozstępowałam.

Zaprowadziłam konia do stajni, gdzie zdjęłam z niego sprzęt i szybko założyłam derkę. Sprawdziłam nogi, owijki były całe w piasku, ale nogi – nienaruszone. Poklepałam konika, dałam cukierka, zabrałam sprzęt i poszłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:34, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Weszłam do Centralki bez konkretnego planu na dzisiaj. W domu wszystko ruszone, przyjechałam więc tutaj w nadziei, że się przydam. Moją uwagę przykuł Apacz, kiedyś już u niego byłam obiecałam sobie, że kiedyś na niego wsiądę. Przyniosłam więc z siodlarni kuferek i sprzęt opatrzony jego imieniem. Jak strasznie brakowało mi tego charakterystycznego chrzęstu skóry westowego siodła *,* Dawno już się w weście nie jeździło, chyba wszystko pozapominałam. Wszystko zgrabnie ułożyłam na płocie przed stajnią i udałam się po srokacza. Ogier nie wykazywał agresji, co prawda już mnie widział, to co innego niż pierwsze spotkanie. Był zdziwiony faktem, że wyprowadzam go przed stajnię oraz czyszczę. Przyłożyłam się do tej czynności, Apacz zdążył się na padoku wytarzać w piasku, dodając mi roboty. Kopyta grzecznie podał, może trochę wyrywał prawe przednie, ale dało się wyczyścić. Nogi owinęłam owijkami, na łeb nałożyłam kantar sznurkowy. Na grzbiecie położyłam podwójnie złożony pad treningowy, na nim ciężkie siodło. Do ręki wzięłam lonżę, bat i ogłowie westowe. Siodło niech sam nosi ;p Przypięłam do kantarka lonżę i poszłam ze srokatym na maneż do jazdy, na którym, dzięki bogu, nie było nikogo po za nami. Będzie mniej ofiar.
Zdjęłam ze srokacza siodło, powiesiłam na płocie. Pogoniłam Apacza na koło. Szedł bardzo niepewnie, płoszył się przy każdej okazji. Na szczęście byłam w stanie go opanować bez kiełzna. Nie zbyt długo stępowaliśmy, energia go rozpierała. Pogoniłam ogiera do kłusa. Dopiero po kilkunastu kołach zaczął się rozluźniać. Mogłam wyegzekwować od niego przejścia pomiędzy stępem, a kłusem. Wykorzystałam to do zmiany kierunku. Chwilkę kłusa w drugą stronę. Jak na początek po przerwie uznałam to za wystarczającą rozgrzewkę. Podeszłam do ogiera, uwiązałam go przy płocie i rozpoczęłam przygotowania do jazdy. Zarzuciłam na niego pad, na nim ułożyłam siodło i podpięłam popręgi. Apacz spokojnie stał rozglądając się w poszukiwaniu trawy. Wstępnie już wybiegany, chętny do pracy. Zamieniłam kantarek na ogłowie west i mogłam wsiadać.
Szybko zareagował na komendę do stępa. Spokojnym tempem, na długiej wodzy okrążyliśmy kilka razy maneż. Apacz przyjemnie bujał i odpowiadał na moje komendy. Zaczęłam włączać do jazdy również duże i małe koła, cofania. Na razie były to krótkie dystanse (metr-dwa metry), które starałam się stopniowo zwiększać. Na koniec początkowego stępa spróbowałam odangażować zad srokaczowi. W tym celu lekko zwolniłam stępa, by finalnie zatrzymać go na wewnętrznej wodzy. Przez kilka kroków nawet udało mi się utrzymać odangażowanie. Pogładziłam ogiera po szyi w ramach nagrody i wysłałam do jogu. Apacz chętnie zmienił chód. Był bardzo wygodny, lekko wybijał. Tutaj też wiele wolt o różnej średnicy. Srokacz posłusznie wykonywał polecenia, nie stawiał oporu. Mając na uwadze początkową lonże postanowiłam powoli kończyć trening. Dałam pomoce do lope. Srokacz obniżył łeb, mocno wkraczając pod kłodę. Szedł powoli, jednocześnie nie wlekąc za sobą zadu. Mój ulubiony chód *,* Na środku maneżu poprosiłam o zmianę nogi. Zaraz potem przeszliśmy do szybszego galopu. Apacz miał niezłą równowagę, nie miał problemu z wykonywaniem (na razie tak prostych) ewolucji. Galop zakończyłam króciutkim sliding stopem. Od razu po nim przypilnowałam by ogier cofnął się dokładnie o jego długość. Poklepałam go oddałam wodze i stępujemy.
Apacz nie był w intensywnym treningu, toteż uważam, że ten krótki trening był idealnie dopasowany do jego możliwości. W najbliższej przyszłości postaram się jakoś sensowniej przygotować go do reiningu, chłopak ma predyspozycje. Zatrzymałam ogiera przy wyjściu, zsiadłam z niego, popuściłam popręg, zabrałam wszystkie manele i wraz ze srokaczem poszłam do stajni. Tam szybko uwolniłam go od sprzętu, lekko przeczyściłam odstawiłam do boksu nagradzając go jabłkiem.

566 słów | 24pkt | 250hrs


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuzka




Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:43, 15 Cze 2011    Temat postu:

Weszłam do Exodusa i zobaczyłam Noxla. Biedny. Dawno do niego nie zaglądałam. Podeszłam do boksu i dałam mu marchew. Weszłam do niego i zaczęłam czyścić, a potem go osiodłałam i wyszliśmy na dwór. Capnęłam po drodze lonżę i na lonżownik. Zaczepiłam konia i ruszyłam do stępa. Koń się ruszał pięknie, choć widziałam pewną dozę stresu. Prawdopodobnie stresującym czynnikiem byłam ja. Serek nie widział mnie od dawna. Cmoknełam i uśmiechnęłam się. Wiedziałam że to nic nie da i że muszę sobie jeszcze raz pozyskac jego zaufanie. Zatrzymałam go i rozsiodłałam. Zrobimy mu join-up. Odpiełam lonżę i pogoniłam. W tym momencie wszedł Szymon.
-Hejka. Co robisz?
-Musze na nim pojeździć. Na Insidzie też, a potem mam trening Borduma.
-To może ty wejdziesz na Insida, ja na Noxla i pojedziemy w teren a potem zajmiesz się Bordumem co?
-Mi pasuje!
Poszłam do Insida. Nie macie pojęcia jak się ucieszył!
-Mój mały łobuz!- wtuliłam mu się w grzywę i zaczęłam czyścić.
Po osiadłaniu weszłam na plac i powiedziałam Szymonowi by poczekał jeszcze chwilę i poszłam po mapy. Przyszłam i wsiedliśmy. W planach miałam podjechanie pod SC i zabranie 3 koni pod kuzynką i koleżankami: Apacza, Bumeranga i Runa. I pojechaliśmy w las. Jechaliśmy stępem. To pierwszy teren Insidowego. Jechał taki ciekawy wszystkiego! Noxle nie miał takiego kłopotu. Jechał ładnie bez emocji. Do czasu gdy Szymon dał łydke. Ruszył żwawym stępem przechodzącym w kłus. To zakłusowaliśmy na co Ini zareagował radosnym przejsciem czym zaraził tez Noxla. Dobrze mi się patrzało jak oni dwaj się świetnie dogadują. W pobliżu zobaczyłam jeziorko lecz nie było tak gorąco by się wykąpać. Przeszliśmy do stępa gdyż za jeziorkiem widniało SC skąd wychodziły dziewczęta. I skierowaliśmy się do mojej stajni....
Po krótkiej kontroli robót i nakarmieniu bocianów wróciliśmy na ścieżkę a przy jeziorku... Bix i Nightmare!
-Night...
Klacz odwróciła łepetynkę jakby mnie poznawała... Zsidałam z Noxla i powiedziałam Szymonowi by go potrzymał.
-Hejka Bix! Czy mogę...
-Oczywiście!
Wtuliłam się w sierść ukochanej klaczy. Przesłałam jej krótkiego buziaczka.
-Bix jedziesz z nami tu przez mostek?
-No ja moge tylko kawałek i wracamy do Ahory.
-To chociaż ten kawałek.
I jedziemy dalej kłusem. Klaudia z Runem wydawali się być parą wprost stworzoną dla siebie. Ale już Wiktoria narzekała na Apacza. Że to tamto siamto... wrrrr. A jadzia z Bumerangiem zapowiadali się nieźle lecz Bu nie ufał Jadzi. Bix i Night jechały swobodnie, ja z Inim byliśmy wniebowzięci a Szymon z Noxlem.... no okej... Przejechaliśmy obok jeziora i Bix skręciła w alejke do Ahory a my zagalopowaliśmy w zastępie. Szymon sskkaakkaałł w siodle, ja jechałam półsiadem, na co Inside przyspieszał co powodowało że Noxle ktłóry był za Bułanym tez przyspieszał na co Szymon reagował napadem czkawki. Reakcja łańcuchowa. Dojechaliśmy do skrzyżowania gdzie stanęliśmy i umówilismy się na spotkanie w Exodusie. A mu z Szymonem spokojnym stepikiem dojechaliśmy do exodusa gdzie po rozsiodłaniu wypuściliśmy konie na pastwisko. A niech się popasajom. Wink(takie o ma wątek z Apaczem)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Nie 13:03, 19 Cze 2011    Temat postu:

Wstałam nie co chyba nieprzytomna z wyrka i uznałam, że wypadało by jednak nie siedzieć w klubach po nocach i uważać, że wstanę później o godzinie siódmej czy ósmej. Właśnie było wpół do dwunastej, a mi nie uśmiechała się wizja żadnego treningu.
Chociaż nie.
Po wstaniu i ogarnięciu się, wychlapaniu pod zimnym prysznicem i wypiciu jakiejś lury, którą ludzie normalni uważają za kawę, po której prawie zwymiotowałam śniadankiem, ruszyłam do samochodu i usadowiłam się wygodnie w fotelu mojego kochanego golfa. Stary, ale jary.
Dojechałam do SC dosyć szybko, zaraz po tym, jak stary golfik zaczął mi strzelać pod domem i wszystkie konie przyglądały mi się z rozbawieniem z boksów. Wysiadłam z czerwonego cudaka i udałam się do cichej, ale nigdy nie ponurej stajni. W środku odezwały się pojedyncze rżenia. Konie czekały na właścicieli. Kocham w jakiś sposób każdego z nich i po prostu żal dupę ściska, kiedy patrzę w ich lśniące oczy oczekujące, że może właśnie ta osoba mnie weźmie ze sobą i pokocha. Dupa. Obiecuję, że już zawsze będę adoptować, a nie kupować, czy nie wiadomo skąd brać konie. Obiecuję z rączką na serduszku. No oprócz linii Pintoszy, bo tej nie uzyskam z koni z SC, no chyba, że właśnie z Apaczem <3
Weszłam do siodlarni i szczęka ma wylądowała równiutko pod moimi nogami na uwalanych piachem, sianem, słomą i innymi dziwnymi śmieciami kafelkach, kiedy zobaczyłam wszechogarniający to pomieszczenie burdel. Zabrałam się szybciuchno za sprzątanie. Siodełka na swoje miejsca... Chyba jestem tu za często,m bo normalnie wiem, gdzie czyje siodło, ogłowie i skrzynka z owijkami i innymi duperelami stoi, bez czytania napisów na hakach i sprzętach. Choroba.
Gdy już doprowadziłam to pomieszczonko do ładu i składu z przyjemnością wzięłam sprzęt Apaczka i zaniosłam go pod boks ogiera.
Apacz przyjaźnie wystawił głowę, chociaż w jego oczach czaiła się dzika nieufność.
- Cześć, marudo! - powiedziałam do niego radośnie i wyciągnęłam rękę ze smakołykiem. Apacz cofnął się ze skulonymi uszami i wyszczerzonymi zębiskami, ale jak zobaczył mojego firmowego cukierasa, zeżarł go prędko i domagał się więcej. Jednakowoż ja uznałam, że od większej ilości to on może jedynie co to utyć i nie dałąm więcej smakołyków, a do kantara przypięłam uwiąz, otworzyłam dzwiczki i wyprowadziłam konia na korytarz. Tu przywiązałam go do pierścienia i spojrzałam krytycznie na uciapane całe białe łaty na ciele ogiera. Krytycznie również oceniłam swoje siły i uznałam, że jestem w stanie wyczyścić tylko i wyłącznie miejsca pod siodłem i owijkami, ewentualnie przetrzeć w miarę czysty łepek, aby nie obtarło go ogłowie. W pełnym rynsztunku poszliśmy na padok.
Na początek rozgrzeweczka. Apacz stał spokojnie, kiedy wsiadłam, więc ruszyłam natychmiastowo energicznym stępem. Apacz stąpał pewnie, nie potykał się i nie zwalniał. W tym oto chodzie wykonywaliśmy kolejne figury, takie jak wolty, ósemki, serpentyny i inne tego typu esy i floresy. Ogier był spokojny, zdecydowany i posłuszny. Łatwo mi się na nim skręcało, zwłaszcza, że pracujemy razem już dość długi czas.
Po rozgrzewce ruszyliśmy kłusem. Apacz jak zwykle energicznie parł do przodu, jednak jego głowa, szyja i reszta ciała sprawiała wrażenie zupełnie rozluźnionej. Bardzo dobrze. Poklepałam i zaczęłam kręcić standardowe ćwiczenia, zaraz po tym, jak przejechaliśmy dwa pełne kółka. Tu również Apacz wykazywał się wybitną skrętnością i giętkością, więc robiliśmy różne zakręty, a koń za każdym razem się ratował. Najczęściej machał nogami na tyle dziwnie, że wybijało mnie solidnie z siodła i w ogóle bylo to dziwne doświadczenie, ale koń się ratował i to było najważniejsze.

PISZE SIE!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Pią 14:33, 02 Wrz 2011, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin