Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Magot - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 16:42, 26 Kwi 2009    Temat postu: Magot - Treningi

Tutaj piszecie treningi (nauka, lonża, PNH):

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:23, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Dziś przyszłam potrenować nieco z Magotem. Ogierek w końcu ma już 2 lata i pora z nim trochę popracować. Arabek z zaciekawieniem wyglądał z boksu, a gdy podeszłam od razu zaczął przeszukiwać moje kieszenie.
-O nie mój drogi, tak nie wolno się zachowywać - Powiedziałam i odsunęłam jego łepek. Ten spojrzał na mnie zdziwiony i na nowo. No to ja ponownie odsunęłam jego łepek i pomachałam palcem. Jeszcze kilka razy spróbował, jednak w końcu zrozumiał, że nie wolno być takim wścibskim i konkretnym przeszukiwaczem kieszeni. Gdy już pierwszy punkt czyli wstępny respekt mieliśmy za sobą poszłam do siodlarni po kantarek, uwiąz i skrzynkę ze szczotkami. Weszłam do boksu i założyłam siwkowi kantarek. Trochę się wiercił więc zdjęłam i powtórzyłam czynność. Jeszcze tak 2 razy i wzięłam się za czyszczenie. Najpierw szczotka ryżowa. Ogierek na jej dotyk obejrzał się i koniecznie musiał ją uważnie obwąchać na co się zgodziłam. Magot posłusznie pozwolił sobie rozczyścić wszystkie zaklejki za co dostał smakołyka. Wspomnę, że za zaprzestanie przeszukiwania kieszeni oraz stanie spokojnie przy zakładaniu kantarka też został pochwalony na wszelkie sposoby. Gdy już z ryżową skończyłam w ruch poszła szczotka miękka. Najpierw do zbadania ogierkowi, potem by go wyczyścić. Poszło gładko, arabek nie jest jeszcze zbyt rosły więc na spokojnie mogłam go dokładnie oczyścić bez wspinania się na czubki palców by zobaczyć grzbiet. Magot był czysty więc zostały tylko gąbki, szmatka i kopystka. No to wzięłam zwilżoną wcześniej gąbkę i przetarłam nią raz po chrapkach ogierka. Ten z zaciekawieniem i lekkim oszołomieniem zaczął nimi memlać, ale ze względu na ograniczenie czasowa przetarłam też nosek. Początkowo Magot z lekka się szarpał, lecz gdy zobaczył, że gąbka to nie zło konieczne stał już ładnie, jedynie momentami z lekka szarpiąc pyszczkiem. Z oczkami był większy problem. Arabek unikał dotyku wokół nich, jednak po 10 minutach udało mi się je wyczyścić za co dałam małemu kolejnego smakołyka. Z kopytkami nie było problemu, mimo iż troszkę nimi szarpał to udało się je jakoś utrzymać i dobrze wyczyścić. No. W końcu czyszczenie było za nami, więc do kantarka dopięłam lonżę i ruszamy na round-pen. Tam pochodziliśmy trochę w ręku - Magot ładnie spacerował obok mnie, nie sprawiał problemów. Poklepałam i pgłaskałam siwka, potem puściłam na lonży i chwila stępa. Tu też było w miarę, ciekawe jak pójdzie z kłusem. Zacmokałam i lekko pogoniłam małego batem. Ten od razu ruszył pokazowym, wyniosłym i niesłychanie szybkim kłusem.
-hoo,hooo...wolnieej - Mówiłam łagodnie. Po pewnym czasie Magot się uspokoił i ładnie szedł pięknym kłusikiem. Zasygnalizowałam przejście do stępa, na co arabek od razu zareagował. Podeszłam i przeprowadziłam na drugą stronę by i na nią się rozgrzał. No to chwila stępa i kłus. Przez kilka chwil zabrakło u ogierasa impulsu jednak po cmoknięciu i pacnięciu batem przy mojej nodze od razu się poprawił. Pochodził kłusem przez kilka minut i do stępa, potem stój. Podeszłam i ponownie prowadzenie w ręku. Poćwiczyliśmy w stępie różne zatrzymania etc, potem zaś kłus w ręku. Początkowo Magot wyrywał, lecz po kilku próbach szedł już jak na dobrze ułożonego konia przystało. Gdy już chodzenie na uwiązie opanowaliśmy wzięłam arabka ponownie na lonże i po kolei stęp, kłus no i galop. Magot łądnie ruszył płynnym chodem, strzelił kilka baranków trochę poszalał i na luzie spokojnie szedł nadanym prze ze mnie tempem. Aż byłam pod wrażeniem. No to zatrzymałam rumaka podeszłam i dałam smakołyka. Następnie zmiana strony i ponownie, stęp, kłus, galop. Magot początkowo poszalał, potem była chwila spokoju i na koniec Magot zaczął ciągać mnie po całym lonżowniku, szarpać, rżeć i popisywać. Szarpnęłam lonżą, strzeliłam batem przed ogierkiem na co ten stanął, a ja natychmiastowo złapałam go za kantar.
-Ej! Panie ogierzasty! Opanuj się w końcu! - Powiedziałam stanowczo i puściłam struchlałego arabka po kole. No to ponownie - stęp, kłus, galop. Tym razem tych kilka kółek poszło nam spokojnie i bez scen. Zwolniłam do stępa i ustawiłam kilka drążków na stęp i kłus. Nakierowałam na nie Magota a ten spokojnie, płynnie przeszedł wysoko podnosząc nogi. No to kłus i to samo. Aż mnie trochę zaskoczyło, że ten ogierek aż tyle umie. Nie miał żadnych problemów z przeszkodą... No to zmiana kierunku i to samo w drugą stronę. Tu przyznam, że też nie było problemów.
-Wiesz co młody? Na dziś koniec biegania. - Odparłam przywołując konia do siebie. No to poklepałam i wracamy do stajni. Po drodze zapoznałam ogierka z folią, hałasem, ruchem, jakimiś beczkami, jaskrawymi rzeczami, falującymi płachtami i innymi takimi. Siwek spokojnie przyjął to wszystko, nie denerwowało go to jakoś szczególnie. W stajni rozczyściłam mu kopytka, przeczesałam grzywę oraz ogon, dałam marchewkę i wstawiłam do boksu. Tam zdjęłam kantarek, który odwiesiłam obok, potem zamknęłam drzwi boksu a do środka wsypałam trochę siana, które leżało przy drzwiach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:10, 15 Paź 2009    Temat postu:

Relacje z zajeżdżania Magota

1. Na początek przyzwyczajanie młodego do wędzidła. Jako że do kantara był przyzwyczajony z ogłowiem nie było problemu. Z wędzidłem było gorzej. Przygotowałam specjalnie na ten dzień oliwkowe wędzidło, nurzając je uprzednio w roztopionym na ciepło cukrze. Przed ostygnięciem posypałam je jeszcze cukrem sypkim. Tak uzbrojona zabrałam młodego na myjkę. Siwus oczywiście zaintrygowany był wszystkim co się rusza. A nuż go przecież zaatakuje coś. Przywiązałam go na kantarze żeby go wyczyścić. Po kilkunasto minutowej toalecie pokazałam młodemu ogłowie z przypiętym wędzidłem. Magot zrobił wielkie oczy i rozdął chrapy ale po chwili przekonał się że to coś nie jest koniożerne. Pogładziłam go trochę ogłowiem po szyi i łopatkach aby młodziak przyzwyczaił się do dzwonienia wędzidła. W końcu objęłam go lekko za głowę by założyć mu ogłowie. Czułam że Magot się spiął i nie bardzo wiedział co robić więc zaczęłam do niego cicho mówić by się uspokoił. Po chwili podziałało. Przyłożyłam mu wędzidło do warg. Czując słodkie Siwy otworzył pysk a ja szybkim ruchem wsunęłam mu wędzidło do pyska uważając by nie uderzyć go po zębach. Przełożyłam nagłówek za uszy ogiera wykorzystując fakt że był w szoku czując wędzidło w pysku. Zapięłam jedynie podgardle. Magot stał przez moment jak wryty po czym zaczął namiętnie mamłać wędzidło. Przypięłam uwiąz do jednego z kółek wędzidła i zabrałam Magota na spacer. Chciałam by ogłowie i wędzidło skojarzyło mu się z czymś dobrym.

2. Przez kilka kolejnych dni powtarzaliśmy zakładanie ogłowia. Zakładałam mu ogłowie wyprowadzając na pastwisko, zabierając na spacer czy sprowadzając do stajni. Zawsze z wędzidłem szedł też jakiś smakołyk. Tak też Magot szybko pojął że ogłowie i wędzidło nie są niczym strasznym i na pewno nie będzie chciało go zjeść. Podczas spacerów na ogłowiu ćwiczyliśmy także posłuszeństwo. Ogier mimo swojej nadpobudliwości szybko załapał że należy respektować przewodnika. Mimo wszystko i tak widziałam jak przeciągnął jednego ze stajennych lecąc na oślep do klaczy na pastwisku… Pewnie była to kwestia szacunku…

3. Kiedy byłam pewna że Magot już wie o co chodzi z ogłowiem postanowiłam założyć mu pas do lonżowania. Zabrałam go z samego rana na myjkę i wyczyściłam go starannie. Siwy stał o dziwo grzecznie jak na niego (czyli tylko dwa razy wywalił skrzynkę ze szczotkami). Zdjęłam ogłowie z haczyka i objęłam jego łepek by je założyć. Młodziak nie stawiał żadnego oporu przeciwko wędzidłu. Zdziwił się jednak że tym razem nie dostał smakołyka. Popatrzył na mnie z tak rozbrajającym wyrzutem że tylko się zaśmiałam się i poczęstowałam go schowaną w kieszeni kostką cukru. Gdy memłał swój smakołyk z zadowoleniem wzięłam czaprak i pas by przewiesić je sobie przez ramię. Magot o mało nie dostał zawału jak to zobaczył. Zdjęłam mu kantar z głowy z niemałym trudem bo wciąż starał się ode mnie odsunąć. Przypięłam uwiąz do kółka wędzidła i zabrałam Magota na round pen. Wydawał mi się to najbezpieczniejszy z wyborów. Położyłam pas do lonżowania na ziemi a czaprak dałam Młodziakowi do obwąchania. Magot zaprezentował niemal idealną arabską postawę prężąc się chcąc obwąchać ów straszne coś jednocześnie chcąc pozostać jak najdalej od tego cosia. Zastosowałam jedną z metod naturala przybliżając czaprak do ogiera i oddalając go w równym rytmie. Przez chwile Magot wodził głową za czaprakiem ale niedługo potem stracił zainteresowanie. Mimo wszystko nadal się spinał gdy zbliżałam go do niego. Po kilkuminutowej sesji odpięłam uwiąz i pogoniłam ogiera by trochę sobie pobiegał dla urozmaicenia. Siwus zaprezentował wspaniały wyciągnięty arabski kłus rżąc wesoło do innych koni na pastwisku. Gdy temu odpowiedziały, rozochocił się jeszcze bardziej i zaczął galopować strzelając baranki gdy zorientował się że drzwi są zamknięte. Zacmokałam by zwrócić jego uwagę. Magot oczywiście zignorował mnie bo był tak nabuzowany że nie mógł już wytrzymać. Podeszłam więc do niego wykorzystując moment że stał przy drzwiach i zaglądał na pastwisko. Złapałam go za ogłowie i zaprowadziłam na środek gdzie przyczepiłam uwiąz do wędzidła i znów zaczęłam zabawę z czaprakiem. Tym razem w ogóle ogiera nie obchodził. Przynajmniej do czasu aż nie przerzuciłam mu go przez grzbiet. Magot o mało co nie wyskoczył ze skóry. Wykręcił głowę w bok usiłując dojrzeć co ma na grzbiecie. Mówiłam do niego uspokajającym głosem cały czas więc w końcu się uspokoił na tyle że zrobił nawet kilka sztywnych kroków ze mną. Przytrzymywałam mu czapraka grzbiecie i zrobiłam z ogierem kilka okrążeń wokół round penu. Gdy w końcu zaczął ignorować czaprak postanowiłam założyć mu pas. Oczywiście najpierw Magot musiał uznać że to na pewno go zje więc pocaplował trochę w miejscu gdy podniosłam pas z ziemi. Dałam mu go obwąchać a potem znów metodą z naturala odsuwałam go i przysuwałam do ogiera. Tym razem zajęło mi to mniej czasu. Założyłam pas na grzbiet Siwego tym razem bez większych problemów. Chyba przy czapraku pojął już że nic mu nie grozi. Zapięłam lekko popręg tak by był dość luźno. I tak nie miałam zamiaru zaczynać na razie jakiejkolwiek pracy więc nie groziło mu obtarcie. Magot tym razem mnie zadziwił. Mimo że ta „straszna” rzecz obejmowała go on zareagował jedynie nerwowym dreptaniem w miejscu. Zabrałam go na długi spacer w ręku. Pod koniec ogierzasty zupełnie zapomniał o tym że ma pas na sobie.

4. Przez kilkanaście kolejnych dni przyzwyczajałam młodego do pasa na tej zasadzie. Najpierw chwila na round penie a potem spacery w ręku. Kiedy byłam pewna że już się przyzwyczaił do takiego zapięcia popręgu, podpinałam go mocniej by przyzwyczaić go na przyszłość do popręgu i przyzwyczaić do tego że podczas pracy pas będzie zapięty tak a nie inaczej. Gdy byłam pewna że przyjął sprzęt zabrałam się za naukę lonżowania. Magot wiedział już na czym polega bieganie w kółko wokół człowieka ale jeszcze nie do końca potrafił chodzić na lonży. Po założeniu ogłowia i pasa dopięłam dwie lonże do wędzidła. Przez kilka minut miziałam Magota lonżami po zadzie by się do nich przyzwyczaił. Pogoniłam młodego na ścianę. Magot zdziwił się czując lonżę gdy chciał odbiec dalej. Zatrzymał się więc machnęłam lekko batem. Ogier wyskoczył jak oparzony więc uspokoiłam go głosem do kłusa. Gdy tylko zauważyłam że chce wejść do wewnątrz pociągnęłam lekko za zewnętrzną wodzę. Młody podniósł łeb w chmury zastanawiając się o co chodzi ale po chwili odpuścił. Jeszcze kilkanaście razy próbował tego numeru ale i tak szybko jak na młodziaka pojął o co chodzi. Nawet gdy poprosiłam go o zmianę kierunku w stępie nie protestował. Na lewą stronę nieco się usztywniał ale to było do zrobienia. Wszystko w swoim czasie. Podobało mi się to że Magot cały czas memłał wędzidło. Nie było to nerwowe gryzienie a spokojne memłanie. Tak jak miało być.

5. Kiedy Magot pracował już dobrze na lonży postanowiłam wspomóc się w mojej pracy czambonem. Młodziak nabrał już nieco ciała od naszych treningów więc nie musiałam się obawiać że stanie mu się krzywda. I tak zapięłam dodatkową wodzę lekko. Magot ładnie przyjął wędzidło a ta pomocnicza wodza miała dać mu po zębach jedynie w momencie gdy ogier zaczynał dostawać bzika na widok koni na pastwisku w oddali. Nie chciałam go karać batem ani szarpnięciem za lonże za to zachowanie bo nie dość że nie wiedział by o co chodzi (za późna kara), a poza tym zaczął by się bać mnie/bata/wędzidła a tego nie chcieliśmy. Tak więc czambon miał nam pomóc wyeliminować nagłe zadzieranie głowy w najmniej odpowiednich momentach. Gdy za pierwszym razem Magot „nadział się” na czambon mocno się zdziwił. Jednakże z lonży na lonżę było coraz mniej zadzierania głowy a coraz więcej porządnej (jak na młodziaka) pracy. Dzięki naszej pracy na lonży Magotowi ładnie rozbudował się zad i szyja a dzięki częstemu padokowaniu i zabieraniu go jako luzaka na długie tereny doskonale rozbudowała mu się klatka piersiowa. Myślę że niedługo będzie można zacząć pracę z siodłem.

CDN Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sayuri dnia Czw 19:00, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:32, 04 Lis 2009    Temat postu:

6. Od jakiegoś czasu na lonżownik zabierałam siodło by wisiało na ogrodzeniu kiedy ja lonżowałam Magota by przyzwyczaił się do jego widoku i podzwaniania (do tego drugiego często przyczyniał się wiatr). Kiedy Magot pracował już porządnie na lonży postanowiłam wprowadzić siodło. Na początku oczywiście było to dla siwka coś straszliwie koniożernego. Zabrało mi dobre kilka minut by przekonać młodego że siodło jest niegroźne. Gdy zakładałam mu je na grzbiet Magot wykręcał głowę by tylko móc na nie patrzeć. Powoli i ostrożnie podpięłam popręg choć z tym nie było większego problemu bo Siwy przyzwyczajony był do pasa do lonżowania. Kilka pierwszych kółek z siodłem było nieco sztywnych bo przecież to coś trzeszczało tak złowieszczo że o mało co go nie zjadło. Potem w końcu zaczął je ignorować. Chwaliłam go cały czas gdy dobrze się zachowywał. Zdjęłam w końcu siodło i zaprowadziłam ogiera do stajni. Przy prowadzeniu trochę dokazywał bo zobaczył klacze ale wystarczył odpowiedni moment pociągnięcia za wodze i Magot popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Pochwaliłam go za to że stał grzecznie i mogliśmy iść dalej. Nie próbował więcej.

7. Z każdą lonżą wprowadzałam co raz więcej pracy pod siodłem zamiast pasa. Magot w końcu przestał zupełnie się interesować tym co leżało mu na grzbiecie. Po kilku lekcjach w końcu się rozluźnił i porządnie reagował na komendy. Czas wsiadać!

8. Po porządnej rozgrzewce siodłem na lonży zawołałam Siwka na środek lonżownika. Nie miałam pomocnika więc musiałam sama poradzić sobie ze wsiadaniem. Podsunęłam stołeczek do siwego i weszłam na niego. Magot był bardziej zainteresowany klaczami na pastwisku niż tym co robię. Oparłam się o jego grzbiet. Ogier zerknął na mnie ale w sumie nadal miał mnie głęboko w okrężnicy. Ostrożnie wsiadłam na niego nie wkładając nóg w strzemiona. Dopiero cały mój ciężar skupił uwagę Siwego na mnie. Uspokajałam go głosem cały czas. Lekko ścisnęłam go łydkami i zacmokałam. Bardziej na tą drugą komendę ruszył powoli niepewnie stępem. Chwaliłam go za to. Po jednym kółku zeszłam z niego i rozsiodłałam. Zabrałam go jeszcze na spacer w nagrodę.

9. Podczas kolejnych lekcji zmieniałam powoli proporcje między lonżą a pracą pod siodłem na luźnych wodzach i na razie dookoła lonżownika stępem i kłusem. Gdy uznałam w końcu że Magot jest na to gotowy spróbowałam zagalopowania. Z wyraźną komendą głosową dałam łydki. Siwy wystrzelił z serią baranków ale zagalopował. Na szczęście każde kolejne zagalopowanie było coraz słynniejsze i bez radosnych wybryków.

10. Kolejne jazdy zaczęłam przenosić powoli na ujeżdżalnię. Krytą i odkrytą aby Magot przyzwyczaił się do różnych warunków. Przez ten czas pracy ogier przyjął bardzo dobrze wędzidło, siodło i jeźdźca. Nauczył się podstawowych komend zarówno w pracy z ziemi jak i z siodła. Dobrze reaguje na łydkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:12, 16 Lis 2009    Temat postu:

Przyjechałam do SC z zamiarem podręczenia trochę Magota na hali jako że warunki pogodowe na zewnątrz nie sprzyjały choćby wystawienia nosa za drzwi. Mijając boks siwka przywitałam się z nim głaszcząc go po głowie i szyi, następnie weszłam do siodlarni i pozbierałam jego sprzęt – siodło, ogłowie, czaprak, ochraniacze i derkę, oraz szczoty kantar i uwiąz. Gdy w końcu doniosłam cały majdan pod boks weszłam do ogiera i założyłam mu kantar. Po wyprowadzeniu go z boksu zarzuciłam mu uwiąz na szyję. Młodzian nauczył się już stać spokojnie przy czyszczeniu i siodłaniu więc mogłam się spokojnie zabrać do roboty. Miałam trochę czasu więc wyczyściłam go dokładnie, a przynajmniej na tyle dokładnie na ile można było bez prania z namaczaniem. Zauważyłam że Magot ma na prawym udzie długą ranę, zapewne od zębów innego konia. Skoczyłam więc po wodę utlenioną jako że nie było to nic poważnego i uspokajając młodego przemyłam ranę. Zapiekło więc Magot trochę się powiercił ale na szczęście szybko się uspokoił. Założyłam mu po chwili ochraniacze a potem ogłowie i siodło, zarzuciłam mu też na grzbiet derkę by szybciej się rozgrzał. Ubrałam kask i rękawiczki i poszłam z młodym na halę. Podpięłam popręg z ziemi i wsiadłam ze stołka. Upewniłam się jeszcze raz że popręg jest odpowiednio i dałam Magotowi łydkę trzymając luźno wodze. Pozwoliłam mu na początku łazić gdzie chce byle by tylko utrzymywał odpowiednie tępo czego pilnowałam łydkami. Mniej więcej pięć minut takiego dreptania i podjechałam do bandy by odwiesić derkę. Skróciłam lekko wodze, tak by złapać lekki kontakt. Nie zamierzałam uczyć go chodzenia na zebraniu, jeszcze było na to za wcześnie, ale powoli można było zacząć już pracę z kontaktem. Nadal ćwiczyłam z nim w stępie ale tym razem to ja kierowałam. Najpierw na prostych wzdłuż ścian a potem na liniach środkowych i ćwiartkowych ćwiczyłam z młodym chodzenie po prostych. Siwy jeszcze trochę „spływał” na lewo. Parokrotnie musiałam upomnieć go mocniejszym działaniem lewej łydki aby skorygował tor po którym się poruszał. Po kilku takich ćwiczeniach przeszliśmy do ćwiczeń na woltach i serpentynach. Nie robiłam ich za wiele, Magot najpierw musiał nauczyć się porządnie chodzić na prostych ale trzeba było nam też trochę gimnastyki. Po takiej rozgrzewce dałam mu chwilkę przerwy na całkiem luźnych wodzach. Magot wykorzystał to opuszczając zupełnie głowę i wyciągając szyję. Pochwaliłam go gładząc go po szyi. Był to swego rodzaju wstęp do żucia z ręki. Po krótkiej przerwie znów zebrałam wodze na kontakt i poprosiłam Magota o zakłusowanie na długiej ścianie. Magot podrzucił lekko łbem dając mi znać że za mocno użyłam do tego łydki. Mimo wszystko zakłusował dobrze za co otrzymał pochwałę. Po jednym kole kłusa wokół ujeżdżalni poprosiłam go o przejście do stępa siadając głębiej w siodło i lekko odchylając się do tyłu. Siwy przeszedł płynnie do niższego chodu za co znów dostał pochwałę. Dociągnęłam ostrożnie popręg w stępie jeszcze o dziurkę i znów zebrałam lekko wodze. Znów poprosiłam o przejście do kłusa, tym razem delikatniej używając łydki. Magot dobrze zakłusował więc mogliśmy spokojnie przejść do ćwiczeń takich jak w stępie. Głównie linie proste. W kłusie też spływał trochę na lewo więc trzeba będzie jeszcze to wyćwiczyć, mieliśmy na to czas. Zanim Magot zdążył się znudzić tym ćwiczeniem postanowiłam pokręcić trochę wolt i ósemek w kłusie. Pilnowałam cały czas by anglezować na dobrą nogę by nie obciążać młodego. Większość sygnałów pochodziła wyłącznie od łydki, rękę używałam w ostateczności. Pokręciłam się tak pare minut z Magotem i wyjechałam na prostą z prośbą o stęp. Pogłaskałam go po szyi w nagrodę i puściłam luźniej wodze znów nagradzając ogiera za wyciągnięcie szyi i opuszczenie głowy. Po kilku minutowej przerwie zebrałam wodze i poprosiłam o kłus. Na koniec chciałam poćwiczyć z nim przejścia stęp-kłus, kłus-stęp, stęp-stój, stój-stęp. Zatrzymania z kłusa i ruszanie kłusem na razie sobie darujemy. Tak więc co kilka kroków prosiłam go o zmianę chodów co jakiś czas dołączając woltę i zmiany kierunku aby Magot musiał w końcu zabrać się za myślenie. Pod koniec wychodziło nam już bardzo dobrze, nawet bez większego użycia wodzy do zwalniania. Po kolejnej przerwie na odpoczynek postanowiłam jeszcze spróbować pare zagalopowań. Magot przy pierwszej próbie wystrzelił z zadu że niemal przywitałam się z ziemią. Uspokoiłam goi poprosiłam o kłus. Siwy niechętnie zwolnił ale nadal był nabuzowany. Pomęczyłam go trochę na wolcie w kłusie. Zmieniłam kierunek i spróbowałam jeszcze raz. Magot znów się ucieszył ale tym razem zamiast bryknąć po prostu wystrzelił jak z procy. Chwile to trwało nim go uspokoiłam i doprowadziłam do spokojnego kłusa. Trzecia próba zagalopowania była już spokojna i akceptowalna. Pochwaliłam go za to i nagrodziłam krótką przerwą. Zrobiłam jeszcze jedno zagalopowanie w drugą stronę, jako że było poprawne na tym zakończyliśmy trening. Narzuciłam Magotowi derkę na grzbiet i postępowałam z nim na luźnej wodzy dobre piętnaście minut. Gdy przesechł, zabrałam go pod boks gdzie go rozsiodłałam i przetarłam słomą by pobudzić krążenie. Przed odstawieniem go do boksu zafundowałam młodemu jeszcze mały stretching po czym okryłam go znów derką i wpuściłam do boksu. Zabrałam wszystkie rzeczy i zajęłam się sprzętem. Wychodząc pożegnałam się z Magotem wrzucając mu do żłobu kilka marchewek w ramach nagrody za trening.

839 słów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:15, 01 Sty 2010    Temat postu:

Przyjechałam do Magota z samego rana. Tak jak się spodziewałam na czyszczenie zeszło mi bez mała kilka godzin. I tak młody bardziej przypominał srokacza niż siwka. Do tego Magot wiecznie podskakiwał słysząc huki petard rzucanych przez jakichś nieświeżych, wczorajszych jeszcze niedobitków sylwestrowych. Musiałam go cały czas uspokajać. Ubrałam mu po chwili siodło i ogłowie. Nie ubierałam mu ochraniaczy. Nie zamierzałam jechać w teren, skoki również nie więc niech się nie uczy chłopak że może byle jak nogi stawiać. Zabrałam go na halę, wcześniej ustawiłam sobie tam kilka drążków na kłus do pracy nad odpowiednim rytmem. Podciągnęłam popręg i wsiadłam na Magota ze stołka. Lekka łydka i żywy stęp, na początek na pasażera. Po chwili jednak musiałam złapać za wodze bo Magot jednak reagował na strzały . Podkłusowywał, zawracał albo robił inne bunty. Nie chciałam jednak przerywać treningu. Musiał się przyzwyczaić. Po dwóch kołach w jedną i w drugą stronę zaczęłam wymagać od młodego nieco więcej. Zaczęliśmy ćwiczenia z woltami i wężykami. Starałam się by głównie była to reakcja na łydkę. Wodzami pomagałam sobie jedynie gdy Magot olewał działanie łydki. Gdy młodziak odpuścił nieco w potylicy pochwaliłam go i pozwoliłam mu wyciągnąć głowę. Nie chciałam go zmuszać do ganaszowania się. Przyjdzie z czasem. Ważniejszy był dla mnie zad. Po krótkiej przerwie zakłusowanie. Może i nie wyszło idealnie ale czegoż to od niego wymagać. Dopiero zaczynaliśmy porządne treningi w ujeżdżeniu. Po kole kłusa przejście do stępa by podciągnąć popręg. Po przerwie znów kłus ale tym razem z woltami, serpentynami, zmianami kierunku. Cały czas siedziałam w ćwiczebnym. Gdy Magot znów zaczął odpuszczać, pochwaliłam go i przeszłam do stępa. Tyle na rozgrzewkę. Przed nami zawody więc trzeba było poćwiczyć parę rzeczy wymaganych w programie. Nie był on zbyt trudny ale nie ćwiczyliśmy jeszcze porządnych zatrzymań z kłusa ani ruszania kłusem ze stój. Tak więc dzisiaj się za to zabierzemy. Wjechałam kłusem na ścianie pilnując by młody zachowywał równe tempo. Gdy zbliżaliśmy się do B usiadłam mocniej w siodło zamykając go lekko w łydkach po czym zebrałam lekko wodze. Magot rzucił lekko głową ale zatrzymał się, choć nie na długo. Nosiło go dzisiaj. Gdy zatrzymałam go w końcu całkowicie pochwaliłam go i dałam mocny sygnał łydką. Młody ruszył mega szybkim kłusem. Uregulowałam po chwili tępo. Powtarzałam to ćwiczenie jeszcze kilkukrotnie ale w różnych miejscach hali. Gdy wychodziło przy ścianie zaczęłam ćwiczyć też na liniach ćwiartkowych i linii środkowej. Magot i tak wiecznie wiercił się przy zatrzymywaniu. Gdy jednak zaczęło mu to już wychodzić lepiej niż na początku treningu pochwaliłam go i przeszliśmy do stępa. Zdjęłam mu w stajni siodło i założyłam derkę. Stępowałam z nim w ręku tak z dobre pół godzinki nim przesechł po czym odstawiłam go do boksu i zajęłam się sprzętem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocky
Mały wolontariusz



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:53, 10 Gru 2010    Temat postu:

PRZYGOTOWANIE DO ZAWODÓW, relacja.

Środa:
Cholera, cholera, cholera! Słałam pod nosem wiązanki przekleństw, zmierzając chwiejnym acz szybki krokiem w stronę Centralnej. Otworzyłam zmarzniętymi łapkami masywne drzwi, zaciągając się wręcz kojącym zapachem świeżego siana. Wzrokiem odszukałam boks swojego podopiecznego, siwego ogiera Magota. Przywitałam się z nim, wręczając jego ulubiony przysmak. Zaraz zabrałam się za jego czyszczenie, uprzednio wyprowadzając na myjkę. Po krótkiej kłótni, udało mi się sprawnie go wyczyścić. Z siodlarni przytachałam sprzęt skokowy, o mały włos nie wywracając się przez poplątane wodze. Niechaj żyje zgrabność, Chocky. Osiodłanego arabka wyprowadziłam przed stajnię. Podpięłam popręg, siadłam miękko w siodło i sygnały do ruszenia stępem, wprost na halę. W ów miejscu, zastałyśmy Deidre którą poprosiłam o pomoc w ustawianiu przeszkód. Przed moimi oczyma stały już kolorowe stojaki. Trudno było się nie uśmiechnąć! Po kilku ćwiczeniach w stępie, półparada i na wolcie zakłusowanie. W wejściu pojawiła się sylwetka dziewczyny wraz z Dywizją. Czego mogłam się spodziewać? Młodocian urósł w oczach! Zeskoczył zgrabnym susem ze ściany, kwicząc przy tym donośnie. Utrzymałam się w siodle, zaraz podejmując zatrzymania ogiera, który przebierał nogami coś w stylu piaffu. Kto by powiedział, że tak potrafi? Po chwili, znów kłusowaliśmy na ścianie, lecz gdy tylko przed nami pojawiała się siwka, on zaczął tańcować. Postanowiłam więc ćwiczyć z nim na woltach, drągach oraz wszelkich kombinacjach. Nadeszła pora na zagalopowanka. W narożniku przestawiłam pomoce, tym samym dając paniczowi sygnał do "zmienienia biegu". Ku mojemu zdziwieniu, ten nic nie wymyślał. No, prócz standardowego prucia przed siebie i delikatnego podrzutu z zadu. Zebrałam więc wodze, zwalniając. Poskakaliśmy sobie kilka liliputów-krzyżaków z kłusa, na zagalopowanie 50cm stacjonata, okser, krzyżak 60 cm i kombinacja: okser, stacjonata, okser. Byłam zaskoczona, bo spisał się bardzo dobrze! Przejście do kłusa, stępa i do stajni. [...]

Czwartek:
Zastałam już ubranego konia! Uściskałam na przywitanie Carrot, zaraz spoglądając na gotowego rumaka. W nowym zestawie wyglądał naprawdę bardzo przystojnie. Wink Wyprowadziłyśmy go przed stajnię, gdzie wsiadłam. Postanowiłam rozstępować go w okół padoku. Brodząc po pęciny w puszystym śniegu Magot był czujny. Jednak przekonał się, że drewniane belki go nie zjedzą, więc cali i zdrowi udaliśmy się na halę. Kółko stępa, w tym w każdym narożniku obszerna wolta. Rozkłusowaliśmy się porządnie, więc postanowiłam poćwiczyć coś więcej. Na krótkich ścianach zbieraliśmy chód, na dłuższych wyciągaliśmy. Z pierwszym ćwiczeniem miał drobne problemy, gubił rytm, zaś w dodaniach wyciągał przed siebie nóżki. Pochwaliłam go i najazd na cavaletti. Strącił środkową belkę, znów stracił równowagę i delikatnie przysiadł na zadzie. Zdezorientowany wyskoczył z ów ustawienia, sprawiając że nogi wypadły mi ze strzemion. Przytrzymując się kolanami, nie spadłam. Próba kolejnego najazdu, lecz wystraszony wyminął. Koło ów straszydła przejechaliśmy najpierw stępem, zaraz zataczając coraz to szersze wolty. Kłus i najazd. Lekko się zawachał, lecz przeszedł podciągając nogi pod siebie aż nadto. Następnym razem kompletnie się nie przejął, więc zagalopowanie. Najechaliśmy na przekątną, na środku przejście do kłusa, zmiana kierunku i galop na prawą. Kilka skoków z kłusa, na lewo stacjonata. Sama nie wiem co się stało, że gdy pędziliśmy na 70 cm oksera wpadłam prosto w belki. Usłyszałam tylko huk. W sumie, zastanawiałam się czy to mój kręgosłup czy łamane drągi. Na szczęście, to drugie. Poleżałam sobie chwilę na ów konstrukcji, coby dojść do siebie. Otrzepałam się porządnie z piasku, kręcąc łebkiem na Magota. Oj, ten Panicz. Wsiadłam, chwila kłusa i poprawienie tej przeszkody. Tym razem dostał bata na tyłek, więc wyskoczył zbyt wcześnie. Poprawka i najazd na krzyżaka. Skoczyliśmy wczorajszą kombinacje, nałożyłyśmy derkę i rozstępować w to samo miejsce.

Jestem zadowolona z treningów, technika araba coraz to bardziej się poprawia. Mamy szanse coby wygrać te zawody! Wink

ps. wybaczcie że masło maślane, brak weny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin