Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Silesia - Odwiedziny

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:52, 06 Lis 2008    Temat postu: Silesia - Odwiedziny

Tutaj piszecie odwiedziny konia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 19:09, 06 Mar 2009    Temat postu:

Słyszałam od Arabiki, że w SC są jakieś gruntown zmiany i nareszcie przenieśli rekon..cośtam xD do stajni dla konich do adopcji. Smile Przybiegłam w podskokach aby wszystko zobaczyć. Kiedy weszłam do owej stajni przytkało mnie.. Od razu powitało mnie kilkanaście (nie kilka jak zwykle) wesołych, rżających koni. Wow. ;D Po kolei podchodziłam i głąskałam czule wszystkiee (nie tylko te "nowe"), ale zaciekawiła mnie tinkerka, która pogłaskać się nie dała - owszem, zarżała podniecona, ale kiedy moja ręka zbliżyła się do jej łba, odskoczyła do tyłu adzierając wysoko łeb, a w jej oczach pokazały się białka.
- Biedna kobyłka.. Kochanie, co Ci się stało, że tak się boisz? - spytałam, po czym dostrzegłam na jej boksie kartkę z opisem. PRzeczytałam i.. zatkało mnie. Jak oni mogli zniszczyć psychikę tak wspaniałego i pięknego konia?! Czym on sobie zawinił?! Wzuberzenie targało mną na wszystkie strony, wściekłam się poważnie. Do tego stopnia, że musiałam iść za stajnię, wydrzeć się niemiłosiernie i dopiero wrócić. Kiedy podeszłam do jej boksu i znów zobaczyłam ten wielki, ostrożny łebek, podeszłam bardzo wolno, mówiąc do klaczy spokojnym tonem, takim bardzo monotonnym i uspakajającym. Nie cofnęła się na szczęście. Delikatnie otworzyłam drzwi boksu. Klacz zarżała i zaczęła się lekko wpisań, ale uspokoiłam ją i uało mi się ją pogłaskać. Kiedy przekonała się, że przynajmniej na razie nie chcę jej zrobić krzywdy, nawet zaczęło jej się to podobać. Nawet zrobiła krok do przodu! Dałam jej za to smakołyk, ale jak zaczęłam klepać po szyi (jako pochwałę), odwróciła łeb lekko zaniepokojna, więc zaczęłam ją głaskać po łbie, odgarnęłam grzywkę, która wpadła jej między oczy. Znów zrobiła jeden krok w przód i zaczęła - ku mojemu zdumeniu - obwąchiwać moje kieszenie. Niestety musiałam już iść, ale byłam zadowolona - mimo, że jest trochę zestresowana (a raczej podniecona) tym, że jest w nowej stajni, powoli się przełamuje. Smile Łezka zakręciła mi się w oku, ale sybko ją otarłam. Postanowiłam być twarda i obiecałam sobie, że będę opiekować siię Silesią - takiej klaczy nikt nie miał prawa skrzywdzić (pomijając to, że żadnego innego konia też, ale wiadomo, o co mi chodzi)! Jst taka kochana.. ;[ Żal mi jej. Postanowiłam podarować jej trochę ciepła, które powinna mieć zapewnione od urodzenia..

Słowa: 364
Punkty: 12


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blacky dnia Pią 19:11, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 17:29, 13 Mar 2009    Temat postu:

Przyszłam do Silesi, za którą się stęskniłam - może nie miałyśmy ze sobą dużego kontaktu, ale naprawdę - od kiedy ją zobaczyłam często o niej myślę. Jest absolutnie wyjątkowa i inna niż wszyscy, co mi się w niej podoba. Kiedy weszłam do boksu zobaczyłam, że leżała na słomie, wzruszyłam się i cicho wycofałam, po czym stanęłam na "bryłce" siana, która była przed jej boksem i zajrzałam. Wyglądała cudownie.. Była brudna, więc pleciałam po szczotki i zostawiłam je przed boksem, po czym zajęłam tą samą pozycję, co przed chwilą. Po chwili do stajni weszła NojNojka - wtedy Silesia z głośnym zeniem wstała, a w całym "zamieszaniu" zauważyła mnie.
- Dlaczego podgladałaś klacz? Dziewczyno, ogiery to sasiednia stajnia Laughing! - zaśmiała się dziewczyna.
- Leżała - powiedziałam tylko, dalej patrząc na tinkerkę. Zaciekawiona głosami wystawiła łeb, a ja ostrożnie zaczęłam ją głaskać. Nie odsunęła się, tylko przymrużyła oczy. Smile Potem założyłam jej kantar i wyprowadziłam, po czym uwiazałam przed boksem. Nojec wyszedł na zewnątrz, a ja zaczęłam delikatne czyszczenie. Zlepek miała sporo, ale nie chciałam używać zgrzebła (nawet plastikowego), bo klacz miała bardzo wrażliwą skórę. Spróbowałam wziąć przednie kopyto - ku mojemu zdziwieniu dała je bez problemu. Wyczyściłam i wzięłam drugie. Tak samo. Zbliżyłam się do tylnego, próbowałam wziąć.. Nic z tego, nie chciałas. No nic, dałam jej pić i odprowadziłam z powrotem do boksu, gdzie poczęstowałam ją marchewką.
Mówiłam już, że jest wyjątkowa?

Słowa: 232


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 16:40, 23 Mar 2009    Temat postu:

Przyszłam do Silesi na chwilę, bo niedługo miałam mieć lekcję dodatkową, tak na sekundkę. Chyba coś jej się przypomniałam jak do niej weszłam, bo nie była taka ostrożna i nieufna przy każdym moim choć trochę szybszym czy gwałtowniejszym ruchu. Może to ten Join-Up tak na nią podziałał. Smile Czysta była, więc poszłam tylko po szczotkę miękką, grzebień do grzywy i kopystkę. No to przez chwilę czyściłam jej sierść, potem rozczesałam grzywę i ogon no i na koniem wszystkie cztery kopyta. Poklepałam ją za dobre zachowanie i dałam marcehewkę. Zapięłam jej uwiąz przy kantarze i wyszłam na dwór, przeszłam się przez jakieś 10 minut na taki spokojny spacerek, była bardzo grzeczna. Jak wróciłyśmy napoiłam ją i dałam przysmak dla koni, po czym zaczęłam jej masować kłąb. Na początku odwracała się zdziwiona, ale po kilku minutach rozluźniła się całkowicie, śmiesznie to wyglądało. ^^ :] Poklepałam ją na koniec i wyszłam w pośpiechu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Wto 20:20, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Dziś postanowiłam popracować troszkę z Silesią. Kobyłka akurat była na wybiegu, więc nawet dobrze się składało. Poszłam więc na pastwisko i ujżałam ogromną srokata klacz skubiącą trawę. Podeszłam do ogrodzenia i zagwizdałam cicho. Silesia podniosła łeb i spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem. Nagle, bez rzadnego ostrzerzenia skoczyła do ogrodzenia chcąc mnie ugryźć i odskoczyła na odległość w jakiej się znajdowała. Trochę mnie to przestraszyło, ale też wzmożyło czujność. Tak więc już nie stałam tuż przy samym ogrodzeniu, ale przeszłam się wzdłuż niego. Odeszłam na tyle daleko, że klacz znowu zaczęła jeść, a ja wtedy przeszłam przez ogrodzenie i zrobiłam największy hałas jaki można zrobić idąc po trawniku i usiadłam bezceremonialnie na przeciwko kobyłki w odległości jakiś dziesięciu metrów. Silesia oczywiście już wlepiała we mnie swoje świecące ślipia i nie mogła uwieżyć w moją bezczelność Very Happy. Fakt byłam bezczelna, ale to raczej dla jej dobra, aby przełamała się w stosunku do ludzi. A więc ja siedziałam, a klacz była coraz bardziej zirytowana i zła, pokazując to kładzeniem uszu i pokazywaniem zębów. Lecz nie zrobiła ani jednego kroku w moją stronę. Postanowiłam więc, że wyciągnę w jej stronę marchewkę, bo uważam, że to zachęca w pewnym stopniu do działania. Zlamałam powoli i dobitnie smakołyka, tak aby usłyszała go aż tam gdzie stoi, a gdy zniżyła łeb, już stawiając uszy, doszedł jej chyba zapach, bo zrobiła dwa kroki. Po tym odrazu podniosła głowę i spojrzała na mnie trochę kładąc uszy, a trochę z zaciekawieniem. Ułożyłam pomarańczowe warzywo na trawie przed sobą i czekałam wpatrzona w konia jak w obrazek. Kobyłka robiła dokładnie to samo, tyle, że co jakiś czas zniżając łeb i upewniając się, że nie ma w tym podstępu. Gdy czekałam na jej reakcję zaczęło się ściemniać. Gdy już tylko ona mnie widziała, a ja jej tylko zarys, podeszła do mnie kilka kroczków, ale były one nie pewne. Gdy tylko to zrobiła skuliła uszy tak dla pewności, ale ja nic z tego sobie nie zrobiłam, więc zrobiła jeszcze kilka i znalazła się w odległości ode mnie mniej więcej pięciu metrów. Tym razem postała dłużej ze skulonymi uszami, ale też na dłużej zniżała łeb, aby poniuchać smakołyka. Już teraz zrobila o wiele mniej kroków, ale robiła je częściej. Po kilku minutach dla mnie pełnych napięcia klacz sięgnęła po marchewkę, ale nie dała się do siebie zblirzyć z ręką. Gdy zjadła odwróciła się, odeszła kilka kroków, ale takich małych, i zajadała trawę. Zaczęła się spokojnie odzywać, najpierw szeptem potem coraz głośniej i głośniej, aż mówiłam normalnym głosem. Gdy to robiłam klacz odwróciła się do mnie i dalej patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale juz nie kuliła uszu. Patrzyła na mnie cały czas, gdy podnosiłam się powoli z ziemi, a potem patrzyłam w jej oczy. Robiła to samo, więc powoli wyciągnęłam do niej rękę. Skuliła się i kłapnęła zębami, ale nie rzuciła się na mnie i nie podeptała. Gdy już się uspokoiła zaczęła obwąchiwać moją dłoń z zainteresowaniem! gdy stwirdziła, że jestem nieszkodliwa podeszła te kilka kroków, które nas dzieliły i dała się pogłaskać. Robiłam to bardzo delikatnie, aby jej nie spłoszyć i nie sprowadzić na siebie nieszczęścia. Cały czas miałam pod ręką uwiąz, więc gdy dała mi się dotknąć wyjęłam go na jej pole widzenia. Również go obwąchała i dała się zaprowadzić na lonżownik. Tam odpięłam uwiąz i dałam jej wolną rękę. Ruszyła kłuesem, co trochę mnie zdziwiło. Ja jej tego nie kazałam. Poprostu poszła. No dobra. To idź sobie. Szła ładnie tym taki potężnym kłusem i nawet nie musiałam jej popędzać. Szła swobodnie i bez jakis kolwiek przeszkód, chodź jak się trochę gwałtowniej poruszyłam to skuliła uszy i zarzuciła groźnie łbem. Jakoś nie miała ochoty na porozumienie, wiec czekałam, a klacz cały czas kłusowała bez żadnego popędzania. Po pewnym czasie zatrzymała się, spojrzała na mnie długo i podeszła. Nie ruszałam się, ale Silesia zaczęła mnie szturchać. Robiła to coraz mocniej, aż przewróciłam się na piasek. Klacz nie przestraszyła się, za to zaczęła zachowywac się jak pies niuchając mi twarz i szturchając po rękach. Pogłaskałam ją i nie miałam już problemu z odprowadzeniem jej do boksu. Tam zabrała się za jedzonko, więc zostawiłam ja w spokoju szczęśliwa na taki obrót sprawy Very HappyVery HappyVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Nie 18:44, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Postanowiłam odwiedzić klaczkę Silesię i zacząć z nią porządną pracę. Stała w swoim boksie, więc odrazu ją wyczyściłam (klaczka nie miała nic przeciwko), a potem wyprowadziłam na lonżownik. Wzięłam ze sobą kantarek sznurkowy, aby z nią naturalnie popracować, a nie siłowo. Więc wyszłyśmy na lonżownik i zaczęliśmy od chwilki stępa, potem kłus. Kłusa było bardzo, bardzo dużo. Konik całkiem dobrze chodził na kantarze sznurkowym. Klacz była naprawdę spokojna i już nie miała nic przeciwko mi. Silesia szła ładnie z opuszczoną głową i wyciągniętą szyją. Szła cudownie, więc zaczęłyśmy galop. Gdy to skończyła weszłam na nią (trochę miała przeciwko, ale po podaniu smakołyka nie było problemów) i ruszylkam kłusikiem na oklep. Oh jak dobrze, że ona jest zimnokrwista. Miałam tak poobijany tyłek, że jak na nią usiadłam to jak na fotelu i jechało się wspaniale. Wygodna, delikatna słabo reagowała na kantar. Zeszłam więc i dałam jej małą naukę. Gdy pociągałam ją w lewo dopiero gdy skręciła w to lewo dałam jej nagrodę w postaci smakołyka. To samo powtórzyłam w stronę prawą i do tyłu. Gdy to skończyłam wsiadłam na nią z powrotem i tym razem było o niebo lepiej. Silesia bez problemu tym razem skręcała i nawe nieco się cofnęła na moją gorąca prośbę. Kidy już ją porządnie wykłusowałam i występowała poszłyśmy na spacer. To jednak nie to samo co ogiery. Silesia była mniej pewna swoich kroków, ale przy mnie i tak była odważna. Interesowała się wieloma przedmiotami, ale też bała się kilku rzeczy takich jak kępy krzewów. Po powrocie do stajni przeczesałam jej sierść i przeczyściłam kopyta. Pożegnałam konia ciepłym słowem i poszłam do Wadera.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin