Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Kiss Me Throw The Phone - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:47, 23 Sie 2011    Temat postu: Kiss Me Throw The Phone - Treningi

Miejsce na trenowanie klaczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:48, 23 Sie 2011    Temat postu:

Koń: Kiss Me Throw The Phone
Jeździec: Stacy.
Dyscyplina: Skoki
Czas: 70 min.
Cel: Podwyższenie umiejętności.
Opis:

Obudził mnie rano budzik - o 9.00. Zwlekłam się z łózka i podeszłam do łazienki.Wyszykowałam się, zjadłam śniadanie i pojechałam do stajni. Weszłam do boksu Kiss i wyczyściłam ją. Potem poszłam po sprzęt i położyłam koło boksu.
-No, to cię siodłamy na jazdę Kochaniutka - powiedziałam do klaczy, na co ona odpowiedziała rżeniem. Szybko ją osiodłałam i wyjechałam na maneż, gdzie czekał już na mnie Adaś.
-Hej - powiedziałam do niego przyjaźnie.
-Hej, hej, już zaczynamy - odpowiedział mi.
-Tak wiem - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Odwzajemnił mój uśmiech. Stepowałam żywym stepem przez 15 minut, potem zakłusowałam. Zebranym kłusem przejechałam dwa kółka placu, zmieniłam kierunek iprzeszłam do stepa. Potem na druga nogę tez dwa kółka. Chwila stępa igalopy.Najpierw na lewa nogę kółko, a potem na prawą tez kółko.Wykorzystałam drążki na kłus leżące na piachu, więc je sobie przejechałamkilka razy.Zobaczyłam ze Adam już zmontował krzyżaka ze wskazówka nakłus, więc chwilkę odsapnęłam i pojechałam go raz z lewej i prawej. Byłniziutki, więc nie było problemów. Potem Adaś podwyższył go do 60cm ioddalił wskazówkę tak, aby pasowała na galop, wiec i to pojechałam. Razz lewej nogi, oraz dwa razy z prawej, bo pierwszy najazd z prawej byłz przytupnięciem .
-Super Ci idzie - pochwalił mnie.
-Dzięki, ale to zasługa konia, a nie moja - mruknęłam.
-Nie bądź taka skromna - odpowiedział - i jedz ta linie: stacjonata-okser.
-No dobra, już panie trener - powiedziałam i pojechałam te przeszkody. Skoczyłam stacjonatę.
-Raz, dwa, trzy, cztery foule! - wykrzyknęłam.
-No to nieźle, bo linia jest na piec - powiedział.
-No to teraz pojadę na piec - oznajmiłam mu. Pojechałam z lewej nogi.
-Raz, dwa, trzy, cztery, piec! - wykrzyczałam.
-No teraz było już normalnie - pochwalił mnie. Stacjonata miała 70cm, a okser 75cm.
-Spójrzna ten szereg - wskazał go palcem - jest skok wyskok ze stacjonat,foule, okser, foule i znów skok wyskok, lecz z krzyżaków. Dasz rade?
-Jasne- odpowiedziałam pewna siebie. Zagalopowałam na prawa nogę i pojechałamwskazana przeszkodę. Skok wyskok 80cm - bez błędów, foule,okser 85cm -przytupniecie, bo nie dopilnowałam, foule i znów skok wyskok -bezbłędnie.
-Świetnie! - udzielił mi pochwały - kolko kłusa, dostępa, poluźnij popręg, mocne szpryce i do stajni - powiedział.Zrobiłam jak kazał i wstawiłam konia do boksu. Umyłam wędzidło iodłożyłam sprzęt. Potem wyprowadziłam ją przed boks i owiązałam wstanowisku. Posmarowałam od zewnątrz kopyta maścią, a od wewnątrzdziegciem. W nogi wtarłam`Absorbiną` i zawinęłam w owijki. Na koniazarzuciłam derkę i wstawiłam do boksu. Poszłam do pokoiku i dałam jejmarchewkę, jabłka i banany,które pokroiłam w domu.
-Do zobaczenia - powiedziałam i zamknęłam stajnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:50, 23 Sie 2011    Temat postu:

Koń: Kiss Me Throw The Phone
Jeździec: Stacy.
Dyscyplina: Skoki
Czas: 70 min.
Cel: Poprawa umiejętności.
Opis:
Spałam w łóżku gdy zadzwonił budzik. Zobaczyłam ledwo, która godzina:
-Cholerajuż 9.00 - powiedziałam i uwinęłam się z łóżka. Szybko się wyszykowałam, wsiadłam na skuter i czym prędzej pognałam do stajni.Weszłam i patrzę na boksy. Kolejno ukazywały się tabliczki `Livero`, `Speedway`, i w końcu doszłam do Kiss.
-No hej -powiedziałam do kasztanowatego wierzchowca - Dzisiaj mamy trening, w końcujuż środa - oznajmiłam jej. Pod boksem stały jej szczotki, więc czymprędzej je wzięłam i zaczęłam ją czyścić. Gdy była już gotowa pognałampo sprzęt; siodło, ogłowie, derka, ochraniacze i na końcu kalosze. Czym prędzej ją ubrałam, zarzuciłam derkę i w ręku zaprowadziłam na halę. Nahali podciągnęłam popręg i wsiadłam. Stępowałam równe 15 minut, zdjęłamderkę i zakłusowałam. Najpierw umiarkowanym tępem kłusowałam pościanach hali. Zrobiłam kilka kółek i zmieniłam kierunek, oczywiście wkłusie. Przekłusowałam nie więcej niż kółko i przeszłam do stępa.
-Dobra Kiss, już po pierwszym kłusie, pora podciągnąć popręg - i zrobiłam copowiedziałam. Zakłusowałam kłusem ćwiczebnym ze strzemionami i nadłuższej ścianie zrobiłam mu ustępowanie od łydki. W kłusie gopoklepałam za dobre spisanie się i dalej pojechałam ćwiczebnym. Nadrugiej dłuższej ścianie, jechałam prosto, lecz głowa jego byłaodchylona w prawo. Przeszłam do stępa.
-No dobrze, dobrze dzisiajchodzisz - powiedziałam do kobyłki - Nie sądzisz, że ta jazda jesttrochę taka cicha.? - zapytałam i w tym samym czasie wyjęłam komórkę ipuściłam jakąś piosenkę. Porozglądałam się po hali i zauważyłamdrążki na kłus z kawaletkami w środku. Postanowiłam chwilę postępować ipojechać następujące drągi. Zakłusowałam; wyjechałam dokładnie zakręt ipojechałam prosto na naszą ,,przeszkodę". Najechałam, przeszłam wdelikatny półsiad, oddałam trochę ręki i wspierając Kiss łydką,przejechałam przez drążki bez żadnych problemów; i tak kilka razy.Następnie stępowałam jakieś 3 minuty, i zagalopowałam z kłusa ćwiczebnegona lewą nogę. Tak galopując w półsiadzie, rozmyślałam sobie o tym, żegdy nadejdzie lato, wybierzemy się na plażę w teren. Przegalopowałam 3kółka i przeszłam do kłusa, a potem do stępa. Stępowałam chwile, międzyczasie zmieniłam kierunek i już ze stępa zagalopowałam na prawą nogę.Galopując w pełnym siadzie powiedziałam:
-No, no, no. Coś Ci zadobrze idzie - i galopowałam dalej. Przegalopowałam 2 kółka z mocą muzyki i przeszłam płynnie do stępa. Na hali mój trening obserwowała Cavallo.
-Hej, Adam możesz mi ustawić krzyżaka na kłus? -zapytałam.
-Jasne - odpowiedziała. Gdy go już sprytnie ustawił pojechałam raz z prawej, raz z lewej; skoczył bez żadnego oporu, anawet sam szedł na przeszkodę. Poprosiłam ją żeby mi ustawiła krzyżaka80cm na galop. Zagalopowałam na lewą nogę i pojechałam wprost naprzeszkodę. Po skoku skręciłam w prawo i najechałam na tę samą kopertę.
-Dobry - powiedziałam klepiąc wierzchowca - dzisiaj będzie trochę krócej - oznajmiłam jej.
-Adam, mogłbyś mi ustawić stacjonatę 90cm na galop? - spytałam
-Adlaczego nie? ^^ - powiedziała sarkazmem. Gdy zobaczyłam, że przeszkodajest gotowa czym prędzej na nią najechałam z lewej nogi, i poprosiłammoją koleżankę, aby po skoku podwyższyła ją do 100cm. Skoczyłam bezproblemu i od razu najechałam na tę samą przeszkodę, hop i jużwylądowaliśmy ^^. Chwila stępa.
-Słuchaj, mogłabyś zabrać z przed tej stacjonaty wskazówkę?
-Zastanowięsię...hmm...tak - powiedziała ze śmiechem. Chwilkę stępowałam inajechałam z powrotem na przeszkódkę. No i teraz było trochę inaczej.Przytupał mi bo go nie przypilnowałam i wyszłam przed skokiem, przez cozrzucił przodem. Gdy wylądowałam galopując dalej poklepałam go, dającmu znać, że to nie jego wina. Pojechałam jeszcze raz tym razem beznajmniejszych problemów.
-Mam jeszcze jedną prośbę, jak możesz to zrób z tej stacjonaty metrowy okser.
-Poprostu mnie wykorzystujesz! - powiedziała Cavallo i wybuchnęłaśmiechem. Patrzę okser już stoi, to nie czekam - jadę. Pojechałam zprawej nogi, tym razem się lekko zawahał ale jej pomogłam łydką.Później pojechałam z lewej nogi to skoczył już normalnie. Kłusowałam 2minuty i przeszłam do stępa. Zarzuciłam na Kiss derkę i stępowałam 20minut.
-Dzięki Adam za pomoc - powiedziałam
-Nie ma za co, sama przyjemność ^^ - odpowiedziała.
Gdykoń już był występowany zjechałam do stajni i zrobiłam jej mocneszpryce. Wpuściłam ją na chwilę do boksu, aby się napiła wody, a potemod razu go wstawiłam do solarium. Gdy koń już wysechł, przywiązałam gona myjce. Najpierw umyłam kopyta od zewnątrz, później od spodu. Gdykopyta były czyste naniosłam na zewnętrzną stronę kopyta maśćregenerującą, a od środka posmarowałam dziegciem, i w strzałkachumieściłam siarczan z watą. Rozczyściłam ją i wstawiłam do boksu. Gdyjuż stał w boksie założyłam jej derkę stajenną, posmarowałam nogiEclipsem, zawinęłam i dałam marchewkę. Na koniec odniosłam sprzęt.
-No to do następnego razu - powiedziałam i wyszłam ze stajni


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:51, 23 Sie 2011    Temat postu:

Koń: Kiss Me Throw The Phone
Jeździec: Stacy.
Dyscyplina: Skoki LL-L
Czas: 1,5 h
Cel: Podwyższenie umiejętności.
Opis:

Było ok. 10:00 gdy wjeżdżałam przez bramę do Vanilli. Wysiadłam z samochodu, poprawiłam kucyk i podążyłam do stajni klaczy. Tam zobaczyłam Metkę która czyściła popręg.
-Cześć! – powiedziałam do przyjaciółki
-O! Hej. Już jesteś? dawno Cie nie było!- odpowiedziała dziewczyna.
-Tak. Przyjechałam miałam sporo pracy i nie miałam czasu dla Kiss... –uśmiechnęłam się i poszłam do siodlarni. Zabrałam siodło, czaprak, ogłowie, ochraniacze oraz szczotki. Gdy byłam obok jej boksu, powiesiłam wszystko na wieszaku. Zabrałam szczotki i weszłam do środka. Klacz cicho zarżała. Widać, że jest przyjaźnie usposobiona. Pogłaskałam ją po pyszczku i zabrałam się za czyszczenie. Nie była zbyt brudna więc nie zajęło mi to wiele czasu. Po chwili zakładałam jej już ogłowie. Zarzuciłam siodło złapałam wodze i wyszłam z klaczą przed stajnię. Spotkałam tam Metke czyszczącą Livero.
-To ja będę w hali. Pomęczę trochę mojego potwora . –uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Gdy weszłyśmy do środka, zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po hali. Przeszkody były ustawione akurat do kl. L. –Super – pomyślałam i podciągnęłam popręg, oraz wyregulowałam strzemiona. Po chwili wskoczyłam na klacz i ruszyłam stępem. Klacz szła bardzo ochoczo co mnie ucieszyło. Na początek kilka kół dookoła hali. Później rozpoczęcie pracy. Ruszyłam kłusem roboczym jedno okrążenie po czym zmiana kierunku przez przekątną i drugie okrążenie. Podciągnęłam popręg i ruszyłyśmy kłusem. Najpierw zrobiłam kilka rundek kłusem ćwiczebnym, kilka anglezowanym i jedno stojąc w siodle. Klaczka parskała wesoło. Poćwiczyłam kilka zatrzymań. Kłus-stęp, Kłus-stój, Stój-kłus. Na krótkiej koło na długiej serpentynka. Zmieniłyśmy kierunek i najazd na cavaletti. Ani jednego puknięcia.!
Poklepałam klacz po szyi i przeszłam do stępa, aby sobie odpoczęła. Przejechałyśmy trzy koła stępem. Później przejechałyśmy cavaletti jeszcze kilka razy z wielu stron. Stwierdziłam, że klacz jest jeszcze nie wystarczająco rozgrzana.W kłusie kręciłam 8-semki volty pół wolty.Jedyne co mi się nie podobało to toże ścinała w prawą strone. Okrążenie stępem aby złapała oddech i kłus volta w prawo znów ścieła -.- zostałam chwile na volcie i ćwiczyłam,żeby się wygieła. po 3 próbie nam wyszło, poklepałam osiołka. Wyjechałam na prostą i dałam łydkę i ruszyłam galopem. Po dwóch kołach przeszłam do kłusa. Później galop na lewą i na prawą nogę. Postanowiłam, przejść już do sedna sprawy czyli skoków. Wyjechałam z zakrętu galopem i najechałam na stacjonatę 50 cm. Klacz pięknie się wybiła i wylądowała. Poklepałam ją. Przeszłam do kłusa i zrobiłam w nim pełne koło. Z kłusa skoczyłyśmy okser 40 cm. Zagalopowanie na prawą nogę najazd na double-barre 70 cm, lądując na lewą nogę. Klacz świetnie się spisywała. Przed nami była przeszkoda 100 cm. Murek. Najazd. I... Wyłamanie. Pogalopowałam jeszcze przez chwilę. Postanowiłam najechać jeszcze raz. Najazd na murek. Ścisnęłam ją mocniej łydkami, lecz to już nie było potrzebne. Klacz wybiła się i pięknie przeskoczyła tą przeszkodę. Został nam jeszcze rząd. Przeszkody były takie:
Stacjonata: 70 cm
Murek: 90 cm
Krzyżak: 60 cm
Stacjonata: 105 cm
Okser: 50 cm
Klacz pięknie sobie radziła ze wszystkimi przeszkodami, lecz przy stacjonacie była zrzutka. Przejechałam jeszcze raz rząd. Tym razem bezbłędnie. Klacz była już zmęczona, więc występowałam ją i gdy była już sucha zeskoczyłam. Poluźniłam popręg, zarzuciłam strzemiona na siodło i poszłyśmy do stajni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:13, 23 Sie 2011    Temat postu:

Zapoznanie z Saharą

Po przyjeździe Sahary do stajni reszta koni była bardzo zainteresowana nowa koleżanką. Kiss Me wystawiała głowę z boxu kłapiąc chrapami by zobaczyc co ciekawego dzieje się z jej sasiadką i dlaczego ta nie odwzajemnia jej przywitania. Sonador nie była jeszcze pewna miejsca - w sumie jest tu jeszcze od niedawna, wiec przyjazd nowego konia nie był dla niej specjalnie interesujący- w końcu reszty tez nei zna zbyt dobrze. Chłopaki natomiast ochoczo zareagowały na nowego konia, tymbardziej płci żeńskiej. Speedway wachał, wachał i jeszcze raz wąchał. Jaby chciał wywąchac całe zapachy z powietrza.
Gdy rano weszłam do stajni Stefanowa była obecna i czekała na przyjazd drugiej współwłaścicielki.
Po porannym karmieniu należało wypuścic konie na wybieg. Jako pierwsza wyprowadziłam Kiss Me Throw The Phone, majac wrecz pewnosc ze sie polubia ze wzgledu na jej opanowany charakter. Tak tez sie stalo gdy na wybieg dolaczyla Sahara. Klaczki obwąchały sie, ustawiły blizko siebie i zaakceptowały. Po kilku minutach Kasztanka poskubała nowa koleżankę po grzywie, co uznałyśmy za świetny znak.
Następnie do ferajny dołączył Livero. Inne konie sa mu raczej obojętne, szczególnie jeśli nic od niego nie chcą. Tutaj równiez nie przewidywałam żadnych sensacji. Ogier wszedł na wybieg spokojnie, spojżał na Saharę i po woli podszedł w ich kierunku. Izabelka nie wyraziła chęci podejścia do niego. Wymienili się więc spojżeniami, po czym siwy poszedł w swoja stronę, po czym świerzo wyczyszczony wytarzał się w błocie.
Podeszłam do boksu Sonador, ktora entuzjastycznie zareagowała na wyjście na wybieg. Gdy doszłyśmy do wejścia była bardzo pobudzona. Żwawo weszła do srodka i podbiegła do klaczek. Od razu nawiązała z nimi kontakt, była otwarta i przyjacielska. Saharze wydało się to chyba zbyt nachalne. Odwzajemniła sympatyczne zachowanie, czuła się raczej pewnie w nowym towazystwie, ale trzymała stosowny dystans między nowo poznaną koleżanką, ktora obsypywała ją czułościami.
Na koniec wprowadziłam Speedwaya. Tego obawiałam się chyba najbardziej, poniewaz jest bardzo natrętny wobec klaczy. Na szczescie przy tym dosc ulegly, wiec Sonador natychmiast umie go ustawic i doprowadzic do pozadku. Ogier nadpobudliwie dobiegl do stada klaczy, gdzie natychmiast Sońka przywitała go polożonymi uszami i strzeleniem z kopytka. Sahara czula sie zaklpopotana i niepewnie. Polozyla uszy po sobie i klapnęła zębami ostrzegawczo. Ogier jednak nalegal dalszych kontaktow. Dziewczyny były niezadowolone i poddenerwowane.
Zawołałam konie, wyprowadziła Speeda mimo jego wielkiej niechęci. No tutaj sympatii raczej nie będzie, ale sprobujemy się zaprzyjaznic innym razem. Profilaktycznie do stajni wrocil tez Livero, mimo tego, ze jego amory nie trzymaja sie tak bardzo i mimo tego, ze jest ogierem nie lata jak oszalały gdy zobaczy dziewczęta.
Sahara dobrze zaakceptowala sie w srodowisku klaczy. Mysle, ze spokojnie można wypuszczac je na wybieg same bez nadzoru człowieka. Nie wykazuja wobec siebie agresji, sa spokojne i wspolpracuja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rustler
Mały wolontariusz



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:16, 23 Sie 2011    Temat postu:

Zapoznanie z otoczeniem na spacerze, lonża. by Metka

Postanowilam zapoznac klaczke z okolicami stajni. W koncu jest tu od niedawna. W tym celi dopielam ja do lonzy i udalam na spacerek wzdloz wybiegu. Myslalam nawwet aby wsiasc na chwile, ale bez zgody Stacy nie moglam sobiena to pozwolic. Spacerowalysmy okolo pol godziny na spokojnie. Kasztanka skubala pierwsze xdźbła trawy ktore zaczynaly wyrastac po zimie i neismialo przebijaly sie przez ziemie. Udałyśmy sie na duży wybieg dla koni, naktórym chyba jeszcze nei miała okazji byc, bo jak dotychczas konie wyouszczane byly na mniejszy. Na razie przy takiej ilosci koni jakie stoja w stajni nie ma potrzeby otwierania duzego, tym bardziej zimą. Kiss Me zachowywała się spokojnie. Mimo tego, że znajdowała sie w nowym miejscu nie byla wystraszona ani wycofana. Zaciekawiona chciala zobaczyc co to sa za ciekawe elementy, trawka przestala byc tak kuszaca jak we wczesniejszych miejscach. Nie, to byl za duzy obszar by wszystko pokazywac jej po kolei trzymajac w ręku.
Postanowiłam zrobic uzytek z lonzy i chwilke pobawic sie na niej. klaczka dobrze rozumie o co chodzi w lonżowaniu więc nie mialam zadnych problemow z porozumeiniem sie z nia, lub koniecznosci uzywania bata. Zalezalo mi bardziej na poznaniu sie z koniem niz jakiejs pracy z nim. Żwawo postepowalysmy w kółeczko, stale utrzymujac kontakt wzrokowy. Kiss Me wydaje sie byc bardzo mile nastawiona do czlowieka. Nie stawia się i nie odmawia współpracy - wręcz przeciwnie. Komendy wydawałam zdecydowanie ale delikatnie, od razu dobrze słuchała i szła bez zarzutow. Po jakims czasie zakłusowałysmy wolno. chcialam wtedy zobaczyc jej ruch. Stawiała ładne, długie kroki bardzo energiczne i sprężyste. Uspokoilam klaczkę zrobiła się jakos niespokojna. Nic dziwnego, w koncu ktos nowy cos od niej oczekuje i wymaga. Uniosła głowę, opanowała sytuację i mogłyśmy wyciagnac chod. Biegnac sobie takim posrednim kłusem widac bylo grację kobyłki i sprężystosc ruchów. Powrocilysmy do stepa gdyz zobaczylam juz wszystko co chcialam. nie byla zgrzana ani spocona, więc długie stępowanie koncowe nie było konieczne.
W sumie lonzowanie trwało niecałe pół godzinki a jazda była wolniutka i spokojna, więc nie było po czym odpoczywac. Wrocilysmy do spacerowania i skubania trawy. nie bylo jej jeszcze zbyt duzo, z czego klaczka nie byla zadowolona i dala mi to do zrozumeinia, jakby pytajac "kiedy pojdziemy gdzies, gdzie bedzie cos konkretnego do jedzenia?". Do stajni wrocilysmy naokolo wybiegu wychodzac tylnym wyjsciem. Dało nam to większy kawalek do przejscia i jeszcze chwile na spędzenie czasu razem. Tak - to znow było nowe miejsce poza granicami stajni, tymbardziej, że Kiss Me nie była jeszcze w tym terenie. Wszystko bylo takie nowe i interesujące. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie odkrywac coraz to nowe, ciekawe miejsce w komplekcie stajennym i w jego okolicach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Pią 18:49, 26 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocky
Mały wolontariusz



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:35, 31 Sie 2011    Temat postu:

Wysiadłam z mojego niewielkiego, zdezelowanego już fiacika, udając się wprost do bagażnika. Czekał w nim nowy sprzęcik który kupiłam specjalnie dla Kiss Me. Pomyślałam, że jeśli nie udałoby się z jej adopcją, to przydałoby się kilka rzeczy do jej dalszego trenowania. Dobra! Ale nie myślę pesymistycznie. Przy wejściu do stajni dostrzegłam moim sokolim wzrokiem krzątającą się Rustler i błagającym głosem przywołałam do siebie.
- Cześć Cho, co się stał... Wow! Obrobiłaś Kobyłkę!? - Zapytała, widząc stertę rzeczy wpakowanych w środku autka i bagażnika. Przewróciłam oczami, sprzedając jej kuksańca w bok. Od razu wiedziała, o co chodzi. Zniosłyśmy cały sprzęt do siodlarni, układając na półeczkach i prowadząc tym samym ożywioną rozmowę na temat Całuski. Rysualka cieszyła się, że chcę ją zaadoptować. Wiedziałam, że bardzo ją lubi. Zawiesiłam na ręce czerwony kantarek z futerkiem medycznym, do drugiej złapałam kuferek z szczotkami, lonżę i bat. Zniosłam wszystko przed stajnię, do koniowiązu i ruszyłam po rudą. Klacz stała w boksie, słysząc cichy tupot moich oficerek uniosła głowę, zaprzestając skubania siana. Zagwizdałam, na co podeszła do drzwiczek boksu i wyciągając szyję, starała się skubnąć kieszeń moich bryczesów. Wyciągnęłam dwa smakołyki witaminowe i podałam jej pod chrapy. Ta zjadła je ze smakiem. Pomiziałam ją chwilkę za uchem, zaraz wchodząc do boksu i zdejmując stary, taśmowy kantar. Na jego miejscu pojawił się krwistoczerwony, nowy, z futerkiem. Nie ukrywam, że wyglądała bardzo ładnie. Dopięłam do metalowego kółeczka uwiąz i wyprowadziłam klacz do miejsca docelowego. Rozglądała się ożywiona dookoła, zaciekawiona. Przywiązałam ją i zaczęłam dokładne czyszczenie. Najpierw pozbyłam się zanieczyszczeń typu kurz i obumarłe włosie miękką szczotką, a zaklejki plastikowym zgrzebłem. Rozczesałam grzywę i grzywkę, wyczyściłam kopyta i pochwaliłam ją, za to, że stała grzecznie. Następnie dopięłam do kantarka lonżę, do drugiej dłoni wzięłam bat i poszłam na krótki spacerek, tym samym rozstępowanie w okół stajni. Kiss Me szła przy mnie grzecznie, wyciągając głowę ku dołu i fukając w piasek. Jest nieziemsko kochana. Później zabrałam ją na roud pen, zamknęłam porządnie drzwiczki i rozstępowałam przez kilka kółek. Następnie poprosiłam o kłus. Klacz ruszyła żywiołowo do przodu, unosząc wysoko nogi i machając ogonem w takt kroków. Cały czas ją obserwowałam. Gdy starała się przejść do chodu wolniejszego, machałam końcówką bata za jej pupą. Od razu brała nogi za pas i kłusowała. Później nieco przejść stęp-kłus, starając się by reagowała jak najbardziej na głos. Po kilku minutach prośba o zagalopowanie. Wystrzeliła nieco do góry, szarpiąc głową do góry. Przywołałam ją do porządku i jeszcze raz poprosiłam o galop.
- Ejeje, spokojnie! - Nakazałam, pilnując równego tempa galopu. Szła przed siebie niczym maszyna, poparskując przy każdym foulu. Kilka galopów na tą nogę, następnie zmiana kierunku. 8 minut kłusa, kilka przejść, galop i do stępa. Ponownie udałam się z nią na spacer, by porządnie się rozstępować. Pod stajnią zostawiłam bat. Zapuściłyśmy się bardziej w stronę lasu. Klacz zrobiła się uważna, rozglądała się dookoła. Wróciłyśmy po około 30 minutach. Puściłam ją na pastwisko, patrząc jak idzie w stronę reszty klaczy. Uśmiechnęłam się. Byłam naprawdę zadowolona ze swojej decyzji. Byle teraz się udało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin