Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Magot - Odwiedziny

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 16:42, 26 Kwi 2009    Temat postu: Magot - Odwiedziny

Tutaj piszecie odwiedziny:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jameel




Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Eee.. Warszawa ;P

PostWysłany: Pią 7:39, 15 Maj 2009    Temat postu:

Cześć malutki!, powiedziałam stając przy boksie. Co tam słychać? Wreszcie znalazłam dla Ciebie czas.., westchnęłam, I tak tylko jestem na chwilę, potem jeszcze po południu do Ciebie przyjdę![/i]. Otworzyłam boks i weszłam do środka. Magot skulił uszy i zrobił krok w tył. Spokojnie podeszłam do niego i pogłaskałam. Był napięty i nierozluźniony. Trochę go pomasowałam i jakoś go to uspokoiło. Wstałam i wyszłam w boksu. Poszłam na chwilę i wróciłam z jego skrzynką z przyborami do pielęgnacji. Otworzyłam skrzynkę i wyjęłam szczotkę włosianą. Ponownie weszłam do boksu i przyłożyłam szczotę do szyi arabka. On niepewnie odwrócił głowę i próbował z siebie zrzucić szczotkę. Nie udawało mu się jednak, więc dał sobie spokój. Widząc to zaczęłam zjeżdżać w dół szyi. Magot był bardzo zdezorientowany i nie wiedział za bardo co się dzieje. Ciągle go jednak głaskałam i był nawet do zniesienia. W końcu dotrwałam do zadku, gdzie Magot ślicznie wystrzelił w tył i kopnął ścianę boksu. Złapałam źrebaka za kantarek i jeszcze raz przejechałam szczotką po zadzie. Tak samo Magot zrobił krok do tyłu by wystrzelić. Przytrzymałam jednak jego kantarek i nie wystrzelił. Spojrzałam na zegarek. Śpieszyło mi się, więc schowałam szczotkę do skrzynki z przyborami do pielęgnacji. Pożegnałam się z Małym obiecując mu, że jeszcze dziś przyjdę i poszłam odnieśc skrzynkę z przyborami do pielęgnacji. Po tej czynności dałam Magotowi na papa marchewkę i odeszłam w stronę wyjścia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocky
Mały wolontariusz



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:27, 25 Sty 2010    Temat postu:

Weszłam do Stajni Centralnej, pocierając zmarzniętymi rękami policzki na których malowały się rumieńce. Rozejrzałam się po boksach. Wzrok zatrzymałam na siwym arabie, który skubał flegmatycznie siano. Odwrócił łeb i spojrzał na mnie, chowając uszy w grzywie. Oczy miał smutne, sierść matową, posklejaną...Żal chwycił mnie za serce. Wyciągnęłam z plecaka połówkę soczystego, czerwonego owocu i podałam ogierowi, cmokając w jego stronę kilkakrotnie.
-Chodź mały, mam coś dla Ciebie.
Zachęciłam go, mając nadzieje, że jabłko wystarczająco go zachęci. Oczywiście, nie myliłam się. Podszedł niepewnie w stronę drzwiczek, złapał szybko owoc i zaczął chrupać w niebogłosy. Przejechałam niepewnie opuszkami palców po jego kości nosowej, zaś siwus postawił w moją stronę ucho niepewnie. Koło jego boksu stał pojemnik na szczotki z napisem "Magot". Wyciągnęłam z niego zgrzebło i weszłam do boksu. Magot cofnął się kilka kroków, więc przyjęłam od razu "pozycję bierną". Dałam mu obwąchać swobodnie szczotkę i zaczęłam się za rozczesywanie zaklejonej i zabrudzonej siwej sierści. Szło to opornie, aczkolwiek było widać efekty. Po 15 minutach do ręki złapałam włosiankę i zaczęłam pozbywać się z kurzu, obumarłego włosia i innych "paskutstw". Na koniec rozczyściłam kopyta. Młody trochę wyrywał nogi, lecz po współnych staraniach- był już czysty. Wrzuciłam wszystkie szczotki z powrotem do kuferka, pogłaskałam go po szyjce. Do żłobu wrzuciłam kilka marchewek, pożegnałam się i z myślą "jeszcze do niego wrócę" wyszłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:42, 22 Maj 2010    Temat postu:

Postanowiłam dziś pobyć trochę w SC. Wiele koni od dawna stało samiutkich jak palec, a znając to uczucie chciałam im pomóc. Wchodząc do stajni zaczęłam rozglądać się po (w większości pustych) boksach. Wszystkie pozostałe konie na głos moich kroków wyjrzały zza drzwiczek. Uśmiechnęłam się i do każdego podeszłam, by pogłaskać po czole czy szyi. Wszystkie wyglądały dobrze, były szczęśliwe. Wyjątkiem był młody, siwy arabek, który cały brudny spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i bardzo ostrożnie nadstawił łepek. Widać, że ma dużo energii i jest żywiołowym koniem - w końcu to Magotek Very Happy Uśmiechnęłam się na wspomnienie małego rozbrykanego źrebaczka, który nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej niż kilka sekund. Pogładziłam ogiera po czole, podrapałam chwilę i dałam smakołyka. Z haczyka obok wzięłam jego kantar i ostrożnie weszłam do boksu. Po śmierci Wafla ciężko mi się było pozbierać, a siwe konie mi go wciąż przypominały. Stwierdziłam jednak, że przeszłość i wspomnienia odstawię dziś na bok. Głęboko odetchnęłam i podeszłam do araba. Pogładziłam chwilę po szyi, po czym równie delikatnie założyłam mu kantar i dopięłam do niego uwiąz.
-Dobry konik - Powiedziałam gładząc go po brązowej od zaschniętego błota szyi następnie wyprowadzając na plac przed stajnią. Mimo dużej ilości wody pogoda była ładna - świeciło słońce, śpiewały ptaszki, wszędzie zielono i kwieciście, a w dodatku z powodu wczesnej pory pusto i cicho Smile Magot wychodząc na dwór zarżał głośno kilka razy, ale po chwili się uspokoił i żwawo podreptał ze mną do słupków, gdzie został uwiązany. Ja zaś szybko poleciałam po szczotki, które znalazłam w siodlarni.
Głośno dysząc wróciłam do konia, otworzyłam skrzynkę i wyciągnęłam z niej twardą szczotkę, którą zamaszyście i dość mocno zaczęłam rozczesywać wszystkie zlepki, usuwać całe to błoto itd. Magot poddawał się temu zabiegowi z wyraźną przyjemnością, co było po nim po prostu widać. Mimo szybkiego tempa oczyszczenie siwusa z zlepek zajęło mi ponad 10 minut. Gdy skończyłam poklepałam go za grzeczne stanie w miejscu, następnie z skrzynki wyciągnęłam włosiankę. Kolistymi ruchami, już o wiele delikatniej zaczęłam ściągać z Magota obumarłe włosy, pozostałości po rozczesanym błocie (czyli piach xD) i ogólnie resztę brudu. Poszło gładko, jedynie przy nogach musiałam się troszkę napracować, ale się opłacało. Ogier wyładniał i wyglądał na szczęśliwego, zadbanego, zdrowego konia. Jedynie poplątane i brudne grzywa z ogonem burzyły ten prześliczny obrazek. Nie myśląc ani chwili dłużej wzięłam z skrzynki grzebień i ostrożnie, aczkolwiek stanowczo zaczęłam rozczesywać dłuugie włosy arabka. Magot trochę się przy tym wiercił, ale jakoś daliśmy radę i po 5-10 minutach grzywa była skończona. Z ogonem poszło łatwiej, ale i tak minęło tyle samo czasu co przy grzywie. Gdy skończyłam poklepałam Magota, dałam mu smaczka i na koniec zostały nam kopyta. Wzięłam w dłoń kopystkę i zaczynami. Lewa przednia noga - podana bardzo ładnie, szybko wyczyszczona i odstawiona na miejsce. Lewa tylna - podana ładnie, ale aż zbyt ambitnie, mimo to jakoś doszliśmy do ładu i równie szybko ją wyczyściłam a następnie odstawiłam na ziemię. Prawa przednia raz wyszarpnięta, potem już ładnie podana i ładnie utrzymana. Była stosunkowo czysta w porównaniu z pozostałymi. No i na koniec Prawa tylna - wszystko bardzo ładnie, szybko się uporałam. Gdy skończyłam poklepałam rumaka i schowałam wszystko do skrzynki. Zamknęłam ją i postawiłam pod ścianą, by żaden koń jej nie zniszczył, następnie odwiązałam Magota i ruszyliśmy w stronę padoków. Chciałam,by chłopak pobiegał trochę, jak go roznosi, a nie miałam zbytnio czasu by z nim gdzieś pójść czy coś, w dodatku byłam cała obolała. Akurat znalazł się jeden niewielki, trawiasty padoczek. Weszłam na niego z arabkiem, zamknęłam bramkę i spuściłam siwusa z uwiązu. Konisko chwilę postało, po czym ruszyło galopem z brykami przed siebie. Zarżał kilka razy i pokazywał swój piękny kłus. Ja szybko się wymknęłam za ogrodzenie i zaczęłam mu się przez chwilę przyglądać. Magot poszalał, polatał i w końcu przystanął, spuścił głowę i zaczął skubać trawę co jakiś czas się rozglądając wokoło. W pewnym momencie podszedł do mnie, dał się pogłaskać i poklepać, po czym powrócił do popasu tuż obok mnie. Postałam jeszcze chwilkę i w końcu ruszyłam w stronę stajni, gdzie miałam zamiar zająć się jeszcze kilkoma końmi i obiektami. Przechodząc obok boksu Magota wrzuciłam mu do żłobu 2 marchewki i 1 jabłko Smile

słów: 692
+ 280 hrs


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kucio




Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:27, 15 Cze 2010    Temat postu:

Weszłam do stajni centralnej po skończonym treningu u Karuchny. Byłam zbyt zmęczona na kolejną jazdę, jednak chciałam sprawdzić co u koni słychać. Zauważyłam siwego ogierka arabskiego, który stał odprężony z odciążonym kopytem. Bez wachania złapałam za kantar i uwiąz wiszący na haczyku po czym weszłam do boksu. Uprzedziłam go krótkim cmoknięciem. Zareagował stuleniem uszu, jednak po chwili odwrócił się by zobaczyć kim jestem. Wygrzbałam z kieszeni cukierka i podeszłam do niego. Podałam mu na jednej ręce, drugą gładząc po szyi. Założylam kantar, przypięłam uwiąz z karabińczykiem bezpieczenstwa. Nogą popchnęłam drzwi i wyszłam spokojnym tempem na myjkę. Ogiera roznosiła energia, wstrzymywałam go na pysku starając się uchronić przed caplowaniem, jednak tyłem i tak próbował klusować. Jednym słowem szedł bokiem. Uwiązałam go na myjce dość krótko po czym pogładziłam po szyi i łopatce. Poszłam po sprzęt, gdy wróciłam stał wciąż tak samo. Westchnęłam z ulgą i podeszłam do jego boku. Z kuferka wyciągnęłam gumowe zgrzebło. Roztarłam okrężnymi ruchami zaschnięte błoto i zaklejki, masując jednocześnie. Twardą szczotką pozbyłam się martwego włosia i naskórka. Miękką roztarłam ułożyłam zmierzwioną sierść. Całe ciało przetarłam wilgotną gąbką by pozbyć się kurzu i tego typu drobinek. Tym samym sposobem pozbyłam się śpiochów i glutów w chrapach xd Następnie poprosiłam go o nogi. Próbował mnie sprawdzić wyszarpując mi kopyto z ręki, jednak gdy uparcie je trzymałam a on się potknął - odpuścił. Poklepalam go po łopatce i pozbylam się ze wszystkich 4 strzałek kamyczków, błota, gnoju i innych takich. Wierzch kopyta wymyłam wodą i szczoteczką po czym osuszyłam szmatką. Nasmarowalam mu je natłuszczającym smarem do kopyt. Wlosię rozczesalam dokładnie. Gęstą grzywę wytrymowałam, aby ją rozrzedzić po czym przycięłam na równo i dość krótko nożyczkami razem z grzywką. Ogon przycięłam trochę za stawy skokowe, także na równo. Jako, że na dworze był upał ścięgna nasmarowalam wcierką chlodzącą i zaprowadzilam ogiera do boksu. Zostawiłam kilka marchewek po czym wyszłam z zamiarem następnych, bardziej konkretnych odwiedzin Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:39, 23 Sie 2010    Temat postu:

Przyjechałam w odwiedziny do Magota, miał być zaadoptowany i coś poszło nie tak. Ogierek został tu. Przez moment nie mogłam znaleźć jego boksu. Dopiero po chwili zorientowałam się że ten brudny kasztan to jednak Magot - w grubej panierce z błota.Zastanawiałam się gdzie ten maluch się wpuścił że wyglądał jak wyglądał. Poszłam do siodlarni i odgrzebałam kuferek z jego szczotkami i jakiś jego stary kantar. Wróciłam pod boks i weszłam do środka. Ogierek jak zawsze popatrzył na mnie z zainteresowaniem. Jego uszy kręciły się żywo w każdą stronę jakby chciał usłyszeć każdy najmniejszy dźwięk. Założyłam mu kantar i wyprowadziłam opanierowanego z boksu. Przypięłam ogierka na dwa uwiązy by mi się nie kręcił i wzięłam iglaka. PO kilkunastu minutach poddałam się jednak. Ilość błota była nie do ogarnięcia. Zabrałam więc Magota na myjkę. Najpierw zmoczyłam mu nogi a dopiero później łopatki, zad, brzuch a na końcu grzbiet. Magot wiercił się trochę bardzo zainteresowany tym co robię. W końcu, po dłuższym czasie woda spływająca z siwego nie była już czarnobrązowa a ni nawet szara. To był sukces. Opłukałam go jeszcze raz dokładnie by upewnić się że nie pozostało na nim resztek szamponu i zakręciłam wodę. Ściągnęłam z niego ściągaczką nadmiar wody i zabrałam na chwile na słońce, na trawę. Gdy przesechł zabrałam go do stajni i rozczesałam ostrożnie ogon palcami, czasem pomagając sobie szczotką z rzadkimi igłami. Rozczesałam też grzywkę a kopyta pomalowałam smarem. Gdy Magot lśnił poszłam z nim na krótki spacer w teren by go nieco rozruszać a po tym puściłam na pastwisko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Soczek.Caprio




Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:33, 29 Gru 2010    Temat postu:

Weszłam do wygrzanej przez konie stajni i natychmiast poczułam swój ulubiony zapach koni, a także po części końskiego gnoju - to przywołuje od razu piękne wspomnienia, jak to Sok przewrócił się w oborze Wink
Magot od dawna nie był odwiedzany, więc przygotowałam się na to, by od razu zapamiętał mnie jako swojego św. Mikołaja. Stanęłam przy jego boksie, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Magot cały czas był skupiony na mnie i starał się pojąć swoim móżdżkiem, o co chodzi, śmiesznie przechylając głowę na bok i strzygąc uszami. Wyciągnęłam do niego otwartą dłoń z kawałkiem jabłka i Magot niepewnie wysunął w jej stronę pysk. Porwał w tempie ekspresowym jabłko i jego głowa znów znalazła się daleko ode mnie, ale wiedziałam, że teraz już nie ma przeszkód bym mogła go pogłaskać. Wiedziałam, jak konie lubią być drapane za uszami - o tak, nie tylko koty i psy to uwielbiają, ludzie zresztą też - więc jedną ręką gładząc go po szyi, drugą energicznie drapałam za uszkiem. Magot prychnął, rozluźnił się i stał, przypominając trochę barana w transie. W zasadzie jego wyraz twarzy ukazywał nie tylko przepływającą przez całe jego ciało rozkosz, ale wyglądał po prostu jak nieprzytomny głupek.
Jeszcze chwilę tak postaliśmy, aż ręka zaczęła mi drętwieć. Wtedy go wyczyściłam i dałam mu drugi kawałek jabłka. Nie chciałam wychodzić z ogierem na mróz, więc w zasadzie przesiedziałam całe odwiedziny u Magota w boksie. Byłam bardzo mile widziana, choć Magot nie czuł się skrępowany moją obecnością i w wyniosłością hrabiego, podniósł ogon i załatwił swoje interesy, następnie patrząc na mnie z oczekiwaniem, bym wyczyściła jego królewską sypialnię. Cały czas gładziłam go i dotykałam, gdzie tylko mi na to pozwalał, gdzie nie powodowało to u niego napięcia. Byłam dla niego obcą osobą, dlatego nie chciałam, by odebrał mnie jako kogoś, kto mu się bardzo narzuca. Byłam zachwycona ufnością ogiera do ludzi. W końcu sam zaczął mnie zaczepiać i staliśmy się naprawdę dobrymi towarzyszami.
Powoli się ściemniało, postanowiłam więc wracać. Dałam Magotowi pozostałą resztkę jabłka i pożegnałam się z nim, dając mu całusa w chrapy. By okazać mi swoje uczucia, popchnął mnie tak, że wyleciałam z boksu i wylądowałam na tyłku. Zdawał się być zaskoczony, ale nie raczył pomóc mi wstać. Jakoś poradziłam sobie sama, zamknęłam drzwi boksu i ostatni raz na niego spojrzałam, nim wyszłam ze stajni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin