Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Wow Nexus DD - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 15:04, 14 Wrz 2011    Temat postu: Wow Nexus DD - Treningi

wielkopolaka.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Pon 16:45, 03 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Czw 16:52, 29 Wrz 2011    Temat postu:

Uznałam, że jeśli mam współpracować z tym oto koniem przyda nam się mała lonża na rozgrzewkę.
Weszłam do SC, gdzie panowała wybitna cisza, jak na to miejsce. Zostało tu zaledwie kilka koni, co mogło tylko cieszyć.
Bez zastanowienia podeszłam do boksu Nexusa, który w najlepsze wcinał sobie sianko.
- Hej, łośku. - zawołałam do niego. Ogier podniósł łeb z cichym rżeniem.
- No hej, hej. - wyciągnęłam do niego rękę. Wow zrobił WOW i podskoczył do mnie. Pogłaskałam go po łbie, co przyjął niechętnie, po czym zaczął mnie porządnie obwąchiwać. Odkrył źródło niekończących się cukierków w mojej kieszeni.
- Hej, młody! Nie zjadaj całej kieszeni, bądź tak miły. - odgoniłam go gestem i wyciągnęłam na dłoń trzy smakołyki, które od razu schrupał ogierek.
- Oj, łosiu. - powiedziałam, głasnęłam go po głowie i poszłam po ogłowie, owijki, szczotki i lonżę.
Na początek wyprowadziłam sobie konia na myjkę. Tam właśnie zostawiłam szczotki. Nexus pokazał mi jaki z niego ważniak i przez całą stajnię przeszedł dostojnym, pokazowym kłusem. Nie ma co, talent pokazowy to on jakiś tam ma. Reszta ogierków szczerzyła się na niego zza krat boksów.
Przywiązałam go do pierścienia myjkowego, po czym zaczęłam dokładnie czyścić jego sierść. Białe plamki, które najogólniej nie były białe, zrobiły się z żółtych szare, a kiedy dorwałam się do miękkiej szczotki zmieniła na barwę w miarę białą. Brudnobiałą. Poklepałam konia, kiedy dość dobrze mi podał kopyta. Do porządku doprowadziłam również jego grzywę i ogon, żeby wyglądał w miarę, jeśli miałby do mnie wyjechać.
Kiedy już był w miarę czysty założyłam mu na łepetynkę ogłowie, a do niego, przez mostek, przypięłam lonżę. Wyszliśmy w tempie ze stajni i zaczęliśmy stęp. Przed stajnią, na piaseczku, gdzie było świetnie. Ogierek stępował energicznie, widziałam, że ma ochotę na pracę.
- Łosiu, trzeba się zabrać za zajeżdżenie. – powiedziałam do niego. I się zaczęło.
- Najpierw spróbuje to zrobić tak, żebyś mnie nie zamordował, kiedy będę spadać. Potem może pomyślimy o stępie, kłusie i galopie, chociaż mam świadomość, że to mogą być moje ostatnie jazdy w życiu. Podejrzewam, że nawet kask i kamizelkę, tę taką twardą. A co ty na to, żebym się w zbroję ubrała? Było by to dość ciekawe. Mogli byśmy robić za żywą tarczę, na przykład. No dobra, nie, bo się załamiesz pode mną. I będzie kiszka. I nie będziemy sobie mogli poskakać.
Nex miał skierowane uszko w moją stronę i słuchał mojego monologu. Gadałam dalej, ale przez chwilę skupmy się na koniu.
Przez chwilę stępowaliśmy w jedną, potem pokazałam mu bacik przed nosem, więc zwolnił i się zatrzymał.
- Dobry konik! – pochwaliłam go, kiedy zmieniałam kierunek. Ogierek ruszył energicznie na przód. Po mniej więcej takiej samej ilości kółek, co poprzednio, pogoniłam go do kłusa głośno i wyraźnie wymawiając to słowo. Co ciekawe, Nex zareagował niemal natychmiast. Zarzucił łepetynką, podskoczył przodem i z impetem ruszył prosto. Sprostowałam go i delikatnymi ruchami ręki do siebie przypominałam, że jestem tu, gdzie jestem i ma chodzić ładnie, bez szarpania. Zwracał na mnie uwagę, więc było dobrze.
Nex kłusował mocno do przodu, co jakiś czas machał głową, jednak czując wędzidło i mostek rezygnował z rzucania się i szedł ładnie, zniżał łepek, wyciągał szyję.
Ja nadal gadałam.
Dalej… Kiedy Nexus trochę pokłusował, zmieniłam mu kierunek tak, jak w stępie. Zwolniłam pokazaniem bata, co z początku zanegował, ale zwolnił, a potem posłałam go w stęp, a potem w kłus. Ogierek dalej energicznie przed siebie. Tym razem dałam mu dłuższy kłus na porządne rozchodzenie. Wow szedł szybko, porządnie, już mam nadzieję na porządne chodzenie pod siodłem.
Po dłuższym czasie zwolniłam go do stępa. Chwilkę, dosłownie, postępował, po czym wróciliśmy do kłusa. Ogier ruszył, a ja po jednym pełnym kole dałam mu sygnał do zagalopowania.
- No. Galop! – powiedziałam krótko i Nex ruszył galopem. Oj energia to go rozpiera. Bryknął przy zagalopowaniu solidnie, w górę, niemal pionowo, po czym to szarpnął mnie mocno w stronę wybiegów. Nie byłam dłużna. Szarpnęłam go też. Wow zrobił zdziwioną minę i przeszedł do kłusa. Teraz zagalopowałam go, cały czas mając lonżę na kontakcie. Tym razem tylko walnął baranka, uderzając w bat, ale już nie szarpnął. Tak mocno. Rozluźniłam mu lonżę, aby mógł sobie swobodniej zagalopować. Nex ruszył energicznie do przodu, z radością szedł przed siebie. Kiedy już zaczął inaczej oddychać, zwolniłam go do kłusa, następnie do stępa, zatrzymałam i zmieniłam kierunek. Tym razem chciałam sprawdzić jak mu idą zagalopowania. Ze stępa pognałam go głosem i batem. Nex zagalopował. Na dobra nogę. Pochwaliłam go głosem, po czym Dałam sobie pobiegać. Ogier z radością szedł przed siebie, chociaż nie wariował. Co jakiś czas nasłuchiwał, czy czegoś nie wymagam, tak szedł galopem i patrzył na wszystko w koło. Pojawiło się kilka osób, więc patrzył na to, co robią.
Po kilku minutach uznałam, że mu wystarczy. Zwolniłam go do kłusa i porządnie rozkłusowałam. Koń szedł dalej chętnie, ale jego oddech się już mocniej urywał, był głośniejszy. Po kłusie przyszedł czas na stęp. Nex stępował długo, jednak co jakiś czas zarżał i podkłusowywał. Od razu zwalniałam go.
Kiedy już odpoczął zaprowadziłam go na wybieg. Zdjęłam mu ogłowie przed wpuszczeniem na padok i szybko otworzyłam bramkę chowając się za nią. Jak się spodziewałam, Nex ruszył galopem z kilkoma wspaniałymi baranami na początku, a potem już tylko biegał jak nienormalny, po czym zajął się skubaniem trawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 21:25, 30 Wrz 2011    Temat postu:

Wpadłam jak wichura do S.C., nie mając nawet czasu na to, żeby przywitać się z dziewczynami, jeśli takowe się tutaj znajdowały. Nawet nie wiem, czy po drodze kogoś nie rozjechałam, kiedy jechałam szalone 100km/h moim kochanym golfiaczkiem. Cóż, miał pecha. W każdym razie dojechałam w pełnym pędzie, wysiadłam i w równie wspaniałym locie ślizgowym wpadłam do boksu Nexusa. Ten patrzył na mnie zdziwiony. Ja tylko go wyczyściłam na szybko w boksie, kopytka i te sprawy, po czym zabrałam się za szybkie koreczki. Wychodziły nie co krzywo, ale całkiem nie źle, jak na tempo pracy. Ogierek wyglądał ślicznie, kiedy miał je zrobione sterczące. Poklepałam go i poszliśmy na halę. Zapomniałam dodać, że założyłam mu ochraniacze skokowe.
Puściłam konika luzem, bez kantara. Miałam świętą nadzieję, że kiedyś miał chociaż doświadczenia z korytarzami, albo może trochę lubi skoki. Chciałam wierzyć, że koń kocha skakać i nie trzeba go będzie naprowadzać i zmuszać do tempa.
Ogierek zaczął sobie najspokojniej w świecie szaleć, trochę kłusować, trochę galopować, co jakiś czas brykając. Nie mogłam się na niego napatrzyć.
W tym czasie ustawiałam sobie korytarz. Sam on zbudowany był z pastucha, który tworzył jakby ogrodzenie z dwóch „belek”. Przeszkody to była: koperta 30cm, koperta 40cm i stacjonata 50cm. Jednak na dzień dobry dałam ogierkowi dwie przeszkody.
Kiedy Nex zobaczył ustawiony szereg, ruszył galopem, ale nie z tej strony, co trzeba. Pogoniłam go więc bacikiem, żeby zmienił kierunek. Ten zrobił w tył zwrot i pogalopował przez halę aż do korytarza ze strony drugiej. Nie co za szybko to zrobił i musiał się nieziemsko wyginać nad przeszkodą pierwszą, a na drugą miał taki impet, że gdyby stała trzecia, nie musiał by robić żadnego foulee (chociaż takie przewidziałam) między nią a ostatnią. Totalna porażka. Ale nie dotknął nic. Pognałam go jeszcze raz bez zmiany ustawienia. Nex tym razem był ostrożniejszy, delikatniejszy na wjeździe. Uznał, że mu się wskazówka przyda. Wykorzystał ją i skoczył obie przeszkody całkiem nie źle.
Podniosłam przeszkódki o 10cm, czyli teraz był szereg 40cm, 50cm i 50cm, przy czym właśnie dołożyłam trzecią przeszkodę.
Wow poszedł ładnie, już spokojniejszym tempem. Dość dobrze sobie odmierzył i skoczył wysoko nad przeszkodami. Przed ostatnią robił kroczki, nie foulee, po czym skoczył bardzo daleko, ale bardzo blisko i gdyby nie to, że przeszkoda jest wąska, nie wleciał na nią zadkiem. Ale już przy okserze, czy innej tego typu kombinacji, mógłby wpaść. Nie mniej jednak pochwaliłam go głosem i pognałam kolejny raz. Tym razem nie było najlepiej. Nex zbytnio się rozpędził, naprał zbyt wielkiej pewności siebie i zrzucił pierwszą oraz ostatnią przeszkodę. Uspokoiłam go głosem, po czym poprawiłam układ i nakierowałam konia po raz kolejny. Tym razem zastanawiał się nad tym co robi. Skoczył ładnie, bez zrzutki, chociaż po nim spodziewam się w niedalekiej przyszłości czegoś większego, że się tak wyrażę.
Na koniec podniosłam mu przeszkody o jeszcze 10cm oprócz pierwszej. Czyli układ teraz to: 40cm, 60 stacjonata i 65, na oko, centymetrów stacjonata. Nakierowałam spokojnym galopem. Ogier patrzył długo, chyba oceniał, że mu podniosła. Wybijał się ładnie, baskil miał niesamowity, przy czym zostawiał sobie naprawdę spory zapas.
Pochwalonemu głosem zniszczyłam szereg przez ułożenie drągów prostopadle pod pastuchem. Ogierek już tylko kłusował, a potem przeszedł do stępa. Podeszłam do niego i poklepałam.
Po pewnym czasie, kiedy już się nawet wytarzał i był cały niemal piaskowego koloru, założyłam u kantar i zaprowadziłam do stajni. W boksie zdjęłam gumki z koreczków, rozplotłam warkoczyki i wyprowadziłam na padok, gdzie już chyba z przyzwyczajenia wywalił baranka i pognał przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cochise




Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:33, 01 Paź 2011    Temat postu:

Jak co dzień, wcześnie rano przyjechałam do SC zająć się moim podopiecznym. Wow Nexus właśnie wcinał śniadanko. Kiedy podeszłam do jego boksu, podniósł łeb, spojrzał na mnie, po czym kontynuował posiłek. Weszłam do środka i zajrzałam do żłoba. Nie zostało mu dużo paszy do końca. Postanowiłam nie marnować czasu. Wyszłam za drzwi i udałam się do siodlarni. W mgnieniu oka znalazłam sprzęt wielkopolaka. Zabrałam zestaw toaletowy oraz lonżę. Kiedy stawiłam się znów pod drzwiami jego boksu, właśnie skończył pałaszowanie. Położyłam wszystko, chwyciłam uwiąz i weszłam do niego. Cofnął się trochę na widok uwiązu. Chwyciłam go za kantar, przypięłam karabińczyk i wyprowadziłam ogiera ze środka. Niezbyt zadowolony był, ale wyszedł. Przywiązałam go i w mgnieniu oka wyczyściłam. Srokacz niecierpliwił się trochę. Strasznie się wiercił. Wreszcie jego "męki" zakończyły się. Odniosłam szczotki itp. Założyłam mu pas do lonżowania i wyprowadziłam na zewnątrz. Szedł strasznie szybko, co chwilę zaczynał kłusować i ciągnąć mnie za sobą. Musiałam mocno zapierać się nogami, co i tak nie przynosiło aż tak dużych efektów. Z daleka musiało to śmiesznie wyglądać - koń prowadzący człowieka. Jak myślałam - najszybciej jak się dało, skręcił w stronę pastwisk. Z całej siły musiałam przez chwilę ciągnąć go w stronę maneżu. Cały czas spoglądał tęsknym wzrokiem na pasące się konie. Po kilku krokach jednak odpuścił i poszedł tam gdzie ja chciałam iść. Minęło kilka minut i znaleźliśmy się przy bramce wejściowej na maneż. Otworzyłam ją i wprowadziłam wielkopolaka do środka. Zaczął mocno wierzgać i się szarpać. Szybko zamknęłam bramkę i na chwilę puściłam go luzem. Kłusem ruszył wzdłuż ogrodzenia, po chwili jednak zaczął galopować. Co kawałek strzelał baranka i brykał. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Miał w sobie tyle wigoru, energii i radości. Po kilku minutach tej szalonej zabawy, zwolnił do stępa. Podeszłam do niego i przypięłam mu lonżę. Podeszliśmy do wydeptanego kółka, gdzie ktoś już lonżował jakiegoś konia. Postawiłam Wowa na ścieżce, cofnęłam się kawałek i lekko machnęłam bacikiem za jego zadem. Ruszył żwawym kłusem. Szedł bardzo ładnie, z wdziękiem i gracją. Co kawałek zwalniał i musiałam go troszkę pogonić do przodu. Po kilku minutach rozpędził się i cały czas trzymał równe tempo. Bardzo ładnie wyciągał nogi. Po jakimś czasie, skierował wewnętrzne ucho w moją stronę. Natychmiast na mojej twarzy zagościł uśmiech. Przez cały czas kłusował równo, nie zwalniał, nie przyspieszał. Kilka minut później, zaczął stopniowo zniżać łeb, aż prawie dotykał pyskiem ziemi. Byłam coraz bardziej z niego dumna. Poruszał się lekko, ziemi dotykał bardzo delikatnie, prawie frunął w powietrzu. W końcu doczekałam się ostatniego sygnału - zaczął ruszać pyskiem, tak jakby coś przeżuwał. Zrobił jeszcze kilka kółek, aż poluźniłam mu lonżę. Kawałek jeszcze kłusował, ale kilka kroków potem zwolnił do stępa. Odwróciłam się do niego plecami i czekałam na reakcję. Nic, cisza. Kilka sekund później usłyszałam jak stawia kopyta, a potem poczułam jego oddech na karku. Powoli się odwróciłam i przytuliłam do niego.
- Kochany Wow..
Miałam dla niego kilka smakołyków i od razu dałam mu kostkę cukru. Pogłaskałam go i ruszyłam powoli w stronę wyjścia. Ogier ruszył raźnym krokiem tuż za mną. Przy bramce przytuliłam go jeszcze raz. Później udaliśmy się do stajni. Dokładnie go wyczyściłam, a potem odstawiłam czyściutkiego do boksu. Wsypałam mu do żłoba resztę smakołyków jakie dla niego miałam. Podeszłam do jego grzbietu i zaczęłam go masować terapią T-Touch. Był rozluźniony, ale po prostu chciałam z nim spędzić jeszcze trochę czasu i przy okazji sprawić mu jeszcze większą przyjemność. Gdy skończyłam masaż, przytuliłam go, pocałowałam na pożegnanie w chrapki i wyszłam na zewnątrz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin