Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Stella - Treningi
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:12, 03 Sie 2009    Temat postu: Stella - Treningi

Tu możecie trenować ze Stellą. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:15, 03 Sie 2009    Temat postu:

Przyjazd Stelli do WSR "Black Angel"

Dzisiaj ma przyjeżdżać nowy koń - Stella. Jest ona klaczą rasy tinker, w wieku 6 miesięcy. Tinkery to moja ulubiona rasa, więc stwierdziłam, że sprowadzę sobie jednego. Stella jest po rodzicach z SK Bursztynowa Zatoka. Jej matką jest piękna *Spring Eye, a ojcem *Regem Angeleorum. Stellę kupiłam za niecałe 1000, nie jest droga jak na takich rodziców. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie chodziła w sporcie, ponieważ tinkery to ogólnoużytkowa rasa o dobrych ruchu i dużej skoczności. Nadają się również do powożenia, ale ja zamierzam skupić się tylko na skokach i ujeżdżeniu. Czekałam tak sobie na podwórku od stajni, ponieważ Stella miała być przywieziona przez pracwonika.
W końcu na moje podwórko wjechał koniowóz. Mały, bo jednnokonny. Gdy zatrzymał się wysiadł z niego mężczyzna i podszedł się przywitać. Chwilę porozmiawialiśmy, po czym zabraliśmy się za wpakowywanie małej. Facet otrzworzył tylną klapę i moim oczom ukazał się mały konik, stojący do mnie tyłem. On podszedł do niej i odwiązał ją, po czym wyprowadził z przyczemy. Dał mi uwiąz w rękę i poszeł po papiery. Pogłaskałam małą. Nie była przestraszona - raczej ciekawska, od razu zaczęła mnie obwąchiwać. Podpisałam papiery, a panodjechał. Postanowiłam wsadzić klaczkę do jej boksu. Miała stać naprzeciwko Ariany. Poszłyśmy więc do stajni i wpuściłamją do boksu. Stwierdziłam, że zostawie ją na trochę tam.
Po dwóch godzinach wróciłam. Stella stała i wżerała sianko. Weszłam do niej i wyprowadziłam ją na pierwsze pastwisko. Blu i Ariana obecnie stali na drugim pastwisku, a oba były odgrodzone jednym płotem. Blu i Ariana zaciekawili się, kiedy tylko przyjachał koniowóz. Widziałam, jak stali przy płocie i obserwowali Stellę.Teraz, kiedy ją prowadziłam znów byli przy płocie iod czasu do czasu lekko rżeli. Stella odpowiadała im cichutko robiąctysiąc znaków na sekundę. Wpuściłam klacz na pastwisko i obserwowałam,jak się sprawy potoczą. Stella podkłusowała do Ariany i Bluszcza. Zaczęli się wąchać. Rozległo się parę kwików i trochę udawanych złości. Ariana i Bluszcz wspólnie zaakceptowali źrebaka jako najmłodszego i najniższego w hierarchi stada członka. Konie jeszcze trochę się poznawały, po czym wróciły do wyskubywania ostatnich resztek trawy.
Znowu przyszłam po dwóch godzinach i wpuściłam Stellę do wpsólnego pastwiska razem z Bluszczem i Arianą. Młoda wbiegła i zaczęła się psocić, Bluszcz ignorował ją, a Ariana od czasu do czasu odganiała. Stwierdziłam, że nic tu po mnie i że idę do domu coś zjeść.

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: 7 gier - 1 gra
Cel: Poćwiczyć ze Stellą nad 1 grą, czyli zabawą w przyjaźń

Poszłam po Stellę na pastwisko, gdzie stała razem z Bluszczem i Arianą. Od czasu swojego przyjazdu Stella zdążyła się już zaprzyjaźnić z resztą moich koni, na początku trochę ich próbowała rozstawiać, ale oba moje staruchy się nie dały i pokazały jej kto tu rządzi. Teraz wszyscy zgodnie paśli się na pastwisku. Kiedy mnie wyczuli podlecieli do mnie. Ja chcąc, nie chcąc musiałam się przywitać ze wszystkimi. Gdy już to zrobiłam przypięłam Stelli uwiąz i poszłam z nią do stajni, gdzie ją przywiązałam i popędziłam po jej sprzęt do czyszczenia. Gdy wróciłam wyczyściłam ją dokładnie. Stella jest żywym źrebakiem, nieco rozpuszczonym i bezczelnym, ale nie broni się przed dotykiem i daje nogi - była tego nauczona już w zeszłej stajni.Gdy ją wyczyściłam poszłyśmy na round pen.
Na round peniemiałam już przygotowane kilka rekwizytów czyli duże worki foliowe sztuk 3, lonża no i oczywiścieja ]:->. Lonżę przypięłam jej zamiast uwiązu i zaczęłyśmy. Najpierw zaczęłam ją głaskać po szyji,posuwając się coraz dalej w stronę zadu. Kiedy ona nie pozwalała mi się dotykać, albo mnie odganiała od dalszego przesuwania się wracałam do poprzedniego punktu. Po półgodzinie mogłam ją dotknąc w każde miejsce z lewej strony. Przeszłam na prawą i zaczęłam od nowa. Na prawą poszło znacznie szybciej, tylko 15 minut. Gdy już mogłam głaskać ją wszędzie, nie zapominając oczywiście o uspakajaniu głosem zaczęłam dalszą część programu, mianowicie zaczęłam wokół niej skakać. Stella na początku się nastroszyła, ale potem po moim uspokajaniu głosem mogłam skakać wokół niej ile mi się żywnie podobało. W końcu wzięłam worki i zaczęłam szeleścić. Najpierw wokół siebie. Stella odsunęła się odemnie na parę kroków. Postałam chwilę i poszeleściłam, potem zaczęłam zataczać kręgi, coraz bliżej niej. W koncu Stella podeszła do mnie, jej ciekawość wygrała ze strachem. Narzuciłam jej worki na grzbiet, na szyjęina łeb, cały czas ją uspokajałam, więc się nie zdenerwowała. Poklepłam ją i stwierdziłam że wystarczy.
Poszłyśmy do stajni, gdzieznowu ją wyczyściłam, a potem wpuściłam ją spowrotem na pastwisko.

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: Join up i spacer w ręku

Poszłam dzisiaj po Stellę na pastiwsko. Pogłaskałam ją i poszłyśmy do stajni. W stajni przywiązałam ją do kółka i poszłam po jej sprzęt. Kiedy wróciłam, wyczyściłam ją porządnie. Nie miałam z tym problemów, ponieważ była już przywyczajona do czyszczenia. Odwiązałam ją i poszłyśmy na round-pen.
Na round-penie odpięłam jej lonżę i używając jej jak bata, strzeliłam w jej kierunku i wbiłam wzork w jej oczy, przybierając groźną postawę. Stella zdezorientowana ruszyła kłusem. Czały czas ją poganiałam, co jakiś czas zmieniałyśmy kierunek, poprzez zastępowanie jej drogi. W końcu po kilkunastu minutach Stella zwróciła na mnie swoje wewnętrzne ucho. Cały czas ją poganiałam, czekałam na następne sygnały. Po dłuższej chwili klaczka zniżyła głowę. Po jeszcze dłuższej chwili zaczęła jakby coś przeżuwać. Na ten znak odwróciłam się do niej bokiem. Po krótkim czasie klaczka podeszła do mnie. Odwróciłam się do niej i pogłaskałam ją zamkniętą dłonią po nosie. Odeszłam od niej, a ona podążyła za mną. Pochodziłyśmy tak chwilę, po czym popodnosiłam jej wszystkie nogi po kolei. Stella oddawała mi je bez problemu. Potem zapięłam jej lonżę i poszłyśmy na spacer w terenie. Szłyśmy sobie trochę lasem, trochę drogą wiejską. Stella szła i ciekawa rozglądała się wokoło. W pewnym momencie z przodu zauważyłam nadjeżdżający traktor. Odsunęłyśmy się trochę i przytrzymałam ją. Zaczęłam ją głaskać i uspokajać głosem. Stella w miarę zbliżania się traktora zaczęła się denerwować coraz bardziej. Kiedy on był obok nas panicznie odsunęła się i weszła w pole. Ja cały czas ją uspokajałam. Kiedy traktor już nas minął, dzięki mojej pomocy Stella uspokoiła się na tyle, że chciała za nim iść. Pociągnęłam ją w drugą stronę. Obeszłyśmy sobie lasek i wróciłyśmy do stajni.
W stajni wyczyściłam ją i wpuściłam spowrotem na pastwisko.

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Sie 2009    Temat postu:

7 gier - 1 i 2 gra i join up

Dzisiaj poszłam po Stellę na pastiwsko. Po wielu prośbach i błaganiach, wzięłam bezczelną klaczkę do stajni. Stwierdziłam, że przed każdym treningiem musimy sobie zrobić sesję z join-up, ponieważ klaczka jest tak krnąbrna, że żeby ją wziąć z pastwiska, potrzeba naprawdę dużo cierpliwości. No cóz. To jest taki przykład końskiej indywidualności. Gdy wreszcie udało mi się ją zaprowadzić do stajni, przywiązałam jej i poszłam po jej szczotki. Gdy wróciłam, cudem uniknęłam kopniaka z jej strony. Wreszcie udało mi się ją, jako tako wyczyścić. Stwierdziłam, że wezmę szczotki na round-pen, to później, jak się uspokoi, się ją wyczyści... Nie wiem, co w nią ostatnio wstąpiło. Od śmierci Blu, stała się nieposłuszna i bezczelna. Możliwe, że ona tak reaguje na tego typu sytuacje, w końcu koń, tak jak człowiek ma zbiór określonych tylko dla siebie zachowań. No ale cóż, trzeba będzie jej nauczyć grzeczności.
Jak udało mi się doprowadzić ją na round-pen - nie wiem. Wiem tylko, że będę miała parę siniaków. Na round-penie puściłam ją i poszłam po lonżę. Stanęłam na środku i trzasnęłam liną w jej kierunku, równocześnie wbijając wzrok w jej oczy i przyjmując agresywną postawę. Klacz parsknęła i próbowała na mnie ruszyć, ale się nie dałam. Odgoniłam ją i jeszcze raz. Tym razem ruszyła grzecznie kłusem wokół ogrodzenia. Pogoniłam ją. Stwierdziłam, że trochę tego zwierza zmęczę, żeby nie miał tyle energii. Kiedy próbowała zwolnić - poganiałam ją. Parę razy zmieniałam kierunek poprzez zastąpienie jej drogi. Kiedy Stella zmęczyła się, stwierdziłam, że dam jej zwolnić. Gdy jej kłus się unormował i był wreszcie spokojny, rozluźniony i rytmiczny, zwróciła na mnie swoje wewnętrzne ucho. Cały czas miałam agresywną postawę. Kiedy próbowała zwolnić, poganiałam ją. Za każdym razem przechodziła do galopu, więc czekałam aż spowrotem zwolni i się rozluźni. Wreszcie, po którymś tam razie zaczęła coś żuć i memłać szczęką. Cały czas ją odstraszałam. Po jakimś czasie klacz obniżyła pysk, tak, że teraz kłusowała ryjąc szczęką po piasku. Pozwoliłam jej zwolnić do stępa. Po chwili obróciłam się do niej bokiem i przyjęłam bierną postawę. Stella ostrożnie podeszła do środka koła. Chciała sprawdzić, czy jej nie odgonię. Ja stałam rozluźniona i czekałam aż przyjdzie do mnie. Po chwili, klaczka podeszła do mnie. Wyciągnęłam rękę i spróbowałam ją pogłaskać. Bez rezultatu. Stella uciekła odemnie, więc zaczęłam wszystko od nowa. Znowu galop, zmiany kierunków i czekanie na ucho. Po reakcji ucha, memłanie, potem pysk przy ziemi. Tym razem wszystkie rakcje nastąpiły o wiele szybciej. Wreszcie gdy klacz już stępowała, znowu obróciłam się bokiem i czekałam za nią. Tym razem podeszła bliżej. Ostrożniej wyciągnęłam rękę i udało mi się ją pogłaskać. Głaskałam ją po łbie, potem po szyi. Po klatce piersiowej nie dała mi się na początku głaskać, więc wracałam do szyi i powolutku zaczynałam klatkę piersiową. Po jakiś 40 minutach głaskania i wracania mogłam ją głaskać wszędzie. Dałam jej trochę luzu. Ułożyłam palce w jeża i najechałam na jej łopatkę. Naciskałam coraz mocniej. Klacz bezczelnie oparła się na moich palcach. Musiałam sobie pomóc drugą ręką. Wreszcie poczułam, jak przenosi ciężar ciała na drugą stronę. Natychmiast dałam jej luzi pogłaskałam w uciskanie miejsce, żeby skojarzyła, że dobrrze. Przeszłam na jej drugą stronę i sprówałam tego na drugiej łydce. Było już trochę lepiej. Pograłyśmy jeszcze trochę. Pod koniec treningu Stella dała mi się dotykać wszędzie, z czego skorzystałam i wyczyściłam ją od razu. Nawet podała mi ładnie kopytka. Z jeżem też było lepiej, niż za pierwszym razem, już nie musiałam tak mocno ją wciskać. Wystarczył tylko taki średni nacisk. No, ale następnym razem będzie już tylko lekki, potem już tylko dotknięcie. Teraz może być już tylko lepiej. Klaczka była już rozluźniona i odprężona, kompletnie się zmieniła, nie przypominała tego samego konia, co sprzed dwóch godzin. No ale myślę, że taki stan będzie jej się nawracać co jakiś czas.
Zaprowadziłam ją do stajni, gdzie w sumie nie musiałam jej czyścić, ale i tak to zrobiłam. Tak z rutyny :DPotem wpuściłam ją na pastiwsko i zostałam chwilę, pobawiłam się z nią i z Arianą..

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Sie 2009    Temat postu:

7 gier - 1, 2 i 3 gra

Dzisiaj polazłam po małą na pastwischo. Wzięłam ją, już bez takich problemów, jak kiedyś, ale nie obyło się bez kopniaka. Zaprowadziłam ją do stajni i mocno przywiązałam, żeby mi się ten złośnik nie odwiązał... W tym czasie poszłam po jej szczotki. Kiedy wróciłam, jakimś cudem udało mi się ją wyczyścić. Kiedy skończyłam, zaprowadziłam ją na round pen, a sama polazłam po lonżę. Stwierdziłam, że bez join-up nie da rady.
Kiedy wróciłam, Stella dziko biegała po całej przestrzeni round-pena. Wlazłam na round-pen i stałam się obiektem ogólnej nienawiści. Wkurzyłam się na nią i zaczęłam join-up. Typowe gesty dla drapieżnika i proszę - klaczka już biegała ładnie wokół mnie. Poczekałam na wszystkie trzy sygnały. W koińcu udało mi się dojść ze złośnicą do porozumienia i zaczęłyśmy pierwszą grę.
Stella dawała mi siędotykać wszędzie, dzięki wcześniejszemu połączeniu dobrze nawet się zaczynało. Głaskałam ją baardzo długo, chciałam, żeby się kobyłka wyzbyła tych swoich nerwów.. Udało nam się dojść do porozumienia, więc zaczęłyśmy sobie grać. Gra pierwsza była już zrobiona przed chwilą, więc przeszłyśmy do jeża. Klacz miała trochę humor, ale ogólnie słuchała się mnie. Jej humorki topniały coraz bardziej, w miarę czasu jak grałyśmy, więc pod koniec drugiej gry już prawie ich nie miała. Pograłyśmy sobie duużo w pierwszą i drugą grę, w między czasie, gdy klacz miała nawroty humorów robiłyśmy join-up, więc powtarzałyśmy go chyba kilka razy dzisiaj. W końcu klacz utwierdziła się w przekonaniu, że jej humorki są złe i ja jestem przywódcą stada, a więc tym mądrym, dobrotliwym i tym który zawsze się opiekuje. Przeszłyśmy do trzeciej gry. Jest nowa, więc stwierdziłam, że możemy dużo czasu poświęcić na nią. Ustawiłam klacz przodem do siebie i wycelowałam ręką w jej klatkę piersiową. Klacz na początku nie zrozumiała, więc trzepnęłam ją, byłam już gotowa użyć czterech faz stanowczości, ale Stel ładnie się cofła. <img src=" border="0" /> Pogłaskałam ją i pochwaliłam, żeby zakapowała że dobrze i zrobiłyśmy to jeszcze raz. Potem na łopatki i na zad z obu stron. Trochę długo to robiłyśmy, ale pokazłam Stelli, że ja lepiej gram, więc jestem wyższa w hierarchi.
Po jakiejś półtorej godzinie grania w siedem gier stwierdziłam, że już wystarczy. Poszłyśmy więc do stajni, gdzie mogłam ją już spokojnie przywiązać i bez żadnych obaw o własne życie wyczyścić Very Happy I proszę - o to przykład, jak półtorej godziny pracy naturalnej jest w stanie zmienić konia, na tyle, że się go da wyczyścić.
Charakter Stelli po pogorszeniu po śmierci Blu zdążył się już poprawić. Jestem z niej zadowolona, jeszcze trochę pogramy i będzie dobrze.

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: Prezentacja we wszystkich chodach i spacer w ręku.

Dzisiaj poszłam po Stellę na pastwicho. Mała zaczepiała Arianę. W sumie nie wiem, dlaczego ja ją mała nazywam, bo w końcu koniś zrobił się już większy. Very Happy Kiedy obie panie (w liczbie 3, tylko jeden niewiadomo-płciowy czterokopytny jest ukryty w brzuszku mamuśki Very Happy) mnie wyczuły, podleciały do ogrodzenia, żądne głaskania. Jak wlazłam, to się nie mogłam od nich uwolnić, dziewczęta miały dzień przytulania się. Very Happy Trochę czasu zeszło, zanim udało mi się wziąć Stellę do stajni. Mała szła grzecznie obok mnie, nawet mnie nie kopała ani nie gryzła - widać 7 gier przynosi oczekiwane rezultaty. Zostawiłam kobyłę w stajni, a sama poszłam po jej szczotki i prezenterkę. Wyczyściłam kunia porządnie i założyłam jej prezenterkę. Teraz nawet musiałam ją rozszerzać, bo kiedy Stella była mała, miała mniejszy łeb, teraz ma nawet większy niż Ariana. Co prawda mam dwie prezenterki, ale jedna mi się gdzieś dziwnym trafem zapodziała.
Zaprowadziłam kobyłę na round pen i odpięłam jej linkę. Pograłyśmy na początek trochę w grę w przyjaźń i grę w jeża. Kobyłka dobrze reagowała, granie stało się dla nas przyjemnością. Potem jeszcze trochę sugestii, co miało ją przygotować do naszego treningu pokazowego i zapięłam jej linkę. Nie zostałyśmy na round-penie, chciałam żeby się dzieciak przyzwyczaił do warunków wystaw, więc poszłyśmy na ujeżdżalnie. Nie pracowałam z nią jeszcze na ujeżdżalni, zawsze wszystko odbywało się na round-penie. Zaprowadziłam klacz na miejsce. Stella rozglądała się wokoło, ale nie ze strachem, tylko z ciekawością. Pogłaskałam kobyłkę i ruszyłyśmy stępem. Przy ruszaniu udzieliłam jej instrukcji głosowej, która brzmiała: STĘP. <img src=" border="0" /> To tak, żeby się kobyła nauczyła reagować na głos. Tego zamierzałam ją uczyć powoli, nie śpieszy nam się wszak nigdzie. Obeszłyśmy sobie tak całą ujeżdżalnię. Potem zmieniłyśmy kierunek przez przekątną. Starałam się Stellę prowadzić przez sugestię, widać było że kobyłka się nudziła. Przyzwyczajona już do moich wygłupów przy sobie było zdziwiona, że nic nie robimy. Mimo wszystko sugestia działała i klacz szła tam, gdzie ja chciałam. Zaczęłam truchtać i powiedziałam: KŁUS. Klaczka starała się mnie dogonić, też poszła kłusem. Znowu sobie zrobiłyśmy jedno okrążenie na każdą nogę. Potem galop. Tutaj już było ciekawiej, bo w końcu biegłyśmy, Stella się już tak jawnie nie nudziła. Po dwóch okrążeniach prawie umierałam. Kobyła stała obok mnie zaciekawiona, co ja robię. Powótrzyłyśmy wszystko od nowa, starałam się, żeby kuń wchodził w chody od mojego głosu. Było nawet spoko, po dwu-, trzykrotnym powótrzeniu łaciata była już w następnym chodzie. Porobiłyśmy jeszcze sobie zwolnienia. Potem czas na najlepsze: drążki. Na kłus i galop. Oczywiście jej. Stella już do nich przyzwyczajona, poradziła sobie świetnie. Gorzej było ze mną. Po tym, jak prawie się zabiłam o drągi na galop - nie chciałam jej za daleko odsuwać, wszak to miało być na wystawie - stwierdziłam, że koniec, zresztą młodziak nie może tak dużo chodzić. Pogłaskałam ją i wyszłyśmy z ujeżdżalni. Stwierdziłam, że pójdziemy sobie na spacerek. Poszłyśmy jeszcze do stajni, żeby kobyłce dopiąc lonżę nie linkę. Stwierdziłam, że nie będę jej zakładać kantarka, bo w końcu się do prezenterki przyzwyczaić musi. Wyszłyśmy sobie za tereny stajenne. Stella szła sobie grzeczniutko koło mnie. Dobry konik, aż byłam zdziwiona, że tak grzecznie idzie. Kiedy jej pozwalałam, odbiegała na chwile ode mnie, lecz kiedy zbierałam lonżę przychodziła grzecznie do mnie. Starałam się mieć ją cały czas na długiej linie, żeby sobie poużywała trochę lasu, w kótrym byliśmy. Raz, czy dwa mi się spłoszyła liścia, ale w porę mi się ją udało opanować i uspokoić. Starałam się ją przekonać, że taka kałuża to nic strasznego i po prau minutach klaczka nawet w nią wchodziła. Następstwem było to, że w każdą kolejną kałużę wpakowywała się z rosnącym uwielbieniem, przy okazji chlapiąc mnie.. Uśmiałam się z niej nieźle, jak brała za przeciwnika kałużę i chcąc ją rozgromić wskakiwała w nią, potem uciekając od niej. Potem podchodziła i wąchała, wchodząc i zamaczając całe chrapy. Kiedy Stella była już brudna po kolana, stwierdziłam, że wystarczy, bo potem będę musiała ją bardzo dłuugo myć. Zaczęłyśmy wracać do stajni. Kobyłce spacery się spodobały, więc niechętnie wracała.
W stajni wyczyściłam ją. Zajęło mi to sporo czasu, zdrapanie jej pokładów piasku z nóg i wytarcie pyska. Wreszcie, po długim maltretowaniu, odsunęłam się, żeby zobaczyć rezultaty swojej pracy. Klacz stała cała czyściutka. Posmarowałam jej kopytka smarem do kopyt i założyłam jej zwykły kantar. Pogłaskałam znudzoną waćpannę i wypuściłam na padok, gdzie dziwnym trafem od razu ożyła. Smile

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:17, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli - Lonża i skoki luzem

Dzisiaj poszłam po Stellę na pastwisko. Stała razem z Arianą i Amorkiem. Przywitałam się z konikami i poszłyśmy sobie do stajni. Stella miała dzisiaj dobry dzień, szła ochoczo, była wesoła i próbowała mnie podgryzać w palce u rąk. Parę razy ją trzepnęłam, to się obraziła, ale jej szybko minęło.. Very Happy Skleroza. W stajni przywiązałam ją, niestety nie mogłam jej zostawić luzem, tak jak Arianę, ale dojdziemy do tego Razz Poszłam po jej szczotki i wyczyściłam ją. Stel miała dzisiaj nadmiar energii, bo chodziła w miejscu, więc stwierdziłam, że jej zrobię lonżę i trochę ją wymęczę, w końcu kobyła za ok. pół roku będzie zajeżdżana, więc trzeba jej powoli zacząć wyrabiać kondycję. Kiedy skończyłm ją czyścić, założyłam na nią kawecan i posżłyśmy na round-pen.
Na round-penie przypięłam jej lonżę do kawecanu i pogoniłam ją do stępa. Zaczęłyśmy od wolnego i spokojnego stępa. Trochę czasu musiało minąć, zanim konisko się rozrusząło. Kiedy to nastąpiło, pogoniłam ją do żywego i energicznego stępa. Po chwili żywego marszu, zatrzymałam ją i ustawiłam jej drągi, żeby rozruszała sobie nóżki. Zmieniłyśmy sobie kierunek i po kilku minutkach na drugą nóżkę pogoniłam kobyłkę do kłusika. W kłusie poświęciłyśmy dobre dziesięć minut na każdą nogę. Stella już się rozgrzała więc ładnie szła i na drągach ładnie podnosiła nóżki. Zatrzymałam ją, rozszerzyłam drągi, żeby się kobyłka z galopem zmieściła i pogoniłam ją do tego chodu. Kobyła wreszcie się mogła wyżyć, ona ogólnie jest koniem, który lubi czuć wiatr w uszach, więc prawie się bałam, że się zabije na tych drągach, tak szybko leciała O.o Stwierdziłam, że dam jej się wyżyć, w końcu zrozumie, że to bez sensu. Po kilku zmianach nóg kobyła się zmachała i trochę zwolniła, więc wykorzystałam okazję do zahamowania jej i ustawiłam jej przeszkodę, mianowicie okser 20. Odpięłam jej lonżę i pogoniłam ją do galopu. Stella na widok przeszkody dostała bzika, mianowicie przyśpieszyła do prędkości światła. A ja się bałam, że nie będzie chciała skakać... Poradziła sobie z przeszkodą śpiewająco, na obie nogi. Wręcz prawie ją przeszła Very Happy Podniosłam jej więc wysokość o 30 cm, tak że okser miał teraz 50 cm. Tutaj też było super. Dobra, jak ona chce, to ja jej dam Razz Tym razem doublebarre 70; 80. I też super, na obie nogi oczywiście. Kobyła była zadowolona, latała po całym round-penie, rżała i rzucała łbem jak jakiś narwaniec. Aż się zdziwiłam, bo kiedy ja podnosiłam przeszkodę, to ona grzecznie przegalopowywała obok mnie, nawet nie próbowała skakać. O dziwo, ani razu nie przeszła do kłusa, cały czas galopem. Spoko, spoko.. Stwierdziłam więc, że ustawię jej stacjonatę, więc zdjęłam drugą cześć i podwyższyłam pierwszą o 30 cm. Teraz ybła metrowa stacjonatka. Kunisko oczywiście bez problemu sobie to przeskoczyło. :O Stwierdziłam, że jej wystarczy, bo cała mokra była, więc szybko zdjęłam przeszkodę, żeby jej nie wpadło do głowy skakać. W końcu udało mi się ją zahamować do stępa i zapięłam jej lonżę. Chodziłyśmy w stępie przez jakieś 20 minut.
Potem poszłyśmy do stajni. W stajni wyczyściłam ją porządnie, ale najpierw wytarłam, bo się porządnie zgrzała. Wreszcie, kiedy udało mi się ją wyczyścić, zaprowadziłam zmęczoną, ale nadal ruchliwą kobyłę na pastwicho.
Ogólnie Stella nie ma już humorków, jej jedynym problemem jest to, że jest bardzo ruchliwa i żywa, wręcz czasami nadpobudliwa. Mam nadzieję, że jej to z wiekiem minie. Mimo swojego wręcz ADHD umie się skupiać, jest chętna do pracy i umie skakać. Tinkery są końmi skocznymi, ale mimo wszystko widok takiego ciut cięższego konia na parkurze jest niecodzienny. Ale co tam, zamierzamy zajść jak najwyżej Very Happy

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:17, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stell: Join-up i 7 gier (gra w yo-yo)

Dzisiaj poszłam po Stellę na pastiwsko. Klacz była nawet w dobrych humorze, w sumie ostatnio coraz częściej taki ma. Poprawiło jej się, zapewne od naszych gier. Przywołałam ją do siebie, od razu przyleciała Ariana. Wygłaskałam obie klacze i wzięłam Stellę. Przypięłam jej uwiąz i poszłyśmy do stajni. Klacz miała wesoły humorek, miała dzisiaj dobry dzień Smile Stwierdziłam więc, że zrobimy sobie mały eksperyment. Na chwilę puściłam uwiąz. Klacz tego nie poczuła, bo ją prowadziłam luźno, sama szła obok mnie. Odeszłam kawałek i przywołałam ją. Stella obejrzała się i podeszła do mnie. Pogłaskałam ją i poszłyśmy tak krok po korczku do stajni. W stajni przywiązałam ją i poszłam po jej szczotki. Kiedy wróciłam, wyczyściłam ją niezbyt porządnie, nie chciało mi się. Tylko kopyta zrobiłam porządnie. Stwierdziłam, że idziemy i poszłyśmy na round-pen.
Na round-penie wzięłam piłkę i zaczęłam się bawić z małą. Konisko zaczęło latać za piłką, grałyśmy sobie w końsko-ludzką piłkę nożną. Gdy ja już byłam tak padnięta, że nie mogłam na nogach ustać, zatrzymałam rozweseloną kobyłę i zaczęłam ją głaskać. Po głaskaniu jeż. Jeż był spoko, potem sugestia. Zrobiłam takie szybkie przypomnienie, coś jakby przygotowanie do następnej gry. Ustawiłam kobyłę przodem do siebie. Zaczęłam lekko ruszać linę palcem. Kobyła stała, więc zaczęłam potrząsać nadgarstkiem. Stella trochę zaczęła się wkurzać na mnie. Zaczęłam razem z łokciem. Potem całą ręką. Kiedy ona zrobiła parę kroków w tył, natychmiast przestałam. Potem za pomocą sugestii zaprosiłam ją do siebie. Kobyła przyszła. Stwierdziłam, że jeszcze raz. Odgoniłam ją, tym razem poszło o wiele szybciej i kobyła się ładnie cofnęła. Przypowałałam ją. Cały czas uważałam, żeby patrzyła na mnie obojgiem oczu. Zrobiłyśmy tak jeszcze raz, po czym stwierdziłam, że wystarczy.
Pogłaskałam kobyłę za ładną pracę i poszłyśmy do stajni. Tym razem też starałam się ją puszczać, Stella ładnie szła, czasami wyglądała, jakby chciała skręcic, ale po moim nawoływaniu przychodziła do mnie. I tak krok, po kroczku doszłyśmy do stajni. W stajni przywiązałam ją i szubko wyczyściłam, po czym zaprowadziłam ją na pastwisko. Na pastwisku jeszcze wzięłam węża z wodą i spryskałam trawę, uważając, żeby nie trafić na konie. Zrobiło się błoto, a kiedy skończyłam pryskać obie klacze wlazły w nie i zaczęły się radośnie tarzać. No cóż, jutro będę miała trochę czyszczenia, ale trudno ;]

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:17, 03 Sie 2009    Temat postu:

7 gier - Gra w okrążanie
Dzisiaj poszłam po Stellę na pastwisko. Łaciata stała razem z Arianą i skubały trawkę. Stwierdziłam, że Łaciata wcale nie jest już taka mała, duże konicho się z niej zrobiło. Przywołałam konie po imieniu, chociaż i tak nie musiałam, bo jak mnie wyczuły, to podleciały do ogrodzenia. Pogłaskałam obie po aksamitnych pyszczkach i weszłam na pastwisko. Przywołałam Stellę. Kobyła grzecznie do mnie podeszła. Stwierdziłam, że dzisiaj spróbujemy pójść bez uwiązu, w końcu kuń ostatnio bardzo ładnie się mnie słucha. Otwarłam ogrodzenie i wyszłam. Przywołałam ją. Stella posłusznie przyszła. Zamknęłam ogrodzenie i skierowałyśmy się do stajni. Stella co jakiś czas się zatrzymywała i rozglądała wokoło, ale kiedy ją przywoływałam grzecznie przychodziła. W stajni wyczyściłam ją i poszłyśmy na nasze stałe miejsce pracy - round-pen.
Na round-penie najpierw zagrałyśmy sobie w pierwszą grę, z którą nie miałyśmy problemów. Stella była dzisiaj pogodnie nastawiona, widocznie ucieszyła się na mój widok, ostatnio nawet polubiła treningi. Tzn. nie treningi, bo treningami trudno to nazwać, ale nasze zabawy. Odkryłam, że nabrała do mnie szacunku i ostatnio coraz łatwiej się nam razem dogadać. Cieszę się z tego biorąc pod uwagę, że niedługo będę ją zajeżdżać. Przyda mi się jej szacunek dla mnie. Po pewnym czasie, kiedy kobyle zaczęło się nudzić zaczęłyśmy drugą grę. Tutaj nie było problemu, Stella ustępowała od lekkiego nacisku. Za każdym razem, kiedy dobrze coś zrobiła, nagradzałam ją w postaci "świętego" Very Happy spokoju, albo głaskania. Potem prowadzenie. Stella szła tam, gdzie sobie pomyślałam gdzie ma iść Smile Byłam z niej cholernie zadowolona, bo w sumie ostatnio coś za dobrze jej idzie. Nie to, że w nią nie wierzę, ale coraz lepiej idzie jej dążenie do idealnego konia. W sumie udało mi się ze złośliwego i egoistycznego zwierza, konia który myśli o mnie i o tym czego ja chcę. Potem yo-yo. Ustawiłam Stellę przodem do mnie i ją odesłałam. Grzecznie poszła do tyłu, a potem na moje przywołanie przyszła do mnie. Pogłaskałam ją i stwierdziłam, że nie ma co ją męczyć, w końcu dzisiaj miałyśmy zacząć nową grę. Zaczęłam od wskazania jej kierunku, czyli po prostu pociągnęłam liną jej łeb, tam gdzie chciałam, żeby poszła. Kobyła nie zareagowała, więc podniosłam linę. Potem nią pohuśtałam. W końcu musiałam dotknąć jej szyi liną. Wreszcie ruszyła. Zrobiła parę kroków. Potem stanęła więc odesłałam ją jeszcze raz. Tym razem ruszyła na pohuśtanie liną. Zrobiła pół koła. Znowu ją odesłałam. Tym razem też ruszyła na pohuśtanie, zrobiła całe koło. Gra miała ją nauczyć, że to ona jest odpowiedzialna za utrzymanie kierunku i tempa jazdy. Pozwalałam jej się przemieszać, takim chodem, na jaki miała ochotę. Kiedy znowu się zatrzymała, znowu zrobiłam odesłanie. Kobyła chyba wpadła na to, że łatwiej jest iść cały czas, niż się zatrzymywać i co chwilę być odesłanym. Gdy zrobiła trzy kółka odwróciłam się do niej i przywołałam ją. Odwróciłam jej łeb, w moim kierunku, poprzez przyciągnięcie liny do pępka. Potem popatrzyłam na jej biodro i zahuśtałam liną. Kobyła podeszła do mnie. Pogłaskałam ją po głowie i stwierdziłam, że kończymy. Odpięłam jej linę i przypięłam uwiąz.
Otworzyłam bramę od round-penu i przywołałam ją. Kobyła grzecznie przyszła. Zamknęłam drzwi i poszłyśmy do stajni. W stajni przywiązałam ją i poszłam po jej szczotki. Kiedy wróciłam, wyczyściłam ją i poszłyśmy na pastwisko. Też bez trzymania. Wpuściłam ją na pastwisko, po czym poszłam do domku sobie zrobić kawę Smile

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:18, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: Ujeżdżanie - przyzwyczajanie do ogłowia i siodła

Stella ma już 3,5 roku więc stwierdziłam, że mogę ją zacząć ujeżdżać. Tinkery później dojrzewają więc przez następne pół roku będę jej dawać luz, tylko żeby się przyzwyczaiła. Poszłam po nią na pastwisko. Przylazły obie więc obie musiałam wygłaskać. Potem wzięłam kobyłkę do stajni. Stel miała żywy humor, jest wesoła więc mam nadzieję, że pójdzie nam łatwo. W stajni wyczyściłam ją całą łącznie z kopytami. Potem poszłyśmy na round-pen, gdzie miałam przygotowane jej ogłowie. Do ogłowia miałam przyczepione wędzidło z wąsami, które miały zmniejszyć do minimum przesuwanie się wędzidła w pysku i zniwelować nacisk na kąciki pyska. Ogólnie miało być wygodniejsze dla kobyły.
Zamierzałam się z nią najpierw połączyć, żeby kobyła pamiętała, że może mi ufać w każdej sytuacji i że nie zrobię jej krzywdy. Chwyciłam więc lonżę i odwróciłam się w kierunku Stelli, która była zajęta wyskubywaniem trawy spomiędzy ogrodzenia. Cmoknęłam i strzeliłam w jej kierunku lonżą, robiąc po prostu dużo hałasu. Kobyła zdziwiona podniosła łeb do góry. Złapałam jej wzrok, rozstawiłam agresywnie ramiona, rozczapierzyłam palce i wbiłam wzrok w jej oczy. Kobyła zdezorientowana ruszyła lekkim kłusikiem. To mi wystarczyło. Kiedy próbowała zwalniać, poganiałam ją. Raz zmieniłyśmy kierunek. Stella dosyć szybko zaczęła wysyłać do mnie sygnały. Najpierw skierowała na mnie swoje wewnętrzne ucho. Potem zaczęła jakby coś przeżuwać. W końcu w szybkim czasie opuściła głowę. Pozwoliłam zrobić jej jeszcze jedne kółko , po czym obróciłam się od niej, pozostając pod kątem 45 stopni do jej tułowia. Patrzyłam w ziemię, rozluźniłam się. Kobyła bez chwili wachania podeszła do mnie. Pogłaskałam ją między oczami, po czym chwilę się przeszłyśmy. Ona cały czas podążała za mną z nosem przy ramieniu. W końcu poszłam po jej ogłowie. Zdjęłam jej kantar, co potraktowała zupełnie obojętnie. Już od czasów źrebięcych była do niego przyzwyczajona. Cały czas spokojnie do niej mówiąc założyłam jej ogłowie. Kobyła trochę rzucała łbem i nie chciała go przyjąć, ale po moim uspokojeniu wzięła wędzidło. Zapięłam jej wszystkie paski, po czym poszłam po siodło. Z siodłem nie było problemów, nawet spokojnie przyjęła pierwsze w życiu podpinanie popręgu. Stwierdziłam, że dosyć, więc przypięłam jej lonżę do wewnętrznego kółka wędzidła i poszłyśmy na spacer. Spacerowałyśmy tak pół godziny, po czym wróciłyśmy na round-pen, gdzie wzięłam kantar kobyły i poszłyśmy do stajni. Ogólnie kobyła na spacerze dobrze się zachowywała, dałam jej długą lonżę, żeby miała luz. Podrzucała trochę głową, próbując pozbyć się wędzidła, ale kiedy zobaczyła, że się nie da, zrezygnowała. Z siodłem też tak samo. Próbowała się go pozbyć, ale kiedy zobaczyła, że się nie da, dała luz.
Stwierdziłam, że na dzisiaj jej wystarczy, bo dobrze się spisywała, więc zaprowadziłam ją do stajni, gdzie zdjęłam jej ogłowie i siodło i założyłam kantar. Kobyła dostała marchewkę i wypuściłam ją na pastwisko. Smile

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:18, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: Ujeżdżanie - przyzwyczajanie do jeźdzca

Dzisiaj poszłam po Stellę na pastwisko. Miałam zamiar przyzwyczaić ją do jeźdzca. Zawołałam ją. Klacze mnie nie wyczuły, bo szłam pod wiatr. Stella od razu przyleciała do ogrodzenia. Przywitałamsię z nią i poszłyśmy do stajni. W stajni wyczyściłam ją porządnie. Zrobiłam ładnie kopytka, grzywę i ogon i poszłyśmy na round-pen
Na round-penie miałam przygotowany sprzęt czyli ogłowie i siodło. Mimo, że już była do tego przyzwyczajona, postanowiłam się z nią połączyć. Przybrałam agresywną postawę i zaczęłam ją odganiać. Kobyła ruszyła kłusem wzdłuż ogrodzenia. Bardzo szybko przesłała mi wszystkie sygnały, czyli ucho, żucie i głowę w dół. Prosiła, żebym ją przyjęła spowrotem do swojego stada. W końcu zgodziłam się, obracając się pod kątem 45 stopni do osi podłużnej jej ciała. Kobyła natychmiast do mnie podeszła i dała się pogłaskać wszędzie. Popodnosiłam jej wszystkie cztery nogi i zajęłyśmy się chwilę podążaniem. W końcu poszłam po jej sprzęt i dałam się jej z nim zapoznać. Potem cały czas mówiąc do niej założyłam jej sprzęt. Kobyła przyjęła go spokojniej niż ostatnio, nie rzucała głową i nie próbowała pozbyć się siodła. Stwierdziłam że skoro jest spokojna, to spróbujemy ją przyzwyczaić do jeźdzca. Pogłaskałam ją w nagrodę za dobre sprawowanie i powolutku przewiesiłam się przez siodło. Kobyła patrzyła na mnie, ale stała spokojnie, więc powoli przerzuciłam nogę nad jej grzbietem. Stella chwilę podreptała w miejscu, ale jak ją pogłaskałam, to się uspokoiła. Chwilę tak postałyśmy, po czym poprosiłam ją o ruch do przodu. Mogła się poruszać w jakim kierunku chce, byleby szła. Pochodziłyśmy piętnaście minut po całym round-penie, po czym stwierdziłam, że na dzisiaj starczy. Chwilę trwało, zanim nauczyłam ją zatrzymywania tylko od dosiadu (wodzami nie działałam w ogóle).
W końcu zatrzymała się, a ja z niej zsiadłam. Pogłaskałam ją i poszłyśmy do stajni, gdzie ją rozebrałam i wyczyściłam. Kobyła dostała marchewkę za dobre sprawowanie i wypuściłam ją na padok.
Stel dobrze się sprawowała, myślę, że możemy zacząć przyzwyczajać ją do sygnałów od jeźdzca. Nie mam zamiaru używać na niej wodzy, więc będę ją kierować dosiadem. Na początku tylko w stępie i w kłusie, bo przecież najpierw musi złapać równowagę w tych dwóch chodach, potem dopiero w galopie Wink

By Arabika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:18, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli z NojNojką: Początki ujeżdżenia.

Przyjechałam dziś do stadniny WSR Black Angel by potrenować Stellę. Gdy weszłam do stajni konie jadły śniadanie. Poszłam po sprzęt. Szczotki, siodło, ogłowie, czaprak, misiek.. ochraniacze, kantar, uwiąz.. Ok., wszystko. Pozawieszałam sprzęt obok boksu. Rozłożyłam szczoty i wzięłam kantar w rękę. Otworzyłam boks i założyłam kantarek klaczy. Wyprowadziłam ją i zawiązałam. Wzięłam szczotkę i zgrzebło. Zaczęłam czyścić. Najpierw szyja. Oki, wybijamy kreskę. Grzbiet i brzuszek. Kreska. Zadek. Kreska. Przejechałam szczotką cały bok konia, wraz z nogami. Kreska. Ok., druga strona to samo. Wzięłam szczotkę do grzywy. Najpierw pozbyłam się słomy, a potem dokładnie rozczesałam grzywę. I tak samo z ogonem. Ok., jeszcze tylko kopytka. Położyłam na grzbiecie klaczy czaprak, a potem misiek. I siodło. Podpięłam popręg. Na razie na pierwszą dziurkę. Ochraniacze założone na przednie nogi. Jeszcze tylko ogłowie i wychodzimy.

Poszliśmy na parkur. Wsiadłam na klacz i zaczęliśmy stępować. Długa wodza, rozluźnienie. I nagle coś poruszyło się w krzakach. Stella bryknęła i uciekła od krzaków. Uspokoiłam ją i podeszliśmy do krzaczków. Stella znowu uciekła więc zsiadłam i zaprowadziłam ją tam. Okazało się, że to wiewiórka buszowała w liściach. Klacz była bardzo zaciekawiona. Wsiadłam na nią i ruszyliśmy stępem. Podpięłam popręg. Kłus. Jedno kółko na rozluźnienie na długiej wodzy. Zebrałam je i zrobiliśmy dużą woltę. A potem przez cavaletti. Poklepałam klacz. Wolta, 20 m. Cavalaetti. Było puknięcie. Jedziemy dalej. Półwolta. Cavaletti z podwyższonym drągiem. Wolta, 10 m. Do stępa. Poklepałam konia. Kłus. Wolta, 10 m. Stój. Klacz chciała ruszyć, nie odpuściłam. Kłus. Wolta. Przez cavaletti. Pół wolta. Do stój. 5 sekund nieruchomości. Łydka za popręg, wodza odstawiona, druga do szyi. Próbowaliśmy zrobić zwrot na zadzie. Jakoś poszło. Kłus. W narożniku wolta. Stój. 3 kroki do tyłu. Świetnie. Stęp. Kłus i galop. Ok. Do kłusa. Wolta, a na niej zagalopowanie. Trochę nie wyszło, jeszcze raz. Narożnik, wolta, zagalopowanie. Super. Do stępa. Były kroki kłusa, jeszcze raz. Galop. Wolta. Stęp. Ok., może być. Poklepałam klacz, chwila odpoczynku. Po dwóch kółkach stępa zatrzymanie. Stęp i galop. Super, do kłusa. I za chwilę znów galop. Nie wyszło, jeszcze raz. Stęp. Galop. Ok. Kłus. Galop. Stęp. Super, poklepałam klacz. I po kółku kłus. Na przeszkodę, hop. Super. Poklepałam klacz. Jeszcze raz. Kłus, luźne wodze, skok. Świetnie. Do stępa. Poklepałam klacz. Na dziś to koniec. Po trzech kółkach ruszyliśmy do stajni.

Zsiadłam z klaczy i odpięłam jej popręg. Zdjęłam ochraniacze, a potem siodło. Zdjęłam ogłowie, a założyłam kantar. Poszliśmy na myjkę, umyłam klaczy nogi. Wypuściłam ją na padok. Siodło do siodlarni. Czaprak na linkę, niech się wysuszy. Misiek, ochraniacze, kantar, uwiąz i szczotki do siodlarni. Umyłam wędzidło i zawiesiłam ogłowie. Zdjęłam toczek i poszłam do Arabiki na zimną czekoladę. Należy mi się po treningu =)

Trenowała : Noj-nojka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:22, 03 Sie 2009    Temat postu:

Wyjazd na treningi do Fliegend Pferd Stall

Kobyły zostały wysłane na trening do mojego przyjaciela w niemczech, na 2 lata (realnie od 15.07.2008 do 19.08.2008). Jako iż miałam okres, kiedy nie mogłam się chwilowo nimi opiekować, co było wymuszone opieką nad bliską mi osobą, zadzwoniłam do mojego przyjaciela w niemczech, Hansa Johnsonza i zapytałam czy niemógłby zająć się moimi końmi, ponieważ muszę się opiekować pewną osobą. Jako, że doskonale znał tę osobę i był jej przyjacielem, zgodził się bez wachania. Gdy wspomniałam, że chwilowo może mi zabraknąć pieniędzy, to powiedział, że on konie będzie wystawiał w konkursach i będę mu oddawać nagrody. Tak więc przygotowałam dobrze moje kobyły do przejazdu, zabierając cały ich potrzebny sprzęt. Jechałyśmyłącznie 12 godzin, samej drogi było 8, ale ja co jakiś czas się zatrzymywałam i wyprowadzałam kobyły, żeby mogły odetchnąć. Podróż odbyła się ku mojej uciesze bardzo spokojnie, kobyły nie protestowały. Wreszcie dojechałyśmy do celu, a mianowicie do Fliegend Pferd Stall. Byłam już wcześniej w tej stadninie, ale i tak zachwyciłam się jej ogromem. Trzy stajnie, po 60 boksów każda. Profesjonalne treningi w skokach, dresażu, WKKW i powożeniu. O saunach, solariach, basenach itp. już nie wspomnę. Przywitałam się z Hansem i pomogłam mu wyprowadzić konie. Obie były trochę nerwowe, ale spokojnie się dały zaprowadzić do nowych boksów.
Zostałam na dziewięć dni, przez które przyzwyczajałam kobyły do nowych miejsc i przeprowadziłam z nimi parę treningów. Z Arianą skakałam klasę L, z początkami P i trenowałam dresaż P, a ze Stellą robiłam lekkie jazdy. Dziewiątego dnia udało nam się nawet dobrze i płynnie zagalopować i utrzymać dobry i równomierny galop, ale nie przemęczałam jej zbytnio, jazdy trwały max 45 minut. Wszystko pod okiem doświadczonych, wysokiej klasy trenerów, więc miałam okazję trochę się podszkolić. Tydzień po moim wyjeździe kobyły miały zaczynać stu tygodniowy trening. Miałam zamiar odwiedzać je co kilkanaście tygodni, oczywiście z powodu kosztów. Gdyby było bliżej, przyjeżdżałabym częściej. Zaplanowałam, że przez te dwa lata Stella miała dojść do klasy P w dresażu i P w skokach, a Ariana do dresażu kl. N, do N w skokach i do poziomu P w crossie. Tak więc ogólnie Stella miała więcej do roboty, ale uzgodniłam, z Hansem, że nie mają się śpieszyć i że jeśli jakiś element będzie trudny, to mają spokojnie go powtarzać i odwrotnie, jeśli któraś kobyła zajdzie do wyznaczonej klasy, a zostanie jeszcze czas, to mają zacząć robić następną.
Przykro mi było odjeżdżać, zostawiać moje konie, ale to była sytuacja, w której nie miałam innego wyjścia, a i tak takie było wymarzone, zarówno dla mnie, jak i dla nich. Uzgodniłam, z Hansem, że daję teraz po 3 tysiaki na łeb, a on zbiera wygrane z zawodów. Powiedział, że trzy tysiaki, to za dużo, ale ja nie chciałam słyszeć o mniejszej ilości i pożegnałam się z nim, potem poszłam się pożegnać z kobyłami i pojechałam w długą podróż do domu.


-------------------------------------------------------------


Po 10 tygodniu.
Pojechałam do kobył, bo już bardzo za nimi tęskniłam. Po długiej drodze, wreszcie dotarłam do Fliegend Pferd Stall. Oczywiście po przywitaniu się z Hansem, od razu poleciałam do kobył.
Stella była już dobrze ujeżdżona, nie miała już problemów z płynnym galopem, zagalopowywała od lekkich sygnałów, zazwyczaj na dobrą nogę. Stwierdziłam, że się bardzo fajnie rozwinęła, dorosła i że jest super.
Ariana z kolei zaczęła od poprawiania licznych wad w dresażu kl. P i dowiedziałam się, że opanowała do końca klasę L w skokach, miała już spore zapasy, o czym też się przekonałam. Wszyscy stwierdzili, że to jest przyszłościowy koń do skoków i że ma spory potencjał.


-------------------------------------------------------------

Po 30 tygodniu
Stella miała już dobrze wyszlifowaną L-kę w dresażu, nabrała mięśni, widać było że jest szczęśliwa i zadbana. Wsiadłam na nią i stwierdziłam, że była pod dobrymi rękami, bo prawidłowo i lekko reaguje na komendy, jest rozluźniona i chodzi w pełnej równowadze. Dowiedziałam się, że zaczyna już skakać pojedyńcze przeszkody klasy LL.
Ariana była coraz lepsza w dresażu kl. P, o czym też się mogłam przekonać, w trakcie jazdy. Bezbłędnie wykonywała trudne elementy, miała tylko problem z zatrzymaniem się z kłusa do stój, ale dowiedziałam się, że wszystko jest na dobrej drodze, aby było perfekcyjnie. W skokach zaczynała P, a w crossie szlifowała LL. Zachartowała się, nabrała tego wojowniczego błysku w oku.


-------------------------------------------------------------


Po 60 tygodniu.
Ariana perfekcyjnie dopracowywała P, zatrzymania i nagłe zwroty nie były już dla niej problemem. Hans powiedział mi, że on już by zaczął N-kę, więc się zgodziłam. W skokach miała już P dopracowane, a w crossie L nie sprawiało jej problemów. Wyzbyła się swojego nadmiaru energii, ustatkowała się i uspokoiła.
Stella dopracowała swoje ujeżdżenie L, w skokach zaczynała L-kę. Nie była już tym koniem, którego tutaj zostawiłam, nabrała masy mięśni, dumnego błysku w oku i dobrej postawy. Już nie miała tych źrebięcych zachowań, pozbyła się także paru kompleksów, z którymi ja nie mogłam sobie poradzić. Smutno mi było, że nie było mnie przy tym, ale z drugiej strony cieszę się, że tak się stało.
Obie kobyły doszły już do wszystkich siedmiu gier.


-------------------------------------------------------------


Po 100 tygodniu
Pojechałam po kobyły, aby je zabrać do domu. Cały trening się skończył, bardzo się z tego powodu ucieszyłam.
Ariana doszła do pięknej klasy N w skokach, w dresażu również. W crossie doszła do P, Hans i trenerzy stwierdzili, że to jest bardzo fajny koń, odważny, bojowy i waleczny. Dowiedziałam się również, że były jej przeprowadzane treningi rajdowe, na podniesienie i tak już dobrej kondycji i że bardzo dobrze znosi nawet długie dystanse. Czyli osiągneła wszystko, co chciałam.
Stella doszła do ujeżdżenia P, co prawda zostałam poinformowana o paru sprawach, z którymi jeszcze nie daje sobie do końca rady. W skokach dobrze radziła sobie z trudnymi elementami klasy P, dowiedziałam się także czegoś, czego nie wiedziałam. Mianowicie stwierdzili, że tinker jest bardzo fajnym koniem do bryczki, a że mają bryczkę, wsam raz dla niej, to ją przyzwyczaili do bryczki i że nawet dobrze jej ta konkurencja idzie. No niestety ja nie znam się na powożeniu, ale to fajnie, zawsze się przyda.
Obie kobyły regularnie startowały w konkursach, często wygrywając. Dowiedziałam się od Hansa, że zarobiły prawie dwa razy więcej, niż to ile kosztowało ich utrzymanie. Siłą wepchnął mi zwrot dwóch tysięcy, tak więc za cały trening zapłaciłam cztery tysiące. Podziękowałam przyjacielowi i powiedziałam, że jakby co, zawsze może do nas wpadać. Wyruszyłyśmy w podróż do domu.
Kiedy dojechałyśmy obie kobyły bardzo się ucieszyły, że są spowrotem w domu. Najwidoczniej nie zapomniały, gdzie się wychowały. Obie od razu zajęły swoje boksy, nie musiałam ich prowadzić. Ucieszyły się na widok Adwokata, który również bardzo się ucieszył.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabika
Większy wolontariusz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:22, 03 Sie 2009    Temat postu:

Trening Stelli: Skoki (P) z MissK

Przyjechałam do WSR Black Angel dnia 1 września 2008r. o godzinie 18:30. Zastałam tam Arabikę stojącą przed stajnią. Stała obok Stelli – konia, który od początku mi imponował. Bardzo się ucieszyłam, gdy się dowiedziałam, że mogę przyjechać do niej na trening. Poszłam do siodlarni po sprzęt do czyszczenia – okazało się, że mam identyczny .

W zasadzie była czysta, ale chciałam, aby lśniła. Wzięłam szczotkę i zaczęłam pucować konika. Nawet przetarłam mokrą ściereczką, aby się z niej nie kurzyła. Kopytka podawała znakomicie – wystarczyło tylko dotknąć nogi. Następnie poszłam po ogłowie i siodło. Ogłowie również miałam takie samo, tylko że na razie nie używane. Bardzo spodobał mi się czaprak Stelli. Pasował do niej Po osiodłaniu szybko na nią wskoczyłam – nawet nie drgnęła. Po prostu cudowna!

Pojechałyśmy stępem na ujeżdżalnię, której stanem byłam mile zaskoczona., Czysta, równa i zadbana ujeżdżalnia była zapewne chlubą tej stajni. Wjechałam na ujeżdżalnię i ruszyłam stępa. Stella była bardzo energiczna i podekscytowana. Widać było, że lubi treningi. Po rozstępowaniu zakłusowałyśmy. Jej chody były bardzo miękkie i wygodne. Jeździłam ze Stellą po całej ujeżdżalni – kręciłam wolty, zmieniałam kierunek. Po jakimś czasie ponownie przeszłyśmy do stępa. Stęllę aż rozpierało! Po kółku stępa zakłusowałam i – po jakimś czasie – zagalopowałam. Jej galop na początku był nierówny, ale skorygowałam to. Po rozgalopowaniu chwilka odpoczynku, a ja porozstawiałam przeszkody do 110 cm – 2 stacjonaty, kopertę i okser. Wsiałam na Stellę i ruszyłyśmy kłusem. W kolejnym narożniku zagalopowałam. Skróciłam jej wodze, żeby zwolniła tempo. Udało się - jechała ładnym i równym galopem. Najazd na pierwszą przeszkodę – czyli kopertę – udał się znakomicie. Stella zrobiła dobre odbicie, nie strąciła przeszkody i równo wylądowała. Przeszłam do kłusa. Poklepałam ją i do stępa. Odpoczęła i znowu galop. Tym razem stacjonata o wysokości metra. Tym razem próbowała odskoczyć i nie przeskoczyła, za to wszystkie drągi były zwalone. Poprosiłam Arabikę o podniesienie przeszkody. Znowu najazd galopem na te samą przeszkodę – tym razem trzymałam ją mocno i przeskoczyła, jedynie dotknęła kopytami drąga. Od razu pojechałam na następną stacjonatę, o 10 cm wyższą. Próbowała ją ominąć, ale trzymałam mocno prawą wodzę i przeskoczyła, zwaliła jednego drąga. Arabika szybko poprawiła, a ja ze Stellą najechałyśmy na okser (90 i 100 cm). Skoczyła bez problemów, co oznaczało, że wcześniej miała zwyczajnego lenia . Przeszłam na chwilkę do stępa, a Stella ochłonęła. Po paru minutach postanowiłam przeskoczyć jeszcze stacjonatę. Najechałam galopem, a Stella ślicznie przeskoczyła. Dobrze ją tam w Niemczech wyszkolili, nie ma co xD. Potem kazałam jej zwolnić do kłusa. Dałam jej luźniejszą wodzę, żeby poszarpała głową. Potem do stępa i takim spokojnym i leniwym stępem wróciłyśmy do stajni. Stella – zmęczona, wręcz padnięta, bez problemów została rozsiodłana i oblaną wodą ze szlauchu. Widać było, że jej ulżyło. Założyłam jej kantar i odprowadziłam na pastwisko. Była tam już reszta stadka – złożonego co prawda z jednego konia, ale cooo tam . Ariana już czekała na Stęllę. Kiedy wyżej wspomniana zobaczyła towarzyszkę dogalopowała do niej i przywitała się. Zaczęły razem skubać trawę. Poszłam do Arabiki się pożegnać. To były miło spędzone 3 godziny

By MissK


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin