Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Verrien - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roselle
Większy wolontariusz



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:03, 27 Wrz 2008    Temat postu: Verrien - Treningi

W tym temacie można pisać treningi Verrien

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Sob 14:35, 07 Mar 2009    Temat postu:

Cały czas kręciłam się po SC i zadecydowałam, że potrenuję jakiegoś konia. Wybór padł na Verrien, młoda klacz o pięknej maści, nieufająca ludziom, zapomniana. Bez problemu wyprowadziłam ją z boksu. Klacz przybrała na wadze. Delikatnie ją wyczyściłam, bez większych problemów. Lekko ją głaskałam. po wyczyszczeniu zapięłam jej lonżę i poszliśmy na maneż. Pozwoliłam klaczy spokojnie stępować. Bat trzymałam na dole. po poznaniu terenu i rozgrzaniu mięśni cmoknęłam i powiedziałam "kłus". Lekko poruszyłam batem i srokaczka ruszyła. Miała bardzo ładny ruch. Nadaję się do sportu. A jest takiej niezwykłej rasy. Klacz oglądała wszystko z zainteresowaniem i po chwili zaczęła rżeć szybciej kłusując. Wstrzymałam ją na lonży, ale ona już się rozhulała. Bat lekko powędrował przed nią, a klacz natychmiast zwolniła do stępa. Po chwili znów krzyknęlam, by zakłusowała. Jeszcze parę razy mieliśmy takie problemy. Po chwili zwolniliśmy i zmienilismy kierunek. Kazałam klaczce zakłusować. Taak, piękny ma ruch. Bardzo ładnie pracowała, więc galop. Cudnie chodzi. Ładnie zagarniała ziemię, galopowała okrągło, tylko co chwilę spoglądając w innym kierunku. Zauważyła jakiegoś konia i zwolniła do kłusa, a także zaczęła rżeć. Machnęłam batem i od razu zagalaopowała. Pilnowałam ją i wciąż miałam bat za jej zadem. Zwolniliśmy do kłusa i znów zmieniliśmy kierunek. Jeszcze chwilka i znów galop. Tym razem był bardzo energiczny, klaczka raz bryknęła. Pozwoliłam jej się wybiegać. Potem przeszliśmy do kłusa i stępa. Po występowaniu polazłyśmy do stajni. Wprowadziłam ją do boksu i zdjęłam kantar. No, taka półgodzinna lonża.
-Śliczny konik jesteś, a jaki miły =)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Avocado
Mały wolontariusz



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:38, 15 Mar 2009    Temat postu:

Koń : Verrien
Trener : Av.
Pogoda : Zimno, wieje wiatr, od czasu do czasu kropi.

Wyszłam z siodlarni z kantarem, lonżom, owijkami i szczotkami Verr. Skierowałam się do jej boksu. Od razu mnie poznała bo cicho zarżała i podeszła szybko do boksu. Otworzyłam go i dałam jej na powitanie kawałek marchewki, który natychmiastowo schrupała w expressowym tempie. Założyłam jej kantar i otworzyłam szerzej boks po czym wyprowadziłam ją na korytarz. Przypięłam ją na dwa uwiązy i zaczęłam ją czyścić. Dzisiaj nie sprawiała tyle problemów co zawsze (mam na myśli stan czystości jej sierści). Szybko ją wyczyściłam i to w 15 minut xd Po wyczyszczeniu jej zawinęłam jej nogi i do kantaru przypięłam jej lonżę po czym poszłyśmy na halę.


Na środku krytego round-pena czekał już czaprak oraz pas do lonżowania. Na razie jednak postanowiłam rozgrzać klaczkę. Aby jej nie stresować poprowadziłam ją na razie w ręku w obie strony. Potem dopiero wzięłam ją na lewo na kółko. Chwila stępa i kłus. Klaczka była niezwykle posłuszna dzisiaj i współpracowała ze mną. Widać było, że kłusuje luźno i sprawia jej to przyjemność. Po kilku minutach poprosiłam ją o stęp i zmieniłam kierunek. Chwila stępa i znowu kłus. Tak aby rozgrzała się przed puszczeniem jej. I znowu do stępa, chwile odpoczynku. Kiedy odpoczęła już wystarczająco odpięłam lonżę od kantara. Pobiegała sobie dłuższą chwilę brykając i gwałtownie zmieniając kierunek. Bardzo było widać, że brakowało jej biegania na pastwiskach z innymi końmi. Jednak kiedy wybiegała się dostatecznie z powrotem przypięłam ją na lonże i pochodziłam z nią aby się uspokoiła, rozluźniła i złapała oddech gdyż dyszała.


Poszłam z nią w końcu na środek i wzięłam czaprak. Dałam jej go do obwąchania i powoli położyłam na grzbiet. Przyjęła to nadzwyczaj spokojnie. Poprosiłam o stęp i tak przez dłuższą chwilę chodziła sobie z luźnym czaprakiem na grzbiecie. Kiedy widać było, że to nie problem wróciłam na środek. Włożyłam kobyle na czaprak pas do lonżowania. Nieco zdenerwowana skuliła uszy i odwróciła łeb w moją stronę. Dałam jej kawałek marchewki i poklepałam aby się uspokoiła. Fakt czapraka mogła prawie w ogóle nie wyczuwać, a pas do lonżowania jest o wiele cięższy. Na początku postanowiłam nie zapinać popręgu tylko przerzuciłam go przez jej grzbiet. I znowu spacerkiem po lonżownika. W końcu przyszła jednak pora na delikatne podpięcie popręgu. Postanowiłam zapiąć go delikatnie aby go tylko poczuła a nie miał ją zaraz ściskać. Dlatego podpięłam go na drugą dziurkę. Zdziwiona Mała obracała się ciągle w stronę grzbietu i tylnymi nogami machała w powietrzu. Jednak po pewnym czasie jakoś w miarę to olała i kroczyła za mną. Postanowiłam z tym przyzwyczajaniem dać jej spokój. Zdjęłam jej pas i czaprak. A następnie poprosiłam aby poszła na kółko.

Od razu poprosiłam ją o kłus. Ruszyła żwawo, aż za. Po chwili jednak ładnie wyrównała tępo. Po kilkunastu kółkach poprosiłam ją o zagalopowanie, które po chwili wykonała perfekcyjnie jak na młodego, niezajeżdżonego konia. I chwilka takiego galopu. Verr ma naprawdę fajny okrągły galop zgarniający dużo ziemi. Cieszmy mnie to, ponieważ w przyszłości będzie świetnym koniem do sportu. Jednak zaraz musiałam przestać rozmyślać i zmienić kierunek. Znowu zagalopowanie tym razem na prawo (ale oczywiście z kłusa). Tym razem poplątały się klaczy nogi i zagalopowała na złą nogę. Doskonale wiem, że nie umie zmieniać lotnie nóg więc spokojnie ją zwolniłam do kłusa. Na spokojnie ponowne, tym razem dobre zagalopowanie. I znowu chwilka kłusa. Naprawdę, aż miło się patrzy na tą młodą, Srokatą. Jednak musiałam pamiętać, że nie ma dobrej kondycji i czas kończyć. Dlatego też zwolniłam ją do stępa i występowałam jakieś 15 minut. Następnie zabrałam ją do stajni.

Odwinęłam jej nogi, potem wyczyściłam kopyta. Do żłobu wrzuciłam kilka marchewek, po czym wpuściłam ją do środka. Poszłam odnieść cały sprzęt do siodlarni .

punkty = 600 słów = 24pkt


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:08, 21 Maj 2009    Temat postu:

Postanowiłam zająć się dziś Verrien. W końcu trzeba tego konia kiedyś zajeździć, a chyba nikt nie miał zamiaru tego zrobić. Wzięłam więc z siodlarni ogłowie, pas do lonżowania, czaprak, owijki i szczotki klaczy. Kantarek z lonżą były już pod jej boksem.
-Cześć Verrien - Powiedziałam do klaczki, która zastrzygła uszami. Wyprowadziłam ją na stanowisko i zaczęłam czyścić. Czynność ta zajęła nam niewiele czasu, więc wstawiłam młodą z powrotem do boksu, sama zaś zaniosłam ogłowie, pas i czaprak na lonżownik. Wróciłam i zaprowadziłam młodą na miejsce.
-No Weruś, popracujemy sobie dzisiaj - Powiedziałam i puściłam luzem klaczkę. Utrzymywałam z nią kontakt wzrokowy cały czas pilnując, by nie przystawała ani nic, tylko stępowała. W końcu, gdy się trochę rozgrzała strzeliłam lonżą za jej zadem na co Verrien ruszyła pełnym galopem strzelając dodatkowo baranki.
Cały czas pilnowałam, by moja pozycja wskazywała klaczy, że póki nie ukaże pokory i chęci połączenie nie dopuszczę jej do siebie i będzie musiała cały czas biegać wokoło. Po 5 kółkach klaczka ustawiła wewnętrzne ucho w moją stronę.
Strzeliłam lonżą przed młodą, na co ta obróciła się na zadzie i galop w drugą stronę. Ucho cały czas było zwrócone w moją stronę. Po kilku kołach Verrien zaczęła symulować przeżuwanie. Ponownie nakazałam jej zmianę kierunku i galopuje w drugą stronę.
W końcu młoda opuściła nisko łeb pokazując mi, że naprawdę chce nawiązać połączenie, okazuje mi pokorę i pokazuje mi, że teraz to ja jestem przewodniczką. Zmieniłyśmy kierunek i oczekiwanie na te same sygnały w drugą stronę. Po chwili się udało. Obróciłam się więc bokiem do młodej. Ver natychmiast się zatrzymała patrząc na mnie z nastawionymi uszami. Po chwili podeszła i stanęła z chrapami przy moim ramieniu. Ruszyłam przed siebie, a klaczka za mną. Wykonywałam różne skręty, przyspieszenia, zwolnienia, aż w końcu zatrzymałam się i obróciłam do klaczki.
-Dobra Veri. - Pogłaskałam ją po czole i wniosłam sprzęt na środek lonżownika. Pozwoliłam go klaczce obwąchać i sięgnęłam po ogłowie. Umoczyłam wędzidło w ciepłej wodzie a następnie wysmarowałam musem jabłkowym. Delikatnie złapałam młodą za łepek i z niewielkim oporem płynącym z jej strony włożyłam jej wędzidło. Następnie paski wszystkie na miejsce i poklepałam grzeczną kuckę.
Tak więc Verrien miała już założone ogłowie i wędzidło. Do wędzidła dopięłam lonżę i pochodziłam troszkę z klaczką po lonżowniku. Najpierw młoda bardzo przeżuwała wędzidło, lecz po jakimś czasie zaprzestała prób buntu i przywykła trochę do smaku wędzidła. Gdy pochodziłyśmy dość sporo czasu puściłam młodą i nakazałam chodzenie dookoła mnie. Po kilku minutach zacmokałam, ca co kucka ruszyła kłusem. Pokłusowałyśmy chwilę w jedną, potem chwilę w drugą stronę i zatrzymałam młodą. Zaczęłam dotykać ją p całym ciele lonżą, ręką i paskami od wodzy. Początkowo Verrien była lekko spięta, lecz po kilku próbach stała spokojna, rozluźniona i zrelaksowana, kiedy ja jeździłam wodzami, lonżą i ręką po całym jej ciele. Pierwsza gra poszła nam łatwo, dodatkowo z pewnością pomoże nam w dalszej części treningu.
Wzięłam więc czaprak, założyłam go na grzbiet klaczki, następnie pas. Zapięłam go na jedną dziurkę i pogłaskałam klaczkę, która spokojnie stała. Postępowałyśmy tak chwilę i podciągnęłam pas o dwie dziurki. Widać było, że połączenie dużo dało, Verrien zaufała mi i pozwoliła sobie założyć ogłowie, czaprak i pas. Puściłam ją po kole, chwila stępa i kłus. Sporo kłusa, nie obyło się bez baranków, ale to normalne Wink
Następnie postanowiłam chwilkę z nią pogalopować. Zacmokałam na co Veri ruszyła galopem. Strzeliła jednego baranka i spokojnie galopowała nic sobie nie robiąc z wędzidła, pasa i czapraka.
Na koniec rozkłusowałam młodą, rozstępowałam i wracamy do stajni. Tam zdjęłam z młodej wszystko, wyczyściłam ją, wyklepałam, wygłaskałam, dałam smakołyka i zostawiłam samą w boksie. Sama odniosłam z pod boksu i z lonżownika sprzęt odstawiając go na miejsce uprzednio czyszcząc.

+260 hrs(praca naturalna - join up i pierwsza gra ; lekki trening do predyspozycji)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:57, 10 Paź 2009    Temat postu:

Dawno mnie tu nie było. Dawno nikt nie zajmował się Verrien, która już tak bardzo podrosła i najwyższa pora, by ją w końcu zajeździć. Pierwszym miejscem, gdzie poszłam była siodlarnia, z której wzięłam szczotki, ogłowie, czaprak, owijki i siodło. Następnie poszłam do boksu klaczki. Verrien raźno wystawiła łepek i od razu zaczęła domagać się pieszczot. Pomiziałam ją chwilę i weszłam do boksu. Dokładnie oczyściłam konika z maseczki błotnej, fali rzepów i innych brudów. Z kopytami nie było problemu, Verrien chętnie je podała i nic nie kombinowała. Zostawiłam zamkniętą w boksie klaczkę na kilka minut i zaniosłam osprzęt do treningu na round-pena. Szczotki zostały pod boksem, a klaczkę z założonym kantarkiem i dopiętą do niego liną zaprowadziłam na lonżownik. No to na wstępie zagrałyśmy w friendly game. Nie miałyśmy żadnych barier, przeszkód bo kucka pamiętała jeszcze nasz ostatni trening i z spokojem i łagodnością zaakceptowała dotyk w każdym miejscu. Pogłaskałam przy ganaszu w nagrodę i puściłam kobyłkę stępem po kole. Trochę postępowała w obie strony, trochę pokłusowała i wyszalała się strzelając baranki, więc zatrzymałam i podeszłyśmy do ogrodzenia.
-No Veruś, bądź dziś grzeczna a dostaniesz wspaniałą nagrodę - Powiedziałam głaszcząc klaczkę, która była wyraźnie chętna do współpracy. Założyłam klaczce najpierw ogłowie, potem owijki i czaprak, na koniec siodło. Dałam je kobyłce do powąchania i założyłam na grzbiet. Z tego co wiem, chodziła troszkę z siodłem na grzbiecie, ale jeźdźca jeszcze nie miała. Zapięłam popręg tak, by sprzęt nie zsunął, ale też tak, by klaczki nie zrazić do tej czynności. Następnie postępowałyśmy chwilę w ręku i puściłam ją po okręgu.Chwila stępem na obie strony i kłus. Verrien nic sobie nie robiła z siodła na grzbiecie, bardziej interesowały ją wydawane przeze mnie polecenia. Po kilku minutach kłusa na obie strony zatrzymałam kuckę i podeszłam, by zapiąć mocniej popręg. Był o dziurkę za luźny, ale szybko już wszystko co potrzebne zrobiłyśmy i mogłyśmy wracać do treningu. Chwila stępa i kłus. Sporo pracy w kłusie na obie strony i w końcu zagalopowanie. Klaczka nie brykała, nie szalała, jednymi słowy całkowicie zaakceptowała to co robimy. Rozgalopowałam ją troszkę i kłus. Rozkłusowałam wstępnie i stęp. Zawołałam Nojca, by mi pomogła. Dziewczyna podeszła, a ja przyprowadziłam do nas Verrien.
-Myślę, że mozna spróbować już na nią wsiąść. - Odparłam.
-Ok, to co? wsiadasz? Tzn...najpierw się przewieś - Odparła i uśmiechnęła się widząc moją znudzoną minę świadczącą o tym, iż wiem, że najpierw mam się przewiesić.
Gdy Noj trzymała Verrien ja oparłam się lekko na strzemieniu. Klaczka nie reagowała. No to oparłam się najlżej jak mogłam i przełożyłam przez siodło. Klaczka stała i tylko zwróciła uszy w moją stronę. Pokazałam Nojcowi, że wszystko gra a ta ruszyła z klaczą stępem. Po kilku kołach stępa wszystko szło b.dobrze, więc postanowiłyśmy, że tym razem na niej usiądę. Tak tez zrobiłam. Puściłam nogi luźno i wyczekiwałam reakcji klaczy. Ta obejrzała się, powąchała moją nogę i stała jakby nigdy nic. Zdziwione spojrzałyśmy na siebie z Nojcem. Wzruszyłam ramionami i dałam znak, byśmy ruszyły. Verrien szła spokojnie, lecz cały czas pilnowała tego, co jej na grzbiecie siedzi. Po 2 okrążeniach włożyłam nogi w strzemiona i zaczęłam leciutko działać łydkami. Kucka reagowała na nie, co było wręcz zadziwiające. Chwilę potem dostałam od Nojca wodze i zostałam puszczona na lonży po kole. Sprawdzałyśmy, jak Verrien reaguje na pracę łydek. Była czuła na pomoce i do przodu. To naprawdę niesamowite uczucie - siedzieć na koniu i być pierwszym jeźdźcem na nim. Często chwaliłam klaczkę za odpowiednie zachowanie, co bardzo ją zachęcało do dalszej pracy. Powiem, że nawet zrobiłyśmy po 2 koła kłusem na stronę. Klaczka jest szalenie wygodna i świetnie reaguje na pomoce typu łydki, jednak nie jest sterowna i nad tym popracujemy następnym razem. Na końcowego stępa zostałam puszczona z lonży i zaczęłam pracować, byśmy nie wjeżdżały na bandy ogrodzenia, NojNojkę i co tam jeszcze było. Kobyłka robiła niewielkie ale jednak jakieś postępy, w dłoniach czułam, że maluteńkimi kroczkami robi się sterowniejsza. Gdy nastąpił koniec jazdy była minimalna ale widoczna dla Nojca różnica w sterowaniu i ogólnie zachowaniu - na lepsze Smile Zsiadłam z klaczki i czym prędzej ściągnęłam z niej wszystko (po za kantarem) i zaczęłam wychwalać, pieścić, dałam piękne dorodne jabłko i poszłyśmy z round-pena prosto na myjkę by zlać jej nóżki. Verrien nie bała się wody, więc poszło gładko. Następnie poszłyśmy sobie na chwilkę do lasu, gdzie na polance kobyłka się wypasała, nóżki wyschły, a ja w końcu się uspokoiłam. Wróciłyśmy do stajni, gdzie dokładnie wyczyściłam Verusię, następnie wypuściłam ją na padok, gdzie poleciała galopem do przyjaciół strzelając radosne baranki. Z uśmiechem zebrałam cały pozostawiony sprzęt i odniosłam go na miejsce.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:26, 23 Paź 2009    Temat postu:

Oto postępy treningu (zajeżdżania):

1. Od momentu kiedy pierwszy raz wsiadłam na kobyłkę razem z Nojcem brałyśmy ją co 2 dzień na lonżę, a później/następnego dnia na jakiś spacer po lesie czy coś w tym stylu. Kobyłka powoli stawała się spokojniejsza pod jeźdźcem, przywykła do jego ciężaru. Po 2 tygodniach reagowała na łydki i wodze (ruszanie i zwalnianie/stawanie) a skręcania na razie nie próbowałyśmy. Najważniejsze, by dobrze poczuła się pod jeźdźcem. Miałyśmy też pierwsze 3 galopy na lonży pod koniec drugiego tygodnia. Kobyłka traciła w tłuszczu, powolutku zaczęła też przybierać na mięśniach. Pod koniec tego okresu swobodnie chodziła pod ciężarem 50 kg do tego siodło i inne.

2. Po miesiącu pracy tylko na lonży Noj zaczęła nas spuszczać, by Verrien nauczyła się też chodzić po prostych no i skręcać. Pierwsza jazda była dość ciężka, bo kucyk nie dość, że był zdezorientowany, to jeszcze nie chciał skręcać lub robił to w zbyt gwałtowny sposób. Jednak po kilku tygodniach takiej jazdy Verrien poprawiła sobie znacznie równowagę i zaczęła ładnie reagować na łydki i chodzić tak jak chce jeździec, jednak nie zawsze. Na lonży z Nojem ćwiczyłyśmy na Verrien zagalopowania na dobrą nogę. Przyznam, że kucka jest pojętna, bo szybko załapała o co chodzi. Po kolejnym miesiącu mogłam już sama jeździć na klaczce stępem i kłusem, skręcając w dowolnym momencie, uważając jednak, by nie było to zbyt gwałtowne, bo klaczka nie miała jeszcze odpowiedniej równowagi na takie balanse.

3. Druga połowa trzeciego i czwarty miesiąc upłynął nam przy pracy nad równowagą, przejściami i nauką samodzielnego galopu. Verusia robiła szybkie postępy, a praca w terenie (spacery etc) pomogła wzmocnić jej równowagę, rozwinąć muskulaturę i zachęcić do poprawnego reagowania na komendy głosowe. Przyszłość Verrien zapewne będzie się łączyć z małymi dziećmi, które nie zawsze umieją dać dobre pomoce i wtedy reakcja konia na głos jest bardzo przydatna. W ręku i z jeźdźcem Veri zaczęła przechodzić przez drążki. Najpierw w stępie, potem powolutku, stopniowo w kłusie. I na tym minął nam kolejny miesiąc - na pracy z drągami.

4. Po 5 miesiącach klaczka była prawie gotowa do oddania w użytkowanie. Prawie, bo trzeba by jeszcze dopracować przejścia, oraz popracować nad równowagą w skokach. Lonża poszła już w kąt, bo Verrien dobrze wyuczona chodziła wszędzie, gdzie jeździec jej nakazał. Zaczęłam już praktycznie samodzielną pracę z kobyłką, czasami pomagała mi NojNojka. Verrien została w tym miesiącu nauczona ładnych, płynnych przejść oraz pokonywania niskich przeszkód typu koperta, stacjonata (do 40 cm)

5. Minęło pół roku i Verrien radziła sobie już świetnie pod siodłem. W tym miesiącu próbowałam z nią przejeżdżać proste programy ujeżdżeniowe (uproszczone L, L) i po kilku tygodniach widać było efekty naszej pracy. Poskakałyśmy też różne przeszkody do 50 cm, przeważnie stacjonaty i koperty, ale pokazałam Verrien też że są także oksery, doublebarre'y i inne. Kucka ma talent skokowy, ale na razie lepiej nie przesadzać. W wolnych chwilach razem z Nojcem nauczyłyśmy ją cofania, zwrotu na przodzie i wstępnie zwrotu na zadzie. Oczywiście treningi nie były codziennie, tylko co 2 dzień, czasami może jakiś wyjątek, ale Verusia zawsze dostawała to, co jej obiecano. Dużo chodziła na spacery, grałyśmy z nią w siedem gier, a czasami nawet jeździłyśmy w teren - wpierw z Nojcem u boku, potem z Nojcem na koniu. Veri wyraźnie oswoiła się z jeźdźcem, nie bała się jazdy w terenie i wyglądała na konia, który czuje się bardzo dobrze. W ciągu tych 6 miesięcy nabrała mięśni, spaliła niepotrzebny tłuszcz i wyrobiła sobie dobrą kondycję.

6. Klaczkę oddałyśmy do użytkowania będąc spokojne, bo Verrien ma bardzo łagodny charakter. Chodziła niewiele, częściej ja na nią wsiadałam i pracowałyśmy nad ujeżdżeniem skokami lub tez kondycją. Skoki dopracowałyśmy do klasy mini-LL, kucka z chęcią pokonywała każdą przeszkodę. Ujeżdżenie pozostało na poziomie L-ki, jednak Veri została nauczona zwrotu na zadzie i wstępnego ustępowania od łydki w stępie. Poprawiła sobie kondycję podczas jazd terenowych oraz krótkich wewnątrz stajennych rajdów. Nabrała doskonałej muskulatury, lecz trzeba będzie pilnować, by nie przybyło jej brzuszka. Tak zakończył się proces wdrażania Verrien do pracy Smile Trwał on 9 miesięcy Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gniadoszka




Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:52, 12 Lis 2009    Temat postu:

Koń: Verrien
Trener: Gniadoszka
Pogoda: ciepło, nawet słonecznie, temperatura ok. 10*C

Po uprzednim czyszczeniu i zabawie (czytaj w odwiedzinach) zaprowadziłam tą Srokatą na lonżownik. Pod tym budynkiem stały już siodło, czaprak, lonża, owijki i ogłowie. Weszłam do środka z Verką targając ten sprzęt. Pobiegłam jeszcze tylko po bacik do lonżowania. Odpięłam jej uwiąz i zapięłam lonżę. Założyłam owijki. Cmoknęłam na nią, a ona ruszyła lekkim kłusem.
- Wolniej, wolniej- powiedziałam spokojnie. Mała ruszyła żwawym stępem. Cmoknęłam na nią i przeszła do wolniejszego kłusa. Cmoknęłam. Bez reakcji. Użyłam bata. Lekko, aby jej nie wystraszyć. Pobiegła żywym kłusem. Znowu uderzyłam batem w podłoże. Ruszyła wolnym galopem. Poprawiłam jej ustawienie przykładając bat do zadu. Poszła teraz równo, galopem. Zwolniłam ją do kłusa, potem do stępa. Chciałam tylko aby się rozgrzała. Teraz założyłam jej ogłowie, czaprak i siodło. Ponieważ Joanne zajeździła ją jakiś czas temu, postanowiłam zaryzykować i spróbować na nią wsiąść. Dawno nikt na niej nie jeździł. Do ogłowia przypięłam lonżę i prowadziłam ją żwawym kłusem, aby przyswoiła sobie siodło, że znów ma je na sobie. Po 10min. odpięłam lonżę i wsiadłam na nią. Kobyłka nic sobie nie robiła z tego że na niej siedzę.
- W porządku Verr, ruszaj- powiedziałam spokojnie, dając jej lekką łydkę. Posłusznie ruszyła spokojnym stępem. Stępowałam z nią tak z 15 min.
- Dobrze, mała, spróbujmy szybciej- to mówiąc dałam jej kolejną łydkę. Visia ruszyła kłusem, ładne zakręty.
- Może popróbujemy jakiś dresażyk- powiedziałam i zwolniłam. Sygnał do stępu zebranego. Verrien mozolnie wykonała komendę. Potem kolejno stęp wyciągnięty, kłus zebrany, galop zebrany, kłus wyciągnięty, galop wyciągnięty i na koniec stęp zebrany.
- Pięknie!- powiedziałam i poklepałam klaczkę po szyi. Verrien zarżała radośnie. Pogalopowałyśmy jeszcze trochę w kółko i wróciłyśmy do stajni. Rozsiodłałam ją i zamknęłam w boksie. Odłożyłam sprzęt i wyczyściłam małą oglądając czy nie ma czasem jakiś zadrapań. Wszystko było ok. więc tylko przejechałam ją szczotką i wyczyściłam kopyta. Na pożegnanie dałam jej jeszcze jabłuszko.
- Do jutra Vercia!- powiedziałam wychodząc ze stajni. Verrien zarżała radośnie. Wyszłam ze stajni z uśmiechem. Wiedziałam że przecież jutro tu przyjdę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gniadoszka




Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:09, 22 Lis 2009    Temat postu:

Dzisiaj w ramach odwiedzin postanowiłam wylonżować Vercię. Wzięłam jej szczotki, kantar, uwiąz i owijki, a z siodlarni lonżę i bat do lonżowania. Zapięłam jej kantar i uwiąz i dokładnie wyczyściłam. Założyłam owijki, wzięłam w rękę lonżę i poszłam w kierunku lonżownika. Wprowadziłam małą na lonżownik i odpięłam uwiąz a zapięłam lonżę. Stuknęłam lekko batem w ziemię, ruszyła stępem. otem jeszcze raz ją popędziłam i pobiegła leniwym kłusem. Postukałam lekko rączką bata (tą twardszą częścią, nie tą linką) w zad, od razu nabrał ten kłus życia. Potem przyspieszyłam ją do galopu. ładny galop z dobrym ustawieniem. Potem zwolniłam do kłusa. Ładnie poszła, równo i bez zarzutu. Potem do stępa. No tu by było trochę do życzenia więc batem poprawiłam jej ułożenie. I byłabym jeszcze posiedziała z nią trochę, gdy nagle zadzwonił telefon. Musiałam szybko znaleźć się w stadninie, ale zdjęłam Verci cały sprzęt, odłożyłam na miejsce, wyczyściłam ją i odprowadziłam do boksu.
- To cześć Vercia- powiedziałam dając jej jabłko- widzimy się jutro. Pomachałam jej i wyszłam nerwowo szukając kluczyków od auta w kieszeni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin