Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Nimfa - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Carmabelle
Mały wolontariusz



Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wejherowo

PostWysłany: Pon 19:46, 29 Wrz 2008    Temat postu: Nimfa - Treningi

Tu trenujecie z koniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jameel




Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Eee.. Warszawa ;P

PostWysłany: Śro 19:47, 08 Kwi 2009    Temat postu: Lonża.

Przyszłam do SC. Weszłam do głównego korytarza i pogłaskałam kilka pierwszych głów końskich, które od razu wystrzeliły do przodu. Potem ruszyłam w głąb stajni, gdzie ukrywała się moja koniczyna- Nimfa. Podeszłam do boksu i zacmokałam cichutko. Klacz podniosła głowę i przyjrzała mi się uważnie. Rozpoznając mnie, rżnęła cichutko i powoli podeszła do wejścia do boksu. Przywitałam się z nią, oczywiście zaczynając od pieszczot, które uwielbiała. Dałam na powitanie połowę jabłka i poszłam po skrzynkę z przyborami do pielęgnacji, długi bacik pas do lonżowania, kantar i lonżę. Zamierzałam dziś z nią trochę poćwiczyć na lonży.
Otworzyłam boks i spokojnym, lecz zdecydowanym krokiem podeszłam do niej. Od razu wepchnęła mi swoją głowę pod pachę. Odepchnęłam ją lekko i zaczęłam ją czyścić.
Na początku wyjęłam włosianą, miękką szczotę i zaczęłam intensywnie czyścić sierść angloarabki. Ta stała spokojnie, tylko gdy przejechałam po słabiźnie wstrząsnęła głową. Pogładziłam ją spokojnie i kontynuowałam czyszczenie. Potem plastikowym zgrzebłem usunęłam wszystkie zlepy, nie zlepy. Potem podjęłam się rozczesywaniem grzywy i korzystając z wcześniejszego pomysłu Blacky- zaplotłam małe warkoczyki. Wyglądała w nim naprawdę uroczo. *__* Na koniec wyczyściłam kopyta- bez problemów- i zwilżoną gąbką wyczyściłam chrapki Rudej. Gdy klacz stała już lśniąc, dałam jej ciasteczko, założyłam kantar i pas do lonżowania. Do kantara przepięłam lonżę. Otworzyłam szerzej boks i wyprowadziłam klacz na główny korytarz.
Chwyciłam lonżę i zaprowadziłam klacz na Round Pen [RP]. Tam odpięłam lonżę od kantara i przypięłam do pasa do lonżowania. Jeszcze kilka przygotowań i mogłyśmy ruszać.
Zaprowadziłam klacz na środek RP i cmoknęłam na nią, lecz ona, która długo nie chodziła na lonży, na początku nie zrozumiała i dalej stała w miejscu wpatrując się w ziemię. Wywróciłam oczami i cmoknęłam jeszcze raz. Nic, zero reakcji. Klacz dalej stała, gdzie stała xD. Ani o milimetr się nie ruszyła. Spróbowałam z bacikiem. Lekko dotknęłam zadu Kasztanowej. Ona popatrzyła na mnie z oburzeniem i ani drgnęła. Nie zamierzałam się poddać. O nie.. Jeszcze raz lekko pognałam ją bacikiem i tym razem jeszcze cmoknęłam. Klacz ani milimetra. W końcu się zdenerwowałam i podeszłam do klaczy. Spojrzałam jej prosto w oczy i spytałam się czy będzie ze mną pracować czy nie. Klacz jakby zrozumiała, lekko pokiwała głową, więc ja odeszłam i spróbowałam jeszcze raz. Jednak tym razem zanim pognałam ją batem, Nimfa od razu ruszyła. Ucieszyłam się i kontynuowałam trening.
Stępowała tak Nimfa, aż w końcu uznałam, że jest rozgrzana i znów pognałam ją lekko batem. "Kłus!" wydałam komendę, a Nimfa jakby rozumiejąc od razu przeszła do pięknego, czystego kłusa. Aż mi szczęka opadła xD jak zobaczyłam jakie ona ma piękne chody! Ocknęłam się i kontynuowałam.
Po kilku minutach kłusa, przeszłam do stępa- tak dla odpoczynku. Chwilę sobie Nimfa postępowała, a potem znów ruszyła- z mojej komendy- kłusem. Teraz też podziwiałam grację i majestatyczność klaczy. Po prostu boska! Kilka przechodzeń z kłusa do stępa, ze stępa do kłusa. W końcu przyszedł czas na.. galop. Przełknęłam ślinę i dałam polecenie z lekkim użyciem bata. Nimfa chwilę jeszcze pokłusowała, a potem przeszła do galopu- niestety na zła nogę ==. Zwolniłam do kłusa i spróbowałam jeszcze raz. I znowu. Zła noga. Znów do kłusa i znów galop. Przygryzałam wargi patrząc jak klacz zaczyna galopować. Aż krzyknęłam ze szczęścia, gdy okazało się, że Nimfa zagalopowała na dobrą nogę. Galopowała tak parę okrążeń, aż w końcu zwolniłam ją do kłusa. Chwilkę kłusem, stęp. Widać, że na szyi Rudej pojawiły się pierwsze krople potu, postanowiłam, że już nie będę jej dalej męczyć i zakończę lonżę. Na długiej lonży (na luźnej lonży? xD) chwilę przemaszerowała stępem. Po kilku minutach zwróciłam ją naprzeciw niej. Wtedy ona- jakby specjalnie- zaczęła drapać się w lewą przednią nogę przy tym kłaniając mi się. xD Roześmiałam się i odpowiedziałam tym samym (oczywiście pokłoniłam się, a nie podrapałam w nogę!! xD). Podeszłam spokojnie do klaczy i odpięłam lonżę od pasa, a przypięłam do kantara. Poluźniłam popręg u pasa i ruszyłyśmy w stronę stajni.
Wprowadziłam klacz do boksu i odpięłam lonżę, zdjęłam pas i kantar. Zabrałam się szybko za czyszczenie. Po kilku minutach klaczy stała czysta. Przypomniałam sobie o warkoczykach. Spojrzałam na nie i zobaczyłam, że trochę przez tą lonże rozwaliły. Rozplątałam je i przeczesałam raz jeszcze grzebykiem brązową grzywę klaczy. Gdy zakończyłam całą pielęgnację, dałam klacz marchew i zaczęłam ja masować. Po i tym zrobieniu trochę się popieściłam z klaczą. Wiedząc już jaki to pieszczoch, drapałam, głaskałam mocno i z miłością. Nimfa jakby była kotem już by mruczała w najlepsze. Jednak Nimfa kotem nie jest, więc nie mruczy. Pieszcząc się dobre pół godziny, musiałam wyjść i pomału się żegnać. Wyszłam i zamknęłam za sobą boks, ale ruda głowa od razu wystrzeliła z okienka. Wzdychając zaczęłam głaskać klacz. Po kilkudziesięciu minutach miałam naprawdę dosyć. Odepchnęłam klacz, a ona tylko popatrzyła na mnie gniewnie i zajęła się jedzeniem. Uffając xD, wzięłam lonże, pas do lonżowania i skrzynkę i poszłam to wszystko odłożyć. Wróciłam jeszcze na chwilę pod boks by zawiesić kantar obok boksu i czule pożegnać się z klaczką. Na pożegnianie dałam jej drugą połowę jabłka, którą schrupała na początku. Pocałowałam wilgotne, lecz aksamitne chrapy Rudej i zwiałam z miejsca wypadku..

Słowa: 835
Punkty: 30


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jameel dnia Pon 17:53, 20 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jameel




Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Eee.. Warszawa ;P

PostWysłany: Pon 17:52, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Dziś postanowiłam trochę pomęczyć Nimfę. Weszłam do stajni i przejechałam dłonią po pierwszych łbach, które od razu wystrzeliły z boksów. Podeszłam do boksu angloarabki i ją również pogładziłam po aksamitnym łbie. Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w stronę siodlarni, skąd miałam wziąć uwiąz i skrzynkę z przyborami do pielęgnacji. To wszystko zaniosłam pod boks Nimfy. Otworzyłam stanowczym ruchem boks i weszłam. Na wyciągniętej ręce leżało ciastko. Podsadziłam to pod nos kobyły i dałam jej do powąchania. Na początku klacz wąchała i wąchała, lecz w końcu się zdecydowała i chapsnęła smakołyk. Uśmiechnęłam się i wyszłam przed boks. Z skrzynki z przyborami do pielęgnacji wyjęłam włosianą szczotę. Weszłam znów do środka boksu i dałam do powąchania klaczy. Ona tylko go tak sobie obwąchała, poprawiła grzywkę ^^ i zajęła się jedzeniem paszy. Dotknęłam szczotką szyi klaczy, jednocześnie na nią patrząc. Nic, zero reakcji. Teraz przejechałam po całej długości szyi. Po upewnieniu się, że klacz już raczej nie zareaguje zaczęłam tą włosianą szczotą to tu, to tam ^^. Na początku szyja, potem kłoda, miejsce popręgu, grzbiet, zad, nogi itd. Po zakończeniu pracy z szczotką włosianą, odłożyłam ją do skrzynki z przyborami do pielęgnacji, a zamiast niej chwyciłam zgrzebło plastikowe. Ponownie dałam je do obwąchania i zaczęłam pielęgnacje z zgrzebłem. I znowu szyja, kłoda, popręg, grzbiet, zad, nogi.. Teraz klacz wyglądała naprawdę olśniewająco. ^^ Odłożyłam zgrzebło i wyjęłam kopystkę. Podeszłam do pierwszego przedniego kopyta klaczy, ale ono jak już by czekało. Gdy tylko podeszłam, owe kopyto uniosło się energicznie, przy okazji trafiając mnie w kolano. Potarłam bolące miejsce na kolanie i zabrałam się do czyszczenia kopyta. Nie było z nim większych problemów. Wink Potem tylne kopyto, z tej samej strony. Też bez problemów. Położyłam rękę na kłębie klaczy i powoli, razem z moim krokiem zaczęłam ja przesuwać w stronę zadu. Przy ogonie moja ręka zakręciła, wtedy przeszłam na drugą stronę klaczy. Podeszłam do przedniego kopyta. Te znowu wystrzeliło do góry, lecz tym razem w porę uskoczyłam. Złapałam lecące kopyto i zważyłam je w dłoni. Szybko przejechałam kopystką likwidując z niego małe kamyki i muł. Potem cofnęłam się o kilka kroków i wzięłam do je ręki. Zalegał tu jeden średniej wielkości kamyk, który zaraz usunęłam. Gdy wszystkie kopyta były czyste, odłożyłam kopystkę i wzięłam grzebyk. Na początku przeczesałam grzywę palcami, potem leciutko grzebykiem. Tak samo z ogonem. Odłożyłam grzebyk i zauważyłam w skrzynce z przyborami do pielęgnacji, mięciutką gąbkę używaną do mycia buzi :3. Zwilżyłam ją szybciutko i stanęłam przed klaczą. Podniosłam gąbkę, klacz ciekawie ją obwąchała, lecz zaraz po tym parsknęła. Przyłożyłam mokra gąbkę do chrap angloarabki. Gluty, glutki ^^. Wszystkie brudy usunęłam. Potem kąciki oczu, gdzie Nimfa ciągle się wyrywała. A na końcu uszy. Gdy łebek klaczy był już czyściutki wymyłam gąbkę i odłożyłam ją na kaloryfer do wyschnięcia. Zaciekawiona zaczęłam szperać w skrzynce z przyborami do pielęgnacji. A to co? Gumki do grzywy! Wstałam trzymając w ręku paczkę białych gumeczek. Podeszłam do grzywy klaczy. Opakowanie położyłam na grzbiecie kobyły, w zasięgu mojej ręki. Wyjęłam jedną i zmarszczyłam nos. Nałożyłam gumeczkę na palec wskazujący i chwyciłam kosmyk włosów. Zaczęłam pleść misternego warkoczyka. Gdy mi się udało do pleść do końca minęło dobre piętnaście minut. Nie tracą bojowego ducha [: zabrałam się za następny kosmyk. I tak po godzinie cała grzywa była z ślicznych, misternych warkoczykach. Zamknęłam opakowanie z gumkami i odłożyłam je do skrzynki z przyborami do pielęgnacji. Zamknęłam całą skrzynkę i odłożyłam na bok. Wyjrzałam na ścianę obok boksu gdzie wisiał Nimfowaty kantar. Wzięłam je do ręki i nałożyłam klaczy. Potem podniosłam leżący na ziemi uwiąz i przypięłam do kantara. Otworzyłam szerzej boks i wyprowadziłam klacz na podwórze.
Tam znalazłam jakiś wielki kamień i podprowadziłam do niego klaczkę. Ona na początku go obwąchała, a potem zaczęła się oglądać w około. Weszłam na kamień (sztylpy i sztyblety sprawiły mi w tym trochę problemu..) i usiadłam na jej grzbiecie. Zaskoczona klacz podniosła wysoko głowę i obejrzała się. Gdy zobaczyła, że to tylko ja uspokoiła się i trochę opuściła głowę. Dałam jej łydę i ruszyłam powolnym stępem w stronę lasku.
Jechałam tak leśną ścieżką stępem. Krajobraz z cywilizowanego, zmienił zupełnie się w busz xD. Cały czas jechałam na luźnym.. uwiązie? xD Po jakiś kilkudziesięciu minutach dałam łydkę i ruszyłyśmy spokojnym kłusikiem. Kłusem tak przez jakiś czas, a potem chwila, ale to dosłownie chwilka galopu. Dałam mocniejszą łydę, a Nimfa (widocznie złakniona galopu) od razu wystrzeliła do przodu. Zaskoczona poleciałam do tyłu, ale od razu przybrałam odpowiednią pozycję. Po kilku minutach galopu zwolniłam klacz do kłusa. Chwilę Nimfa pokłusowała i przeszła do stępa. Znowu dałam jej luźny uwiąz [xD] i ruszyłam z powrotem z stronę Stajni Centralnej. Po kilku minutach na horyzoncie pojawiły się gmachy SC.
Wjechałam na teren Stajni, zsiadłam z klaczy i trzymając z ręku uwiąz ruszyłam do jej boksu. Tam zdjęłam jej kantar i powiesiłam do obok boksu. Z skrzynki z przyborami do pielęgnacji wyjęłam szczotkę włosianą i na szybko przeczesałam klacz. Tak samo z zgrzebłem plastikowym. Następnie posłużyłam się kopystką i wyczyściłam każde kopyto po kolei. Postanowiłam, że tych misternych warkoczyków nie będę już rozplatać, bo nie rozwaliły się podczas tego wypadu w krótki teren. Po wyczyszczeniu klaczy zamknęłam za sobą boks zostawiając za sobą podmęczoną klacz. Na szczęście nie miała tak wielkiej ochoty na pieszczoty, ponieważ spieszyłam się niemiłosiernie. Odpięłam uwiąz od wiszącego kantara, zabrałam już suchą gąbkę z kaloryfera i włożyłam ją do skrzynki z przyborami do pielęgnacji. Tą też wzięłam do ręki i odłożyłam do siodlarni. Idąc w stronę wyjścia głównym korytarzem, zatrzymałam się jeszcze na chwilę u Nimfy i dałam na pożegnanie cukier Wink. Pocałowałam ją w aksamitne chrapy i ruszyłam ku wyjściu..

Słowa: 918
Punkty: 36


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hippika




Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:52, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Przyszłam wreszcie do Stajni Centralnej i od razu skierowałam się do boksu Nimfy. Pogłaskałam ją po pyszczku. Była brudna, chyba musiała szaleć na pastwisku. Dzisiaj chciałam spróbować się z nią połączyć. Uważam to za podstawę pracy z każdym koniem, niezależnie od predyspozycji, rasy, czy płci, jest właśnie połączenie. Poszłam do siodlarni skąd wzięłam skrzynkę ze szczotkami i znalazłam dobrą linkę. Zabrałam to ze sobą i położyłam skrzynkę przy boksie, a linkę powiesiłam na haczyku, a wzięłam z niego kantar. Cmoknęłam na klacz, żeby zwrócić tym jej uwagę i otworzyłam drzwi boksu. Podeszłam do Nimfy i dałam jej przysmak, a następnie pogładziłam po czole. Założyłam jej kantar i poprawiłam grzywę, by nie plątała się w pasek na potylicy. Otworzyłam drzwi boksu na całą szerokość i wyprowadziłam klacz na korytarz. Przypięłam ją do linki, wzięłam szczotki w wolną rękę i zaczęłam iść z nią korytarzem. Kiedy byłyśmy już na zewnątrz, zaczęłam się z nią kierować w stronę round-pen’u. Pogoda była ładna. Słonko przygrzewało, ale nie było gorąco i wiał przyjemny, lekki wiatr. Nimfa szła rozluźniona obok mnie. Byłyśmy już na miejscu, otworzyłam okrąglak i wprowadziłam klacz. Kiedy zamknęłam go już i postawiłam skrzynkę ze szczotkami na środku zdjęłam klaczy kantar. Odłożyłam go na skrzynkę. Wzięłam linkę do prawej ręki i ustawiłam się z rękami ustawionymi na bok prostopadle do korpusu klaczy zbliżając się do jej zadu. Klacz zainteresowała się mną, jasno czytała moje sygnały i zaczęła iść szybkim stępem po ścianie lekko kuląc uszy. Machnęłam linką i zaczęłam wbijać wzrok w oczy Nimfy. Klacz gwałtownie przyspieszyła, ruszyła galopem. Cały czas utrzymywałam odpowiednią pozycję, od czasu do czasu poganiając klacz linką. Nimfa galopowała z wysoko uniesioną głową, jakby lekko oburzona, że sprawiam, iż musi uciekać. Przełożyłam linkę do lewej ręki, zmieniłam ustawienie i kazałam jej zmienić kierunek. Galopowała dalej szybko, ale powoli zaczęła zmieniać tępo. W końcu mocno zwolniła, a ja zaczęłam wypatrywać w jej zachowaniu sygnałów. Po którymś okrążeniu klacz wyciągnęła mocno szyję do przodu i skierowała jedno ucha do środka. Uśmiechnęłam się lekko, ale wciąż utrzymywałam „napastującą” pozycję. Wiedziałam, że za chwilę klacz okaże inne znaki uległości. I tak tez było. Nimfa przeszła do kłusa, z głową nisko przy ziemi. Zaczęła „przeżuwać powietrze”. Po kilku chwilach spokojnie ustąpiłam. Zwinęłam lonżę, spuściłam wzrok. Trudno było mi nie przyglądać się Nimfie, ale wiedziałam, że jest to kluczowy moment. Klacz powoli do mnie podeszła. Czułam jej oddech na karku. Leciutko, przyjaźnie dotknęła mnie chrapami w ramię. Powoli uniosłam dłoń i pogładziłam klacz po czole. Ruszyłam do przodu. Chodziłam po wybiegu zataczając łuki w różne strony, a Nimfa cały czas wiernie podążała moimi śladami. Kiedy znalazłyśmy się na środku, zatrzymałam się i odwróciłam się do klaczy. Podeszłam do jej łopatki i zaczęłam ją gładzić otwartymi dłońmi po całym ciele, zwracając szczególną uwagę, by nie opuścić żadnego wrażliwego miejsca. Nimfa nie wykazywała oznak sprzeciwu, więc delikatnie masowałam ją po łopatce, kłębie, boku, słabiźnie i zadzie. Byłam zadowolona z efektów. Powoli podeszłam do przedniej lewej nogi klaczy i, gładząc ją wpierw od szyi do pęciny, uniosłam jej kopyto. Zrobiłam to samo z kolejnymi nogami. Wzięłam szczotki i dałam je w spokoju obwąchać klaczy. Sięgnęłam po zgrzebło i zaczęłam czyścić naklejki. Było ich kilka na brzuchu i zadzie, ale najgorsza trafiła się na piersi. Dokładnie je rozczesałam i następnie wzięłam szczotkę miękką. Łagodnymi, długimi ruchami z sierścią konia wyczesywałam kurz i martwe włosie. Nimfa, mimo że nie była przywiązana i nie miała na sobie nawet ogłowia stała spokojnie i była skupiona na czynnościach wykonywanych przy niej, przy czym była też rozluźniona. Odłożyłam miękką szczotkę i podeszłam do grzywy. Rozplątałam ją palcami, nie było potrzeby używania grzebienia, czy szczotki z plastikowym włosiem. Następnie także rozplątałam ogon. Klaczka cały czas spokojnie stała. W pewnym momencie odciążyła jedną nogę, ale po chwili powróciła do poprzedniej pozycji. Kiedy skończyłam z ogonem wzięłam kopystkę i zabrałam się za kopyta. Nimfa cierpliwie czekała, aż skończę, ładnie unosiła nogę i nie próbowała jej w żadnym wypadku wyrwać. Nie okazywała znudzenia, wyglądała na rozluźnioną. Cieszyłam się, że obcowanie ze mną sprawia jej przyjemność i pozwala się odprężyć. Po dzisiejszym dniu byłam pewna, że klacz mi ufa. Odłożyłam szczotki i pogładziłam jeszcze Nimfę po głowie. Klacz przymknęła oczy i wyciągnęła szyję. Uśmiechnęłam się. Wzięłam kantar i założyłam go na jej łebek, a następnie przypięłam do niego linkę. Otworzyłam wyjście i opuściłam round-pen. Postanowiłam iść z Nimfa jeszcze na luźny, krótki spacer. Skierowałyśmy się na łąki. Kiedy szłyśmy głaskałam ją od czasu do czasu po boku i łopatce. Świetnie się nam dzisiaj pracowało. Kiedy doszłyśmy na łączkę usiadłam w trawię i wygrzewałam się na słonku, a klaczce pozwoliłam się popaść chwilę. Uważałam, by nie nastąpiła na linkę. Po kilkunastu minutach Nimfa podeszła do mnie i dotknęła mnie chrapami w głowę. Uśmiechnęłam się i wstałam, żeby ja pogłaskać. Podrapałam ją za uszami i ganaszem. Widać, że to lubi. Gładziłam ją jeszcze po grzbiecie, a na koniec objęłam. Klacz oparła mi łeb na ramieniu. Popatrzyłam w niebo. Musiałyśmy już wracać, bo zaczęło się robić późno. Leniwym stępem odprowadzałam ją do stajni. Kiedy byłyśmy na miejscu, pokonałyśmy korytarz i znalazłyśmy się przy boksie Nimfy otworzyłam szeroko drzwi i wprowadziłam klacz do środka. Odpięłam linkę i zdjęłam jej kantar, a potem odwiesiłam je na haczyk przy boksie. Popieściłam się z nią jeszcze chwilę w środku. Przebywanie z nią to sama słodycz, ale niestety musiałam się już zbierać. Wyszłam dzisiejszego boksu i zamknęłam drzwi.. Zadowolona z dzisiejszego dnia poszłam jeszcze na round-pen po szczotki. Odniosłam je do siodlarni. Poszłam jeszcze przed boks klaczy. Dałam jej do żłobu 2 cukierki i wzięłam linkę. Podrapałam ją jeszcze na pożegnanie po czole i skierowałam się do wyjścia. Po drodze odłożyłam jeszcze linkę i opuściłam Stajnię Centralną.

Słowa: 940
Punkty: 35 (brałam jak z PNH, choć PNH to nie jest...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Czw 22:06, 28 Sty 2010    Temat postu:

Przyjazd Nimfy do Star Horses

►Data: 12 V 2009 r.

Wyszłam przed dom. Był piękny poranek. Ciepłe słońce świeciło mi w twarz. Mrużąc oczy, wymacałam samochód i włożyłam kluczyk do zamka. Drzwi otworzyły się ze szczęknięciem. Wsiadłam i oklapłam na fotel. Odszukałam stacyjkę i włożyłam kluczyk. Przekręciłam, i tym sposobem uruchomiłam samochód. Spojrzałam się do tyłu, sprawdzałam czy koniowóz jest na swoim miejscu. Włączyłam wsteczny i wycofałam samochód. Potem gaz i wyjechałam z bram domu.
Jechałam jakieś dobre dwadzieścia minut zanim ujrzałam na horyzoncie gmachy Stajni Centralnej. Stanęłam przed bramę i czekałam, aż się otworzy. Wjechałam na teren, zaparkowałam i zgasiłam samochód. Wyjęłam kluczyk i wysiadłam. Na chwilę wzięłam kilka oddechów świeżego powietrza, przeplatanego z końskim zapachem. Potem oprzytomniałam i obeszłam samochód, docierając do koniowozu. Otworzyłam klapę i weszłam do środka. Uprzątnęłam trochę siana leżącego na podłodze, poukładałam wszystko na miejscu. Gdy wszystko było gotowe, zamknęłam klapę. Wzięłam jeszcze uwiąz i poszłam do Stajni Centralnej.
Na głównym korytarzu był ogólny zamęt. Niektóre osoby czyściły konie, inne odwiedzały. Jak zwykle. Podeszłam do boksu Nimfy i przywitałam się z małą. Dałam przysmak i poszłam szukać Nojca.
Znalazłam po kilku minutach szukania. Sprawdzała ogólny stan wszystkiego Wink. Podeszłam, zagadałam. Potem znów wróciłyśmy pod boks Nimfy i tym razem zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi. Nimfa zrobiła krok do tyłu, a zaraz potem podleciała do mnie. Pogłaskałam ją po łbie, nałożyłam kantar i przypięłam uwiąz. Poprosiłam Nojca by przyniosła mi skrzynkę z przyborami do pielęgnacji. Zgodziła się i zaraz przyniosła mi skrzynkę. Przywiązałam klacz i zaczęłam ją czyścić. Na początku włosianą szczotką przejechałam po całym grzbiecie, potem zgrzebłem plastikowym i na koniec kopyta. Klacz najwyraźniej się już zorientować, że coś jest nie tak, bo kładła uszy po sobie i stąpała z nogi na nogę. Pogładziłam klacz po szyi, by się trochę uspokoiła. Wyszłam z boksu i wróciłam do samochodu po derkę i ochraniacze transportowe. Wróciłam do Stajni i ponownie weszłam do boksu angloarabki. Ta najpierw chciała powąchać derkę, potem ochraniacze i dopiero zwróciła głowę w inną stronę. Pogłaskałam klacz i narzuciłam derkę na jej grzbiet. Zapięłam popręg- na razie luźno, i pasek na piersi, pod ogonem. Wygładziłam derkę i uklękłam przy pierwszej nodze nasuwając ochraniacze. Klacz zaciekawione schyliła głowę, ale ją odpędziłam i kontynuowałam zakładanie ochraniaczy transportowych. Wszystko poszło sprawnie i bez niespodzianek. Wyprostowałam się i popatrzyłam na NojNojkę. Najwyraźniej dziewczyna już czekała na nasz wyjazd. Wyszłam z boksu i zamieniłam z nią dwa słowa, pytając czy już mam wyprowadzać czy coś mam jeszcze zrobić. Noj zaprzeczyła, więc odwiązałam Nimfę i wyprowadziłam ją z boksu i skierowałam się na dwór, do samochodu.
Wyprowadziłam klacz i poczekałam, aż Nojec otwory mi klapę od koniowozu i wprowadziłam Nimfę. Tam przywiązałam ją, dałam przysmak, poklepałam i wyszłam. Zamknęłam na razie klapę i wróciłam za NojNojką do SC. Spakowałam wszystkie dotychczasowe rzeczy Nimfy i wróciłam do samochodu. Spakowałam dobytek kobyły i weszłam ponownie do koniowozu. Tam sprawdziłam humor klaczy. Podciągnęłam popręg od derki, sprawdziłam wszystkie paski, sprawdziłam ochraniacze, po czym wyszłam. Kiwnęłam głową do Nojca, która powiedziała mi, jak jechać do Star Horses, gdzie Nimfa będzie stała w pensjonacie. Uściskałyśmy się, Noj jeszcze pożegnała się z Nimfą, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu i włączyłam silnik. Usłyszałam z tyłu delikatne tupanie, ale po chwili umilkło. Wystawiłam głowę przez okno i pomachałam ręką do Nojca, która stała i patrzała xP. Włączyłam wsteczny i wykierowałam samochodem tak by stał naprzeciwko bramy. Podjechałam pod nią i zaczekałam, aż się otworzy. Potem spojrzałam się jeszcze raz w tył i wcisnęłam gaz.
Po kilku dziesięciominutowej wędrówce dotarłam wreszcie pod bramy WSR Star Horses. Nimfa zarżała ciekawsko. Gdy brama otworzyła się ze zgrzytem, wjechałam na teren i zatrzymałam się na parkingu. Zgasiłam samochód i wyjęłam kluczyk ze stacyjki. Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Odwróciłam się i podeszłam do koniowozu. Cmokając na klacz otworzyłam klapę i weszłam do środka. Odwiązałam angloarabkę i wyprowadziłam. Stanęłam na środku, czekając na jakiegoś stajennego, który pokaże mi gdzie znajduje się boks dla Nimfy. Wreszcie się jakiś zjawił i zaprowadził mnie do boksu numer IV. ;] Podziękowałam i wprowadziłam klacz. Tam przywiązałam ją i zdjęłam kolejno ochraniacze i derkę. Powiesiłam to na wieszaku na siodło i wróciłam do samochodu. Wyjęłam z stamtąd rzeczy Nimfy i przytaszczyłam je pod boks Kasztanowatej. Ona sama wychyliła głowę i zaczęła skubać swój czaprak. Odpędziłam ją i wyprostowałam się. Zaczęłam segregować wszystkie rzeczy Nimfy, by po kolei je zanieść w poszczególne miejsca. Na początku zebrałam wszystkie rzeczy, które miały polecieć do siodlarni. Gdy uzbierałam wszystko, wzięłam jak najwięcej i ruszyłam w stronę siodlarni. Potem wróciłam i wzięłam drugą część, której nie mogłam wziąć za pierwszym razem. Potem rozdzieliłam pozostałość i również zaniosłam na miejsce. Wreszcie, gdy wszystkie rzeczy były sprzątnięte, stanęłam naprzeciw boksu z Nimfa cała oblana potem. Nimfa wysunęła głowę i wsadziła swój nos pod pachę. Uśmiechnęłam się i wypchnęłam klacz. Weszłam do jej boksu i zaczęłam ponownie oglądać jej stan po podróży. Sprawdziłam stan kopyt, brzuch, nogi, głowa itp. Wszytko było ok, więc dałam klaczy ciastko i wyszłam. Spojrzałam się na boki. Nic już nie leżało na ziemi należącego do Nimfy, więc trochę odetchnęłam. Wtedy Nimfa za mną znów zarżała radośnie, najwyraźniej ciesząc się tym, że jest w nowym miejscu. Wszystko było dobrze..
by Jameel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Czw 22:06, 28 Sty 2010    Temat postu:

Zwiedzanie Star Horses

►Data: 14 V 2009 r.

Po paru dniach po przyjeździe wreszcie postanowiłam trochę z Star Horses zaprzyjaźnić. Weszłam do stajni i podeszłam do boksu number IV.
- Witaj mała. - powiedziałam całując klacz po chrapach - To co? Może gdzieś razem wyskoczymy? - zachęciłam klacz i otworzyłam boks. Weszłam do środka stanowczym krokiem i pokazałam klaczy uwiąz. Ona ciekawie go powąchała, potem potrząsnęła łbem i go opuściła. Zachęciłam klacz by jeszcze raz podniosła głowę i założyłam jej kantar. Przypięłam uwiąz i przywiązałam do kraty. Wcześniej przytaszczona skrzynka z narzędziami do pielęgnacji stała w przygotowaniu. Sięgnęłam po włosianą szczotę i zaczęłam przejeżdżać nią po całym ciele kobyły. Od szyi, do nasady ogona. To samo z drugiej strony. Potem schowałam włosianą i wyciągnęłam zgrzebło. Tak samo przejechałam po obu stronach klaczy. Następnie czyszczenie kopyt też odbyło się bez problemów. W końcu wyprostowałam się i odwiązałam klacz. Otworzyłam szerzej boks i wyprowadziłam Nimfę na główny korytarz. Ruszyłam w stronę wyjścia.
Wyprowadziłam klacz na dwór i skierowałam się do stajni ogierów. Brrr!, pomyślałam, ale ruszyłam przed siebie. Byłam na jakieś 20 metrów przed stajnią i nagle wszystkie (no może prawie wszystkie..) zaczęły rżeć, kopać w boksy itp. Nimfa skuliła uszy, a ja wrzasnęłam SPOKÓJ! i jakoś się towarzystwo uspokoiło Wink. W każdym razie było gorąco, więc poszłyśmy dalej zwiedzać. Pokazałam jej wszystkie padoki, pastwiska. Byłyśmy na biegalni gdy, gdzie Nimfa zaczęła się obwąchiwać w tamtejszymi końmi. Również byliśmy przy karuzeli, na round penie. Nimfa była bardzo zaciekawiona tym wszystkim i słuchała, przyglądała się bardzo uważnie. W pewnej chwili zaczęła jej nawet kapać ślina z pyska <img src=" border="0" />. Dalej byłyśmy w oborniku, gdzie Nimfa odwracała chrapy z zapachu. Składzik też był nam nie straszy, gdzie Nimfa aż rwała się do siana. Po składziku odnalazłam, gdzie znajdują się parkury, a Nimfa na sam widok przeszkód tak głośno zarżała, że inne konie jej odpowiedziały, chociaż byłyśmy dobry kawałek od stajen. Potem razem wstąpiłyśmy na halę, gdzie spuściłam Nimfę ze "smyczy". Ona radośnie zaczęła brykać i szaleć. Po kilkudziesięciu minutach zaczęłam ją gonić z uwiązem, lecz ona jednak miała dość energii w sobie i galopowała dalej. W końcu zapędziłam ją w narożnik, gdzie spokojnie mogła mnie kopnąć i wyminąć mnie, lecz tego nie robiła. Zaufałam jej, wiedziałam, że mi nic nie zrobi. Zapięłam uwiąz i wyszłyśmy z hali. Po hali udałyśmy się do basenu, gdzie Nimfa, aż leciała do wody. Nie pozwoliłam jej na to, lecz wiedziałam, że w najbliższym czasie trzeba z nią będzie pójść na ten basen. Przy basenie, było również solarium, wiec i to pokazałam klaczy. Nie wiedząc co jej pokazać, wsiadłam na nią i ruszyłam stępem do stajni. Nagle jednak przyszedł do mnie pomysł, by pokazać jej teren. Podjechałam do bram Star Horses i wyjechałam poza gmachy. Skierowałam się do pobliskiego lasu. Ruszyłam lekkim kłusem, dając Nimfie czas na oględziny terenu. Pokazałam jej łąki, pokazałam strumyk, pokazałam jeziorko. Nimfa naprawdę była tak zaaferowana tym wszystkim, że nie zauważyła nic nawet jak weszła w głębokie błoto, sięgające po pęciny. Pod koniec pokazałam jej na spokojnie tor crossowy, dając chwilkę na wypoczynek. Zawróciłam klacz i kłusem ruszyłam w stronę stajni.
Na koniec chciałam zapoznać Nimfę z innymi końmi. Weszłam do stajni klaczy i podeszłam do pierwszego boksu- Magic Siwej. Klacz wystawiła chętnie głowę z boksu i przywitała się z Kasztanowatą. Zaczęły się obwąchiwać, skubać itp. W końcu dwóm się znudziło, więc ruszyłam do dalszej części stajni. Obok Magic Siwej stała Magnum de Marcant z źrebakiem. Magnum skuliła uszy i stanęła przed źrebakiem. Uspokoiłam ją głosem i pokazałam ją Nimfie. Ona na początku zaczęła wąchać Magnum, potem otrząsnęła się i znów wąchała. Zaprzyjaźnianie tych dwóch klaczy trwało bardzo długo, ponieważ żadna nie mogła się zdecydować czy to swój czy wróg. Wreszcie jednak przyjęły się i spróbowałam z źrebakiem Magnum, lecz ona jednak dalej broniła swego maleństwa. Dałam więc już temu spokój i ruszyłam do Nimfowego boksu. Wprowadziłam klacz, która natychmiast rzuciła się na siano. Zdjęłam jej kantar i wyszłam z boksu. Zamykając drzwi, ujrzałam jak Nimfa kładzie sie i tarza. Potem wstaje, otrzepuje się i wesoło do mnie podchodzi. Pogłaskałam ją po czole i pocałowałam w aksamitne chrapki. Dałam jej jabucho za wspólnie spędzony czas i pożegnałam się z klaczą. Odwiesiłam kantar z uwiązem i odeszłam by sprzątnąć miotłą główny korytarz.
by Jameel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Czw 22:07, 28 Sty 2010    Temat postu:

Skokowy L

►Data: 4 VI 2009 r.

Przyjechałam pod Star Horses i od razu skierowałam się do boksu Nimfy. Witaj!, ucałowałam na powitanie klacz. Ona cicho zarżała i popatrzyła na mnie z taką energią i entuzjazmem do pracy, że aż zaczęło mi się kręcić w głowie <img src=" border="0" />.
Otworzyłam boks i zrobiłam krok w przód. Nimfa włożyła mi swoje chrapy pod pachę, a chwilę potem miała już w paszczy marchewkę, która wystawała z kieszeni bluzy. Pogłaskałam klacz i wyszłam po skrzynkę. Po chwili wróciłam, postawiłam skrzynkę na ziemi i otworzyłam ją. Wyjęłam szczotkę włosianą i zgrzebło gumowe i podeszłam do klaczy. Na początku dałam jej powąchać wszystko, a potem dotknęłam szyi klaczy. Ta nerwowo się poruszyła, lecz po chwili znowu się uspokoiła. Zaczęłam jeździć szczotką włosianą tam i tu, co jakiś czas czyszcząc ją o zgrzebło. Doszłam do nasady ogona, więc jeszcze raz wyczyściłam porządnie szczotkę i odłożyłam ją na swoje miejsce. Następnie wzięłam zgrzebło, tym razem plastikowe i ponownie zaczęłam przejeżdżać po całym cielsku klaczy xP. Stała spokojnie, nie wyrywała się. Potem odrzuciłam do skrzynki zgrzebło i wzięłam kopystkę. Podeszłam do pierwszej nogi klaczy, sięgnęłam do pęciny i próbowałam podnieś ją z ziemi. Jednak noga jak stała, tak stała. Spróbowałam jeszcze raz. Tym razem znowu sięgnęłam do pęciny i przywarłam do łopatkę. Nimfa podniosła nogę, więc ja szybko ją chwyciłam i zaczęłam czyścić. Gdy pierwsze kopyto było już czyste postawiłam je na ziemi i podeszłam do tylnego z tej samej strony. Nimfa praktycznie miała już nogę w górze, więc nie miałam większych problemów z wyczyszczeniem. Przeszłam na drugą stronę angloarabki i tam chwyciłam pierwszą nogę. Było tam dużo kupy, kamyków, ale jakoś sobie poradziłyśmy. Potem druga noga, która praktycznie była czysta.
Wyprostowałam się, aż mi coś w krzyżu strzyknęło. Potrząsnęłam głową i schowałam kopystkę do skrzynki. Spojrzałam się na klacz i widząc ją już czystą zamknęłam skrzynkę.
Pobiegłam w podskokach do siodlarni i przyniosłam z tam stamtąd siodło skokowe, ogłowie i ochraniacze. Ponownie podeszłam do boksu i niosąc na jednej ręce siodło, weszłam do boksu. Klacz z ciekawością wyciągnęła głowę, ale zaraz ją cofnęła. Podeszłam do łopatki klaczy i uniosłam siodło nad jej grzbietem. Czaprak lekko musnął jej kręgosłup, na co klacz lekko położyła uszy. Poczekałam chwilę, aż Nimfa raczy podnieść swój narząd do słuchu i upuściłam siodło na jej grzbiet. Poprawiłam czaprak, wyrównałam co trzeba. Wzięłam popręg do ręki i zsunęłam go by luźno wisiał. Złapałam go pod brzuchem klaczy i przeciągnęłam na moją stronę. Włożyłam w dziurkę przy czapraku i pociągnęłam dalej, aż koniec popręgu dotknęło sprzączek. Złapałam jeden pasek popręgu i wsadziłam do sprzączki. Zapięłam na pierwszą dziurkę, tak samo zrobiłam z drugim paskiem. Wyprostowałam się i poprawiłam ostatecznie siodło.
Wyszłam przed boks i wzięłam w rękę ogłowie. Pokazałam Kasztanowatej i przełożyłam wodze przez szyję. Potem nałożyłam nachrapnik na nos i wzięłam do ręki wędzidło. Przycisnęłam do warg klaczy metalowe coś i lekko ją połaskotałam. Klacz od razu rozwarła swoje szczęki, a ja korzystając z okazji wsadziłam wędzidło do buzi Nimfy. Chwyciłam na naczółek i podciągnęłam w stronę głowy klaczy. Przełożyłam uszy i umieściłam w należytym miejscu. Wyciągnęłam grzywkę, poprawiłam wszystkie paski i zaczęłam zapinać nachrapnik, a następnie podgardle.
Ponownie wyszłam przed boks, tym razem wyciągając łapę w stronę ochraniaczy. Złapałam dwa na przednie nogi i wróciłam do klaczy. Szybko poszło mi zakładanie, tak samo jak z tylnymi.
Wreszcie klacz była gotowa, więc posprzątałam śmieci i cały bałagan, a następnie weszłam do boksu. Przełożyłam przez głowę wodze i wzięłam je do ręki. Otworzyłam szerzej boks i wyszłam na główny korytarz w stajni. Popatrzyłam na klacz i ruszyłam w stronę parkuru.

Zatrzymałam się. Podciągnęłam popręg i opuściłam strzemiona. Zaczepiłam nogą o jedno strzemię i podciągnęłam się do góry. Poklepałam klacz i dałam lekki znak by ruszyłam stępem. Klacz od razu posłusznie zaczęła iść po obwodzie parkuru.
Szłam stępem tak jakieś piętnaście minut, aż w końcu uznałam, że czas za kłusować. Ścisnęłam łydkami boki klaczy, a ona odpowiedziałam mi za to płynnym kłusem. Unosiłam się i opadałam w siodło w takt jej ruchów.
Jednak po jakiś dwudziestu minutach zwolniłam do stępa. Okrążyłam raz parkur i ponownie zaczęłam kłusować. Trzy okrążenia kłusem i znowu stęp. Teraz dwa stępem i postanowiłam zagalopować.
Dałam znak do kłusa i przy najbliższym narożniku zaczęłam galopować. Nimfa na początku nie za bardzo chciała pracować, lecz za chwilę już pędziła przed siebie. Zrobiłam jakieś trzy okrążenia galopem, potem przeszłam do kłusa, zmieniłam kierunek w kłusie i ponownie zagalopowałam. Po 3 kółkach przeszłam do stępa, dając czas na odpoczęcie. Nimfa jednak nie była zmęczona i zaraz zregenerowała siły. Za kłusowałam i przejechałam przez cavaletti położone płasko na ziemi. Klacz robiła to trochę z irytacją, lecz nie zważałam na to. Po cavaletti zmieniłam kierunek i ponownie przejechałam przez drążki. Znowu zmieniłam kierunek i najechałam kłusem na bardzo niską kopertę. Klacz widząc okazję po przejechaniu koperty zaczęła galopować. Już nie chcąc jej niecierpliwić, pochyliłam się do przodu i skierowałam klacz na pierwszą przeszkodę – kopertę 60 cm.
Koperta została pokonana bez zakłóceń. Następną przeszkodą była stacjonata 80 cm. Początkowo klacz długo rozważała co mogłaby zrobić, lecz w końcu postanowiła, że przeskoczy i tak też zrobiła. Zwolniłam klacz do kłusa i zrobiłam kółko kłusem. Przy najbliższym narożniku zaczęłam ponownie galopować, najeżdżając na kolejną przeszkodę, jaką była stacjonata 90 cm. Klacz tym razem była zdecydowana, lecz chyba za bardzo, bo zawadziła tylnymi nogami o najwyższą belkę i zrzuciła na ziemię.
Poklepałam klacz i skierowałam ją na ostatnią przeszkodę, okser 100 cm. Zebrałam się w sobie i przycisnęłam łydki do boków klaczy, a ta wystrzeliła jak szalona. Zrobiłam kółko galopem i najechałam na przeszkodę. Nimfa odbiła się w prawidłowej strefie odskoku, miała piękny lot, lecz niestety trochę twarde lądowanie.
Zwolniłam ją do stępa i dałam luźną wodze. Poklepałam intensywnie klacz, przytuliłam się do niej. Potem już tylko stępowałyśmy.
Po powrocie do boksu klacz została wyczyszczona i ogółem miała wielką radość. Pomasowałam ją trochę, trochę popieściłam. Zajęło mi to dobrą godzinę, jeśli nie więcej, ale miałam przynajmniej rozjaśniony umysł i radość w sercu.
Ogółem klacz spisała się bardzo dobrze, nie licząc tej jednej wpadki. Widać, że nie zapomniała jeszcze wszystkiego.
by Jameel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin