Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Wiekiera - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:35, 22 Paź 2009    Temat postu: Wiekiera - Treningi

Miejsce na trenowanie z klaczą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:08, 25 Paź 2009    Temat postu:

Postanowiłam dziś potrenować trochę z podopieczną. W ciągu ostatnich dni przychodziłam do niej, pomagałam zadomowić się w nowej stajni. Wiekiera szybko się zaadaptowała i dziś mogłyśmy już odbyć normalny trening. Postanowiłam popracować ujeżdżeniowo, by poznać jak w tej dziedzinie młoda sobie radzi. W drodze do jej boksu wpadłam do siodlarni i wzięłam z niej szczotki, owijki klaczy, ogłowie zwykłe czarne, czaprak jakiś pod kolor i siodło wszechstronne, bo ujeżdżeniówki nie posiadamy. Żwawo ruszyłam pod jej boks, gdzie poukładałam sprzęt. Kobyłka okazywała mi wyraźne zainteresowanie, jednak bała się podejść, jeszcze mi nie ufa wystarczająco. Spokojnie weszłam do boksu i podeszłam powoli do klaczki, trzymając w ręce kantar i uwiąz.
-Hej śliczna - Powiedziałam i pogłaskałam ją po szyi. Srokata wyraźnie się uspokoiła i pozwoliła założyć sobie kantar. Dopięłam uwiąz i wyprowadziłam młodą na korytarz. Zabrałam się za czyszczenie kobyłki, która najwyraźniej spędziła już dzisiejszy poranek na pastwisku bo miała sporo zaklejek z błota. No cóż...albo koń czysty, albo szczęśliwy Smile Szybko twardą szczotką sczesałam błotniste plamy z jej większościowo siwej sierści. Następnie wzięłam miękką szczotkę i nią ściągnęłam z Wi martwe włosie, resztę plam i inne takie. Tu młoda trochę się bała tej szczotki, najwyraźniej ma z nią jakieś złe wspomnienia czy coś...nie wnikałam w to. Następnie wzięłam kopystkę i na spokojnie wyczyściłam klaczy wszystkie kopyta po kolei. Nie było problemów z ich podawaniem - pod tym względem młoda jest świetna. Na koniec rozczesałam grzywę i ogon, a całe dzieło wykończyłam za pomocą gąbek, których Wiekiera się nieco bała, jednak przy łagodnym podejściu dała się wyczyścić oraz szmatki. No cóż...jej sierść nadal pozostała nieco żółtawo-brązowa ale i tak było o wiele lepiej. Na uwiązaną klacz założyłam wpierw czaprak, potem siodło, owijki i na koniec ogłowie z oliwką, by młoda nie miała złych wspomnień już po pierwszym treningu. Sama założyłam na głowę toczek, na ręce rękawiczki, w dłoń ujeżdżeniówka i idziemy na halę. Na miejscu delikatnie podciągnęłam srokatej popręg, ustawiłam sobie strzemiona i wsiadłam.
Ruszyłyśmy stępem. Wiekiera miała łagodny, lekko kołyszący i żwawy chód. Przez pierwsze 2 okrążenia dałam jej luz, lecz potem zaczęłam nabierać wodze chcąc naprowadzić ją na kontakt. Przy pierwszym podejściu głowa poszła wyżej i koń od razu się spiął więc odpuściłam. Po chwili znów spróbowałam i wyszło o wiele lepiej. Wiekiera z pomocą łydek weszła na bardzo delikatny kontakt, który stopniowo, powolutku wzmacniałyśmy. Od razu czuć było jej uległość. Nie buntowała się, nie napierała na wędzidło, tylko ładnie zaczynała się ganaszować. Popracowałam z nią nad pracą zadu i od razu było lepiej. Gdy już weszłyśmy na pożądany kontakt (kręcąc też różne wolty, slalomy etc) i Wi zaczęła naprawdę ładnie pracować zadem, zaczęłyśmy pracować nad czymś, co od razu mnie uderzyło - klacz chodziła wygięta w przeciwną stronę niż powinna. Zaczęłam więc od pracy na kole, gdzie działałam mocno wewnętrzną łydką i wodzą, zaś zewnętrzne pomoce pilnowały, by nic nie wypadało. Początkowo nieco się nam nie udawało, jednak po kilku powtórkach osiągnęłyśmy cel - Wiekiera szła ładnie wygięta do środka po okrąglutkim kole. Zrobiłyśmy przejście typowe dla ósemki i to samo w drugą stronę (na lewo) Tu Wi sama ładnie się ustawiła od leciutkiej łydki z wodzą i wyraźnie czułam, że na lewą stronę lepiej jej się chodzi. Resztę stępa powyginałyśmy się tak na różne strony, szczególnie na prawo, które było nieco usztywnione i gorsze od lewej strony. W końcu dałam młodej chwilę odpoczynku i poćwiczyłyśmy przejścia stęp-stój-stęp. Wi szybko załapała i po chwili wykonywała perfekcyjne przejścia więc lekka łydeczka i kłus. łaciata miała wygodny chód, sama z siebie podstawiała zad i ładnie schodziła główką. Trochę kłusa na lewo z woltami etc i zmiana kierunku. Na prawo znów ten sam problem z wygięciem. Popracowałyśmy więc znów na kole i tym razem o wiele szybciej udało nam się uzyskać pożądany efekt. Zatrzymałam z kłusa kobyłkę poklepałam i dałam plasterek marchewki. Teraz postanowiłam popracować z chodzeniem prosto, bo ruch naprzód miałyśmy już w małym paluszku. Pierwsze co zauważyłam, że kobyłka spływa na prawo. Więc mocniejsze działanie prawą łydką i od razu lepiej. Potem zamknęłam Wi w łydkach i wodzach lecz bez mocniejszego działania nimi. Ta metoda też miała doskonały efekt. To samo porobiłyśmy w stępie. Gdy już Wi szła prosto zaczęłyśmy przejścia. Wpierw kłus-stęp-kłus, który nie zajął nam zbyt wiele czasu, potem kłus-stęp-stój-stęp-kłus, co też okazało się proste. Wielkopolanka szybko łapała, była mocno skupiona na mojej osobie. No to na koniec kłus-stój-kłus. Tu z początku było trochę zamieszania, jednak dzięki sumiennej pracy przez kilka minut w końcu nam to zaczęło wychodzić. 'No nic, musimy to jeszcze poćwiczyć' pomyślałam i stwierdziłam, że za chwilę sobie zagalopujemy, a przejścia poćwiczymy już pod koniec jazdy. Więc na 2 okrążenia przejście do stępa swobodnego na całkowitym luzie. Następnie nabrałam wodze, lekko pozbierałam i kłus, w nim 2 okrążenia i zagalopowanie na lewą, lepszą nogę w narożniku. Wika ładnie zareagowała na lekką łydkę, jednak po chwili nam lekko siadło tempo, więc upomnienie i jedziemy już ładnym, podebranym galopem. Zrobiłyśmy 3 okrążenia tak spokojniej i zaczynamy pracę. Zebrałam mocniej klacz, nakazałam mocniejsze zaangażowanie zadu i wygięcie do wewnątrz. W takim ustawieniu zrobiłyśmy 2 okrążenia następnie wykonałyśmy jedno duże koło oraz 4 wolty, po jednej w narożniku. Pochwalenie i przejście do kłusa, po chwili stęp i zatrzymanie. Pochwaliłam kobyłkę i dałam marcheweczkę w nagrodę, następnie lekka łydka do kłusa, w którym zmieniłyśmy kierunek przez półwoltę i teraz lekkie upomnienie co do wygięcia i w narożniku zagalopowanie z prawej. Wiekiera opornie ruszyła dość spięta, jednak po chwili, gdy już ustaliłyśmy tempo i wszystko się rozluźniła i pozbierała. Ku mojej radości sama ustawiła się jak trzeba i w końcu naprawdę mocno spluła, bo piana zaczęła kapać na wszystkie strony. Tu też 3 okrążenia w spokoju, potem 2 w mocniejszej pracy, koło w galopie i 4 wolty po jednej w narożniku. Wi ładnie się wyginała, nie traciła tempa i nawet przy ostrych zakrętach zachowywała dobrą równowagę. Pogalopowałyśmy jeszcze trochę na luźnej wodzy i kłus, to samo w drugą stronę - galop na luzie i kłus już na serio. Pozbierałam łaciatą i pracujemy impulsem, który nieco nam wysiadł. Wykonywałyśmy sobie żucia z ręki, różne takie ćwiczenia i oczywiście przejścia kłus-stój-kłus. W końcu je opanowałyśmy. Zatrzymałam klaczkę, dałam smaczka, pogłaskałam i jeszcze jedno okrążenie w kłusie na luzie, potem stęp. Dokładnie rozstępowałam kobyłkę przez 15 minut i wyjeżdżamy z hali.
Zatrzymałam ją przed stajnią, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona, rozpięłam nachrapnik i idziemy do boksu. Na korytarzu rozsiodłałam mokrego konia, ściągnęłam wszystko, ogłowie zamieniłam na kantar do którego dopięłam uwiąz i idziemy na myjkę. Tam zlałam Wiekierze nogi, czego się troszkę bała, jednak posłusznie przyjęła "zabieg". Wróciłyśmy na korytarz, gdzie dokładnie wytarłam konisko, wyczyściłam gdzie mogłam, wymasowałam grzbiet, szyję, zad i nogi, potem odstawiłam do boksu, gdzie dostała dużo zdrowych smakołyków, czyli marchewkę, jabłko, buraka i banana, następnie założyłam jej derkę na grzbiet i zostawiłam w boksie samą. Po 45 minutach wróciłam i dałam jej mieszankę owsa z moimi składnikami typu warzywa i owoce i w końcu wróciłam do domu.

1146 słów - 1 100 hrs


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Wto 19:48, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:20, 30 Gru 2009    Temat postu:

Tak, dziś chciałam choć trochę przygotować kobyłkę do towarzyskich zawodów w SC. Gdy przylazłam do stajni, Wiekiera właśnie miała znów wychodzić na padok, cała brudna i wyglądająca jak siedem (o ile nie osiem) nieszczęść. Nie czekając szybko odebrałam ją od stajennego i wyprowadziłam na plac, gdzie uwiązałam i szybko poleciałam po potrzebny mi sprzęt. Wytargałam go z siodlarni i równie szybko próbowałam dotrzeć do klaczy, jednak kilka kilo spowolniło moje tempo. Gdy dotarłam Wi spokojnie rozglądała się dookoła, a widząc mnie zarżała cicho. Podeszłam żwawo, powiesiłam sprzęty, otworzyłam skrzynkę i zaczęłam szorować konia. Gadałam do niej jak najęta, a ona wciąż musiała dotykać pyskiem mojej dłoni czy coś, co było wręcz słodkie. Szybko doczyściłam brudasa, który grzecznie stał i tylko czekał na słowa 'No młoda, idziemy na trening!' więc i z siodłaniem nie było problemu. Pod siodło wsadziłam jej czaprak, futerko, a nogi zawinęłam elegancko w owijki. Potem wypowiedziałam magiczne słowa i zaprowadziłam rumaka na halę. Tam tradycyjnie - podciąganie popręgu, regulacja strzemion, wsiadanie i ruszanie stępem po prawie pustej hali.
Wiekiera szła płynnie, dobrym tempem i ładnie pracowała zadkiem. Rozgrzewka była standardowa. 5 minut na luzie, 5 minut lekkiej pracy i stopniowe zbieranie konia, potem już kilka minut cięższej pracy w zebraniu. Często się wyginałyśmy, pracowałam z klaczką tak, by cały czas była rozluźniona i sprawdzałam czy wszystko jest dobrze. Zadowolona stwierdziłam, że muzyka przygrywa w dobrym rytmie więc półparada i kłusimy. Wiekiera miała sporo energii, szła do przodu i wykazywała poprawną dążność naprzód w ładnym ustawieniu. W kłusie roboczym powyginałyśmy się na najróżniejsze sposoby, pracowałyśmy nad chodzeniem prosto, nawet kilka drągów przeszłyśmy aż w końcu stęp i sprawdzamy popręg. Nie dało się go nic skrócić, więc poklepanie kobyłki i znów kłus. Teraz zaczynamy ćwiczyć przejścia. Z początku Wi się nieco gubiła w tych wszystkich schematach, zamiast przejść do stępa się zatrzymywała etc, jednak po 15 minutach na spokojnie wykonywała już nawet wszystkie schematy poprzeplatane między sobą pod rząd. Pochwaliłam ją luźną wodzą, swobodą, pogłaskaniem i smakołykiem, po czym chwila odpoczynku przed galopem. Po 2 kołach nabrałam wodze, skupiłam uwagę klaczy na sobie i kłus. 2 koła kłusem i w narożniku płynne zagalopowanie na lewą nogę. Wika szła ładnie, nieco powolnie, więc zadziałałam lekko łydkami i od razu poprawa, ładne tempo i ustawienie. Sprawdziłam jak sobie radzi w galopie na prostych, czy aby nie zbacza oraz popracowałyśmy nad wygięciami podczas wolt, co było jej słabą stroną. Gdy już Wiekiera zaczęła dobrze się wyginać, rozluźniła się etc przeszłam do kłusa i zmieniamy kierunek. Pochwaliłam ją i galop na prawą nogę. Tu też się dokładnie rozgrzałyśmy, popracowałyśmy nad rozluźnieniem i wygięciami, po czym jedno koło luzu i przejście z galopu do stępa. ładnie, więc smakołyk i poklepanie. Stępując wyciągnęłam z kieszeni karteczkę z programem klasy L-2. Dokładnie przejrzałam i stwierdziłam, że jeszcze trochę w stępie sobie popracujemy. Poćwiczyłam z młodą przejścia ze stępa pośredniego do swobodnego, zatrzymania, ruszania kłusem roboczym, zagalopowania, jakieś figury typowe dla L-ki i chwilka odpoczynku przed próbą przejazdu.
Po 2 kołach stępa nabrałam wodze i naprowadziłam Wiekierę na kontakt, po czym ruszamy kłusem i w A skręcamy w lew, jakbyśmy dopiero teraz zaczynały wjazd. "Jak dobrze że mamy literki na hali" pomyślałam zatrzymując się w X. Ukłoniłam się, dyskretnie pogłaskałam klacz, która ładnie wykonała przejście i ruszamy kłusem roboczym. Wi ładnie się spisywała w sprawie przejść, w końcu niedawno je ćwiczyłyśmy. Przy C skręcamy w prawo, potem przy B też w prawo i w E w lewo. kobyłka ładnie się wyginała, nie traciła tempa ani nic, za co ją pochwaliłam i jedziemy dalej. Przy punkcie A przejście do stępa pośredniego, które nieco nam nie wyszło, jednak wina mogła być moja, gdyż się rozkojarzyłam zamiast pilnować konia, który sam przecież nie wie, że tu trzeba tak zwolnić. Mimo wszystko jechałyśmy dalej, nie powinno się przerywać przejazdu Razz Na przekątnej FXM stęp swobodny i w narożniku M powrót do pośredniego. Wika ładnie zmieniła tempo i przy C już elegancko zakłusowałyśmy. Od E robimy pół koła 20 m i przed B zagalopowanie na prawą nogę. w B powtórnie robimy tym razem całe koło o średnicy 20 m i powrót na ścianę. Wiekiera nieco zdezorientowała zdała się całkowicie na moje pomoce, więc skupiłam się i dałam klaczce pomiędzy B a M wyraźny sygnał do zwolnienia, by iść kłusem roboczym. Po chwili Wi się złapała i odciążyła moją biedną mózgownicę. Tak więc pomiędzy E i B wykonałyśmy zmianę kierunku przez ujeżdżalnię i w E znów pół koła 20 m z zagalopowaniem przed B (tym razem na lewą nogę) i koło 20 m. Wiekiera nie dała się tym razem wykoleić i ładnie wykonała dużą woltę, wyjechała na ścianę i ładnie na moje polecenie przeszła do kłusa. W A wyjechałyśmy na środek, a X zatrzymanie, nieruchomość, ukłon i spokojny stęp swobodny jako wyjazd z czworoboku. Po chwili zatrzymałam klaczkę, dałam jak najlepszy kawałek marchewki i kończymy jazdę. Rozkłusowanie przez 10 min, potem rozstępowanie też przez 10 i przy okazji pogawędka z Carrot. Pogadałyśmy nieco o tym, o czym się dało i nawet nie spostrzegłyśmy, a już musiałam kończyć, zaś ona zaczynać dalszy trening. Zatrzymałam więc Wiekierę, poklepałam, pogłaskałam, dałam smaczka i zsiadłam. Następnie poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i rozpięłam nachrapnik. Wróciłyśmy do stajni, gdzie przed boksem rozsiodłałam wielkopolkę, wycierać nie było czego, więc tylko uporządkowałam kopyta, grzywę i ogon, założyłam derkę i odstawiłam do boksu, w którym dostała ona sowitą nagrodę w postaci soczystego jabłka wrzuconego do żłobu oraz resztek siana.

słów: 897


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:30, 20 Sty 2010    Temat postu:

Gdy konsumując jabłko weszłam do stajni od razu skierowałam się do Wiekiery. Kobyłka zgodnie z zaleceniami weta miała codziennie robione okłady i gdy już kopyto wróciło do zdrowia stopniowo i spokojnie wdrażałam ją do pracy. Dziś postanowiłam już lekko z nią pogalopować, bo wszystko było dobrze, a łaciata w formie. Pogłaskałam wielkopolankę po pyszczku i oddałam resztę jabłka. Potem zawróciłam i powędrowałam po sprzęt. Wytargałam siodło, ogłowie, owijki i derkę kobyłki. Szczotki były już pod boksem. Wszystko sobie poukładałam, Wikę wyprowadziłam z boksu i uwiązałam, po czym zaczęłam czyścić. Dokładnie wyczesałam brud twardą szczotką (miała masę zaklejek na brzuchu, pewnie w nocy leżała), co zajęło mi najwięcej czasu. Potem miękką szybko doczyściłam jej siwą sierść, przeczesałam grzywę oraz ogon grzebieniem po czym wzięłam kopystkę. Dokładnie wyczyściłam wszystkie kopyta, które młoda bardzo ładnie podała. Pochwaliłam i podniosłam siodło. Delikatnie ułożyłam na grzbiecie Wiekiery, po cym lekko zsuwając w dół ułożyłam jak na leży, zapięłam popręg, i pogładziłam klaczkę. Wzięłam owijki i dokładnie zawinęłam chude nogi kobyłki. Nie wierciła się ani trochę, była do nich całkowicie przyzwyczajona. Na koniec ogłowie. Przełożyłam wodze przez głowę, kantar ściągnęłam na szyję i zapięłam, po czym założyłam całe ogłowie Wi, zapinając później paski. Z wędzidłem nie było problemu, więc poszło szybko. Ułożyłam ładnie jej grzywkę, zdjęłam kantar i powiesiłam przy boksie, na grzbiet założyłam derkę, którą potem zapięłam z przodu i ruszamy na halę. było na niej już kilka koni, jednak spokojnie mogłyśmy zrealizować nasz trening.
Zatrzymałam się z wielkopolką na środku i zaczynamy. Zdjęłam z jej grzbietu derkę, dociągnęłam popręg, ustawiłam strzemiona i wsiadłam. Pogładziłam ją jeszcze po szyjce i ruszamy stepem swobodnym. Klaczka szła żwawo, inne konie ją nieco dekoncentrowały, jednak wciąż uważała na mnie. Po 3 okrążeniach w obie strony zaczęłam stopniowo nabierać wodze. Wi ładnie weszła na delikatny, leciutki kontakt doskonale się ustawiając i automatycznie zaczynając pracować zadem.

soon


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Sob 9:22, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin