Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Waffle M - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:13, 30 Sty 2010    Temat postu: Waffle M - Treningi

Miejsce na trenowanie z koniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Sob 22:30, 30 Sty 2010    Temat postu:

Zakładanie ogłowia i lonzowanie

24 marca
Wiatr piździł i było błoto, ale musiałam wreszcie przyjechać do siwego zgreda. Przyszłam z kufrem szczotkowym ogłowiem. Wzięłam też lonżę i ochraniacze. Otworzyłam boks i przywitałam się z ogrzastym. Pogłaskałam go po chrapkach sięgając po szczotki. Gdy zaczęłam czyścić rzucił się na mnie z zębami więc krzyknęłam na niego "WAFEL!" i lekko walnęłam po szyi. Czyściłam dalej. Potrwało to z dobre pół godziny. Na koniec kopyta. Miał już je czyszczone przez Arabikę jako malec. Przednie podaje bardzo dobrze, bez oporów, lecz nie potrafi jeszcze długo trzymać je w górze, więc muszę szybko je oskrobać. Za to tylne podaje tak nieudolnie, jakby chciał kopnąć, trzeba je też wyciągać mu spod brzucha. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego z tranzelką. Przerzuciłam mu wodze przez szyję, a gdy położyłam wędzidło rozłożone na ręce cofnął się chrumkając. "Wafel, spokojnie." Wcześniej posmarowałam wędzidło miodem i chcąc czy nie chcąc Wafel zaczął próbować wziąć je do pyska i wtedy ja lekko przesunęłam mu je do góry i przełożyłam przez uszy(ogłowie xp) Wtedy Wafel stanął na tyłach, szarpnął głową i zaczął "biegać" po boksie. Złapałam go za wodze, uspokajając go głosem. Nie zapinałam mu nachrapnika, tylko zabezpieczyłam wodze o podgardle. Podpięłam lonżę i wyprowadziłam go z boksu kierując się na lonżownik. Wiatr wiał i liście szeleściły, a to jest straszne, więc Wafel się ogrzył i nie mogłam go utrzymać. Jakoś jednak dotarliśmy na lonżownik, wtedy podeszłam do Waflowego zada i go pogoniłam, wystrzelił! Zaczął galopować i robić baranki. A wtedy ja sobie odpoczęłam. Jak już mi się udało go uspokoić to przekłusował się trochę, a potem podeszłam do niego i zmieniłam kierunek. Trochę pobrykał na początku, a potem zaczął kłusować. Po pół godzinie lonży podeszłam i pochwaliłam go wylewnie. Wtedy zaczęłam stępować koło niego. Trochę postępowaliśmy i wróciliśmy do boksu, gdzie zdjęłam z Waflątka to okropne coś na głowie, ochraniacze i dałam mu papu. Czyli to co misie lubią najbardziej. Very Happy Zabrałam sprzęt do auta i pognałam do domu.
by Miranda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Sob 19:14, 20 Lut 2010    Temat postu:

Dzisiaj miałam zamiar po raz kolejny poćwiczyć nad zaufaniem z Waferkiem.
Weszłam do stajni powitana radosnym rżeniem moich koników. Podeszłam do każdego boksu i każdą z klaczy poczęstowałam cukierkiem. Na koniec podeszłam do ogierka, któremu już udało się nie co wygiąć jedną deskę i nadłamać jej kraniec. Jemu też dałam cukierka, a ten szczęśliwy z takiej sytuacji wierzgnął z radości rozbijając kopytami trochę tynku ze ściany.
Wybyłam na chwilę po szczotki konia, a gdy wróciłam, ogier wyglądał ciekawie za mną.
Otworzyłam boks Wafla i złapałam go momentalnie za kantar, aby mnie nie zdeptał przy próbie wylecenia z boksu. I chyba dobrze zrobiłam, bo konik już się szykował do wypędzenia z pomieszczonka, ale ja go wyhamowałam.
Do uzdy szybko przypięłam uwiąz i przywiązałam go do pierścienia tak szybko, że aż sama się sobie zdziwiłam. Ogierek też się zdziwił i szarpnął kilka razy, ale zrozumiał, że nie może się ruszać.
Zaczęłam go powoli czyścić i kilka razy musiałam uważać na końskie zęby i kopyta, które brutalnie mnie atakowały, chodź nie tak mocno jak ostatnio. Może też zmiana miejsca mu przeszkadzała i może myślał, że pierwszy raz z nim jestem. No ale jakoś sobie z nim dałam radę i powoli próbowałam go wyprowadzić.
Ale powoli to mało powiedziane.
Ogier wyciągnął mnie z boksu, a gdy go szarpnęłam, on szarpnął mną. I w sumie to on poprowadził mnie - prostona lonżownik, jakby czytał mi w myślach.
Tam zdjęłam koniowi kantar i pozwoliłam pobiec, znów unikając wystrzelonych w powietrze kopyt.
Wafelek biegał a to galopem, a to wyciągniętym kłusem, ale nie ważne w jakim chodzie, co chwilę wysyłał w niebo kopyta. Ale dałam mu się wylatać.
Po pewnym czasie zaczął tylko kłusować i dawać pierwszy sygnał.
Już po piętnastu minutach czystego kłusa ogierek dał mi wszystkie sygnały i mogłam się od niego odwrócić.
Wafel szedł teraz szybciej, niż ostatnio i po krótkiej chwili był koło mnie.
Również teraz powtórzyłam jeżdżenie delikatnie opuszkami palców po ciele konika. Tym razem trochę mniej się buntował na dotykanie brzucha, więc dłużej go pomęczyłam w tym miejscu, a gdy chciał odgonić moją rękę kopytem posłałam go do kłusa. Szybko mi dał sygnał, aby się znaleźdźć koło mnie. No i szybko się znalazł.
Tym razem nie buntował się wcale, że go dotykam. Mogłam go nawet łaskotać między przednimi nogami.
Następnym wybrykiem z mojej strony miało być przejście za zadem. Powoli się przesuwając klepałam go średnio mocno od szyi do zadu. Lecz kiedy podeszłam do zadu, Wafel wierzgnął i w ten sposób znalazł się kolejny raz na krańcu lonżownika kłusując.
Już po kilku minutach był koło mnie, więc jeszcze raz zaczęłam go klepać. Pozwolił mi na to do samego końca, więc dałam mu cukeirka w nagrodę, a potem to samo zrobiłam z drugiej strony konia. I z tej strony było ok, więc zaczęłam mu trochę ruszać ogonem. Nie spodobało mu się to i podnosząc kopyto do kopanie odwrócił łeb i prawie mnie dziabnął.
Wysłałam go do kłusa i tym razem trochę dłużej czekałam, aż ogierek dał mi sygnały.
Teraz ciągnięcie za ogon mu nie odpowiadało, ale nie wyrażał tego w taki sposób jak wcześniej. Stał i trochę kulił uszy, ale nie reagował na to agresywnie.
Wysłałam go kolejny raz do kłusa i tym razem zaryzykowałam trochę życiem, gdy wrócił, bo przeszłam błyskawicznie koniowi za zadem. Ten nie zareagował. Dlatego też dałam mu w nagrodę cukierka. Znów się naraziłam i znów się nic i się nie stało. Moje zdziwienie było wyższe niż ten koń ma w kłębie.
Poklepałam go po szyi i zaczęłam znowu wodzić rękami o jego ciele. Ogier się rozluźnił, więc postanowiłam spróowac czegoś trudniejszego. Stanęłam przodem do głowy konia i opałam sie o jego pierś. Waffel nie zaskoczył od razu, ale po pewnym czasie zaczął się cofać. Cofałam go z lewej strony i pra kierowałam, żeby nie schodził z prostopadłemgo kierunku na ścianę. Kiedy konik poczuł przeszkodę za sobą dotykającą jego zadu wyskoczył jak oparzony do przodu. Mi się nic nie stało, gdyż w porę się odsunęłam.
I tak po raz kolejny Wafelek ruszył kłusem, tym razem jednak nie mi9ał takiej ochoty na dawanie mi sygnałów, ale wkońcu to zrobił i był koło mnie. Wykonałam z nim to ćwiczenie jeszcze raz, lecz i teraz konik nie chciał stanąć zadem do ściany.
Wykonałam z nim tylko "bieg zufania" i odprowadziłam do stajni, gdyż nie chciałam zniszczyć tego, co udało nam się osiągnąć.
W stanji wyczyściłam mu kopyta i poczęstowałam cukierkiem. Na zakończenie cmoknęłam go w chrapki i wyszłam ze stajni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Sob 19:14, 20 Lut 2010    Temat postu:

Przybyłam do stajni z zamiarem ponownego przyzwyczajania Wafla do ogłowia. Tym razem jednak spokojnego i bez pośpiechu.

Kiedy weszłam do stajni z boksu ogiera rozległo się donośne rżenie, a za nim rżenie klaczy. Podeszłam do bokusu każdego konie i dałam po cukierku i pogłaskałam po głowie.
Wafel, gdy podeszłam do niego, wychylił ciekawsko łeb i poniuchał mnie z zachwytem, że znów jestem koło niego.
Wróciłam do niego z siodlarni z ogłowiem i szczotkami. Na początek porządnie go wyczyściłam, jak zwykle poszarpałam troche z kopytami, ale już po pewnym czasie wyszliśmy na lonżonik - ja z ogłowiem w rękach, a on w kantarku.
Pogoniłam go do kłusa i czekałam na sygnały. Gdy je dał pochyliłam się i obróciłam. Ogierek bez wahania podszedł do mnie i dotknął mnie chrapami. Podniosłam się i pogłaskałam go po głowie. Powoli zza pleców wyciągnęłam ogłowie, którym ogierek bardzo się zainteresował. Wiedziałam, że Waflo może źle zareagować, ale zaryzykowałam i zaczęłam trząść ogłowiem tak, aby trochę hałasowało. Ogier nie spłoszył się, tylko pochylił łeb, aby powąchać przedmiot. Ucieszyłam się, że nie ma złych skojarzeń i zaczęłam zamierzone przyzwyczajanie do wędzidełka.
Ostrożnie dałam koniowi do powąchania ogłowie. Kiedy się z nim zapoznał i już olewał, ja stanęłam z jego boku i złapałam go za kość nosową. W tym czasie wyrzuciłam ogłowie kilka kroków przed sibie, aby go nie stresować.
Powoli wsadziłam palec w kącik ust konika. Wafel posłusznie otworzył dziobek. Uznałam, że jest gotowy przyjąć spokojnie ogłowie.
Podeszłam do leżącego sprzętu i podniosłam go. Wafel przyglądał mi się, ale nie ze srachem.
Podeszłam do niego spowrotem i spróbowałam powoli założyć mu ogłowie. Konik nie cofnął łba, lecz poddał się zabiegowi. Gorzej z wędzidłem, które mu się nie spodobało, ale ostrożnie postarałm się, aby nie uderzyło po jego zębach. No i się udało. Ogierek nawet nie rzucał specjalnie łbem, a wędzidło zaczął mocno gryźdźć.
Pogłaskałam go po łbie i pognałam do kłusa. Konik a to opuszczał łeb, a to unosił ze złością, że nie udaje mu się przegryźć tego dziadostwa w pysku.
Nie męczyłam go długo, ale w ogłowiu zostawiła na hai, którą zabezpieczyłam przed ewentualnym zranieniem się konia, czy zniszczenia sprzętu.
Gdy zostawiłam Wfla zabrałam się za lonżowanie Voltari.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Nie 15:43, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Sob 19:14, 20 Lut 2010    Temat postu:

Zajęłam się teraz zajeżdżaniem naszego kochanego ogierka. Oczywiście tylko ja uważałam go za kochanego, gdyż jest to diabeł wcielony, ale i tak go kocham.
Gdy podeszłam do jego boksu ciekawsko wystawił łeb przez okienko i zaczął mnie obwąchiwać.
Wiedział, że mam dla niego cukierka w ręku.
Kiedy doszedł do tego, gdzie smakołyk się znajduje otworzyłam dłoń i dałam mu go. Przeszłam się do siodlarni zastanawiając się, co dzisiaj wprowadzić Waflowi.
I tak oto wróciłam do jego stanowiska ze szczotkami, czaprakiem, pasem do lonżowania, ogłowiem i lonżą. Wśród szczotek odszukałam też ochraniacze.
Ogierka bez problemu złapałam i uwiązałam do pierścienia na korytarzu. Poklepałam go po łopatce i zaczęłam czyścić.
Nie podobało mu się coś, gdyż jak go czyściłam machał łbem i ogonem trącając mnie włosiem zakończenia kręgosłupa. Jeszcze jakby robił to lekko... no ale nic. Jakoś dałam radę cały czas poklepywana przez ogra.
Założyłam mu tym razem ogłowie w boksie - konik nie buntował się, lecz wędzidło chyba nie było najprzyjemniejszą rzeczą dla niego.
Kiedy skończyłam wyszliśmy na lonżownik.
W tym pomieszczeniu pogoniłam Wafelka do kłusa. Kiedy wysłał mi sygnały do porozumienia pozwoliłam mu na podejście do siebie.
Zaczęłam całą zabawę.
Na początek dałam obwąchać konikowi czaprak. Był wyraźnie zainteresowany, lecz nie wystraszony nowym przedmiotem. W takim razie położyłam go delikatnie na jego grzbiecie. Jakoś go to nie zdziwiło. Po prostu popatrzył na mnie zastanawiając się co ja ciekawego robię. Ucieszyłam się i dałam mu pas do powąchania (pas do lonżowania). Tu spodobały mu się zapachy zostawione przez moje klaczki, ale po dłuższym obwąchiwaniu uznał to za kolejny niepotrzebny przedmiot.
Zdjęłam z ogiera czaprak i przyczepiłam go do pasa.
Po chwili założyłam na niego ten sprzęt. To mu nie przeszkadzało i ciągle na mnie patrzył.
Jednak kiedy zaczęłam zapinać pas nie spodobał mu się ucisk i rzucił łbem w moją stronę szczerząc zęby.
Oj nie. Nie będziesz mi tu kombinował.
Posłałam go na ścieżkę i czekałam na sygnały. Wysłał je szybko i szybko znalazł się obok mnie.
Założyłam mu pas drugi raz i tym razem machnął tylko gniewnie ogonem, ale dał sobie w miarę mocno podciągnąć pas. Zapięłam mu lonżę do ogłowia i puściłam kłusem wokół siebie.
Ogierek raz na jakiś czas się buntował - a to zatrzymywał i nie chciał iść a to gniewnie wstrząsał łbem i brykał, lecz nie były to wielkie bunty. Mogło być gorzej, dużo gorzej.
Po pewnym czasie zmieniłam mu kierunek i pogoniłam do galopu. Tu walnął barana i poszedł szybko przebierając nogami. Uspokajałam go głosem, ale to na niewiele się zdało. Po pewnym czasie zwolniłam go jakimś cudem do stój, zmieniłam kierunek i wygoniłam po raz kolejny do galopu.
Uznałam, że mu na teraz wystarczy. Lecz to jeszcze nie koniec.
Podeszłam do niego i odpięłam wodzę oraz lonżę. Powoli oparłam się o grzbiet ogiera. Konik machnął łbem, ale nie skulił uszu. Wzmocniłam ucisk i podskoczyłam chcąc oprzeć się całym ciężarem na grzbiecie.
Zdumiona patrzyłam jak Wafel spogląda na mnie, ale nie z agresją, lecz z zaciekawieniem.
Kolejnym krokiem z mojej strony było zawieszenie się na ogierzym grzbiecie. I zrobiłam to. Wafel ruszył stępem. Złapałam wodzę mocniej i zatrzymałam konika. No i zdumiona podziwiałam go z pozycji na grzbiecie. Nawet nie bryknął.
Postanowiłam przyjąć prawidłową pozycję na koniu. I...
ZNÓW NIC!
Czy to możliwe, żeby aż tak mi zaufał? No w każdym razie siedziałam teraz na nim i nie wylądowałam jeszcze na ziemi. Dodałam konikowi łydkę. Wafelek zastanowił się, lecz ruszył powoli. Poklepałam go po szyi i przytuliłam.
Chwilę postępowaliśmy i zeszłam.
Wróciliśmy do stajni, a tam sprawdziłam jego kopyta i wyrównałam zmierzwioną sierść. Poczęstowałam ogiera cukierkiem i wyszłam odnosząc sprzęt.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Nie 15:44, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Sob 20:48, 20 Lut 2010    Temat postu:

Weszłam do boksu ogiera ze skrzynką, poza boksem zostawiając siodło, ogłowie, czaprak i owijki dla łobuza.
Zaczęłam czyszczenie Wafelka i poszło całkiem szybko. Po tym poszliśmy na lonżownik. Tam przypomniałam konikowi naturalną metodę zaufania i zaczęłam siodłanie.
Z początku założenie ogłowia nie było problemem. Kiedy doszłam do siodła konik machnął łbem, ale nie interweniował w moje działania. Poklepałam go po szyi i dałam cukierka z świetne sprawowanie.
Popręg nie był mocno zaciśnięty.
Wróciliśmy się na halę i tam podciągnęłam pas pod brzuchem. Tym razem również Waflo machnął łbem, ale nic więcej.
Powoli rozluźniłam strzemiona i wsiadłam. Ogierek ruszył kilka kroków, ale gdy ściągnęłam wodzę zatrzymał się.
Byłam zadziwiona jego spokojem. Był faktycznie rozluźniony, spokojny i nie miał nic przeciwko człowiekowi na grzbiecie.
W pozycji stój zabawiłam się wędzidłem poprzez wodzę. Waflo począł żuć wędzidło.
W takiej prezencji ruszyliśmy stępem. W tym chodzie pracowałam mocno dosiadem i bawiłam się wędzidłem, aby zebrać ogierka. Co jakiś czas poddawał się moim zabiegom, ale zaraz podrywał łeb do góry i szedł z zadem wystawionym poza siebie.
W wolnym chodzie robiłam z nim wolty, pół wolty, ósemki i serpentyny, czyli najróżniejsze esy-floresy, gdyż Wafle miał problem ze skręcaniem – najczęściej ściany do niego przemawiały.
Po dłuższym czasie kręcenia przeszłam do kłusa. Wafel podskoczył z zadem, ale nie walnął specjalnego barana.
Roboczym kłusem robiłam również różne ćwiczonka – podobnie jak w stępie. Tu szło lepiej, ale też nie mógł się oswoić z tym, że coś od niego wymagam.
Po dłuższym czasie ogierek zaczął lekko dyszeć. Przeszliśmy więc do stępa i zeszłam z niego. Zdjęłam osprzętowanie i puściłam go na chwilę wolno. Konik pogalopował przed siebie, a ja poszłam po sprzęt do skoków. Ustawiłam go w formie korytarzu i dorwałam bat.
Ogierek został pogoniony w stronę korytarza luźnym galopem. W sumie były tam cztery przeszkody – trzy stacjonaty po 40-50cm i jedna koperta na samym początku o wysokości 30cm.
Wafel wiedział jak skakać i pokonał pierwszą kopertę prawie dobrze. Nie co za nisko podwinął te swoje kopyta do góry.
Kolejna była stacjonata 40cm. Skoczył pogoniony przeze mnie. Dalej 45cm i teraz już ładnie. Na zakończenie 50cm i bajera. Zakończyłam na tym. Rozstępowałam konika trzymając go za ogłowie.
Zaprowadziłam konia do stajni, a tam wyczyściłam mu kopyta i wysuszyłam słomą sierść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Nie 15:44, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Nie 15:39, 21 Lut 2010    Temat postu:

Wpadłam do stajni, aby pojeździć na ogierku. Zaczęłam od wzięcia sprzęt i obładowana nim wróciłam do boksu Wafla.
- Cześć mały. – przywitałam się otwierając niedawno naprawiony boks.
Ogierek podniósł łeb i podszedł do mnie. Złapałam go więc za kantar i wyprowadziłam na korytarz. Tam poczęstowałam go cukierkiem i uwiązałam do pierścienia.
Zaczęłam czyszczenie. Na początek wyczyściłam go gumowym zgrzebłem i zobaczyłam siwe futro na swojej czarnej kurtce. Świetnie.
Teraz wzięłam zgrzebło iglaste, które również spowodowało, że kilogramy sierści wylądowały na mnie. Trudno. Takie życie.
Kurz wyciągnęłam miękką szczotką, a na koniec wyczyściłam kopyta.
Ojejku!
Zapomniałam o grzywie i ogonie.
Szybko się więc za nie zabrałam i po dziesięciu minutach wszystkie włoski były dobrze rozczesane.
Siodłanie przeszło bez przeszkód. Wafel stał spokojnie i ufał mi. Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia.
I wyszliśmy na halę.
W pomieszczeniu zaczęłam od podciągnięcia popręgu i rozluźnienia strzemion. Po tym wsiadłam ostrożnie. Spróbowałam zabawić się wędzidłem, mocno wsiadłam w siodło i zapracowałam dosiadem. Ruszyliśmy stępem. W tym chodzie powoli ogier poddawał się moim manipulacją i zaczynał się zbierać. Najwyższy czas. Poklepałam go po szyi i zaczęłam kręcić swoje zwyczajowe esy-floresy. Wafle coraz lepiej reagował na polecenia skręcania, więc pochwaliłam go za to.
Gdy uznałam, że jesteśmy już rozgrzani zakłusowałam. Ogierek ładnie przeszedł do szybszego chodu. Również w nim wykonywaliśmy najróżniejsze skręty, zakręty i serpentyny. Małopolakowi szło bardzo dobrze i zaczynał łapać kondycję, gdyż kiedy przeszliśmy z powrotem do stępa, odpoczynek był krótszy, ponieważ ogier doszedł szybko do normalnego oddechu.
W takim razie szybko znów zakłusowałam. Teraz trochę go wyciągnęła, aby rozgrzał się przed galopem.
Tak dobrze widzicie – przed GALOPEM!
Po wydłużeniu chodu wróciłam do skróconego. Wjechaliśmy na woltę i na kole dodałam łydki bardzo mocno i zagalopowałam. Wafel bryknął solidnie, ale wcześniej wsiadłam w siodło i nie miałam problemu z utrzymaniem się na koniu.
Zagalopował na dobrą nogę, a gdy aktywnie pracowałam dosiadem oraz prowadziłam go na niedużej wolcie, Wafel się zebrał i podstawił dobrze zad. Szedł bardzo efektownie.
Poklepałam go po pięciu takich kołach i zwolniłam do kłusa. W tym chodzie zmieniłam kierunek robiąc eskę.
W drugą stronę już nie bryknął i ładnie zagalopował, bez problemu się zebrał i szedł równo przed siebie. Poklepałam go.
Po pięciu kołach zwolniłam do kłusa. W tym chodzie porządnie go wykłusowałam, a po tym występowałam. Kiedy zeszłam, założyłam mu derkę i po oprowadzałam.
Wróciliśmy susi do stajni. Tam zdjęłam z niego sprzęt i na powrót założyłam derkę. Oczywiście sprawdziłam kopyta i zostawiłam bez kantarka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Nie 15:46, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Śro 19:20, 10 Mar 2010    Temat postu:

Przyszłam do stajni, aby popracować na poważnie z Waflem.
Zaczęłam od przyniesienia sobie sprzętu. Dzisiaj nawet zamówiłam pomoc stajennego Smile
Ogier stał spokojnie, choć gdy podeszłam delikatnie zarżał.
- Witaj malutki. - przywitałam się z ogierkiem. Wafel wyjrzał ciekawie z boksu stawiając uszy i niuchając w poszukiwaniu cukierka. Wysunęłam dłoń, którą otworzyłam przed jego nosem. Wafel rzucił się na smakołyk i schrupał go ze smakiem.
Weszłam do jego boksu i złapałam za kantar. Ogier spokojnie wyszedł za mną i, trochę tańcząc i rżąc na korytarzu, udało mi się go przywiązać do pierścienia.
- To co mam pomóc? - spytał stajenny. Aż podskoczyłam, gdyż nie słyszałam kiedy wszedł.
- Matko, ale mnie wystraszyłeś. - roześmiałam się.
- Nie chciałem. - zarumienił się - To co mam zrobić? - powtórzył pytanie.
- Chciałabym, aby najpierw wyczyścił Moccę i Aries. - poleciłam. - Sprzęt stoi w siodlarni i jest podpisany.
- Ok. Zabieram się do pracy. - i poszedł do pomieszczenie, gdzie trzymałam sprzęt.
Ja w tym czasie ujęłam w dłonie zgrzebło gumowe. Tą szczotką całe ciało ogiera wyczyściłam tak, aby cały kurz wyszedł na wierzch. Wafel nie denerwował się, wzdrygnął się, kiedy zaczęłam gładzić jego grzbiet. Po tym zabrałam się za zgrzebło iglaste. Tym wyciągnęłam wypadającą powoli zimową sierść, która pokryła mnie oraz ziemię wokół nas.
Stajenny przeszedł koło nas i wszedł do boksu Aries, która radośnie zarżała na widok człowiek.
- Cześć mała. - powiedział chłopak do klaczki. Aries bez problemu do niego podeszła i dała się złapać. Zaczął ją czyścić.
Po iglastej szczotce wzięłam miękką razem z gumową. Pocierając miękką pod włos i z włosem wyszarpnęłam cały kurz z futerka ogiera. Na zakończenie wyczesałam jego ogon oraz grzywę, a po tym wyczyściłam kopyta.
Osiodłałam szybko Wafla i podeszłam do stajennego, który właśnie kończył z Aries.
- No to ja idę na halę, a Ciebie, jak już skończysz, proszę, abyś przelonżował obie klaczki. Normalnie stęp, kłus i galop. - powiedziałam do chłopaka i się uśmiechnęłam widząc jego umorusaną w kurzu twarz, którą obrócił się do mnie kończąc z prawym przednim kopytem.
- Załatwione. - odwzajemnił uśmiech i zajął się tylnym kopytem z prawej strony.
Wyszłam z ogierkiem na halę.
- A! - cofnęłam się przy wychodzeniu. - Dawid! Jak skończysz to przyjdź na halę proszę! - krzyknęłam do stajennego.
- OK! - odkrzyknął.
Wyszłam tym razem z Waflem.
W pomieszczeniu było zimniej niż na dworze, więc aby się rozgrzać szybko podpięłam popręg i poluźniłam strzemiona. Wsiadłam i energicznie pracując dosiadem ruszyłam szybkim stępem. Bawiłam się wędzidłem i starałam się, aby Wafel się podstawił. Był przy tym jeszcze dość oporny, lecz coraz mniej się stawiał. Poklepałam go, gdy był bliski perfekcji. W stępie wykonywałam kolejne wolty, serpentyny, ósemki oraz półwolty. Starałam się prowadzić ogiera tak, aby dobrze wyginał się w obie strony. Konik raz po raz usztywniał się, kiedy tylko ze stajni dobywał się głos Mystica czy Approvna i odpowiadał im odgłosem o wysokiej częstotliwości.
Po dłuższym czasie przeszłam do kłusa. Przejście to nie należało do najlepszych, więc kolejną rzeczą do poćwiczenia było przechodzenie z jednego chodu do drugiego.
W kłusie również wyginałam konika, który starał się być rozluźniony, ale towarzysze stajni mu na to zbyt rzadko pozwalali. Lecz gdy ze stajni wyszła Aries, ogiery ucichły i mogliśmy w końcu spokojnie popracować.
Wafel teraz na każdym zakręcie ładnie się giął. Kiedy każdy zakręt był dobrze opanowany zabrałam się do wyciągania i skracania chodów. Na początek wyciągnęłam ogiera. Dałam mu na prawdę silne sygnały i Wafel prawie zagalopował, ale dał się utrzymać i ładnie wyciągnął nogi przed siebie. Poklepałam go i zwolniłam skracając jak tylko mogłam. Wafel nie był bardzo oporny, a wręcz przeciwnie - był wyjątkowo uzdolnionym koniem, który mógł naprawdę dużo osiągnąć w przyszłości. Niestety my już niedługo nie będziemy ze sobą tak często pracować.
Wafel skrócił krok i było widać, że jego tylne kopyta nie dochodzą do śladów przednich. Poklepałam go po raz kolejny. Uradowanego zwolniłam do stępa i tym razem przejście było trochę lepsze niż poprzednie. W tym chodzie zatrzymałam go na ścianie i spróbowałam cofnąć. Niestety nic z tego nie wyszło, gdyż ogier zaczął się wspinać. Nie klepałam go, ale przeniosłam ciężar na przód i pognałam do pójścia na przód.
Zakłusowaliśmy i tym razem skupiłam się na tym, aby przejście było jak najlepsze. No i prawie się udało. Ogier przeszedł lżej i delikatniej. Poklepałam go i znów zabrałam się za zmiany tempa. Kiedy i to wychodziło widocznie i ładnie.
Wszedł Dawid. Okazało się, że trochę to spłoszyło Wafla, który był akurat odwrócony zadem do wejścia. Ogier walnął barana i zagalopował, ale udało mi się bez problemu utrzymać.
- Ty mi konia nie płosz. - powiedziałam ze śmiechem do stajennego.
- Przepraszam. - zrobił skruszoną minę. Też się zaśmiał.
- Ty się nie śmiej tylko rozstaw dwie przeszkódki po 50cm. Jedną stacjonatę i jedną kopertę. - poinstruowałam groźnym głosem.
- Aha, aha. - dalej się śmiał.
Ja w tym czasie zaczęłam ćwiczyć przejścia ze stępa do kłus i odwrotnie, również się zatrzymując z jednego i drugiego chodu. Poklepałam Wafla, kiedy wykonywał coś naprawdę dobrze.
Będąc w kłusie wjechałam na woltę i kiedy ustaliłam jej średnicę, zagalopowałm. Wafel walnął barana, ale zaraz po tym go zebrałam i galopowałam skróconym. Ogier trochę się buntował i co jakiś czas rzucał łbem, albo podskakiwał z zadem, kiedy wymagałam od niego porządnego wygięcia się.
Kiedy ja walczyłam z ogierem o to, aby był najlepszy, Dawid rozstawił przeszkody.
Po galopie w jedną stronę, kiedy Wafel przestał się byntować, zmieniłam kierunek. W tę stronę poszedł lepiej, chodź też kombinował. Poklepałam go po akończeniu galopu. Zrobiłam dwa duże koła kłusem, dla rozluźnienia, a po tym zagalopowałam i po jednym kole najechałam na kopertę. Wydawała się ona niższa, chodź miały taką samą wysokość, koń widział ją podobnie do mnie, czyli "ee... taka mała! Na pewno mi się uda." No i się udało. Wafel skoczył bez większych zachęt, ale z mniejszym zapałem, niż kręcił na przykład wolty w kłusie.
Kolejną skoczyłam stacjonatę.Wafel i tu poszedł dobrze, ale nie miał jakiś specjalnych zdolności w tym kierunku. Uznałam, że nie ma po co go męczyć skokami i tym samym przeszłam po drugim skoku do kłusa. W tym chodzie jeszcze trochę pomęczyłam ogiera.
- Możesz złożyć te przeszkody. Daje spokój Waflowi ze skokami.
- Ok. - powiedział ze skwaszoną miną, gdyż przed momentem rozstawiał stojaki i drągi.
Wykłusowałam Wafla, a po tym przeszłam do stępa i dałam ogierowi wolną wodzę. Poklepałam go z dwóch stron szyi. Zadowolony prychnął i powoli dreptał sobie w stępie.
- Jak tam szło z Aries i Moccą? - zapytałam Dawida.
- W porządku. Aries świetnie reaguje na komendy, ale była pełna energii i nie miała ochoty mnie słuchać, ale i tak reagowała. Za to Mocca to leniwiec. Gdy ją poganiałem trochę się na mnie kuliła, ale udawało mi się uciec.
- Ach. To u nich normalne. Aries niebardzo toleruje innych ludzi niż mnie, ale nie buntuje się specjalnie na treningu z kimś innym.
- A co ciekawego zdziałałaś z Waflem? - zapytał mnie.
- A dzisiaj dość sporo, gdyż Wafel jest bardzo zdolny i łatwo mi się uczy tego ujeżdżenia. Aż się dziwię, bo taki nie ufny był... - zamyśliłam się na chwilę. Dopiero zdałam sobie sprawę z jego nieufności, kiedy przyszedł do mnie z SC. Teraz to zupełnie inny koń. Cieszyłam się, że konik zmienił się na lepsze, kiedy ktoś zabrał się z niego.
- A no. Kiedyś widziałem go w SC i było dużo gorzej. - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Dobra. Zaraz kończę. Masz derkę? - zapytałam.
- Oczywiście. Co tylko chcesz. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i zeszłam z ogiera. Chłopak szybko zarzucił na niego płachtę i zaprowadziłam go do stajni.
- Pomóc ci? - zapytał.
- Lepiej zrobisz jak wyczyścisz Kesę. Tylko uważaj! Ona gryzie i kopie. - ostrzegłam.
- Może sobie poradzę. - powiedział z sarkazmem.
- Nie chcę cię wyciągać z pod jej kopyt. - odgryzłam się.
Odszedł do siodlarni. Ja zajęłam się ogierem. Zdjęłam z niego sprzęt, lecz derkę zarzuciłam spowrotem. Kopyta nie były jakoś mocno wybrudzone, czy nie wiem, coś w nich utkwiło, więc szybko poszło. Podeszłam do boksu arabki.
- Widzę, że sobie dobrze radzisz. - powiedziałam do Dawida, który starał się wyczyścić klaczce nogi.
- Tak. Fantastycznie. - odpowidział złośliwie.
- Może pomóc? - zaleciłam się.
- No dajesz. Może tobie się uda jej wyczyścić nogi.
- Spróbujemu razem. Ja podniosę jej tylną nogę z drugiej strony, a wtedy nie będzie się mogła ruszyć. - zaproponowałam.
- No spróbujmy.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. I udało się. Kesa chcąc nie chcąc stała w miejscu, a wtedy Dawid wyczyścił jej nogi.
- To był dobry pomysł. - pochwalił mnie.
- Faktycznie. Może się w końcu oswoi?
- Mam nadzieję.
Skończyliśmy czyścić Siwą i odnieśliśmy sprzęt.
- Chyba cię w końcu zatrudnię. - powiedziałam
- Polecam się. - ukłonił się do stóp.
- To przychodź tu zawsze się znajdzie zajęcie.
- Fajnie. Cieszę się. A traz już lecę. - powiedział i poleciał.
- Pa... - powiedziałam i pomachałam od drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin