Stajnia Centralna

Roselle

Tutaj piszecie odwiedziny

Arabika

Dzisiaj przyszłam odwiedzić Magic Arabian. Stwierdziłam, że następną grę zaczniemy ćwiczyć dopiero za tydzień, chciałam, żeby najpierw się ze mną oswoił. Przylazłam do niego do boksu i przywitałam go zza krat. Wałaszek z zainteresowaniem odwrócił się w moim kierunku. Chyba mnie poznał, bo po powąchaniu mnie pozwolił mi się spokojnie pogłaskać. Weszłam do niego i zaczęłam go głaskać. Przez następne półgodziny stałam obok niego i go głaskałam. Wałaszek przesuwał się w boksie, pozwalałam mu na to, nie chciałam aby kojarzył mnie z jakimiś ograniczeniami ruchu. W końcu przypięłam mu linę do kantarka i wyprowadziłam go na korytarz. Na korytarzu wyczyściłam go i zaplotłam mu ładnie grzywę i ogonek. Potem odwiązałam go i poszliśmy na spacer. Przez kolejne półgodziny spacerowałam sobie z nim, po okolicznych lasach. Magic był bardzo spokojny, tylko raz czy dwa nie chciał wejść do kałuży, ale po chwili przekonywania go, spokojnie wchodził. W tym czasie mówiłam do niego, śpiewałam mu moje ulubione piosenki. On nie wyrywał się mi, szedł spokojnie obok mnie. Bez żadnych niespokojnych momentów wróciliśmy do stajni. W stajni wyczyściłam i nasmarowałam mu kopytka, a jego całego przejechałam jeszcze szczotką, po czym poszłam z nim na pastwisko. Kiedy go wypuściłam, zaczął szaleć, ale na moje zawołanie przybiegł do mnie. W nagrodę dostał marchewkę. Potem pożegnałam się z nim i poszłam mu jeszcze wyczyścić boks. Ładnie wymieniłam mu podściółkę, ale tak porządnie, zeskrobałam nawet podłogę, po czym wytarłam kurz ze ścian i okna, a miotłą zdjęłam pajęczyny. Stojąca obok Nimfa była trochę zdziwiona miotłą, ale kiedy dostała marchewkę, przestała się nią przejmować ;]

Liczba wyrazów: 257

Arabika

Dzisiaj przyszłam do Magic Arabiana. Miał dzisiaj wolne, więc stwierdziłam, że pójdziemy na mały spacerek. Weszłam do stajni i przywitałam się ze wszystkimi końmi, które mnie znają i które ja znam, a potem poszłam do siwego. Wałaszek ucieszył się na mój widok. Pogłaskałam go i wyprowadziłam na korytarz. Na korytarzu wyczyściłam go i przypięłam mu lonżę, po czym wyszliśmy. Poszliśmy sobie na półgodzinny spacerek do lasku. W trakcie spacerku wałaszek był spokojny, raz czy dwa się spłoszył i odskoczył w bok, wtedy właśnie przydała mi się lonża, bo mogłam ją popuścić. Jak koń się uspokajał, nadal miałam go 'w ręku' i po prostu zwijałam lonżę. Wałach ładnie za mną szedł, przez cały czas, więc oprócz strachliwych sytuacji, lonża nie była mi potrzebna. Dzisiaj miał wolne, więc kłusowaliśmy tylko jakieś pięć minut. Oczywiście ja i tak zdążyłam się zmęczyć w trakcie tego czasu. Very Happy

Po spacerku sprawdziłam wałaszkowy stan kopyt i wpuściłam go spowrotem do boksu ;]

Liczba wyrazów: 156