Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Brandia - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:42, 27 Kwi 2009    Temat postu: Brandia - Treningi

Tu trenujecie z koniem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:44, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trening by SHG

DZIEŃ 1

Dziś o 9.00 rano przyjechały do nas 2 klaczki zakupione od Kidy : Brandia, hanowerska, kasztanowata piękność i *Zafira, równie piękna gniadoszka. Około 10 po 9 nadjechało auto z przyczepą. Wyprowadziłyśmy z Karą ja- Brandię a ona - *Zafirę. Klaczki po wyjściu trzepotały uszami i wąchały wszystko, co się tylko dało. Oprowadziłyśmy je po stadninie, tzn w ręku, po pastwiskach i wkoło budynków i ujeżdżalni. Na końcu weszliśmy do stajni. Tam wprowadziłyśmy klaczki do ich boksów, gdzie czekały na nie świeże jabłka. *Zafira niechętnie wlazła do boksu, chyba wolałaby iść na padok. Postawiłyśmy kobyłki obok siebie, żeby poczuły się pewnie. Ogier Dream jak zwykle zacząl rżeć na widok 2 tak pięknych panienek. Ale one najzupełniej nie zwracały na niego uwagi i spokojnie zajmowały się swoimi prezentami, tymczasem ja i Kara udałyśmy się do domu, po to by napić się herbaty. Po około 2 godzinach wróciłyśmy do stajni, zobaczyć jak się mają nasze nowe kochaneczki. Te- a przynajmniej Brandia - leżały spokojnie w boksie, a *Zafira kręciła się jak szalona. Uznałyśmy, że najwyższy czas wypuścic klaczki na padok . Wzięłyśmy je więc za grzywy (bo na razie panienki nie mają sprzętu Razz), no i targałyśmy na pastwisko. Klaczki szły za nami posłusznie, więc właściwie tylko je trzymałyśmy. Po otworzeniu bramki *Zafira pomknęła jak szlona i zrobiła galopem kilka okrążeń wokółcałego ogromnego pastwiska, a Brandia ruszyła spokojnym kłusikiem do Mishy i Dreama, żeby się zapoznać. Około 6 wieczór wzięłyśmy wszystkie trzy konie do stajni, a następnie nakarmiły. Myślę, że Brandy i *Zaf będą się u nas dobrze czuły.



DZIEŃ 2

Dziś chwila prawdy : Nasza pierwsza jazda na klaczkach (Brandia w sprzęcie Mishy, *Zafira - Dreama). Poszłyśmy po nie około 9 rano. Wtedy założyłyśmy im sprzęt innych koni (po dokładnym umyciu wędzideł), i wyprowadziłyśmy na padok. Było dość ciepło. Jak na teraz oczywiście. Ja wsiadłam na Brendzię a Kara na *Zaf. Ruszyłyśmy wolnym, ślamazarnym stępikiem wkoło padoku. Najpierw ja i Bra, a potem Kara i *Zaf. Po około 10 minutach stępu ruszyłyśmy spokojnym kłusikiem. Obie klaczki zachowywały się grzecznie, więc powoli przejście do galopu. Bra ruszyła ładnie i płynnie, *Zaf trochę poderwała, ale to nic. Później tylkop zwolnienie do kłusa i parę kółek w stępie. Poklepałam Brę, podobnie chyba jak kara swoją podopieczną. Skoro obie skaczą, postanowiłyśmy hipnąć przez parę kawaletek. Ja i Bra skoczyłyśmy przez kawaletkę ustawioną na średnim, bardzo ładnie. Widać, że klacz jest obyta. Potem najechałyśmy na ustawioną na najwyższym, również świetnie. I technicznie ładnie, i nie za wysoko. Potem przyjrzałam się Karej i *Zaf, one podobnie jak my. Nasza pierwsza jazda - po prostu byłyśmy dumne. Klaczki w pełni nam ufały, nie musiałyśmy nawet przekupiać ich marchewkami xP. Po tej godzince spędzonej na padoku wróciłyśmy na klaczkach pod stajnię, tam zeszłyśmy i poluzowałyśmy popręgi. Potem podjechałyśmy pod siodlarnię, tam zdjęłyśmy im i sprzęcior, zniosłyśmy do budynku, a klaczki znowu za grzywy do boksów. Na pożegnanie dałysmy im po marchewce, jabłku, i kostce cukru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:45, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Data treningu : 26.10.07

Trener : SHG

Koń : Brandia

Już w następny dzień po probnej jeździe postanowiłam potrenować klaczkę. Pierwszy jej trening to będzie trening skokowy. No więc o 9 rano poszlam do stajni po brandię, ubraną w swój nowy, zielony komplet. Wzięłam jej również nowy sprzęt i osiodłałam ją, założyłam owijki i okiełznałam. Ruszyłam z klaczką na halę, gdzie wcześniej ustawiłam parę przeszkód. Najpierw jeszcze wzięłam lonżę i również na hali zapięłam klacz. Najpierw kazaam jej latać zwykłe kółka w lewo we wszystkich 3 chodach, to samo w prawo, co klaczka miała trochę mniej opanowane. Póżniej ustawiłam drągi w promieniu lonży, no i równięż w obie strony 3 podstawowe chody. Ładnie chodzi przez drągi, nie powiem. Teraz te drągi ułożyłam na stojakach i powstały z nich cavalletti. Przez nie też kazałam klaczce skakać. To było dość ładne, alepierwszą trochę zawaliła, bo chyba myślała, że to jeszcze drągi. Potem poklepałam klaczkę za ładną jazdę, bo poza tą cavalletti nie mam sie do czego przyczepić. A więc potem ustawiłam jeszcze jedną cavalletti, tak by wyszedł podwójny szereg i parę innych przeszkód, żeby wyszło coś w stylu parkuru klasy L. Miałam do dyspozycji tylko 4 drągi, 2 stojaki duże i cztery stojaki na cavalletti oraz 2 stacjonaty, kopertę i oksera. Koperta była dosyć mocno oddalona od innych przeszkód, bym mogła na niej poćwiczyć pojedyncze skoki. A więc dopięłam popręg i spuściłam strzemiona, po czym walnęłam lonżę gdzieś na bok i wsiadłam na Brę. No więc najpierw chciałam pokonać ten slynny już szereg z cavalletti, więc tak też zrobiłam. Tu było czysto i ładnie technicznie, bo to w końcu niziutkie cavalletti. Zwolniłam do kłusa i poklepałam klaczkę. Teraz na kopertę. Również ładnie. Poklpeałam klacz znowu, zrobiłam kółko wokół ujeżdżalni i od drugiej strony najechałam na stacjonatę. Też ładnie, podo bnie jak dwie następne, tylko klacz niestety za mocno się wybija, przez co skoki są mniej efektowne, niżeli wybijałaby się niżej. Teraz skok przezokser. Tu niestety za wysoko wcześnie, przez co spadła wcześniej i zrzuciła wyższą belkę. Mimo tego zwolniłam i poklepałam klaczkę. Na chwilę przejście do stępa. Po jakichś 2-3 minutach znów kłus i galop na tego nieszczęsnego oksera. Tylko teraz prawidłowo ją podciągnęłam i nie skoczyła z tak dużym zapasem, a wyciągnęła skok. Teraz stacjonata, potem rząd dwóch cavalletti, potem najazd na kolejną stacjonatę i mega długi, szybko przejechany najazd na kopertę. Klacz umie liczyć sobie foule, może nie perfekcyjnie, ale jednak dobrze. Przy jednej przeszkodzie (drugiej stacjonacie) nieco za późno się wybiłai było tylko puknięcie w belkę. Zwolniłam i poklepałam klaczkę. To były przeszkody do klasy L. Postanowiłam podwyższyć na P, bo to też podobno umie skakać (podobno, bo nie widziałam Wink). Więc podniosłam jedną stacjonatę i oksera, a reszta stoi jak stała. W końcu znowu przejechałam kopertę, potem długi najazd na tę L-kową stacjonatę, no i teraz okser wysoki. Tym razem nie za wysoko, ale mocne wybicie i miękkie lądowanie. Teraz rząd cavalletti i wreszcie wysoka stacjoata, pokonana z podobną lekkością jak okser. Myślę, że do '*' będziemy jeszcze skakać P, a potem przejdziemy do N, ale to jeszcze daleka przyszłość i czeka nas do tego czasu ogromniedużo pracy. Na tym przejeździe postanowiłam zakończyć pierwszy trening Bry na WSR Aktomed. Pojeździłam jeszcze chwilę w kłusie, a potem jakieś 10 minut w stępie. Następnie wyjechałam z hali, no i pod siodlarnię. Tam ściągnęłam klaczce cały sprzęcior, który na sobie miała i wniosłam go do siodlarni, a wyjęłam kuferek klaczy. Postawiłam go przy niby-solarium (nie ma tam jeszcze lamp), w którym mam suszarkę dla koni (długo trwa to suszenie, długo). A klaczy założyłam kantarek, i podpięłam uwiąz po czym zaszłyśmy pod potencjalny prysznic. Tam małą wypłukałam szlaufem (zaraz po nałożeniu szamponu), a potem poszłam i suszyłam chyba za 40 minut. Nareszcie nadszedła czas na wyczesanie sierści, potem grzywy a na końcu wyczyszczenie kopyt. Potem klaczce założyłam jeszcze derkę (bo dziś jest dosyć zimno) i wprowadziłam do boksu, a kuferek odniosłam. Zamkęłam boks i dałam wszystkim koniom ze stajni jakiś smakołyk, ale najwięcej oczywiście dałam Brze, bo to z nią dzisiaj trenowałam. Na pożegnanie całus w chrapy i do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:45, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trening by SHG

Dzisiaj wzięłam dwie klaczki na odczulanie na folię i bat, gdyż zgłosiłam je na taką próbę dzielności połączoną za skokami. No więc wzięłam je w derkach i kantarkach na halę. Tam miałyśmy z Karą przygotowane wszystko : bat i folię. Najpierw sprawdzę, co z nimi na bat. No to ja się zajmowałam teraz Brandią, a *Zafira trzymana przez karą się nam przyglądała. o więc najpierw dotykałam klacz w różnych miejscach. Najpierw nogi - zero reakcji. Grzbiet - też. Ale jak dałam bat nad głowę klaczy, zaczęła mi się wyrywać. Szybko położyłam bat i zaczęłam uspokajać klacz, mówić, że nic się nie stanie, że jej nie zbiję. Ciekawe czy cokolwiek zrozumiała. W każdym razie, wzięłam bat spowrotem, i zamieniłam się z karą, ona teraz trzymała Brę, a ja wzięłam *Zafirę na kontrolę. Jej nie ruszyło nawet, jak był nad głową, więc zauważyłam, że muszę popracować raczej z Brą. No więc zamieniłam się z Karą spowrotem na konie, i zaczęłam znów po całym ciele dotykać Brę, ale tu znów zero reakcji. A więc powoli dojeżdżam szyją do łba i już tak lekko jak tylko mogę dotykam ją po dolnej części pyska. Teraz patrzy przerażonym wzrokiem, ale nie, nie wyrywa się. Widać mi ufa. Jadę coraz wyżej, a ona coraz bardziej wytrzeszcza oczy. Głaskam ją jedną reką po pysku, a derugą jadę nadal wyżej, i gdy byłam już przy oczach zaczęła 'tupać' nogami, ale nadal się nie wyrywała. Zatrzymałam się w tym miejscu i nadal czule głaskałam klacz. Po chwili (ok. 1-2 m) klacz przestała tupać i znów jechałam wyżej. Było dobrze, nierobiła nic póki nie uniosłam bata nad jej głowę. Znów zaczęła się wyrywać. Ale nie puściłam. Bat trzymałam ciągle w tym samym miejscu, a drugą ręką starałam się uspokoić klacz. Jednak średnio mi to wyszło, bo co prawdfa nie wyrywała mi się już, ale tupała wszystkimi nogami jakby piaffy robiła. Ja, niewzruszona bat trzymałam, tam gdzie trzymałam wcześniej i dalej głaskałam klacz. Po chwili, gdy tupała nieco ciszej zaczęłam powolutku opuszczać bat do jej pyska. Wtedy znów zaczęło się tupanie , ale gdy lekko dotknęłam jej pyska, uspokoiła się. Postanowiłam na chwilę odłożyć bat i przejść do folii. No więc tak jak powiedziałam bat na bok i znów zamieniłam się z Karą kńmi, i ja miałam *Zaf, a ona trzymał brę. *Zafira pewnie szła, dopóki nie zaszeleściło jej coś pod nogami. Jak to usłyszała, zaczęła trzepotać uszami i zachowywać się, jakby nigdy w życiu nie spotkała się zczymś, co szeleści. Szła dalej, mimo tego że bardzo wolno i niepewnie. W końcu przeszła i była z siebie bardzo dumna Spróbowałam więc jeszcze raz, i tym razem było podobnie, tylko że trochę pewniej stawiała kroki. I znowu tak jeszcze z pięc razy, aż chodziła pewnie, choć trzepotała uszami. Teraz Brandia. A *Zaf znów oddałam Karej Wink. Bra szła pewnie tak samo jak *Zaf, tylko że jak weszła na folię, to po prostu na chwilę się zatrzymała, popatrzyła pod nogi i szła dalej trzepocząc uszami. Przeszłam jeszcze raz i dałam jej spokój, bo widać na początku się wystraszyła ale potem dzielnie szła dalejj. Ja wróciłam do ćwiczeń z batem, a Kara z *Zafirą spacerowały po folii. No więc ja dalej starałam się usilnie wmówić klaczy, że nic jej się za sprawą tego bata nie stanie. Po kilkunastu próbach typu : wolny 'podjazd' batem do pyska, potem nad i głaskanie aż do uspokojenia przestała się wyrywać i nie trzepotała uszami, alenadal patrzyła na bat krzywo. *Zaf znowu zrobiła wielkie postępy i niec ją nie ruszało po wejściu na folię, choć nie wchodziła na nią chętnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:46, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trening by SHG

Środa - 23.08.2007


Dzisiaj trenowałam z Brandią na ujeżdżalni. Na początku trochę dresażu czyli zebrania, wyciągnięcia, ustępowanie od łydki. Potem trochę skoków do 110 cm. Dokładnie 2 stacjonaty, okser, płot i murek różnych wysokości. Ćwiczyliśmy wybicie czyli odmierzenie odległości od przeszkody - odpowiednie wydłużenie lub skrócenie galopu konia, technikę wybicia, nauka skoku nawet od bardzo lekkiej łydki.
Ogólna ocena treningu:
Brandia podczas treningu była bardzo energiczna, naładowana co spowodowała że klacz niechętnie się zbierała i przechodziła do wolniejszego tępa. W Galopie podczas treningu skokowego często musiałam robić wolty by ją spowolnić, a próby skrócania i wydłużania galopu wyszły marnie. Również skoki Brandi były dzisiaj nieudane, traciła na nie zbyt wiele energii , za mocno się wybijała przez co miała problemy z lądowaniem i nie skakała zbyt stylowo.


Czwartek - 23.08.2007


Dzisiaj znów trenowałam z Brandią na maneżu. Tak jak wczoraj na początku chwila dresażu, potem skoki. Najpierw przetrenowałyśmy zebrania i ustępowanie od łydki , a także spróbowałyśmy kontragalopu. Potem przyszła pora na skoki. Po wczorajszym nieudanym treningu ponownie ćwiczyłam wybicie i wszystko co z nim związane.
ocena treningu:
Tym razem Brandia rozładowana po wczoraj chodziła dużo lepiej. Ładnie wykonywała figury i o dziwo udał nam się nawet kawałek kontragalopu choć by perfekcyjnie opanować tą figurę potrzeba wielu treningów. Jeśli chodzi o skoki. Na początku Brandia znów bardzo gnała przed siebie, ale po chwili porządnego galopu rozluźniła się i stała się podatna na moje sygnały. Tak więc przećwiczyłyśmy liczenie foule i wybicia. Tym razem jej skoki były ładne, bez zbędnego tracenia energii.


Piątek - 24.08.2007


Dzisiaj Zabrałam Brandię w odprężający terenik na oklep. Trochę postępowałyśmy, trochę pokłusowałyśmy i trochę pogalopowałyśmy przez łąki. Skoczyłyśmy też z dwa razy jakieś pieńki.


Sobota - 25.08.2007


Dzisiaj trening - sam dresaż. Poszłyśmy na krytą halę i tam najpierw przećwiczyłyśmy podstawowe figury, potem przejechałyśmy cały program do L, a na koniec przećwiczyłyśmy kontra galop.
Ogólna ocena treningu:
Brandia była wypoczęta i energiczna ale bez przesady to też trening bardzo się udał. Ślicznie wychodziły jej wszystkie figury i przejechanie L-ki nie sprawiło jej problemu nie licząc kilku uchybień tak więc myślę, że możemy zacząć startować na zawodach w tej konkurencji. Jeżeli chodzi o kontra galop. Udało się nam przejechać prawię całą długość dłuższej ściany zanim Brandia się nie zbuntowała.
Niedziela - 28.08.2007
Dzisiaj trening na maneżu, na ustawionym parkurze klasy L z elementami P. Było to trening kondycyjny na czas. Robiłyśmy ostre zakręty, zwroty i wiele skoków. Ogółem 12 przeszkód. Ćwiczyłam jej technikę , odpowiednie wybicie i lądowanie , a także skoki od lekkiej łydki.
Ogólna ocena treningu:
Brandia spisywała się na początku słabo. Była leniwa, nie chciała współpracować i nie mogłam się z nią zgrać. Potem się rozkręciła i zaczęła świetnie wykonywać moje polecenia. Skakała poprawnie technicznie i świetnie współpracowała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:46, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Koń : Brandia

Trener : SHG

Pogoda : zimno, a brr...

No więc poszłam po *Brę do stajni. Tam wlazłam do siodlarni i przyniosłam osprzęt, a następnie zawiesiłam go na wieszaku na siodło Razz. Klaczka dzisiaj miała świetny humor i była bardzo wyluzowana, toteż postanowiłam pojeździć rekreacyjnie i trochę popracować z ziemi. No więc najpierw założyłam małej derkę (cholernie tam zimno !) i nauszniki. Teraz wyruszyłam na półhalę (bo padał śnieg). Postanowiłam zrobić krótki, ale bardziej intensywny trening, żeby nie przeziębić klaczki. No więc miałam tylko 5 drągów, i dzięki temu musiałam znaleźć jeszcze trzy jakieś belki. Po zrobieniu tego te rzeczy postanowiłam narazie odłożyć i przynieść lonżę. Zobaczę, jak Bra mi ufa. No więc najpierw zapięłam małej lonżę i spacerowałam po ujeżdżalni z małą w ręku. Dzielnieszła za mną i ani razu nie pociągnęła, co oczywiście znaczy, że nie szła w inną stronę. Poklepałam małą i teraz robiłam różne zawijasy, ostre zakręty, Również posłusznie za mną szła, ale raz poplątały jej się nogi i o mało co by się nie przewróciła moja kochana klaczunia. Ale teraz utrudnienie : odpinam lonżę. Najpierw proste, po obrąbie. Tu również szła grzecznie za mną, ale gdy zaczęłam robić zawijasy w jednym miejscu poszła gdzie indziej. Ale gdy przywołałam ją do porządku - było okej. Teraz wreszcie belki się przydadzą. Ustawiłam slalom, prosty, bo to chyba tylko nazwa tak o nim mówi Very Happy. No więc w przód, tu ładnie, nie ścięła ani jednego zakrętu. Dzieki temu została przeze mnie pochwalona i poklepana. Moja klaczka, moje słoneczko, złotko ty moje. Tak tego używałam. No cóż... koń mnie uwiódł. Ale siara Very Happy! No i teraz moja ulubiona część - w tył po slalomie ! Bra dzielnie przeszła pierwszy zakręt, ale drugi zcięła. Więc z powrotem do początku slalomu i tak kilkanaście razy, aż mała nie przeszła całego slalomu bez zcięcia zakrętu. I znowu słoneczka, gwiazdeczki... No dobra. Slalom masz zaliczony, na folięś odczulona. No dobra jeszcze spacerek w ręku (i bieganie w ręku xD jak już trening, to na całego...) i mogę przejść do przejażdżki. Spacer obejmuje przejście małego kawałka wzdłuż lasu, zawrócenie , pójście wkoło mojego domu i stajni. No więc ten kawałek pod lasem biegłam (z palcatem , ale nie biłam małej ! to wrazie gdyby sie wyrywała), a potem szłam. I palcat sie przydał. Wypruwała cały czas do przodu, więc trzymałam palcat przed jej pyskiem, co poskutkowało, bo grzecznie stępowała koło mnie. Poklepałam klaczkę, a po obejściu wlazłam z klaczą do stajni i tam na derkę założyłam jej siodło i ochraniacze, ogłowie. Teraz wyprowadziłąm małą przed stajnię, opuściłam strzemiona, dopięłam popręg i wsiadłam . Ruszyłam z *Brą do lasku, żeby zobaczyć teren. Źle mi się robi, jak widzę te pościnane drzewa. Ale dla mnie i *Bry to akurat świetnie, można cross trenować Wink. Dzisiaj tylko kłus i stęp, bo jadę na oblukanie terenu. Okazuje się, że fajnie, bo drzew na ścieżce tyle że o.O Dojechałam ścieżką do wjazdu pod górę, i zawróciłąm. Kawałek kłusu, potem stęp przez jakieś 10 minut, znowu kłus przez 2-3 i stęp aż do stajni. Poklepałam klaczkę na koniec wycieczki krajoznawczej i zlazłam.

-Moja ty ślicznoto, grzeczna dzisiaj byłaś. Bardzo bardzo grzeczna. Dobry konik z ciebie, Brusiu - gadałam, ale wkońcu zrobiło mi sie zimno, i jak to ma w standardzie, konika przywiązałam do drzwi boksu, odniosłam sprzęt do siodlarni i przyniosłam jej kuferek. Wyczyściłam sieść i kopyta, wyczesałam grzywę i zaniosłam ten cały badziew (nie na serio z tym badziewiem) do siodlarni. Potem wprowadziłąm małą do boksu i sama do niego wlazłam i ustawiłam se widro do góry nogami żeby na nim usiąść. Potem przez godzinę siedziałam w jej boksie i do niej gadałam, no i w końcu poszłam do domu, na górę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:47, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trening by SHG

Klacz radzi sobie w sporcie ostatnio bardzo dobrze, można powiedzieć że załamuje przeciwników. Dla nas jest oczywiście ogromnym sukcesem wygrana z *Grandą czy *Bluszczem. Bo my to ... "niższa klasa xD" Ale przechodząc do treningu :

Koń : *Brandia

Trener : SHG

Pogoda : nawet nawet, zimno, ale nie pada Wink

Ostatnio wzięłam i się napracowałam przy odśnieżaniu, a właściwie odladzaniu parkuru i ujeżdżalni (czytaj : terenów z wyrwaną trawą ogrodzonych szajskim płotkiem Razz), więc teraz możemy iść i sprawdzić efekty mojej pracy. Chociaż sprawdzimy tylko parkur, bo powinnyśmy w sumie jeździć dziś na ujeżdżalni, ale parkur większy ;P No to poszłam oczywiście po *Brandię, przy okazji z dumą spoglądając na **Zafirę (tak, nie mylicie się. Ona ma dwie gwiazdki !) . Poszłam po sprzęt i założyłam klaczy najpierw tylko pas, a te takie sznurki co się tym łeb do pasa przypina (jak zwykle kiedy trzeba eshagie zapomniała jak sie te sznurki nazywaja kiedy trzeba ;P) to narazie do pasa przypięłam, a ogłowia nie i se wolno wisiały. Założyłam, a właściwie polozylam na klaczy siodlo i wyruszylam w droge na parkur. Na samym parkurze, bo mi sie nie chciało gnać na round pen zdjęłam klaczy siodło i położyłam na płocie, który pod jego ciężarem o mało się ne przewrócił, a klaczy dopięłam "sznurki" do ogłowia. Potem zapięłam jej lonżę, wzięłam bat do ręki i pognałam ją wkoło parkuru stępa przez jakieś 10 minut, potem 5 minut kłusa i chwila galopu, to samo tylko troszkę krócej w stronę drugą, czyli lewą. Klaczce powoli to gonienie w tę i wewtę się chyba powoli zaczynało nudzić, więc dłużej w bawełnę nie owijając zdjęłam jej pas, a założyłam siodło i nasz nowiutki, wygrany u Albi sprzęcior, po czym wyruszyłam, a właściwie to nigdzie nie wyruszyłam tylko ruszyłam z miejsca. Klacz miała jeszcze ogromne zapasy energii, w związku z czym postanowiłam to wykorzystac i sobie trochę pognać na łeb na szyję. Gdy klaczka już nie biegła tak ochoczo, tylko z przymusu zwolniłam do stępa i nagle sobie przypomniałam, że Aśkę (tą niewirtualną ;P) zaprosiłam Razz No, a ona zaraz się pojawiła za moimi plecami

-Ty sobie tu jeździsz, a ja czekam przed twoim domem juz dobra pół godziny !

-Sorki, całkiem zapomniałam o naszym spotkaniu, ale mam prośbę :

-Niech zgadnę, pomóc ci w treningu ?

- O Taaaak ! Jestem aż tak przewidywalna ?

-Tak. No dobra : co przynieść ?

No to ja wtedy zaczęłam wyliczać : pachołki, przeszkody, i ogólnie prawie wszystko co tylko można było. Gdy ta stertka była już koło parkuru, kazałam Aśce ustawić najpierw pachołki, co zrobiła mimo woli. Pachołki były narazie szeroko rozstawione, więc klacz nie miała problemów z przejechaniem ich ani w stępie, ani w kłusie, ani nawet w galopie. Kazałam Asi trochę je zwężyć, i tak też zrobiła. Tu w stępie również nie było problemu, w kłusie też nie, ale w galopie przewróciła jeden pacholek.No trudno, nawet najlepszym sie zdarza ;P Potem jeszcze raz w galopie, żeby wiedzieć, że klacz umie to przejechać bezbłędnie jak tylko chce. I tak też przejechała. Z pachołkami pracę na razie zakończyłam, ale wrócimy do nich przy dalszych ćwiczeniach . Teraz...przydałby się mostek. Ale SHG nie kupiła. Ekstra. No to chociaż... folia. Co prawda miała odczulanie i wogóle, ale jeszcze se po niej możemy pojeździć. Klaczy już wogóle nie ruszała, więc co dalej ? Hmm... psów nie mamy, ale się ich nie boi to itak by nie miało sensu. No to, emm... ćwiczenie jeszcze jedno wymyśliłam. Kazałam Aśce nadmuchać balony które zostały z sylwka. Przyczepiła je do słupa, klacz w tym czasie wcinała trawę a ja ostrzyłam kijek. Gdy już z Aśką skończyłyśmy wzięłam klacz z trawy którą sobie wydłubała(oburzenie było xD) i na nią wziąłam i siadłam z kijkiem. Najpierw kłusem, potem przejście do galopu i na baony. Zrobiłam puk, i... klacz stanęła dęba. A ja spadłam, bo mi wodze wyrwała. No ćóż... No to Asia złapała klaczę i wzięła na połowę ujeżdżalni, i ja znowu zrobiłam puk. Patrzyła na mnie jak na zgreda, ale co tam...Podchodziłyśmy za każdym razem bliżej, i wzdrygała się dopiero kilka metrów przed, a jak podeszłyśmy na max, to wogóle nic. Chyba się bardzo szybko przyzwyczaiła. Albo już taka był, tylko to bło zbyt nagle ni nie pokojarzyła. No w każdym razie jak pojechałam następnym razem na balony to ją nie ruszyło. Cóż zrobić xD? No dobra, te zabawy z odwagą klaczy (ona się normalnie niczego nie boi) skończyłam, i wzięłam ją na cross, trudny, bo trochę pod górę i przez przeszkody, więc poszłam do stajni nasmarować klacz Slide Gelem. Po tym do lasa i bieg. Przed tym oczywiście krótka rozgrzewka. Zasuwałyśmy po lesie jak buuuurza. Przy tym wszystko nam ekstra sżło, włącznie ze skokami. Po jakichś piętnastu minutach obie byłyśmy zlane potem. Zakończyłam dzisiejszy trening po zakończeniu tego crossu, w którym znalazły się przeszkody z przewalonym drzewem, przejazdy przez błoto i rzekę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:52, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trener : SHG

Koń : *Brandia

Pogoda : Ziimno

Opis : Około 10 przyszłam dziś do *Bry. Było dość zimno, więc poszłyśmy na półhalę. Tam ustwiłam już wcześniej kilka przeszkód i jak zwykle przy wnoszeniu ich se kolano rozwaliłam. A co ? No w każdym razie wzięłam *Brą, zapatuliłam we wszystko co się dało (derkę, ochraniacze, nauszniki), no i założyłam jeszcze na to sprzęt. Klacz na szczęśliwą nie wyglądała, ale nie było wyjścia, musiała się ruszyć, bo by się rozleniwiła.Wzięłam jeszcze lonżę, bacik i palcat i wyruszyłam w długą drogę do baśniowej krainy zwanej póhalą. Tam, gdziebyło wolne miejsce rozruszałam klacz na lonży. Oczywiście jakby nie mogło być standard : zaczynamyw lewo, parę kółek stępem kłusem i galopem, ze zmianą tak : stęp - kłus-stęp-kłus-galop, w prawo to samo. Następnie lonżę i bacik położyłam w kącie, jeśli tak to można nazwać i na klacz wsiadłam. Pokłusowałyśmy sobie jeszcze trochę wokół półhali, potem trochę pogalopowałyśmy i uznałam, że chcę pojeździć z klaczą na drągach, bo to jej "słaba strona", ale dzięki bogu tylko w stępie. No bo jej się nie chce nóg podnosić i włóczy nimi tak, że drągi się turlają ! No cóż, ale mocny i wyraźny sygnał łytkami wystarcza, by się klacz opamiętała i jechała normalnie. Więc nie jest to problem na skalę światową, ale po prostuy zwykłe, małe niedopatrzenie. Z klaczką jeździłyśmy jeszcze trochę po tych drągach, w większości kłusem, po czym musiałam zejść i ustawić kawaletti.Klacz poczłapała do nich chętnie i sama ruszyła kłusem śmiesznie wysoko podnosząc nogi. W tym momencie ktoś parsknął śmiechem. Okazało się ze za słupem czaiła się Aśka z Jolką, swoją koleżanką.

-Baby, z konia się śmiać ? Nieładnie, oj nieładnie... Stara się klacz ! - Brandia w tym momencie jakby zrozumiała o czym gadamy, wzięła i jak popędziła na Jolkę i Aśke, a one zaniosły się krzykiem i zwiały. Następnie klacz dumnie do mnie przyczłapała (bo mnie zrzuciła), a gdy na nią z byka popatrzyłam pochyliła łeb i na mnie "oczami zbitego psa" popatrzyła. No to ja jej oczywiście wybaczyłam i z powrotwem sie na klacz wdrapałam. Klacz dalej tak śmiesznie podnosiła nogi, ale to dobrze bo przynajmniej do niczego jej nie muszę zmuszać. Po tym jak klaczy samej się te kawaletti znudziły podjechałam już do pojedynczej 50-cmowej stacjonaty. Uznałam, że 40-minutowa rozgrzewka wystarczy (o jezu ! Zasiedziałam się. 40 minut ?!). No więc teraz zrobiłam jeszcze kółko kłusem dokoła półhali i zagalopowanie na przeszkodę. *Bra tak ochoczo brała się do treningu, że sprawiało mi to większą niż zwykle przyjemność. Klaczka poza tym, co mnie zadawala skacze bardzo ładnie technicze. Umie sama wyliczyć foule na większszość przeszkód i to jest jej atut. No, chyba że nie chce to jeździec musi pilnować. Ale wracając do treningu. Po przeskoczeniu tej stacjonaty od razu rszyła na parkur, który na drugim końcu półhali ustawiłam na koniec treningu. Szybko skręciłam w lewo i znów przeszłam do kłusa. Obok tej 50-cmowej stacjonaty była kolejna, 70-cmowa. *Brandia chętnie podjęła próbe skoku nawet bez moich sygnałów, na co jej pozwoliłam bo itak miałam zamiar to skoczyć. Jeszcze 2 takie pojedyncze skoki przed nami : jeszcze raz 50 i 70-tka z dużymi nawrotami. Jumpnęłyśmy razem zgodnie, i muszę przyznać że jeśli o technikę skoku chodzi klacz jest najlepsza, ale nad czasem trzeba jeszcze popracować. Jest taki, jaki musi być, zawsze w normie, ale inne dziewczyny jeżdżą dużo szybciej, za to mniej dokładnie niż *Bra i ja. W każdym razie na chwilę znów musiałam zejść z klaczy, bo oczywiście nie miał kto mi podnieść drągów i musiałam to sama zrobić. 50 podniosłam do setki, a 70 podniosłam do 120. Teraz wsiadłam na klacz z powrotem i dumna z siebie pogalopowałam wkoło półhali, a następnie najechałam na przeszkode 100-cmową. Nie było najmniejszego uchybienia w technice skoku klaczy, i szczerze powiedziawszy rozpierała mnie duma, bo już od dawna prowadzę jej treningi. No więc dalej podjechałam do końca póhali i zawróciłam, po czym mój wzrok padł ponownie na przeszkodę 120-cmową. Galopowałyśmy na nią, młoda strzeliła baranka i skoczyła ładnie. No, nie tak ładnie jak setę ale ładnie. Dbra, jeszcze tylko zejdę, ustawię na 130 i będziemy mogły parkur jechać - moje myśli wijące się po głowie. Zrobiłam tak jak pomyślałam, więc zlazłam, przełożyłam i wlazłam. Zakręciłam jeszcze i zagalopowałyśmy na przeszkodę i dżamp. Perfekcyjnie jak zwykle. Klacz była przypocona, więc podkłusowałam na ustawiony przeze mnie parkur, który ustawiłam uniwersalnie, więc można było robić długie nawroty i mocno ścinać zakręty. Na początku zrobiłam parkur pt. "Długie nawroty i na styl". No więc przejechałyśmy bez błędu, czysto i ładnie cały parkur, składający się ze

-stacjonata 100 cm

-doublebarre 120 cm

-stacjonata 120

-rów

-okser 110 cm

-rząd : stacjonata 100 cm, okser 110 cm i stacjonata 110 cm

-krzyżak (oryginalnie Razz) 30 cm w "zgięciu"

-stacjonata z rowem 90 cm

Klacz ogólnie jechała swoim tempem, czyli dość wolno, ale znowu nie wlekła się. Po prostu tym razem przejechałyśmy na styl, i sądzę że w skokowym ujeżdżeniu mamy jakieś 99.99% Wink Ale teraz, po 1 "nawrocie" czas na drugi, nieco inny. Przeszkody w kolejności niezmiennej, jednak ten parkur będziemy przejeżdżać szybciej i robić ostrzejsze zakręty. No więc rozpoczęłyśmy od stacjonaty, szybko minąć zakręt i na doublebarra (zrzuciłśmy :/)znowu ostry zakręt na stacjonatę, potem długi odcinek bardzo szybko i rów, następnie na oksera też szybko i ostry zakręt na rząd, w którym zrzuciłyśmy środkową, potem szybko na krzyżak i na stacjonate z rowem również w szybkim tempie ze ściętym zakrętem. Szczerze mówiąc, dwie zrzutki to nieźle, bo obawiałam się, że będzie więcej. Poklepałam klacz sprzwdziłam stoper i...

-Łał !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Wrzasnęłam na całą stajnię. A było warto, bo czas osiągnęłyśmy 2:02, a nasz poprzedni to było 2:74 ! Normalnie zdziwiłam się, ale uznałam, że na zawodach pojedziemy trochę wolniej, a dokładniej. Tylko w dwufazowym lekko przyspieszymy. No pokłusowałam jeszcze na klaczy wkoło półhali, potem trochę postępowałam wciąż pełna podziwu i pewna, że *Brandia jest w dobrym "zawodzie", czyli WKKW, ale skoki są częściej więc je też jeździmy. Cay czas klepiąc klacz podjechałam do stajni, tam zeszłam z małej i zdjęłam szybko sprzęt, bo wciąż była przypocona pod siodłem, ale ogólnie już sucha. Zanim przyniosłam skrzynkę klaczy z narzędziami do czyszczenia pod siodłem bło po prostu biało, więc oczywiście udało mi się to zczesać szczotkami. Na koniec wyczesałam *Brze grzywę, a potem wyczyściłam dokładnie kopyta. Całe czyszczenie trwało jakieś 40 minut, i w tym czasie z *Brandią przegadałam tyle, ile nie gadałam jeszcze z żadną koleżanką po fachu. Zamknęłam klacz w boksie, wzięłam pozbierane i włożone do kuferka szczotki, grzebienie i kopystki i zaniosłam je do siodlarni, a klacz na pożegnanie pocałowałam w chrapy i dałam soczyste jebłko i trochę zimnej wody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nel
Mały wolontariusz



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:53, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Trening by SHG

Dzisiaj do **Brandii przyszłam koło 10:00. Klacz stała w swoim boksie. Przywitałam się z nią, dając jej jabłko. Odwdzięczyła mi się szturchnięciem chrapami w ramię. Po chwili poszłam po sprzęt potrzebny do dzisiejszych zajęć, i cała obładowana zaniosłam wszystko na parkur. Wzięłam jedynie ogłowie, po czym poszłam do stajni, do boksu klaczy. Tam założyłam je **Brze, po czym wzięłam ją za wodze na round pen. Tam wodze odpięłam , za to przyczepiłam lonżę i wzięłam bat do ręki. Chciałam, by klacz pewniej reagowała na mój głos przy lonżowaniu. W tej chwili przyszła Aśka, przywitałyśmy się, i kontynuowałam trening. Aśka się przyglądała. Najpierw stanowczo powiedziałam "IDŹ", i strzeliłam batem o ziemię. Klacz stała jak wryta. Zrobiłam drugi raz to samo i powiedziałam głośniej "IDŹ!"Klacz wtedy poszła stępem bez wahania. Zrobiła może ze trzy kółka, kdy powiedziałam "KŁUS!". Zareagowała dość szybko, jednak niepewnie. Spojrzała na mnie , ja jej "odpowiedziałam" potrząsając znacząco głową. Po chwili uznałam jednak, że nie będę jej tu dłużej męczyć, bo nie był to cel treningu. Wzięłam więc klacz z round-penu na nasz "niby parkur", tam ustawiłam małe krzyżaki, a klaczy kazałam je przechodzić (na lonży oczywiście) w stępie i kłusie. Miała to opanowane, więc rzuciłam tylko 'Bardzo dobrze Brandziu' i popędziłam klaczkę do galopu. Tu ładnie również skakała, tylko że zamiast robić po 3 kroki pomiędzy każdą kawaletką, robiła po 4 lub nawet pięć, strasznie drobiąc. Uderzeniem pod nogami klaczy dałam jej znak, że ma kroku wydłużyć. Trochę jednak trwało, zanim galopowała normalnie. Po tych mini-skokach na kawaletkach, ustawiłam dość niskie krzyżaki. Na lonży klacz skakała je ładnie, i technicznie, i dość szybko. Po kilku udanych skokach i jednym nieudanym (klacz zaś drobiła i wyskoczyła za późno xP), przeszłam do wyższej stacjonaty (była to 60-cmowa stacjonata, więc nie zaś tak wysoka xP). Klacz tutaj nawet nie drobiła, ale nad tym itak trzeba będzie popracować żeby tak czasem na konkursie nie zrobiła, bo to zły nawyk, więc skakała coraz wyższe przeszkody, aż doszłyśmy do 120 cm. Wtedy klaczy odpięłam lonżę a zapięłam wodze, następnie założyłam czaprak i siodło, i na **Brę wsiadłam. Stały prawie wszystkie przeszkody które ustawiłam, ale na początku zrobiłam w galopie parę rundek dokoła parkuru, tak, by ustalić szybkość **Bry. No więc jakos niecwałowałam, ale żeby było wolno to nie mogę powiedzieć. No więc po ustaleniu tempa pojechałam na pierwszego krzyżaka. **Brandia go ładnie skoczyła, może wybiła się trochę za wcześnie, ale itak nie zrzuciła przeszkody. No więc kolejne kółko i przeszkoda nr 2 - 60 - cmowa stacjonata. Klaczka wogóle bardzo dobrze się dzisiaj zachowywała. Po przeskoczeniu tej przeszkody, dowiedziałam się, dlaczego się nie mówi hop za nim się nie przeskoczy. **Bra zaczęła strzelać baranki i stawać dęba. Gdy jednak karcąco krzyknęłam 'Brandia!' mała się uspokoiła. Nie wiem co jej się stało. Gsy skoczyłam tę samą przeszkodę jeszcze 2 razy, nie wydarzyło się nic podobnego. Przeszłam więc powoli do kolejnej, tak aż doszłam do 120-cmowej. Żadnej kochane dziecko nie zrzuciło, jednak zauważyłam, że za każdym razem klacz wybija się minimalnie za wcześnie, więc następny trening będzie poświęcony temu, by tak nie było. W końcu, po skakaniu pojedynczych przeszkód postanowiłam poćwiczyć skręty **Bry, by mogła skracać trasę w biegu. No więc polegało to na tym, że po prostu ustawiłam jeden z pachołków kupionych u Żaby niedaleko przeszkodyi starałam się, by klacz wykręciła tuż przed nim. Na razie, przeszkodą tą była kawaletka xD No więc klacz wykręcił, nie poruszjąc pachołka, bo była dość daleko od niego jeśli można tak powiedzieć. Kilka razy jeszcze tak przejechałam, aż w końcu uznałam, że idzie jej to łatwo. Poszłam tak jeszcze do tego niskiego krzyżaka, i tam klacz również nie miała problemów. Obiecałam sobie, że na następnym treningu zajmę się wykręcaniem po wysokiej przeszkodzie, a tymczasem na zakończenie ustawię N-kowy parkur, tak dla przećwiki. No więc ustawiłam króciutki parkur, w którym znalazły się :

1.Stacjonata

2.Doublebarre

3. Stacjonata

4.Tripplebarre

5.Stacjonata

6. Rząd : a) Stacjonata

7 Rząd : b) doublebarre

8. Rząd : c) stacjonata

Klacz żadnej przeszkody nie zrzuciła, a jedynie lekko puknęła w belkę pierwszej stacjonaty, co bło moją winą, bo za wcześnie dałam jej wyskoczyć. Na tym zakończyłam dzisiejszy trening, "ogołociłam" klacz ze sprzętu (zostało jedynie ogłowie). Oprowadziłam ją jeszcze parę razy, żeby nie zostawiać jej tak po takiej ilości ruchu, i zaprowadziłam do stajni. Tam "ogołociłam" do reszty , wyczyściłam, a na pożegnanie dałam całusa w chrapy. No i ... poszłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Sob 13:11, 03 Paź 2009    Temat postu:

Około godziny 15, kiedy uporałam się z papierami i porządkami wyruszyłam do stajni żeby zobaczyć co u koni. Przyjemne, chłodne powietrze jakie było w stajni działało jak orzeźwiająca kąpiel a moja głowa od razu zaczęła trzeźwo myśleć. W stajni była Lisa i Bella, zamiatały właśnie podłogę.
O Goldi, skończyłaś już? - zapytała przyjaźnie Lisa opierając się o miotłę.
Taak, wreszcie! Te papierki mnie kiedyś wykończą - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Dzięki że pozamiatałyście - dodałam po chwili, patrząc na nieskazitelny hol.
Nie ma sprawy - odpowiedziała Lisa
To jest podział obowiązków - uśmiechnęła się Bella i odłożyła miotłę.
Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam - To jak nic już nie ma do roboty to możecie sobie osiodłać... hmm - zamyśliłam się.
Luxusa i... Denwera? - dopowiedziałam.
Dziewczyny uśmiechnęły się radośnie i spojrzały po sobie.
A ty jeździsz? - zapytała Bella
Musze ruszyć Brandię i Goldena, ale nie wiem czy dam radę oba konie więc na razie wezmę naszą rudą - odpowiedziałam. To chodźcie to siodlarni - powiedziałam i zabrałam dziewczyny po sprzęt.
Każda wzięła siodło, czaprak, podkładkę, ochraniacze i ogłowie. Zaniosłyśmy sprzęt i wróciłyśmy po szczotki.
Denwer ostatnio ma dużo energii - zauważyła Lisa
Powiedziałabym że aż za dużo - uśmiechnęłam się i przypięłam uwiąz do kantara klaczy.
Albo zmienię mu paszę albo trzeba będzie wprowadzić więcej ruchu do jego ''grafiku'' - powiedziałam wychodząc z klaczą.
Haha, Panie przodem - wyszczerzyłam się mijając Denwera który niecierpliwie stał w boksie oczekując wyjścia na dwór.
A jakże, kultura musi być " border="0" /> - odparła Lisa która zaraz po nas wyszła.
No ale jeśli chcesz to może najpierw weź go na lonżę? - zapytałam zaczynając czyścić rudą. On dość długi czas nie chodził więc nie wiem czy to nie będzie nawet konieczne - dodałam.
Mówisz? -zastanawiała się Lisa. Ty go znasz lepiej ale i ja wiem na co stać... Ale dobrze, lepiej będzie go przelonżować. - odpowiedziała zgodnie i też zaczęła czyścic.
Na korytarzu słychać było stukot kopyt.
Ooo idzie nasz mały złotowłosy - powiedziałam żartobliwie a Luxus słysząc mój głos cichutko zarżał.
Po 15 minutach czyszczenia przeplatanego z rozmową skończyłyśmy i zabrałyśmy się za siodłanie. Chwile potem konie były gotowe.
Pójdę jeszcze po lonżę - powiedziała Lisa
To tak, Denwer na lonżownik, potem pewnie pójdzie na drugi maneż a my zostaniemy na tym większym...
Lisa, skaczesz coś dzisiaj? - zapytałam
Zobaczę jak będzie chodził, może coś małego? - powiedziała
Ok, to ty Bella jak będziesz chciała poskakać to pójdziesz do Denwera a ja zostanę z Brandią na dużym. No to chodźmy - powiedziałam i ruszyłam z klaczą na maneż.
Na trybunach siedziało kilka osób, kiedy Brandia ich zobaczyła zarżała donośnie w ich stronę. Wszyscy uśmiechnęli się serdecznie do rudej kuleczki. Kiedy już skomunikowała się z publicznością i uspokoiła się, podciągnęłam jej popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Po kilku poprawkach strzemion wjechałam na ścianę żywym stępem. Zrobiłam kilka okrążeń po czym wykonałam pierwszą woltę i tak w każdym narożniku. Po 2 takich przejazdach, czyli po 8 wykonanych woltach zaczęłam ja zbierać, klacz nie stawiała oporu. W stępie zebranym zmiana kierunku przez przekątna. Po dwóch okrążeniach stępem zebranym odpuściłam jej i znów zaczęłam wykonywać wolty. Ładnie, chętnie i żywo szła do przodu. Po ok. 8 kolejnych woltach znów ją zebrałam i przejechałam dwa okrążenia ujeżdżalni w stepie zebranym, potem wjechała do środka i zatrzymałam klacz, podciągnęłam popręg. Kiedy byłyśmy gotowe wjechałam na ścianę zmieniając kierunek i zakłusowałam. Brandia ruszyła lekkim, żywym kłusem. Troszeczkę ją przytrzymałam żeby nie pędziła tak do przodu po czym kłusowałyśmy już w normalnym, spokojnym tempie. Pochwaliłam ją i zrobiłam dużą woltę, potem wyjeżdżając na ścianę zaczęłam jechać wężykiem. Poklepałam ją i na krótkiej ścianie wyciągnęłyśmy trochę kłus. Brandia płynnym kłusem szła do przodu, z trudem i lekką niechęcią wyciągała swoje zgrabne nóżki do przodu, po dwóch okrążeniach już było lepiej, zrobiłam więc duże koło na środku. Wjechałam znowu na ścianę ale zaczęłam ją zbierać. Zaokrągliła ładnie szyję i podstawiła zad, zachowała tempo z czego byłam bardzo zadowolona. Poklepałam ją a klacz parsknęła. W kłusie zebranym wykonałyśmy dwie wolty i koło na środku. Po tych ćwiczeniach zmieniłam kierunek i w drugą stronę powtórzyłam wszystko. Dałam jej chwilkę odpocząć i przeszłam do stępa. Klacz wyciągnęła szyję i parsknęła. Po chwili znów zakłusowałam zmieniając kierunek. Najechałam na drągi. Dodałam jej łydkę, oddałam rękę i bez problemu je pokonała, poklepałam ją i pojechałam w drugą stronę, teraz najazd z drugiej strony, też ładnie, jedno małe puknięcie, i znowu w drugą stronę. Chwaliłam ją za każdy dobry przejazd. Zrobiłyśmy ok 6 takich przejazdów po czym najechałam na podwyższone drągi. Brandia była nieco zdziwiona co sprawiło że podnosiła nóżki wyżej niż to było potrzebne Pochwaliłam ją i najechałam jeszcze raz. Wjechałam na ścianę kłusem.
Oo Martin przyjechał - powiedziała bella patrząc w jego stronę z uśmiechem.
Tak? - zapytałam A faktycznie - powiedziałam z uśmiechem po czym krzyknęłam mu cześć.
Chłopak podszedł w naszą stronę i oparł się o ogrodzenie, podjechałam do niego wcześniej przechodząc do stępa. Poklepałam klacz i zatrzymałam się obok niego.
Cześć Martinku - powiedziałam z uśmiechem. Co się stało że się pojawiłeś? - zapytałam trochę ironicznie ale z uśmiechem.
Stęskniłem się - odpowiedział z szerokim uśmiechem
Jak miło a czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? - zapytałam
Dla Ciebie wszystko - odpowiedział ze śmiechem
ustawisz nam za dwie przeszkody? Jedna kopertę na ścianie i drugą stacjonatę gdzieś tak o, tam - wskazałam mu ręką.
Mina Martina była bezcenna Pogłaskałam go po włosach po czym odjechałam z uśmiechem. Uwielbiam się z nim droczyć. - pomyślałam w duchu.
Bella ? Skaczesz? - zapytałam jej
No nie wiem... tą małą kopertę może skoczę -odpowiedziała
Jak nam Martin ustawi to skoczymy ... -powiedziałam patrząc na chłopaka która szuka drągów. Jednak za chwilę zaczął działać.
Ja w tym czasie zagalopowałam. Brandia wyrwała dość dynamicznie do przodu ale zostałam w takim tempie. Trochę ją jednak zwalniałam półparadami, szczególnie w narożnikach które chciała ścinać. Dla załagodzenia sprawy zrobiłam duże koło w galopie po czym zmieniłam kierunek i zrobiłam dwa okrążenia w galopie w drugą stronę. Poklepałam ja gdyż nie chciała galopować szybciej niż na to pozwalałam i przeszłam do kłusa a potem do stępa. Oddałam jej nieco wodze żeby mogła powyciągać szyję.
Gotowe - powiedział Martin gdy ustawił przeszkody.
O super, dzięki - powiedziałam z uśmiechem
To Brandia tak? Kurcze, ona naprawdę ładnie chodzi - uznał z podziwem.
Faktycznie, klaczka jest świetna tylko trzeba mieć do niej podejście. Ale zobacz jak Luxusik nasz kochany ładnie pracuje - powiedziałam i wskazałam na wałaszka który właśnie pięknie wyciągał kłus.
No dobra, to teraz czas na Brandię - powiedziałam i poklepałam klacz, wjechałam na ścianę i ruszyłam kłusem.
Bella?! - skaczesz? Możesz skakać za mną jeśli nie chcesz sama -powiedziałam i zrobiłam woltę, popędziłam klacz i najechałam kłusem na kopertę. Wzmocniłam działanie łydek, oddałam jej rękę i hop ! Brandia skoczyła z dużym zapasem, ładny baskil i praca zadu, podobało mi się. Poklepałam ją i odjechałam gdyż za mną skakał Luxus. Bella jechała żywym kłusem, Luxus trochę pędził i próbowała go zatrzymać jednak on nie bardzo chciał, zdecydowała się najechać. Kiedy byli tuż przed przeszkodą Luxus odmówił skoku i odskoczył w bok.
Nie pozwól mu! Mocna łydka a jak czujesz się nie pewnie to daj mu sygnał palcatem. - krzyczałam do Belli - A teraz zrób woltę!
Dziewczyna zastosowała się do moich poleceń i zrobiła woltę, wzmocniła sygnały i Luxus bez oporów przeskoczył.
Pochwal go. Tak. -powiedziałam z uśmiechem.
Wjechałam na ścianę a w narożniku zagalopowałam. Brandia ruszyła lekkim, płynnym galopem, skróciłam trochę wodze, przyłożyłam mocniej łydki i najechałam na kopertę. Ładny skok, wybicie i lądowanie. Po kopercie najazd na stacjonatę. Tutaj również bardzo płynnie i lekko. Poklepałam ją i zrobiłam jedno okrążenia w swobodnym galopie. Potem przeszłam do kłusa i po chwili do stępa. Byłam z niej bardzo zadowolona. Poklepałam ją, poluźniłam popręg i dałam luźne wodze. Po 20 minutach zeszłam, podwinęłam strzemiona i ruszyłam na dziedziniec, za chwilę wyszedł Luxus. Rozsiodłałam rudą i poszłam od razu na myjkę. Schłodziłam jej nogi, brzuszek, sprawdziłam kopyta i przemyłam pyszczek. Puściłam ją do boksu i poszłam uporządkować sprzęt. Potem wróciłam do klaczy z jabłkiem i cukierkami. Poprzytulałam ją, podziękowałam jej i wyszłam do dziewczyn, pomóc im przy koniach.
Brandia spisała się dzisiaj na medal! Dała z siebie wszystko i udowodniła że jak chce, to potrafi.
by Goldi

1371 wyrazy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin