Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Skakajka - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Wto 12:12, 28 Lip 2009    Temat postu: Skakajka - Treningi

Koń: Skakajka
Miejsce: Półhala
Czas: 1 godzz.
Pogoda: 15ºC, deszcz
Trener: Lejdi

Zgłosiłam Skakajkę do konkursu dla debiutantów klasy P, więc dziś wygospodarowałam sobie trochę czasu na trening.
Nie była dziś na pastwisku, więc tylko przeczesałam ja szczotką i osiodłałam. Nie stroiła wyjątkowych fochów, wręcz przeciwnie. Ucieszyła się na mój widok i domagała się pieszczot. Na szczęście wkrótce pojawi się nowy koń i nie będzie już taka samotna <img src=" border="0" />.
Na dworze padał deszcz, a że klaczka nie lubiła wody, trening przeprowadziłam na półhali.
Do odtwarzacza włożyłam płytę Duffy, aby przyzwyczaić ją do muzyki.
Rozgrzewka była dosyć krótka. Kilka kółek stępa, kłusa na obie nogi i chwila galopu. Przez chwilę Skakajka była trochę spięta, ale szybko przyzwyczaiła się do dźwięku "Rockferry" dobiegających z głośnika.
Zatrzymałam ją i klepiąc przypomniałam sobie pierwszy punkt programu. Zaczęłam ją delikatnie zbierać. Dałam sygnał do stępa pośredniego. Po przejechaniu ściany, dałam jej leciutki sygnał do kłusa roboczego, w którym zrobiłam małą woltę. Potem przejście do kłusa pośredniego i galopu roboczego. Wyczułam, ze ma ochotę bryknąć, więc skarciłam ją puknięciem palcata. Momentalnie ustawiła się i byłyśmy gotowe do koła. Wyszło trochę bardziej jajowato niż kołowo. Zrobiłyśmy więc jeszcze dwa takir, tym razem udane. Odchyliłam się do tyłu i dałam delikatny impuls wodzami. Z kłusa pośredniego przeszłyśmy do kłusa roboczego i spróbowałyśmy ustępowanie od łydki na prawo. Po tym zmieniłam nogę przez półwoltę i zrobiłyśmy woltę. Pochwaliłam ją i przesunęłam lewą nogę za popręg, aby przejść do galopu pośredniego. Następnie galop roboczy, w którym zrobiłyśmy dosyć ładne koło. Następnie przejście do pośredniego. Zwolnienie i ustępowanie od łydki na lewą stronę, w którym miała mały problem z płynnością.
Został nam ostatni element - kontrgalop i odejście od prostej. Przejście płynne, skręt też. Pochwaliłam ją i rozstępowałam.
W stajni rozsiodłałam ją i dokładnie wyczyściłam.
- Jesteśmy gotowe - dałam jej buzi w chrapy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Śro 1:19, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Wto 12:14, 28 Lip 2009    Temat postu:

Koń: Skakajka
Miejsce: Czworobok
Czas: 50 minut
Pogoda: 20ºC, lekkie zachmurzenie
Trener: Lejdi

Dziś postanowiłam potrenować deresaż ze Skakajką. Gdy tylko uporałam się ze sprzątaniem, ściągnęłam ją z pastwiska, przywiązałam do ogrodzenia i zaczęłam czyszczenie. Była strasznie brudna. Co chwila natrafiałam na kolejne zaklejki, więc zajęło mi to kilkanaście minut. Także siodłanie zajęło więcej czasu, bo Skakajka za nic nie chciała przyjąć wędzidła. Skusiła się dopiero na kostkę cukru.
Na ujeżdżalni podciągnęłam popręg i ruszyłam wolnym stępem. Gdy wyregulowałam strzemiona, zrobiłam półparadę i spróbowałam ją zebrać. Na początku klacz troszkę się buntowała, ale po chwili ładnie uniosła zad. Poklepałam ją i przeszłam do kłusa roboczego, który po chwili zmieniłam na pośredni. Przejście poszło jej całkiem ok, więc przeszłyśmy do zagalopowań. Dałam jej dwa kółka na obie nogi na luźnej wodzy, po czym zrobiłam po dwie wolty na prawą nogę i trzy na lewą. Te także wyszły bardzo dobrze. Pochwaliłam ją i zwolniłyśmy do kłusa. Postanowiłam teraz poćwiczyć kontrgalop. Dałam jej delikatny sygnał, a klaczka przeszła do galopo-podobnego chodu. Nie wiem co to było, ponieważ od razu ją przyhamowałam i spróbowałam jeszcze raz. Tym razem poszła z dobrej nogi. Pochwaliłam ją i zmieniła kierunek. Tutaj także było ok. Przeszłyśmy więc do kłusa, aby zmienić nogę na "poprawną". Zrobiłyśmy kilka wolt w galopie i dałam jej odpocząć w stępie. Na koniec ustępowanie od łydki na obie strony, jednak to zawsze dobrze jej wychodziło.
Występowałam ją, po czym rozsiodłaną wypuściłam na pastwisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Wto 12:15, 28 Lip 2009    Temat postu:

Tego dnia Skakajka była w podłym humorze. Nie brykała na pastwisku jak zawsze, nie przeżuła kilkunastu kilogramów trawy.
- Oj, malutka. Brakuje ci towarzystwa, co? - pogłaskałam ją. - Niedługo przyjdzie do nas nowa klaczka, nie martw się.
Skakajka zarżała radoście.
- To jak? Długi teren? - zeskoczyłam z ogrodzenia i pobiegłam po sprzęt.
Gdy wróciłam, klaczka stała tam, gdzie ją zostawiłam. Nie była za bardzo brudna, więc przeczesałam ją tylko szczotką, a potem założyłam ogłowie. Postanowiłam nie brać siodła. Jej będzie wygodniej, a i ja lubię jeździć bez siodła.
Ruszyłyśmy w stronę lasu. Skakajka szła pewnie, żwawo. Nie przestraszyła się nawet zająca przebiegającego przez drogę. Kiedy klaczuchna rozgrzała się, postanowiłam poćwiczyć coś nowego - łopatkę do wewnątrz. Zropbiłam skręt o 90 stopni i docisnełam wewnętrzną łydkę, a zewnętrzną zaś nieco cofnęłam. To samo zrobiłam z wewnętrzną ręką. Zewnętrzna natomiast odsunęłam od kłębu. Skoczna nie wiedząc co ma robić poszła kilka kroków w przód. Spróbowałyśmy jeszcze raz. Skręt i powtórzenie czynnosci. Tym razem poszła w bok. Za trzecim razem zatrzymała się bezradnie nie wiedząc co zrobić. Dopiero za piątym razem zrobiła poprawny krok. Pochwaliłam ją i ruszyłyśmy kłusem.
Dziś chciałam popracować też nad kondycją klaczki, z którą ostatnio nie było najlepiej. Nie oszczędzałam jej więc na górkach, piaszczystym terenie gdzie kłusowałyśmy, a takze na prostych drogach, gdzie galopowałyśmy.
Skakajka radziła sobie bardzo dobrze i pomimo zmęczenia dzielnie pokonywała przeszkody. Po czterdziestu minutach zwolniłyśmy do stępa.
Tym chodem dojechałyśmy do stajni. Wyczesałam Skoczną i długo wycierałam sianem. Na koniec dałam jabłko i podziękowałam za miły teren.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Wto 12:17, 28 Lip 2009    Temat postu:

Koń; Skakajka
Miejsce: teren
Czas: 1 godzina
Pogoda: pogodnie
Trener: Lejdi

Paso Fino są znane z wytrzymałosci, szybkiego tempa utrzymywanego nawet na trudnych, nierównych drogach. Chciałabym żeby Skakajka też raz na jakiś czas wystartowała w jakimś małym rajdzie, wiec postanowiłam zacząć trening rajdowy.
Wczesnym rankiem wyciągnęłam klaczkę w teren. Po szybkim wyczyszczeniu i osiodłaniu pojechałyśmy na parkur. Postanowiłam tu zrobić krótką rozgrzewkę. Po kilkunastu minutach stępa, dałam jej łydkę, aby ruszyć kłusem. Tu porządnie ja wyciagnęłam, ale robiłam tylko rzeczy łatwe, aby jej nie przemęczyć. Na koniec skoczyłyśmy dwie niskie stacjonatki.
W terenie cały czas galopowałyśmy. Nie pozwalałam Skakajce przyspieszać, cały czas prowadziłam ją wolny, równym galopem. Po kilkunastu minutach zaczęła się wyrywać i przyspieszać, a ja w żaden sposób nie mogłam jej zahamować, a ciągniecie za wodze nie pomagało. Usiadłam więc głęboko w siodło, wyciagnęłam nogi przed siebie i na przemian cofałam ręce. Dopiero wtedy klaczka odrobinę zwolniła. Pochwaliłam ją i przeszłam do półsiadu, ponieważ wjechałyśmy na piaszczystą, pagórkowatą drogę. Klacz kilka razy miała problemy z podejściem pod wyższe pagórki, jednak dzięki moim zachetom i upartemu charakterowi, udawało jej się po kilku próbach.
Podczas treningu natrafiłyśmy też na zwalone drzewo. Nie było zbyt wysokie, miało nie całe pół metra. Zachęciłam klacz łydkami, która chętnie skoczyła. Pochwaliłam ją, ponieważ nigdy nie była zbyt dobra w skokach.
Postanowiłam dać jej chwilę odpoczynku. Przeszłyśmy do kłusa, gdzie pozwoliłam klaczy wyciagnać głowę i zmniejszyć tempo.
Po kilku minutach odpoczynku znów przeszłyśmy do galopu. Nasza trasa liczyła około 15 kilometrów i zbliżałyśmy się do jej końca. Mimo tego, klaczka dzielnie galopowała. Gdy przejechałyśmy obok ogromnego głazu, który był prowizoryczną linią mety, dałam Skocznej luz i przeszłyśmy do kłusa, a po chwili do stępa.
Drogę do stajni też przebyłyśmy w tym chodzie.
Na miejscu po rozsiodłaniu natarłam klacz sianem i występowałam,a gdy jako tako ochłonęłam poszłyśmy pod myjkę. Schłodziłam jej nogi wodą i wypuściłam na padok. Zasłużyła na odpoczynek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Wto 12:21, 28 Lip 2009    Temat postu:

Koń: Skakajka
Miejsce: teren, round-pen
Czas: 2 godziny
Trener: Lejdi

Aby odwrócić swoją uwagę od Etera, zabrałam Skakajkę w teren. Klaczka biegała po pastwisku wraz z Arianą. Zawołałam ją po imieniu, ale oczywiście kasztanka także wetknęła swój pyszczek. Gdy zaczęłam je przytulać, przybiegła także Stella. Na szczęście Anabell była na spacerze z jej właścicielką. Poczęstowałam klaczki jabłkami i wyłowiłam Skoczną z "tłumu". Przywiązałam ją do ogrodzenia i poszłam do stajni po sprzęt i szczotki. Jednak kiedy wróciłam, klacz stała kilkanaście metrów od miejsca w którym ją przywiązałam. Gdy do niej podeszłam, bezczelnie parsknęła i odkłusowała. Chwyciłam więc uwiąz i zaczęłam kreślić nim kółka po ziemi. tak jak się spodziewałam, po chwili ciekawski pyszczek z uwagą obserwował moje poczynania. Szybko złapałam ją i zaprowadziłam na round-pen. Stanęłam na środku i machnęłam uwiązem. Gniadoszka odskoczyła. Po kilku machnięciach grzecznie galopowała wokół mnie zdziwiona całym zamieszaniem. Na szczęście po kilku minutach opuściła łebek, więc rozluźniłam się i spojrzałam w ziemię. Klacz podeszła do mnie, a ja przywiązałam ją i przytuliłam.
Szybko ją wyczyściłam i założyłam ogłowie.
Tym razem postanowilam wypróbować nową trasę. Na początku stępowałyśmy wiejska drogą. Gdy z podwórka wybiegłszczekajacy pies, klacz spłoszyła sie i pobiegła kłusikiem, ale spokojnie ją powstrzymałam i poklepałam. Na szczęście wjechałyśmy juz do lasu, więc dałam łydkę i ruszyłyśmy kłusem. I postanowiłam zrobić eksperyment. Puściłam wodze. Całkowicie. I zaczęłam kierować klaczą dosiadem. Spotkałam się z miłym zaskoczeniem, bo wykonywała prawie wszystkie moje polecenia. Odchyliłam się do tyłu, przeszłam do pełnego siadu zatrzymujac klacz. Poklepałam ją i wjechałyśmy głębiej miedzy drzewa. Chwyciłam wodze dla bezpieczeństwa, ale nie były tak bardzo potrzebne, bo po chwili byłyśmy już po drugiej stronie i galopowałyśmy po czyimś polu Very Happy
Po kilku minutach puściłam wodze. Tutaj skręcanie nie było potrzebne, więc czyłam sie w miarę bezpiecznie Very Happy Po chwili jednak ponownie je złapałam, gdy zobaczyłyśmy juz budynek stajni. Przeszłyśmy do stępa.
Przed stajnią zdjęłam jej ogłowie, dałam buziaka i wypusciłam na pastwisko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Śro 16:34, 23 Gru 2009    Temat postu:

Po odwiedzinach u Saurona przeszłam do boksu Skakajki. Już od pewnego czasu chciałam z nią potrenować, ale nigdy nie mogłam się zebrać. Dzisiaj, kiedy już jestem w SC i motywują mnie zawody w dresażu n a niej moge popracować. Postanowiłam z nią poćwiczyć podstawy, tj. tempa wszystkich chodów, poprawne zbieranie, proste figury. Mam nadzieję, że mnie nie zadziwi i nie wykona wszystkich zadań wspaniale, bo będzę musiała jej coś nowego wymyślać, coś trudniejszego.

W boksie stała opierając się o ścianę i przysypiając, ale gdy usłyszała moje kroki obudziła się od razu i podeszła do okienka. Jej przyjazny gniady łeb wyjrzał przez lukę i z radością mnie powitał. Dałam jej cukierka i z lekkim sercem poszłam po jej sprzęt.

Wracając minęłam parę pięknych rumaków, lecz aktualnie zinteresowała mnie tylko Skakajka. Mała cały czas niecierpliwie wyglądała z boksu, a gdy go otworzyłam cofnęła się, abym mogła wejść bez przeszkód. Uwiązałam ją bezproblemowo do pierścienia w boksie i zaczęłam czyścić gumowym zgrzebłem od szyi do zadka, nie pomijając nóg. Miała kilka sklejek, ale to od wody, więc to wyrównałam zgrzebłem iglastym, rozczesując przy okazji grzywę i ogon, aż nie plątały się, gdy przeczesywałam palcami. Po tym wzięłam szczotkę miękką i nią wyciągnęłam kurz z głębin sierści konika. Głowę również wyczyściłam miękką szczotką, a odstające włoski grzywy i ogona przygładziłam tą szczotką. Na sam koniec wyczyściłam jej kopyta. Z ogłowiem i siodłem nie było najmniejszego problemu i już po chwili zmierzałyśmy na halę.

W pomieszczeniu było dość przytulnie, a napewno lepiej niż na dworze. Zabrałam się więc chętnie do treningu, wsidłam na klacz i ruszyłam stępem. Oczywiście był to stęp energiczny, aby nie tracić czasu na rozgrzewkę. I tak w tym chodzie wykonałam kilka wolt, ósemek, półwolt oraz serpentyn, a w tym czasie Skakajka zebrała się idealnie wręcz trzymając łeb, nieopierając się na wędzile oraz podstawiając zad pod siebie. Kiedy uznałam, że dalsze stępowanie nic nie daje ruszyłam kłusem roboczym anglezowanym. Klaczka szła ładnie, równo, spokojnie wykonując moje polecenia. Również w tyn chodzie nie ominęło jej wykonywanie ćwiczeń tych samych co w stępie. Po tym przeszłam znowu do stępa, aby dać odpocząć konikowi. Oczywiście nie dałam jej pełnej swobody, lecz zmieniałam tempo chodu raz na wyciągnięty, znowóż na skrócony. Skakajka nie miała problemu z tym. Elastycznie wykonywała każdy zakręt wyginając się idealnie w stronę skręcania. Po pewnym czasie znowu przeszłam do kłusa. Przejście to nie było świetne, więc zwolniłam i dałam delikatniejsze, ale wzmacniające się pomoce, na które klaczka świetnie zareagowała przechodząc lekko do kłusa. W kłusie również zmieniałam tempo raz wykonując kłus wyciągnięty, a raz skrócony. Czasem również pośredni. Wychodziło nam bardzo dobrze, więc zagalopowałam z nogi prawej. Zrobiła to zbyt ciężko, więc zwolniłam i znowu. Tym razem było lepiej, ale nie dostatecznie jak dla mnie. Znów zwolniłam i po raz kolejny dałam sygnał do przejścia do galopu. Tyn razen klaczka skapnęła się o co chodzi i ruszyła delikatnie, lekko i elastycznie. Pochwaliłam za to i w tym chodzie wykonałam standardowe ćwiczenia, w serpentynie i ósemce zmieniając nogę na właściwą. Zmiana nogi Skakajce sprawiała nie co trudności, więc trochę więcej tego z nią ćwiczyłam. Pod koniec już szło jej całkiem dobrze. Jednym z ostatnich ćwiczeń, które zrobiłam Skakajce to przejścia z chodu do chodu. Na początek było to przejście ze stępa do kłusa, z kłusa do stój i odwrotnie. Wszystki te kombinacjie wyszły nam jako tako, a więc jeszcze raz je powtórzyłam. Teraz było trochę lepiej, więc jeszcze raz. Tak, teraz dobrze. Skakajka delikatnie przeszła ze stępa do kłusa, z kłusa do tój prawie w miejscu, chodź uczucie było, jakby jechało się dosyć szybko, po tym trochę zwolniło i zatrzymało raptownie. Z kłusa zwolniłam spokojnie do stępa i w tym chodzie się zatrzymałam. Tu akurat nie było problemu. Z pozycji stój dałam delikatną łydkę i wzmacniałam ją. Klaczka zrozumiała i delikatnie, bez podrywania się przeszła do kłusa. Poklepałam ją po napiętej łopatce. Sprowadziłam ją do pozycji zebranego stój. Delikatnie dałam jej sygnał do cofnięcia, a gdy nie zareagowała wzmocniłam go – Skakajka podebrała sikę pod siebie i cofnęła. Poklepałam ją i znowu zatrzymałam. Po raz kolejny nią cofnęłam, tym razem dając sygnał do natychmiastowego zakłusowania. Skakajka zrozumiała i ruszyła wymaganym chodem z lekkim zawachaniem i bujnięciem w bok, więc powtórzyłam ćwiczenie. Tym razem wyszło lepiej niż poprzednio. Poklepałam i zatrzymałam. Z tej pozycji zagalopowałam. Nie było to najpięknieszą rzeczą tego treningu, więc powtórzyłam na tę samą nogę. Było lepiej, lecz nie doskonale, a więc powtórka. I teraz było zadowalająco. Poklepałam i potórzyłam trzy razy na drugą nogę. Było lepiej niż na tamtą – chyba jej lepsza strona. Po wykonaniu ćwiczenia znowu ją poklepałam. Kiedy to zrobiłam rozluźniłam jej wodzę i ruszyłam lekkim galopem. Skakajka chętnie ruszyła z wyciągniętą szyją do przodu doganiając wiatr. Zrobiłam półsiad i klaczce jeszcze lżej szło się do przodu. Gdy uznałam, że jej wystarczy przeszłyśmy do kłusa i porządnie ją wykłusowałam. Mała szła chętnie na długiej wodzy, a gdy nie co odetchnęła zmieniłam nogę i w drugą stronę. Równie przyjemnie, ale małej już się znudziło i musiałam ją popędzać, żeby wykonała tyle kół na jedną i drugą stronę. Skończyłam na tym wykłusowywując konia, a potem długo stępując – aż do wyschnięcia. Skakajka, nie co zmęczona, szła spokojnie, rozluźniona, ale i mokra. Szłyśmy powoli, aby klaczka wyschła i się nie rozchorowała. Kidy była już prawie sucha zeszłam i założyłam jej derkę. Zadowoloną z wybiegania zaprowadziłam do boksu – zadowolona z wyników treningu.

W stajni wystaczyło, że ją przetarłam do pełnego wysuszenia po ówczesnym zdjęciu rzędu., a po tym sprawdziłam kopyta. Było w porządku, więc przykryłam klacz derką, aby nie zmarzła i pożegnałam ją cukierkiem. Zadowolona pożegnała mnie cichym rżeniem.

Słów 925


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Śro 19:45, 30 Gru 2009    Temat postu:

W Stajni Centralnej czekała na mnie robota. Planowałam dzisiaj popracować znowu ze Skakajką. Przygotowywałam ją do zawodów, więc trza było pracować. Zaczęłam od przywitania się z gniadoszką zadowoloną z zainteresowania. Poczęstowałam ją cukierkiem, który schrupała ze smakiem i poszłam po sprzęt.

Przytargałam siodło, ogłowie i owijki w skrzynce ze sprzętem do czyszczenia pod boks konia. Zaczęłam oczywiście od porządnego wyczyszczenia klaczki, która wyglądała, jakby błoto zostało na nią wylane i została nim jeszcze ochlapana z każdej strony, gdyż cała jej sierść była skleją z ziemi. Oczywiście gdy ruszyłam jej skorupę zaczęło się okrutnie kurzyć, więc wyprowadziłam konika na dwór, tam przywiązałam i wyczyściłam. Zakończyłam zabiegi pielęgnacyjne czyszczeniem kopyt. Założyłam jej ogłowie, siodło, a nogi owinęłam owijkami. Bandaże bardzo ładnie współgrały z czaprakiem. Poszłyśmy gotowe na halę.

W budynku zaczęłam od wyrównania strzemion i podciągnięcia popręgu. Gdy skończyłam te czynności wsiadłam lekko lądując w siodle. Ruszyłam od razu energicznym stępem zbierając przy okazji Skakajkę. Gniada poddała mi się bez problemu. Rozgrzewką było wykonywanie standardowych ćwiczeń jak skracanie i wydłużanie chodu, jechanie po wolcie, ósemce i serpentynie. Po jakiś piętnastu minutach zakłusowałam anglezowanym roboczym. I w tym chodzie wykonałam figury te same co w stępie. Gdy uznałam, że mogę zwolnić na trochę przeszłam do wolniejszego chodu i chwilę dałam odpocząć grzecznej kobyłce. Poklepałam ją po szyi, a gdy uspokoił się jej oddech znów zakłusowałam. Tym razem pobawiłam się zmianą tempa kłusa. Najpierw trochę skróconego, potem go wyciągnęłam, a po tym przeszłam w pośredni. W każdym tempie wykonałam po wolcie i ósemce. Trening z tym koniem był czystą przyjemnością. Kiedy zrobiłyśmy ćwiczenia w kłusie zatrzymałam ją raptownie. Skakajka zatrzymała się lekko. Z tej pozycji zagalopowałam. Niestety nie udało mi się wymusić na niej dobrej nogi, więc znowu ją zatrzymałam i zagalopowałam. Tym razem poszło bardzo dobrze. Pochwaliłam i przeszłam do kłusa, a po tym do stój. Delikatnie dałam jej sygnał do cofnięcia. Posłuchała i cofnęła się po lini prostej cztery kroki. Bez zatrzymania ruszyłam kłusem. Z tego chodu natomiast zagalopowałam i w galopie wykonałam serpentynę z jednym zakolem w kontrgalopie. Poklepałam i spróbowałam przez ósemkę zmienić nogę. Gdy znalazłam się w miejscu krzyżyka, dałam jej mocniejszy sygnał z odwróconymi pomocami i Skakajka zmieniła nogę. Poklepałam ją i powtórzyłam ćwiczenie kilka razy. Bardzo ładnie nam szło. Kiedy uznałam, że wystarczy galopu przeszłam do kłusa i jeszcze przejechałam w różnych tempach wolty, ósemki i serpentynę. Klaczka bardzo ładnie wyciągała nóżki przed siebie i energicznie pracowała w kłusie skróconym. Uznałam, że jej wystarczy i przeszłam do stępa. Odpuściłam Skakajce wodzę i spokojnie bez pośpiechu ją rozstępowałam. Po tym zeszłam i założyłam derkę. Wyszłyśmy w ciemność nocy, aby wejść w ciepłe światło stajni.

W boksie zdjęłam z klaczki cały sprzęt i przykryłam pusty grzbiet konia derką. Cały wykorzystywany sprzęt oprócz skrzynki ze szczotkami zaniosłam do siodlarni. W tym czasie Skakajka trochę ochłonęła i mogłam spokojnie wygładzić jej futerko miękką szczotką. Lecz najpierw wytarłam konika słomą. Po tym strzepnęłam słomę szczotką i zostawiłam klaczkę w derce. Na koniec wyczyściłam jej kopyta i zostawiłam samą sobie.

słów 497


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carrot
Większy wolontariusz



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:43, 28 Mar 2010    Temat postu:

Trening ujeżdżeniowy kl.L

Wpadłam do Aurum Animus. Pierwszy wystawił swój pyszczek Caruso, a potem Salinero. Obydwa chłopaki dostali po marchewce. Spojrzałam na pusty boks Wiekiery. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że Srokata na pewno będzie miała dobrze u Deidre.. Potem podeszłam do Skakajki. Klaczka paso-fino stała i patrzyła na mnie przyjaznym wzrokiem. Pogłaskałam ją po chrapach i dałam marchewę. Po chwili otworzyłam drzwi do boksu i założyłam na głowę Skakajki kantar sznurkowy. Gniada klaczka cicho zarżała, a ja poszłam po szczotki. Gdy szłam z powrotem Skakajka strzygła uszami bacznie mnie obserwując. Podeszłam bliżej i weszłam do boksu. Poklepałam małą po łopatce i wzięłam szczotkę z włosia. Po kilku minutach usunęłam kurz z gniadej sierści Klaczki, więc konik był wypucowany. Jako takich zaklejek nie miała, ale kilka razy przejechałam zgrzebłem po jej sierści. Skoczna spokojnie żuła sianko i co raz spoglądała na inne konie. Wzięłam kopystkę i poprosiłam klacz o podanie nogi. Gniada była bardzo grzeczna i bez problemu podała mi wszystkie nogi, a ja na spokojnie je wyczyściłam. Potem postanowiłam, że skoro poćwiczymy ujeżdżenie to zrobię małej koreczki. Będzie jej do twarzy :} Wyjęłam gumeczki i zabrałam się za oddzielanie równych kucyków, a potem robienie warkoczyków. No a potem oczywiście koreczków. Dużo minut na to poświęciłam, ale było warto bo Skakajka ślicznie wyglądała w takiej fryzurze. Następnie poszłam do siodlarni po sprzęt klaczki. Wzięłam czarne siodło ujeżdżeniowe z czapraczkiem żółtym, ogłowie z nachrapnikiem kombinowanym no i jeszcze owijaski ^^ Wyprowadziłam klacz na korytarz i przywiązałam do słupka. Gniada trochę się rwała, ale po chwili się uspokoiła. Wzięłam siodło i zarzuciłam na niski grzbiecik małej. Pociągnęłam siodło do przodu, bliżej kłębu i podpięłam lekko popręg. Potem ściągnęłam jej kantar na szyję i wsunęłam wędzidło do pyska Gniadej wraz z ogłowiem. Pozapinałam wszystkie paski i owinęłam nogi klaczy w pomarańczowe owijki. Po chwili Skakajka była gotowa. Miałam już iść do siodlarni ale wypatrzyłam wzrokiem Joann.
- Hej, co będziecie robić ? – zapytała mnie dziewczyna
- Mam zamiar pomęczyć ją trochę ujeżdżeniowo :} – uśmiechnęłam się do dziewczyny
- Ooo, to może jak skończe wyprowadzać konie wpadne na halę i popatrze... no chyba, że zamierzasz jeździć na czworoboku, no bo to w końcu ujeżdżenie – powiedziała Joanne
Spojrzałam na wielkie płaty śniegu spadające z nieba i coś mi się zrobiło, jednak powiedziałam, że na czworoboku będziemy jeździć, jest ogarnięty. No bo przecież muszą być literki do dresażu. Pożegnałam się z Joanne i poszłam do siodlarni bo kask i rękawiczki. Postanowiłam również, że wezmę mój cieeepły szalik i tak ubrana na cebulkę ruszyłam w stronę klaczy. Zdjęłam jej kantar z szyi i ruszyłyśmy na czworobok. Zaraz przed czworobokiem zatrzymałam małą dresażystkę i zebrałam ją, a potem jeszcze do pracy doszedł podstawiony zadek ^^ Mocniej zebrałam wodze na kontakt i przyłożyłam łydki klaczy by ruszyła stępem. Zanim zaczęliśmy program musiałam rozgrzać porządnie Skoczną. Zrobiliśmy 3 kółka stępem i zaczęłam coraz bardziej poganiać klacz do żywszego stępa. Zaczęliśmy kręcić półwolty, ósemki i różne wszelakie serpentyny. Klacz dobrze szła do przodu, pewna siebie. Ciągle skrzypiał pod nami śnieg. Na prawej prostej zebrałam wodze lepiej na kontakt, bo podczas stępa popuściłam je trochę klaczy. Dałam łydkę klaczce, odpuściłam leciutko wodze co spowodowało, że Gniadoszka zakłusowała. Zrobiliśmy parę kółek kłusa, oczywiście z serpentynami i ósemkami. Półwolty ze zmianą kierunku też były. Po 10 minutach kręcenia różnych ćwiczeń w kłusie zatrzymałam Skakajkę. Potem ruszyłyśmy stępem i wyjechaliśmy ze czworoboku. Wyjęłam kartkę z kieszeni z programem ujeżdżeniowym L-4. Przygotowałam taki program, bo raczej klacz te wszystkie elementy umie, a jeśli nie to się nauczymy. Przypomniałam sobie wszystkie elementy tego programu i co mamy w danych literkach robić. Klaczka już się niecierpliwiła kiedy ruszymy więc schowałam kartkę, ale przytrzymałam klacz by się nauczyła czekać. No dobra, zaczynamy. Cofnęłam klacz kilka kroków by móc z roboczego kłusa wjechać na czworobok. Po chwili byliśmy już na czworoboku przy literce A, a ja ciągle przytrzymywałam klacz by się nie śpieszyła i jechała roboczym. Po chwili byłyśmy już obok literki X. Usiadłam mocniej w siodło i zatrzymałam Skoczną. Klacz ustawiła nogi w jednej linii. A co tam ukłoniłam się, tak jak na zawodach xD Następnie przycisnęłam znowu łydki do boków klaczy i zadziałałam dosiadem by ruszyła kłusem roboczym. Gdy dojechałyśmy do litery C pociągnęłam lekko prawą wodzę i przycisnęłam łydkę by klacz skręciła w prawo. Zaraz potem byłyśmy przy następnym punkcie z literami MXF. I tam razem z Gniadą zrobiłyśmy serpentynę o jenym łuku. Pokłusowałyśmy dalej. Minęłyśmy literkę F i przed nami była litera A. Przycisnęłam prawą łydkę do boku klaczy, a lewą odsunęłam daleko za popręg każąc Gniadej zagalopować. Skakajka zaczęła brykać więc zatrzymałam ją bo minęliśmy już literę F. Zganaszowałam ponownie klacz i zrobiłyśmy kółko by znowu móc zagalopować między tymi literkami. Tym razem mocniej zadziałałam dosiadem i łydkami, że klacz zmusiła się do galopu roboczego na prawą nogę. Przy punkcie z literką E zrobiliśmy z Gniadą koło na prawo o średnicy 20 metrów ^^ Gdy mijałyśmy literkę H usiadłam mocniej w siodło i przytrzymałam wodze i Gniada zwolniła do kłusa roboczego. Nie byłam pewna czy Skakajka wykona żucie z ręki, ale nie zaszkodzi spróbować. W punkcie z literką B zmusiłam klauzulę do skręcenia w prawo i do zrobienia kółko o średnicy 20 m. Gdy Skakajka skręciła z kłusa ćwiczebnego zaczęłam anglezować. W połowie zaczęłam odpuszczać wodze. Zadziałałam do zrobienia żucia i odziwo mnie klacz zaczęła stopniowo wydłużać i obniżać szyję. Ucieszyłam się i dalej pokłusowałyśmy anglezowanym z żuciem. Przed B nabrałam wodze i skróciłam je znowu na kontakt, a na B pokłusowałyśmy roboczym. W A siadłam w siodło i zwolniłam klacz do stępa pośredniego. W KXM dałam klaczy luz i jechaliśmy stępem swobodnym, tak jak trzeba było. By przypomnieć sobie co dalej mamy robić wyjęłam kartkę i zerknęłam na literkę C i wszystkie dalej. Następnie w punkcie M schowałam kartkę z programem i zebrałam klacz do pośredniego stępa. Gdy byliśmy 3 metry od C skupiłam się bardziej ipogoniłam Skakajkę do kłusa roboczego. Klacz zaczęła szybko kłusować więc ciągle ją musiałam przytrzymywać. Chwilę po tym dodała jeszcze rzucanie głową na wszystkie strony.
- Skoczna, przestań ! – krzyknęłam na gniadą klacz
Klacz po chwili jeszcze bryknęła, ale potem przestała i się uspokoiła. W HXK zrobiłyśmy serpentynę o jednym łuku. Potem wjechałyśmy pomiędzy literki K i A gdzie trzeba było ruszyć galopem roboczym z lewej nogi. Klacz nie chce ruszać galopem, więc musiałyśmy nad tym popracować. Pomiędzy tymi literami przycisnęłam lewą łydkę tuż za popręgiem do boku Gniadej i mocno zadziałałam dosiadem. Jednak klacz jedyne co zrobiła to bryknęła i zarzuciła głową, a na koniec stanęła i jak uparty osioł nie chciała ruszyć. Zmusiłam ją do stępa i okrążyłyśmy czworobok. Kilkanaście metrów przed K zmusiłam klacz do kłusa. Skakajka zakłusowała, ale bardzo niechętnie i najwidoczniej jej się to nie podobało. W tym momencie przyszła Joanne popatrzyć na nasz trening. Zatrzymałam Gniadą przy barierce i porozmawiałam z Joanne, również mówiąc jej o fochach Skakajki. Po kilku minutach rozmowy znów zmusiłam klacz do kłusika. Między F i A użyam wszelakich pomocy jeździeckich by klacz w końcu zagalopowała z lewej nogi bez fochów. Zarzuciła jeden raz głową, ale na szczęście zagalopowała. Poklepałam Skakajkę i skupiłam się dalej co mamy robić. Przy B pociągnęłam lewą wodze i zrobiłyśmy koło o średnicy 20 m lewo. Dokłusowałyśmy do litery M gdzie mocno usiadłam w siodło usiłując zwolnić szaloną Skakajkę. Klacz jednak otworzyła pysk i zaparła się. Jednak po chwili ustąpiła i zwolniła do kłusa roboczego. W punkcie E skręciliśmy w lewo, a w punkcie z literą B w prawo. Tym razem klacz nie stawiała oporu i spokojnie szła do przodu, lub w boki. W punkcie A, skręciłam Skoczną i wyjechaliśmy na linię środkową czworoboku. Siadłam mocno w siodło i pociągnęłam leciutko do siebie wodze. Klacz stanęła ustawiając przednie nogi w jednej linii, tak samo i prawe. Ukłoniłam się chociaż to nie zawody xD, ale nie zaszkodzi się ukłonić x] Przycisnęłam łydki do boków klaczy i jedną ręka złapałam wodze, całekiem je luzując. Opuściłyśmy czworobok, a na dużej przestrzeni obok czworoboku rozstępowałam klacz. Gdy zsiadałam z klaczy podeszła do mnie Joanne i zaczęłyśmy rozmawiać. Dziewczyna poszła do domu zrobić nam kawę, a ja poszłam odprowadzić Gniadą do boksu. Zdjęłam jej ogłowie i siodło, oraz odwinęłam mokre owijki, które wylądowały na kaloryferze. Dałam klaczce marchewkę i wytarłam słomą bo była spocona. Na koniec jeszcze zarzuciłam zimową derkę na jej grzbiet i poszłam do domu na kawę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:18, 04 Lip 2010    Temat postu:

Postanowiłam wsiąść dziś na Skakajkę i pokicać z nią niewielkie przeszkody, tak do 60 cm. Mała od dłuższego czasu chodziła tylko na jazdy rekreacyjne, więc przydała by się jej jakaś odmiana. Gdy przyszłam gniadoszka akurat stała przy bramce pastwiska, więc nie czekając już wzięłam i zaprowadziłam ją na plac. PF-ka była grzeczna i chętnie szła do przodu, czasami aż za bardzo, jednak łatwo się ją przywracało do ładu. Na miejscu uwiązałam ją i zaczęłam czyścić. najpierw zlepki twardą szczotką, potem reszta brudu miękką. W następnej kolejce grzywa oraz ogon, przy czym trochę dłużej posiedziałam, jednak opłacało się. Na koniec kopyta, z którymi nie miałam żadnych problemów. Pochwaliłam Skakajkę za dobre zachowanie i wzięłam się za siodłanie. Wpierw ochraniacze na nogi, potem siodło na grzbiet i na koniec ogłowie. Poszło gładko i już po chwili szłyśmy żwawym stępem na maneż, gdzie po dociągnięciu popręgu i ustawieniu strzemion wsiadłam na jej dość niski grzbiet.
Ruszyłyśmy luźnym, ale energicznym stępem, klacz miała wyraźnie sporo energii i była zainteresowana bardziej otoczeniem niż mną. To się jednak zmieniło, gdy poprosiłam ją o wejście na kontakt i coraz to mocniejszą pracę. Ćwiczyłyśmy wygięcia, przejścia stęp-stój-stęp i przejazdy przez drągi. Starałam się jeździć ją bardziej w dosiadzie, co początkowo wychodziło marnie, jednak z czasem coraz lepiej się zgrywałyśmy. Po 10 minutach wykonałam półparadę i kłus na lekkim kontakcie od delikatnej łydki. Skakajka początkowo wypruła kłusem wyciągniętym, który mimo iż efektowny i piękny nie był odpowiednim elementem na dziś. Zaczęłam ją zwalniać początkowo tylko dosiadem, potem zmuszona zaczęłam używać wodzy. Zrobiłyśmy kilka okrążeń w obie strony i zaczynamy serpentyny, wolty, częste zmiany kierunków, następnie przejścia i w końcu drągi. W pewnym momencie zatrzymałam gniadą i sprawdziłam popręg - był o dziurkę za luźny, więc dociągnęłam i jedziemy dalej. Po kilku udanych przejściach przez drągi najeżdżamy na cavaletti. Pierwszy przejazd nie był za ładny, jednak każdy kolejny go rekompensował. Często chwaliłam pf-kę, co wprawiło nas obie w jeszcze lepszy nastrój niż na samym początku. Dla rozgrzewki skoczyłyśmy też kilka razy przez kopertę 40 cm. Przyznam, że Skakajka dobrze skakała, jednak miała drobne problemy z wymierzaniem odległości i prawidłowym odskokiem, więc tą pałeczkę przejęłam ja. W końcu zwolniłyśmy do stępa, by odsapnąć przed galopem.

soon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carrot
Większy wolontariusz



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:15, 20 Sie 2010    Temat postu:

Teren

Dziś postanowiłam zabrać Skakajkę w teren. Gniadoszka to świetna klacz, więc dlaczego miałaby stać ciągle zamiast pobiegać w terenie. Przyjechałam do SC koło godziny 8 rano. Ze stajni wyjżały wszystkie konie, włącznie z klaczą. Ja – jak to ja, każdy Kon dostał kostkę cukru. Skakajkę zostawiłam no koniec. Weszłam do jej boksu i dalam jej smakołyka. Klacz cicho zarżała ze smakiem schrupała cukier. Poklepałam ją po łopatce i założyłam kantar. Po chwili byłyśmy już przed stajnia. Czyszczenie Skakajki poszło bardzo szybko, nawet nie próbowała się wiercić tylko co chwilę trącała mnie nosem. Gdy już była wyczyszczona włącznie z kopytami zaniosłam skrzynke ze szczotkami do stajni i wzięłam cały sprzęt. Najpierw na głowie klaczy wylądowało ogłowie, a potem siodło. Ochraniacze na wszelki wypadek również jej założyłam. Następnie poszłam po kask i rękawiczki i zaraz obie byłyśmy gotowe. Odwróciłam klacz i zaraz siedziałam na jej grzbiecie. Skoczna nerwowo zaczęła przebierać nogami, ale zaraz została uspokojona. Dałam klaczy łydki do stępa, sama w międzyczasie skróciłam sobie strzemiona. Wjechaliśmy na maneż, by dobrze rozgrzać klacz. Gniada szła żwawym stępem, chętnie łapała ze mną kontakt przez wodze, nie opierała się. Po ok. 10 minutach stępowania zatrzymałam klacz i zaczęłam jej wyginać szyję. Gdy uznałam, że jest juz dobrze rozgrzana żwawym stępem wjechaliśmy na ścieżkę prowadzącą do lasu. Po 5 minutach dałam łydki klaczy i przeszłyśmy do spokojnego kłusa. Klacz ciut rwała do przodu, jednak dała się opanować. Po chwili Skakajka zaczęła się jakoś uginać, dziwnie iść, zwalniać. Zatrzymałam ją i zeskoczyłam z siodła. Przeprowadziłam ją stępem – kulała na prawą przednią nogę.
- Cholera... – tylko to padło z moich ust.
Schyliłam się, zaczęłam macać nogę – nic. Podniosłam, oglądnęłam i znalazłam przyczynęWink Na szczęście powodem była szyszka głęboko wciśnięta między podkowę a strzałkę  Wiele się natrudziłam by szyszka wyleciała. Po chwili z powrotem siedziałam na grzbiecie gniadoszki. Klacz porywczo zakłusowała, jednak dała się opanować i po chwili spokojnie kłusowaliśmy. Po 5 minutach zobaczyłam na naszej drodze przeszkodę – złamaną gałęź, mniej więcej o wysokości 50 cm. Klacz popatrzyła się na gałęź i nadstawiła uszu.
- To co Skoczna.. w końcu twoje imię do czegoś zobowiązuje.. ;D – zaśmiałam się klepiąc klacz po łopatce.
Zawróciłam, odmierzyłam odległość i jazda. Klacz zakłusowała ze stójki, a potem tak się napaliła, że przeszła do galopu i nijak ją było opanować więc – raz kozi śmierć, skoczyłyśmy. Poklepałam ją, bo skoczyła z dość dużym zapasem  ! Rwała się troszkę do galopu, ale po minucie prób zwolnienia jej osiągnęłam swój cel. Pokłusowałyśmy w dalszą drogę. W pewnej chwili słońce zaczęło coraz bardziej przypiekać, mimo iż byłyśmy w lesie. Akurat niedaleko przy dużej łące było rzeka, więc czemu by się tam nie udać ;D ? Skręciłyśmy ze Skakajką w ścieżkę prowadzącą do rzeki. Gdy już zostało niedaleko drogi przyłożyłam łydkę klaczy do galopu. Zagalopowała na dobrą nogę, jednak jak zwykle się rwala, ale dało się ją opanować i doprowadzić jej galop do rytmicznego i spokojnego, a nie szalonego. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Skoczna robiła wrażenie jakby miała zaraz wskoczyć do tej wody razem ze mną. Jednak udało mi się ją opanować i spokojnym stępem wjechałyśmy do wody sięgającej lekko ponad staw skokowy. Po chwili wyprowadziłam ją z rzeki by zsiąść, oczywiście wyszła bardzo niechętnie. Zabezpieczyłam jej wodze by się w nie nie poplątała, poluzowałam trochę popręg i wpuściłam do wody, a sama zdjęłam sztyblety i weszłam za nią. Klacz dostatecznie napiła się wody po czym zaczęła kłusować w tę i we w te po wodzie. Zabawnie to wyglądało Wink Słońce mocno przypiekało, jednak w wodzie tak bardzo się tego nie odczuwało. Skakajka piła znowu wodę, a ja usiadłam na trawie obok rzeki i wyjęłam komórkę. Wybrałam nr Gniadoszki, gdy po chwili ni z tąd ni z owąd poczułam ciepły oddech na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam gniadą tulącą się do mnie. Zaśmiałam się i po usłyszeniu 5 sygnałów i nieodebrania przez Gniad przytuliłam się do Skocznej.
- Świetna z Ciebie klacz : ) – powiedziałam z czułością do gniadej i po chwili poklepałam ją po łopatce.
Zarządziłam, że czas już wracać – włożyłam na siebie buty, klacz z trudnością wyciągnęłam z wody, podpięłam jej mocniej popręg i dosiadłam. Ruszyłyśmy stępem w drogę powrotną. Skakajka co chwilę wesoło rżała i machała głową. Po 5 minutach postanowiłam zagalopować z nią ze stępa. Zagalopowałam łydkę, udało się. Nie było kroczków kłusa tylko od razu galop ! ;D Poklepałam ją i pognaliśmy galopikiem w stronę powrotną. Robiłyśmy często przejścia typu – kłus – galop i galop – kłus. Skakajka wykonywała je bardzo dobrze, przede wszystkim bardzo chętnie się angażowała. Dotarlismy również do wcześniej skoczonej gałęzi. Tym razem udało mi się Skoczną przytrzymać i skoczyłyśmy to z kłusa ; ) Jak zawsze została pochwalona klepaniem. Gdy byłyśmy już niedaleko zaczęłyśmy jechać stępem, miało to być już takie rozstępowanie. Po 10 minutach stępa byłyśmy z powrotem w SC. Rozsiodłałam Skoczną, założyłam kantar i odprowadziłam na pastwisko do innych klaczy. Gdy ją wypuściłam nie bardzo chciała odejść od ogrodzenia. Dałam jej marchewkę, przytuliłam.
- Pa Skarbie. Przyjdę do Ciebie jutro... a kto wie, może pojedziesz ze mną do Ahory.. ;> - powiedziałam do klaczylki, pożegnałam się i poszłam. SKakajka to naprawdę wspaniała klacz.

848 wyrazów : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin