Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Avanious - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Pon 18:19, 13 Cze 2011    Temat postu: Avanious - Treningi

Miejsce na trenowanie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Wto 16:55, 13 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Pon 18:57, 13 Cze 2011    Temat postu: Przyjazd do SKS Gas

Zdjęłam Avaniousa z pastwiska w poprzedniej stajni. Ogier ten jest energiczny więc gdy wyszaleje się na pastwisku będzie zmęczony. Nie było problemu z wyprowadzeniem go z pastwiska. Zaprowadziłam do przyczepy. Av niejednokrotnie był przewożony więc dął sie szybko "zapakować" do przyczepy. Wzięłam zapakowane wcześniej rzeczy i pojechałam do Gold and Sapphire. Na miejscu koń był zaniepokojony. Wysiadłam z auta i od razu zabrałam się za otwieranie przyczepy. Już słyszałam rżenie. Po chwili również kopnięcie w bok przyczepy. Wyprowadziłam go. Avanious podniósł szyję węsząc. Skrzydlata pokazałą mi boks ogiera. Skierowałam się ku stajni. Koń bryknął. Nie chciał się wyrwać, jednak zaczął pokazywać, że coś mu się nie podoba. Szedł ze stulonymi uszami. Razem ze Skrzydlatę weszłyśmy do boksu. Dałam mu smakołyk. Koń był wyraźnie zaniepokojony obecnością obcej osoby. Wyszłyśmy, ogier się uspokoił

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Pon 18:57, 13 Cze 2011    Temat postu: Skoki LL

Ogier był wyczyszczony rano. Padało, został w boksie, więc nie powinien być brudny. Weszłam do boksu Avaniousa. Koń gdy mnie zobaczył trącił lekko nosem szukając smakołyków. Wyjęłam jeden z kieszeni kurtki i podałam na dłoni, ogier od razu po niego sięgnął, zadowolony przyglądał mi się. Założyłam mu kantar. Chciałam wyprowadzić, jednak zaparł się i postanowił nie wyjść, puki nie dostanie kolejnego cukierka. Pociągnęłam trochę mocniej za uwiąz, koń jednak nie drgnął. Stanęłam obok niego. Żadne z nas nie chciało odpuścić, aczkolwiek gdy Av usłyszał rżenie innego konia z zewnątrz wyszedł z boksu. Uwiązałam go przed stajnią. Szybko przejechałam miękką szczotką i kopystką. Poszłam po sprzęt. Udało mi się go szybko osiodłać i ruszyliśmy na halę. Na hali jak zwykle - dociągnęłam popręg i wyregulowałam strzemiona. Koń nie mógł ustać, ciegle się ruszał, robił ciągi w stepie znacznie utrudniając mi łapanie dziurki od strzemion. W końcu lekko zdenerwowana złapałam energicznie za wodze, które zwieszały się na szyi i spojrzałam na niego.
- Musisz się ruszać? Czemu mi to robisz? Stań spokojnie - pogłaskałam go po czole i kontynuowałam zapinanie. Koń stał dalej spokojnie, jakby wszystko co powiedziałam do niego dotarło. Wiem jednak, że rozpoznał niezadowolenie w głosie i tonie. Po skończonej "operacji" poklepałam go po łopatce i wsiadłam. Ruszyłam stępem na długiej wodzy. Ogier kroczył energicznie i szybko. Zrobiliśmy koło. Zaczęło mu się nudzić, dlatego bryknął rżąc głośno. Nie zrobił tego, aby mnie zrzucić, a po to, żeby coś zaczęło się dziać. robił już tak wiele razy, dlatego znam już jego reakcje i przekazy poprzez zachowanie. Rozgrzał się już, więc przyłożyłam łydkę, aby zakłusował na nieco bardziej napiętej wodzy, jednakże tylko dlatego, aby nigdzie go nie poniosło na środek hali. A ten sposób mogłam szybciej zareagować i go powstrzymać. Avanious ruszył kłusem. Ogier w kłusie potrafił bardzo wyciągać, nieco gorzej w galopie i stępie. Na długiej ścianie tak się rozpędził, że niemal galopował. Spróbowałam go zatrzymać dosiadem, jednak zarzucił głową raz to kłusując, a raz to robiąc kilka kroków galopu. Nie posłuchał po jeszcze kilku próbach, dlatego wszuciłam ręczny. Zwolnił do energicznego, jednakże spokojnego kłusa. Po rozgrzaniu konia, w kłusie najechaliśmy na kopertę znajdującą się na któtkiej ścianie ujeżdżalni. Koń schylił szyję. Dałam mu znak wodzami, aby podniósł ją, jednakże nie miał ochoty podnieść jej. Dodatkowo uznał za zabawę siłowanie się ze mną, ja jednak nie miałam najmniejszej ochoty szarpać się z nim. Napięłam wodze, gdy na sekundę podniósł głowę i trzymałam w takiej pozycji dłoń. Nie odpuszczałam, ale też nie szarpałam się z nim. Koń chociaż na mocno napiętej wodzy kłusował na kopertę. Byłam pewna, że przed kopertą odpuści, gdyż nie wyobrażałam sobie, aby z tak położoną szyją cokolwiek przeskoczył. Avanious jednak zawsze mnie może zaskoczyć, przeskoczył kopertę mocno się wybijając. Odruchowo przeszłam do półsiadu. Ogier twardo wylądował szarpiąc wodze. I tu był mój błąd, chociaż konia pewnie też. Dłonie miałam w każdej fazie skoku w tym samym miejscu. Gdy koń szarpnął szyją - szarpnął również głową, przy czym pociągnięcie sprawiło mu ból przez wędzidło, pomimo, że miało ochronne gumki. Kon podniósł szyję, zeskoczyłam z jego grzbietu i sprawdziłam, czy nie ma żadnego obtarcia i czy nic się nie stało. Niestety...tak to jest jak pracują ze sobą uparty koń i upartu jeździec. Avanious nie miał ochoy otworzyć pyska. Po kilkunastu minutach otworzył, poluzowałam paski sprawdzając pysk. Myślałam, że trzeba było anulować trening i dać mu spokój, jednakże nic tam nie miał, lekko nacisnęłam palcami w kącikach pyska, bo właśnie tam najbardziej mu pociągnęło. koń w ogóle nie zareagował, sprawdziłam jeszcze kilka razy, ale nic - jakby nic się nie stało. Może mi się tylko wydawało, że go pociągnęłam? Nie wiem, koń zdrowy, rwie się, bo chce w końcu ruszyć się z miejsca, a ja staję przy nim i nie wiem co robić. Poszłam z nim szybko do stajni, bo padało. Zdenerwowałam sie. Poszłam po weterynarza. weterynarz nic nie znalazł, wszystko w porządku. Doszłam do wniosku, że albo mam jakieś zwidy, albo Avanious jest tak bardzo odporny na wszelaki ból...Lekarz powiedział również, że mogę kontynuować trening, sprawdzając najpierw jak koń się miewa podczas jazdy. Pobiegłam z powrotem na halę, wsiadłam na konia i ruszyłam kłusem kierując ogierem wodzami. Wykonywałam również figury na hali, slalomy, wężyki itd. Ogier szedł normalnie, dodatkowo co chwila przyspieszał. Uznałam, że mogę dalej z nim trenować. Popędziłam do kłusa i rozpoczęłam najazdy na kopertę, na której ta przykra sytuacja miała miejsce. Ogier był już posłuszny, ja też już odpusciłam, w końcu nie chciałam, aby koniowi stała się krzywda. Avanious spokojnie pokonał kopertę. Poklepałam go po szyi. Ogier zachowywał się normalnie, przez cały czas obserwowałam go, czy przypadkiem nic się nie dzieje. Popędziłam wierzchowca do galopu. Koń chętnie ruszył. Trochę go powstrzymywałam na początku, gdyż najchętniej wystrzelił by przed siebie nie patrząc gdzie biegnie. Zaczęłam najeżdżać na 50 cm stacjonatę. Koń przyspieszył. Zwyczajnie pewnie zaczęłabym go powstrzymywać, aczkolwiek wtedy coś mnie tknęło, że nie. Dałam mu samemu zadecydować. Avanious płynnie przeleciał na stacjonatą ze sporym zapasem. Poklepałam go. Jeszcze jeden raz najechałam na tę samą przeszkodę tym razem wolniej. Ogier równo galopował, odbił się, zachaczył tylnymi nogami o drąg zrzucając go. Coś mi mówiło, że jednak lepiej spisuje się, gdy szybciej się rozpędzi. Jest to z pewnością dobry koń na rozgrywki. Następną przeszkodą miała być 70 cm stacjota. Gdy tylko zaczęłam kierować go na nią od razu zaczął rozpędzać się i pędzić prosto na przeszkodę. Przeskoczył bez zrzutki. Postanowiłam zakończyć trening. Rozkłusowałam go oraz rozstępowałam. Następnie poszliśmy do stajni, gdzie został wyczyszczony i zaproawadzony do boksu.
by Merisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Pon 18:58, 13 Cze 2011    Temat postu: Jazda na maneżu

Tego dnia Avanious z pewnością nie był w dobrym humorze. Od rana rżał. Gdy weszłam do jego boksu uspokoił się. Przywitałam się z nim i założyłam kantar z podpiętym uwiązem. Koń stanął dęba. Gdy go wyprowadzałam bryknął, w stajni było nieco ślisko, poślizgnęłam się, a koń zdołał uciec. Podparłam się rękami i wstałam. Ogier podszedł do mnie i trącił mnie nosem. Wzięłam go i przywiązałam przed stajnią. Szybko wyczyściłam i osiodłałam Av'a. Poszłam z nim na maneż i z lekkim strachem wsiadłam. Miałam nadzieję, że skończę tą jazdę w jednym kawałku. Ogier gdy tylko poczuł ciężąr na grzbiecie ruszył stępem. Zatrzymałam go, aby ruszył tylko od łydki. Ogier zachamował, jednakże po chwili znowu ruszył. Ponownie zachamowałam, jednak na darmo. Wykonywałam to ćwiczenie do skutku. Po kilkunastu minutach i jednym kole na maneżu ogier zachamował. Odczekałam minutę, a następnie dodałam łydki. Koń chętnie ruszył. Podrapałam go w ulubionym miejscu - za uszami. Po 2 kochałch stępa dodałam łydki do kłusa. Koń jednakz amiast przejść do nieco szybszego chodu wystrzelił przed siebie galopując. Zwolniłam do zatryzmania. Wiedziałam, że jeśli się poddam i dam mu robić co zechce - ogier nie bęzie mnie już słuchał. Tym razem potrwało to dłużej. Koń nie chciał ustąpić, co znacznie utrudniało jazdę i wcale nie było to przyjemne. Dodatkowo zaczął wieszać się na wędzidle.W dalszym ciągu nie poddawałam się, jednak to wszystko stało się nie do wytrzymania. Po jeszcze 5 - ciu minutach rzuciłam wodze, zeskoczyłam z konia i poszłam przed stajnię. Nie czyściłam go, byłam zbyt zdenerwowana, aby wykonywać przy ogierze dodatkowe czynności. Wrzuciłam sprzęt do siodlarni i zaprowadziłam Avaniousa do boksu. Nie pożegnałam się z nim, jak to zawsze robię wychodząc z boksu konia. Nie maiłam już na to siły.
by Merisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Pon 18:58, 13 Cze 2011    Temat postu: Praca z ziemi

Minęło kilka godzin od poprzedniej "jazdy" na Avaniousie. Nieco bardziej spokojna wzięłam lonżę oraz kantar. Weszłam do boksu siwka. Koń leżał na sianie skulony w kącie. Przestraszyłam się i podeszłam do niego, jednak na szczęśćie nic mu nie było. Koń ze smutnymi oczami popatrzał na mnie. Chyba już wiedziałam o co chodzi. Ogier trącił moją rękę pyskiem, ciepłym i wilgotnym. Przytuliłam go. Koń nagle stał się bardziej sympatyczny. Dałam mu cukierka i założyłam kantar. Poszliśmy od razu na pewną górkę. Była to wolna przestrzeń, nieogrodzona, dlatego też ryzykowałam ucieczką ogiera. Av był jednak całkowicie podporządkowany. Nie upierał się, robił wszystko, co chciałam. Dałam mu jednak "wolną rękę". Mógł robić co chce, w jakim chodzie. Ogier zakłusował. Poruszał się zebranym chodem, wolnym tępem. Po chwili zagalopował. Był to rytmiczny chód, płynny. Po galopie ponownie kłus, jednak szybki, energiczny i wydajny. Wydłużał maksymalnie wykrok. Postanowiłam wkoczyć do akcji. Zmieniliśmy kierunek. Popędziłąm do do kłusa, jednak bardzo wolno szłam obok niego. Chciałam sprawdzić, jak zareaguje. Ogier wolno kłusował, w końcu przeszedł do stępa. Ze stępa zatrzymałam go i zaczęłam zachęcać do cofania się. Ogier bez trudu zaczął się cofać, wolno, ale nie o to chodziło. Konkretnie chciałam sprawdzić, jak długo będzie się zastanawiał. Po kilkukrotnym powtórzeniu ćwiczenia bez wahania zaczynał się cofać. Poklepałam go. Zdjęłam lonżę. Ogier mógł pobrykać, poszaleć sobie. Po pół godzinie zapięłam lonżę i poslziśmy przed stajnię. Myślałam, iż koń zmienił swoje nastawienie, jednak gdy obok przeszedł stajenny i oficjalny "odśnieżacz" prychnął na niego i wyszczerzył zęby. Popatrzył na mnie jak na wariatkę i przestraszony uciekł. Przed stajnią wyczyściłąm Av'a poczym zaprowadziłam na karmienie.
by Merisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:22, 28 Sie 2011    Temat postu:

Pod wieczór przyjechałam do SC. Moje konie rozrabiają ile wlezie, co chwila któremuś coś jest. Jedynie Song, tymczasowy gość z SC jest w miarę grzeczny mimo najmniejszej ilości lat na koncie. Chciałam zrobić coś dla placówki, która od dłuższego czasu była połową mojego życia. Na wejściu spotkałam Nojkę, która zamiast się uprzejmie przywitać wlepiła mi plik kartek i kazała zanieść do biura, przejrzeć i poukładać logicznie. No dobra, przynajmniej coś do roboty. Poszłam, usiadłam i przeglądam. Były to jak się okazało rozpiski z treningów koni od początku Sierpnia. Mrucząc pod nosem jakieś niezidentyfikowane słowa patrzyłam uważnie na każdego konia. Moją uwagę przykuła linijka należąca do Avaniousa. "Pusto, pusto, karuzela, pusto, pusto, lonża, spacer, pusto..." i tak dalej. W sumie ogier nie chodził pod siodłem regularnie, ostatnio chyba 2 tygodnie temu. Poza tym tylko karuzela, spacer bądź lonża raz na jakiś czas. Trzeba się ogarnąć! Tak, to była motywacja do działania. Od razu poleciałam do siodlarni, wyciągnęłam sprzęt siwka i poleciałam do jego boksu.
Wiedziałam jaki jest Avanious, tego konia nie sposób nie było ominąć bez zwrócenia uwagi chociażby na jego piękny, szczurzy uśmiech w swoją stronę. Tak samo zostałam przywitana dnia dzisiejszego. Oldenburg najpierw zamachnął się z zębami na mnie, jednak stanowcze machnięcie ręką nakłoniło go do zmiany zdania. Wycofał się w głąb boksu, a ja pewnie sięgnęłam po kantar i weszłam do środka, ze smakołykiem na przekupstwo w dłoni. Podeszłam do siwka, który wciśnięty zadkiem w kąt pomieszczenia patrzył na mnie morderczym spojrzeniem.
-Spokojnie Avan, krzywdy nie zrobię Ci, póki ty nie zrobisz mi. - Powiedziałam pół żartem, pół serio. Ogier najpierw próbował się odsunąć, potem chciał mnie odgonić zębami i kopytami, w końcu jednak zmienił taktykę. Okazał mi zainteresowanie, zgarnął smakołyka z dłoni i nim zdążył go przeżuć miał założony kantar z przypiętym uwiązem. Zdezorientowany patrzył na mnie wielkimi oczyma.
-No, idziemy łobuzie. - Dodałam wyprowadzając jabłecznika na korytarz i mocno uwiązując, jednak pozostawiając trochę swobody, toż to nie więzienie w końcu. Szybko wyczyściłam nieco nerwowego ogiera, pomordowałam się z jego ciężko odrywającymi się od ziemi nogami, które potem magicznym sposobem stawały się tak lekkie, że potrafiły znajdować się na wysokości mojego brzucha/twarzy. Gdy Avanious został ogarnięty, jego ogon i grzywa przycięte wyglądał dużo lepiej. Chociaż brak mięśni i wielki bebech nie prezentowały się najlepiej. Naprawimy to. Założyłam ogierowi ochraniacze i ogłowie bez wodzy, z wielokrążkiem i kompletnym nachrapnikiem, pozapinałam jak należy i dopięłam do wędzidła lonżę. Wolałam przed jazdą trochę tego świra przeganiać.

Poszliśmy na round-pen, gdzie puściłam siwego luzem. Chwilę pochodził z nosem przy ziemi głośno wciągając powietrze, następnie pogoniony przeze mnie batem ruszył do przodu barankami. Gdy już pobrykał przeszedł do galopu, następnie do kłusa. Nakłoniłam go do zmiany kierunku i pogoniłam. Zagalopował niechętnie, ale potem jak się rozkręcił, tak zaczął brykać jak niejeden koń na rodeo. Gibał tym grzbietem na wszystkie strony. Dobrze, że byłam na ziemi, a nie tam, na górze. Gdy już siwemu odechciało się brykania zawołałam go do siebie. Skulone uszy i groźna mina, ale nic więcej. Dałam mu cukierka i zaprowadziłam do stajni. Szybko odziałam w siodło, do ogłowia dopięłam wodze, do tego napierśnik z wytokiem, na moją głowę obowiązkowo kask, na dłonie rękawiczki i w jedną bat ujeżdżeniowy. Miałam cichą nadzieję, że obejdę się bez niego, ale wolałam mimo wszystko posiadać i czuć się nieco pewniej na tym czubku.

Wyszliśmy przed stajnię. Podprowadziłam siwego do schodków i przyszła Noj.
-O, a ty na tego łobuza dzisiaj? - Spojrzała na mnie chytrze.
-A i owszem. Trza grubasa ogarniać, bo nie wyjdą z niego konia na czas - Odparłam pokazując język.
-To sobie popatrzę - Powiedziała szyderczo, następnie przytrzymała mi ogiera, gdy błyskiem wgramoliłam się na jego grzbiet i złapałam strzemiona. Avanious od razu ruszył do przodu, więc zatrzymałam, czemu chciał się zbuntować zadzierając łeb do góry. Zdezorientowany, że nie dość, że nie puszczam, to coś go w dół ciągnie i pyska otworzyć nie może posłusznie stanął i odpuścił. Postaliśmy chwilę i ruszamy na maneż. Akurat było tam parę drągów na kłus i galop, nawet koziołki na kłus się znalazły. By początek był dobry puściłam wodze i pozwoliłam Avaniousowi człapać sobie po placu, pilnując tylko, by szedł w miarę energicznie. Po 5 minutach zebrałam wodze i wzięłam konia na kontakt. Oldenburg parę razy próbował wyrwać wodze i się buntować, jednak mocniejsze zadziałanie łydkami i jazda do przodu. Wyginamy się, kręcimy po placu i stanowcze, wyraźne pomoce z mojej strony. Ogier jak dotknięty magiczną różdżką nie stawiał oporu, był całkiem przyjemny do jazdy, chociaż moje łydki wyraźnie miały dość i się odzwyczaiły od koni "do pchania".
Stwierdziłam, że czas na kłus. Zatrzymałam Ava i sprawdziłam popręg. Był ok, więc ruszamy stepem, po chwili kłus. Siwy ruszył na mocniejszą łydkę, potem schował łeb między nogi i parę razy lekko z zadu. Wysiedziałam spokojnie i udawałam, że nie było. Potem jednak ogier czując presję wędzidła przystanął i lekkie wspięcie się. Łydka do przodu i znów baranek. Potem dąb, już mocniejszy. No to bat - oddanie na bata. Jeszcze raz. Ruszenie kłusem i mocno do przodu, nie pozwalam ogierowi się obijać. Zrobiliśmy jedno okrążenie, drugie już kończyliśmy, gdy ogier stwierdził, że będzie wywozić do bramki. Mocno wykręciłam mu łeb w drugą stronę, zadziałałam łydkami - wspięcie się, potem wyskok i lądowanie. Nie odpuściłam, więc znowu. Bat - bryknięcie. Nie dałam wodzy - wspięcie się. Tym razem Avanious już się nie bawił. Wspiął się wysoko, czułam jak lekko przeważa go do tyłu.
-Ooo nie kochany, tak się nie bawimy. - Powiedziałam biorąc wodze w jedną rękę i już zupełnie niedelikatnie użyłam bata na zadzie siwego. Ogier skoczył do przodu, zagalopował, następnie posłusznie zwolnił do kłusa. - O tak, tak masz chodzić - Powiedziałam, gdy Oldenburg przestał stawiać opór, ładnie wyjeżdżać narożniki i się słuchać. Jeździliśmy po dużym okręgu, od czasu do czasu przejeżdżając przez drążki, zmieniając kierunki, robiąc mniejsze wolty czy przejścia. Nagle konik stał się grzeczny. No, może jeszcze nieco nieczuły, ale przynajmniej nie buntował się przy każdym kroku. Po 15 minutach pracy w kłusie był już cały mokry, więc do stępa, chwila wytchnienia. Podjechałam do bramki, gdzie stała Noj.
-No proszę, niezłe ziółko, co? - Powiedziała patrząc na moją zapewne purpurową twarz.
-Taki małpiszon, jakich mało ostatnio - Odparłam. - Do pchania, a jak chcesz czegoś wymagać to sama widziałaś: brykać ile wlezie, zagryźć wędzidło i sajonara. - Wyliczałam dalej
-No małpiszon, małpiszon...Ale tą ostatnią świecę strzelił Ci niezłą, co? - Stwierdziła raczej niz zapytała
-No... Chyba się za niego wezmę, bo ma potencjał, szanuje drągi i ogólnie wydaje się fajny, tylko uparty i bez respektu. - Powiedziałam klepiąc konia, który sam z siebie ustawił łepetynkę jak należy.
-Róbta co chceta, tylko mi tu nikogo nie zabij, w tym siebie i jego - Odparła, po czym pogoniła nas do stępa. Posłuchałam jej, postępowałam z Avanem trochę, powyginałam go i czas na galop. Dziś mało, ale trzeba dokończyć to, co się zaczęło. Pozbierałam wodze do kupy i łydka - lekki przysiad na zadzie i uniesienie przodu. Od razu bat i mocno do przodu. Ściągamy łeb w dół i zajmujemy siwego ćwiczeniami, bo nuda prowokuje do buntu. Gdy kłus mieliśmy ogarnięty usiadłam w siodło i mocnymi pomocami wepchnęłam ogra w galop. Oldenburg zagalopował, lekko podrzucił zadem i potem szedł ładnym, mocno bujającym chodem. Nie był on najwygodniejszy, ale na pewno efektowny. Dwa okrążenia w prawo, do kłusa. Pochwała,zmiana kierunku przez przekątną i po chwili kłusa zagalopowanie. Ogier wykonał duży sus do przodu i ruszył okrągłym, kołyszącym galopem, z głową trzymaną nisko. Czasem próbował a to napierać, a to uciekać od wędzidła, jednak w końcu odpuścił, będąc zupełnie zamkniętym w pomocach. Poklepałam go po mokrej już kompletnie szyi i do kłusa.
Av chciał wyciągnąć wodze, jednak nie dałam mu, na co już chciał się buntować. Mocna łydka do przodu i jedziemy na drągi. Spokojnie, na luzie. W drugą stronę - również bez problemu. No to na cavaletti. Siwy już się napalał, ale przytrzymałam go, uspokoiłam i dopiero najechałam. Nogi podnoszone bardzo wysoko, łeb niżej, grzbiet pracuje, koń myślący i żujący wędzidło. Pochwaliłam i z drugiej strony. Ładnie, na czysto. Jeszcze po razie na stronę i do stępa. Luźna wodza, dajemy koniu cuksa i wysychamy.
-Nie wiem jak ty, ale ja w nim coś widzę - Stwierdziłam przejeżdżając obok Nojki.
-No może, każdy koń w SC ma w sobie "coś" - Uśmiechnęła się, po czym podleciała do nas Dei prosząca o szybką pomoc, więc zostawiono mnie samą z siwym.
-Oj małpiszon z Ciebie Av, małpiszon... - Powiedziałam klepiąc z przejęciem międlącego wędzidło ogiera. Postępowaliśmy jeszcze z 10 minut i idziemy do stajni.

Zatrzymaliśmy się przed, gdzie zeskoczyłam na ziemię i podciągnęłam strzemiona, następnie powędrowaliśmy przed boks. Zdjęłam buntownikowi siodło, ochraniacze i ogłowie, założyłam kantar i zaprowadziłam na myjkę. Dokładnie zlałam i umyłam mu nogi, po czym odstawiłam do boksu, dając przy okazji parę marchewek. Ponieważ robiło się późno szybko odniosłam wszystko na miejsce i pojechałam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tiara
Mały wolontariusz



Dołączył: 03 Cze 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:24, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Wieczorem wpadłam do SC (koło 18, nie patrzcie na rzeczywistą godzinę XD'), bo miałam w planach przeprowadzenie join up'a z Avanious'em. Muszę się z nim zaprzyjaźnić, bo go polubiłam i chciałam wkrótce poznać go z innej strony - pod siodłem, a żeby to osiągnąć, muszę się z nim porozumieć, z resztą, zawsze uważałam metodę join up za kluczowy element pracy z każdym koniem. No, ale dosyć tego gadania...
Weszłam do stajni i wzięłam lonżę do łapki. Poszłam potem pod boks Avanious'a, a gdy już stałam przy drzwiczkach, jabłek podniósł gwałtownie głowę i zarżał nerwowo, po czym odwrócił się do mnie zadem i uderzył kopytem w ścianę boksu. Cóż, bywa.
- Ej nooo, weź, przecież mnie znaaaasz - jęknęłam i spojrzałam błagalnie na... zad ogiera. Brak odzewu nie zniechęcił mnie jednak, więc wyciągnęłam z kieszeni marchewkę. Pomyślałam jak zwrócić na siebie uwagę Avanious'a, a potem przełamałam warzywo na pół. Dźwięk ten wyraźnie zainteresował siwego, bo skierował uszy w moją stronę. Przewróciłam oczami, bo miałam nadzieję, że koń odwróci się cały, teraz nie mam czego łamać! D: Rozglądnęłam się w zamyśleniu, a potem ugryzłam kawałek marchewki, no, to podziałało, bo ogr odwrócił głowę i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Nooo, dalej, ja wiem, że tego chcesz! - zachęciłam ogiera głosem, a ten zastrzygł uszami, prychnął, ale cały czas stał w miejscu. Pomachałam więc marchewką jak do jakiegoś... kota. u.u
- Nie jesteś kotem, chooooodź, maałyy... - powiedziałam, trzymając cały czas marchewkę przed sobą. W końcu Av powoli się obrócił, cały czas patrząc na marchewkę, no po prostu przypominał mi kota. :'D Z charakterkiem, lubi postawić na swoim, podejrzewam, że i chodzić własnymi ścieżkami uwielbia. No tak, a więc jest on zdany na moje wieczne uwielbienie, gdyż kocham koty właśnie za ich wyjątkowy charakter. Avanious w końcu zjadł marchewkę ze smakiem, po czym odszedł wgłąb boksu i spuścił głowę. Wyglądał tak, jakby zachęcał mnie do wejścia do środka, cóż, skorzystałam więc z tej okazji i wlazłam do boksu. Koń stał cały czas w miejscu i ruszał tylko uszami we wszystkie strony. Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Ogier popatrzył na mnie niepewnie, po czym obwąchał moją dłoń i wypuścił na nią powietrze z chrap. Pogłaskałam go po nosie, a potem po szyi. Poklepałam go i dałam mu kostkę cukru w nagrodę. Później chwyciłam kantar i wyszliśmy spokojnie ze stajni.
Zaprowadziłam ogiera na round pen. Podpięłam na miejscu lonżę do kantara i odesłałam konia na ścianę. Zacmokałam i Av ruszył żwawym stępem. Po dwóch okrążeniach trochę się odprężył, zwolnił i wyrównał krok. Szedł spokojnie i patrzył przed siebie, miał cały czas postawione uszy. Pochwaliłam go, i pozwoliłam stępować jeszcze przez chwilę, po czym zacmokałam ponownie, a ogier przeszedł do kłusa. Na początku potknął się, co wytrąciło go z równowagi i parsknął niezadowolony, położył po sobie uszy i szedł nerwowym krokiem. Zaczęłam do niego mówić cichym głosem, by trochę się uspokoił. Po kolejnych kilku kółkach postawił uszy, lecz nadal szedł nerwowo. Nie ingerowałam w jego zachowanie i pozwoliłam, aby sam się rozluźnił. No i udało mu się to po kilku minutach, szedł sprężystym kłusem, ładnie wyciągał nogi i był skupiony na tym co robi. Widać, że to lubi. Na sam koniec rozgrzewki, poleciłam Avanious'owi galopować. Wykonał polecenie szybko i chętnie. Ładnie pracował szyją, angażował zad i pokrywał dużą powierzchnię podczas każdej foule. Potem zatrzymałam ogiera, podeszłam do niego i poklepałam go po szyi. Koń prychnął i zarzucił łbem, był wyraźnie zadowolony z poświęcanej mu uwagi i moich pochwał. Należało w końcu przejść do gwoździa programu czyli do porozumienia.
Odpięłam więc lonżę od kantara siwka i wróciłam na środek round pen'a. Av spojrzał na mnie nieco zdziwiony, ale nie protestował i stał w miejscu. Zwinęłam szybko lonżę, po czym rzuciłam jej luźny koniec w stronę tylnych nóg konia. Siwek prychnął zdumiony i puścił się kłusem dookoła mnie. Podniosłam ręce i podeszłam bliżej ogiera, po czym zaczęłam biec obok niego. Po jednym okrążeniu zacmokałam, a siwy zagalopował. Wróciłam na środek i przybrałam agresywną postawę. xp Cały czas patrzyłam w oczy konia, który galopował szybko dookoła. Za każdym razem, gdy jabłek chciał przejść do kłusa, nie pozwalałam mu na to, rzucałam lonżą w piach za jego tylnymi nogami, poganiałam go. Po kilku minutach biegu, koń zwolnił trochę, ale nie przeszedł do kłusa, cały czas galopował. Zagrodziłam mu więc drogę, aby ten zawrócił. Ogier zrobił to, o co mi chodziło i pogalopował w drugą stronę. Po chwili zwolnił i zobaczyłam pierwszy sygnał - wewnętrzne ucho konia skierowane było w moją stronę. Opuściłam więc ręce, ale cały czas patrzyłam w oczy ogiera. Po kolejnych dwóch okrążeniach, siwek zaczął ruszać pyskiem tak, jakby coś jadł. Na sam koniec, zwolnił do kłusa i zniżył szyję prawie do ziemi. Nie poganiałam go już i odwróciłam się plecami do konia, opuściłam głowę i starałam się przybrać postawę pasywną. Koń kłusował jeszcze minutę dookoła, po czym zatrzymał się. Stałam spokojnie przez cały czas i czekałam na kolejny ruch konia. Po chwili Av podszedł do mnie niepewnie i dotknął chrapami mojego ramienia. Uśmiechnęłam się i poszłam kilka kroków przed siebie. Ogier na początku patrzył tylko na mnie, ale chwilę później ruszył w moim kierunku. Chodziłam sobie dookoła round pen'a, skręcałam, robiłam serpentyny, zwroty, zatrzymania, a ogier chodził za mną krok w krok. W końcu odwróciłam się i poklepałam konia po szyi, a potem pocałowałam go w chrapy. Avanious prychnął, opuścił uszy na boki i rozluźnił się. Byłam zadowolona z dzisiejszego treningu. Wzięłam lonżę, chwyciłam kantar konia i wyszliśmy na zewnątrz.
Poszliśmy razem do stajni, gdzie wpuściłam ogiera do boksu. Wymasowałam go i wyszczotkowałam, a na pożegnanie dałam dwa jabłka. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tiara
Mały wolontariusz



Dołączył: 03 Cze 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 21:13, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Około godziny 18.00 przyjechałam ponownie do SC. Znalazłam w siodlarni sprzęt Avanious'a i zaniosłam go na stanowisko do czyszczenia przed stajnią. Poszłam następnie na pastwisko, by przyprowadzić konia.
Siwy pasł się spokojnie przy ogrodzeniu, a gdy podeszłam, od razu mnie poznał i prychnął radośnie na powitanie. Weszłam na pastwisko i poklepałam konia po łopatce, chwyciłam później kantar i wyprowadziłam ogiera z wybiegu. Skierowaliśmy się do stajni, koń po drodze szturchał mnie nosem w ramię, rozglądał się lub rżał do innych koni. Ogólnie był grzeczny i spokojny, więc gdy doszliśmy na miejsce, dałam mu cukierka i pochwaliłam go. Szybko wyczyściłam siwka, który na początku stał grzecznie, a po kilkunastu minutach zaczął się wiercić i tańcować w miejscu. xp Udało mi się go jednak uspokoić, a raczej... przekupić marchewką. XD' W każdym razie, podczas czyszczenia kopyt, Av stał już spokojnie i nie niecierpliwił się.
Gdy koń był czysty, założyłam mu ogłowie, z którego odpięłam wodze oraz ochraniacze. Dopięłam lonżę i poszliśmy na round pen. Poleciłam Avanious'owi stępować, a ogier od razu ruszył przed siebie. Szedł żywo, chętnie i nie musiałam go poganiać. Miał podniesioną głowę, a jego uważnie oczy lustrowały każdy obiekt po kolei. Oddychał spokojnie, głęboko i równomiernie, od czasu do czasu parskał i trzepał grzywą. Po czterech okrążeniach zmieniłam kierunek, siwek cały czas szedł żwawo, nie zniechęcał się i nie rozpraszał. Koń zrobił kolejne cztery okrążenia spokojnego stępa, po czym zacmokałam, polecając ogierowi kłusować. Av prychnął i ruszył kłusem, na początku trochę nierównym, bo potknął się i stracił rytm. Gdy trochę się uspokoił, wyrównał chód i kłusował przed siebie z chęcią. Po czterech okrążeniach zmieniłam kierunek, a gdy jabłek wyrównał już chód po zawróceniu, bryknął kilka razy. Były to niewielkie baranki, ale widać było, że w siwym drzemie potężna energia. Pozwoliłam mu trochę przyspieszyć, nie chciałam by zaczął galopować, tylko, żeby nieco zwiększył tempo. Avan dobrze mnie zrozumiał, bo przyspieszył i wyciągnął nawet chód, łoł. Pochwaliłam go głosem i poczekałam, aż dokończy czwarte okrążenie. Wtedy dopiero zacmokałam ponownie, dając tym samym sygnał do galopu. Ogier zarzucił łbem i parsknął, po czym ruszył płynnym, równym galopem. Zrobił jedno okrążenie, po czym bryknął, kilka kolejnych foule i znowu bryknięcie, tym razem potężniejsze. xp Pozwoliłam ogierowi jeszcze trochę poszaleć, a gdy zrobił 2 okrążenia bez żadnego bryknięcia, zatrzymałam konia i poszliśmy przed stajnię. Założyłam mu tam czaprak i siodło, a także dopięłam wodze do ogłowia. Założyłam kask i rękawiczki i poszłam z ogrem na maneż.
Wsiadłam na konia, a ten ruszył przed siebie.
- Oj, widzę, że jeszcze się tego nie oduczyłeś? - westchnęłam i pociągnęłam delikatnie za wodze. Koń od razu się zatrzymał, więc uśmiechnęłam się i zadowolona z tego, że nie ruszył ponownie, zaczęłam dopasowywać strzemiona. - Czyli jednak coś umiesz, tak? Nie ruszasz ponownie, gdy Cię ktoś zatrzyma, łobuzie? - zapytałam takim tonem, jakbym wiedziała, że koń mi odpowie. Poklepałam go po szyi z poczuciem, że za niedługo oduczy się też automatycznego ruszania przed siebie po poczuciu ciężaru na grzbiecie. Usiadłam wygodniej w siodle i zjechałam na ścianę. Avanious szedł nieco spięty, jeszcze nie chodził pode mną, więc dawałam mu luz. Wyrównałam konia, bo szedł krzywo, a potem czekałam, aż on sam wyrówna swoje tempo. Gdy koń był już spokojny, poklepałam go i zebrałam nieco wodze. Avanious ładnie wygiął szyję i ustawił głowę pod odpowiednim kątem. Szedł pewnie przed siebie, nie musiałam go póki co pchać do przodu. Był ogólnie skupiony i nawet trochę przypominał mi Hidalga. No to wypadałoby porobić trochę ćwiczeń. Na początek wolta w co drugim narożniku. Dojechałam więc do pierwszego rogu i pociągnęłam wewnętrzną wodzę do środka. Zewnętrzną łydką pilnowałam zadu, a wewnętrzną dociskałam przy popręgu, by koń odpowiednio się wygiął. Po dobrze wykonanym ćwiczeniu pochwaliłam siwego i pojechałam dalej. Kolejny narożnik pokonaliśmy normalnie, a w następnym znowu wykonałam woltę. Ogier ładnie pracował i słuchał poleceń. Kolejny narożnik już normalnie wyjechany. Zrobiłam jedno okrążenie bez żadnych ćwiczeń, siwy szedł chętnie, trochę napierał na wędzidło. Nie musiałam go do niczego zmuszać, więc postanowiłam przejść do kolejnych ćwiczeń. Teraz zrobię woltę w każdym narożniku, potem po dwie w każdym. Przystąpiłam więc do wykonywania ćwiczenia, wyrównałam tempo konia i skupiłam się na tym, co miałam robić. Pierwsza wolta, ładna, okrągła, koń był skupiony i pewny siebie, dobrze się wygiął. Druga również dobrze wyjechana, bez problemów, usterek i nieporozumień. W trzeciej trochę nam nie wyszło, bo zdezorientowałam się i nie przypilnowałam ogiera, w wyniku czego wolta nie była równa. No ale trudno, w miarę nam wyszło, więc pojechałam dalej. Tym razem przypilnowałam i siebie i konia, a wolta wyszła ładna. Pochwaliłam siwego i zastanowiłam się chwilę nad tym, co miałam robić teraz, bo już zapomniałam, lol. No więc pod wie wolty w każdym narożniku. Okej, soł, zaczynamy. Pierwszy narożnik, Avanious był już trochę rozkojarzony, ajaj, ale to nic, damy sobie radę. Poklepałam go po łopatce i zadziałałam wodzami oraz łydkami. Koń fajnie się wygiął i szedł spokojnie przez cały czas. Druga wolta też udana, więc pochwała i jedziemy dalej. Pierwsza wolta ładna, druga z potknięciem, o matko, nie wiem o co on się potknął w stępie, no ale już trudno, chyba zbyt szybko weszliśmy w zakręt. XD W trzecim narożniku i pierwsza i druga się posypały, bo podczas pierwszej Av zarzucił głową, a potem poszedł w drugą stronę, a ja nie mogłam nad nim zapanować, bo trochę się przez to rozkojarzyłam. Druga z kolei była reakcją łańcuchową po pierwszej, ogier też odbił w inną stronę, w ogóle, nie wiem o co kaman. o.o W czwartym narożniku przypilnowałam siwego i obie wolty wyszły nam przyzwoicie. Zrobiłam jedno okrążenie bez ćwiczeń, a w najbliższym narożniku zmieniłam kierunek półwoltą. Po zawróceniu, Av zarzucił głową i przyspieszył do kłusa. No cóż, myślałam właśnie o zakłusowaniu, ale chciałam, by ogier działał na łydki, chooociaż, w sumie, koń reagujący na moje myśli, nie byłby taki zły. xp Zwolniłam jednak do stępa, przejechałam kilkanaście metrów i dopiero wtedy dałam sygnał do kłusa. Av prychnął wyraźnie poirytowany i zakłusował. Dojechaliśmy do narożnika, a siwy bryknął
- Nosz kurna, w kłusie konie nie brykają, w galooopie dopieroooo - powiedziałam i pociągnęłam lekko za wodze. Jedno okrążenie przejechaliśmy bez spięć, ale w kolejnym znowu się zaczęło... Najpierw dwa bryki pod rząd, potem zryw do galopu, a na koniec nieudana próba dębowania. Nie miałam zamiaru nic z tym robić, cóż ja mogę z tym robić, konia nie uderzę, nie szarpnę, a więc pozostało mi to tolerować. Jednak na tym co wyżej wymieniłam, się skończyło, a przynajmniej podczas kłusowania. Mruknęłam coś do siebie pod nosem, szczerze mówiąc, sama nie wiem co i docisnęłam łydki, by ogier zakłusował. Zrobiłam dwa okrążenia kłusa, a potem znowu wolta w co drugim narożniku. Pierwszy narożnik, pierwsza wolta i wyszło okej. Pochwaliłam konia, który był trochę rozkojarzony po brykaniu, ale wykonywał dobrze ćwiczenia. Druga i trzecia wolta również pozytywnie, koń ładnie się wygiął, pracował zadem, szyją. Czwarta się popsuła, ogier przyspieszył i nie zmieściliśmy się w narożniku, musiałam zjechać na ścianę. :c Zawróciłam i skorygowałam błąd, po czym zrobiłam okrążenie bez ćwiczeń. Następnie chciałam zrobić kilka przejść kłus-stęp-kłus-stój-kłus-stęp-stój. Ustawiłam się więc na środku maneżu (nie całkiem na środku, tylko na środku krótkiej ściany, no, ale tak, żeby jechać przez środek, mam nadzieję, że to ktoś ogarnie xDDD), by mieć dużo miejsca do ćwiczeń. Ruszyłam kłusem anglezowanym. Koń tym razem szedł niechętnie i musiałam go pchać. Był jednak skupiony i robił duże kroki. Po kilku metrach usiadłam w siodło i pociągnęłam lekko za wodze, ogier posłusznie zwolnił do stępa i zniżył szyję. Kilka kroków i dodałam łydkę, Av zarzucił łbem i prychnął, po czym przeszedł do równego kłusa, teraz z kolei szedł chętnie i raczej trzeba było go przytrzymywać aniżeli pchać. Kilka kroków i zwolnienie do stępia. Ogier wytrzepał grzywę i zgubił rytm, więc stępowaliśmy trochę dłużej, aż wyrównał tempo. Następnie zatrzymanie, pięć sekund w stój, a potem ruszenie kłusem. Docisnęłam kilka razy łydki i zacmokałam jednocześnie, Avanious trochę niepewnie ruszył kłusem, więc pochwaliłam go. Po wyrównaniu chodu zwolniłam do stępa, a następnie do stój. Pochwaliłam siwego i podrapałam go między uszami. Wjechałam na ścianę i zrobiłam jedno okrążenie w stępie, dwa w kłusie, a potem dałam sygnał do galopu. Ogier zarzucił głową i prychnął radośnie. Gdy już galopował, oczywiście musiał bryknąć kilka razy. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, bo wiadomo, że koń długo stał i chciał się wyszaleć, poza tym, Av jest po prostu szalony i musi sobie pobrykać. xp Nie lubię specjalnie ingerować w naturalne zachowania koni, a więc pozwoliłam mu trochę pobrykać. Siwy był nieco zdziwiony, że go nie powstrzymuję, a więc na sześciu barankach i jednym wspięciu się w powietrze zaprzestał. Galopowaliśmy dalej, zrobiliśmy cztery pełne okrążenia galopu, pochwaliłam konia i zmieniłam kierunek przez przekątną. Znowu pochwała, cztery okrążenia, a potem do stępa. Poklepałam konia kilkukrotnie i stwierdziłam, że pora już na stępowanie. Kilka okrążeń spokojnym stępie, w międzyczasie zrobiłam 2 wolty. xd Koń był już cały mokry, więc zsiadłam z niego i odpięłam popręg.
Zaprowadziłam Avanious'a przed stajnię i ściągnęłam z niego cały sprzęt. Wyszczotkowałam go, przetarłam suchą słomą i odstawiłam do boksu. Odniosłam sprzęt, a na pożegnanie dałam siwemu marchewkę i jabłko. Pocałowałam go w chrapy i pożegnałam się, bo czas mnie gonił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin