Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Treningi [Lady Esther]

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:49, 04 Maj 2012    Temat postu: Treningi [Lady Esther]

Tu trenujecie z klaczą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:50, 04 Maj 2012    Temat postu:

Przyjechałam do stajni z zamiarem pomęczenia Estery.
Klacz została ostatnio zgłoszona do kilku zawodów ujeżdżeniowych i przydałby jej się trening przygotowawczy. Zaparkowałam samochód, zabrałam z niego co miałam zabrać i ruszyłam do stajni. Po drodze wymieniłam uprzejmości z tymi których spotkałam i zajęłam się Esterą. Zaglądnęłam do jej boksu. Leżała sobie i miała głęgoko gdzieś że przyszłam. Eh...
Kątem oka zerknęłam na pusty boks Foxa. Nadal wisiała na nim tabliczka... Poczułam jak w moim gardle formuje się wielka gula. Powstrzymałam się od płaczu i wzięłam się za Młodą. Weszłam do boksu i kazałam jej wstać. Siwa wstała i otrzepała się. Dałam jej cukierka i zaczełam czyszczenie. Usunęłam kilka zaklejek, pozbyłam się kurzu, rozczesałam grzywę (trzeba będzie przerwać w wolnym czasie) i powierzchownie przebrałam ogon. Nastepnie poszłam do siodlarni po sprzęt. Siodło wszechstronne, ogłowie z nachr polskim i oliwką, czerwony czaprak, miś pod siodło i czerwone owijki. Klacz jak zwykle się skuliła kiedy zobaczyła czym wchodzę do jej boksu ale średnio się tym przejęłam i już po chwili kobyła stała osiodłana. Zabrałam swój bat ujeżdżeniowy sprzed boksu, złapałam Młodą za wodze i ruszyłyśmy na maneż.

Na miejscu podciągnęłam jej popręg... A właściwie próbowałam podciągnąc bo klacz stwierdziła że potańczy sobie w kółeczko. Skarciłam ją ostro głosem i siwa jak na razie się uspokoiła. Zrobiłąm co miałam zrobić, usadowiłam się w siodle i mogliśmy zaczynać rozgrzewkę. Na początek standardowo, stęp na całkowicie luźnej wodzy. Co jakiś czas pobudzałam Esterę łydką, aby szła równo i energicznie. Po niedługim czasie wzięłam wodze na kontakt i zaczełam kręcić wolty i wężyki przy długich ścianach. Na woltach na przemian oddawałam i zbierałam wodze. Czułam jak klacz się rozluźnia, odpuszcza w potylicy i ładnie angażuje zadek. Pochwaliłam ją i ruszamy kłusem. Estera kilka razy przemieliła wędzidło. Pobawiłam się trochę nim aby całkiem odpuściła i zaokrągliła szyję. Nie musiałam długo czekać. Po kilku woltach i żuciach z ręki, które muszę się pochwalić, wychodziły wyjątkowo dobrze dzisiaj, klacz ładnie się poskładała. Przyjemnie było siedzieć na niej i anglezować w rytm spręzystego kłusa.
Zmieniłam kierunek po przekątnej w stępie i na długiej ścianie wykonałyśmy ustępowanie od łydki. Siwa dobrze wykonała ćwiczenie, nastęnie jeszcze zatrzymanie, zwrot na zadzie i przodzie w dwóch kierunkach. Zady wychodzą nam dużo lepiej, przy zwrotach na przodzie czuję że klacz lekko się usztywnia.
Znów przeszłam do kłusa i w narożniku przestawiłam łydki i dałam sygnał do zagalopowania. No to nie było płynne przejście, raczej zryw pt. "O matko, mogę galopować, ale super!". Zwolniłam klacz do kłusa, a nie powiem, ciężko było i skierowałam na woltę. Przytrzymałam ją mocniej i przy wyjeździe wypchnęłam ją biodrami. Dużo siły wkładałam w to aby klacz się nie rozpędzała, po dwóch kółkach Estera lekko odpuściła i galopowała równym, w miarę spokojnym tempem. Zwolniłam ją do kłusa. Dobra, czas przejechac program.

Wjechałyśmy na linię środkową kłusem roboczym. Tam zatrzymanie i znów roboczym. Przy C w prawo i serpentyna o jednym łuku. Ładnie, nie było wpadania łopatki ani wypadania zadem. Następnie zagalopowanie. Przytrzymałam klacz, spodziewając się reakcji. Na szczęście już się zdązyła wyszaleć więc przejście było płynne. Przy H wjazd na koło. Nastenie kłusem roboczym. Wjazd na koło i żucie z ręki. Z tym równiez nie było problemu, klacz łądnie odpuściła i mieliła wędzidło.
Przejście do stępa pośredniego. Musiałam ją trochę pobudzać łydką, aby szła cały czas energicznie. Niestety, stęp nie jest jeszcze naszą najmocniejszą stroną. Nastenie stęp swobodny i znów przejście do pośredniego. Przy C sygnał do kłusa roboczego. Następnie znów serpentyna. W drugą stronę lekko wpadała łopatką. Następnie galopem z lewej nogi. Płynna, ładne zagalopowanie. Koło i kłusem roboczym.
Wjechałyśmy na linię środkową, zatrzymanie i ukłon. Ta daaa, skończone ^^
Oddałam całkiem wodze i sowicie wyklepałam młodą. Mimo kilku nieporozumień poszło nam wyjątkowo dobrze, mam nadzieję że na zawodach będzie tak samo.
Stępowałam ją, kiedy nagle, zza krzaków wyleciały ptaki. Klacz zerwała się galopem i wysadziła kilka mocnych baranków a niczego niespodziewający się jeździec wypadł z siodła.
-Mphmfr... Pfu! Dzięki Es, zawsze muszę z Ciebie spadać?! To już tradycja tak? I to na koniec treningu...
Wstałam, otrzepałam się i poszłam po klacz, która stała na środku i patrzyła się na mnie z wielkim zdziwieniem w oczach. Złapałam ją za wodze i poszłyśmy do stajni. Właśnie zaczęło padać.
Wprowadziłąm Esterę na okólnik, tam rozsiodłałam ją, zdjęłam owijki i wsmarowałam wcierkę. Zostawiłam ją na godzinę w tym miejscu a sama poszłam wylonżować Antarktydę.

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:50, 04 Maj 2012    Temat postu:

Egzaminy zaliczone, wszystkie sprawy pozałatwiane, więc pora się zabrać za kobyła.
Przybyłam do Deandrei koło południa. Zaparkowałam swoje audi i wyciągnęłam z bagażnika kalosze. Było mokro jak cholera...
Pobiegłam szybko do stajni, bo właśnie zaczynało padać. Deidre i Maks właśnie sprowadzali konie z pastwiska. Przejęłam Lady od chłopaka i ruszyłam z nią od razu na myjkę.
Uwiązałam ją i poszłam po skrzynkę ze szczotkami. Kiedy wróciłam, Estera obrabiała właśnie swój uwiąz. Nie zważając na to, zabrałam się za czyszczenie. Trudno uwierzyć, że ona była kiedyś siwa... Teraz jej maść to pomieszanie szarego, żółtego i brązowego. Eh... Zaczęłam odrapywać klacz z "panierki" którą była oblepiona. Nie powiem, sporo tego było. Przy czyszczeniu zaklejek, Siwej zaczeło się wyraźnie nudzić, bo odwróciła łeb w moją stronę i zaczęła mnie upierdliwie nim trącać. Wyciągnęłam smaczki.
-Masz i daj mi spokój!- warknęłam. Urażona panienka zabrałą smakołyk i odwróćiła się. Po pół godzinie skończyłam czyszczenie. Pomijając ogromną, żółtą plamę znajdującą się na jej brzuchu klacz wyglądałą... nieźle. Zostawiłam ją na chwilę i poszłam po sprzęt do siodlarni. Zabrałam pas do lonżowania, wypinacze, czerwony czapraczek, lonżę i bat, oraz ogłowie. Wróciłam do klaczuchny. Kiedy chciałam założyć jej ogłowie, zadarła łeb do góry i za cholerę nie chciała go opuścić.
-Ej, no co ty, obraziłaś się?- klacz tylko na mnie łypnęła. Zrezygnowana, wyciągnęłam rękę ze smakołykiem. Łakomczuch nie mógł się oprzeć i kiedy sięgała po smaczka, złapałam ją za kość nosową, przytrzymałam i założyłam ogłowie. Odpięłam wodze, założyłam mostek do wędzidła, pas zarzuciłam na grzbiet i lekko podpięłam. Przypięłam lonżę do mostka i ruszyłyśmy na round-pen. Szczęście, że jest zadaszony, bo już nieźle lało.
Podbiegłyśmy więc szybciej, ale i tak byłyśmy mokre. Nienawidze jesieni...

Na początek jej nie wypinałam. Cmoknęłam i wysłałam klacz na ścianę. Klacz była niesamowicie pobudzona. Stępowałam ją w obie strony, po czym dałam komendę do kłusa. Klacz momentalnie ruszyła płynnym, arabskim kłusem. Patrzyłam na nią z podziwem. Jej wysoka akcja kończyn była olśniewająca. Bez wątpienia to był jej najlepszy chód.
Przełożyłam bat do drugiej ręki, a Estera niemal momentalnie zrobiłą piękny zwrot na zadzie i zaczeła kłusować w drugą stronę.
-Stóóóój- wydałam komendę. Klacz poprawnie się zatrzymała i spojrzała na mnie swoimi orzechowymi oczami. Podeszłam do niej, podrapałam ją po czole i przypięłam wypinacze. Na niezbyt przesadnie, tak, że głowa była trochę przed pionem. Wysłałam ją na koło. Klacz szła dość dynamicznie, jednak trochę powłóczyła nogami. Stuknęłam ją w pęciny, a ta momentalnie się poprawiła.
Przestępowałam i przekłusowałam ją w obie strony. Następnie trochę mocniej ją wypięłam. Klacz bardzo ładnie oparła się na wędzidle, delikatnie je żuła. -Kłus!- poleciłam i strzeliłam lekko z bata. Estera płynnie zakłusowała. Podobało mi się jej nienaganne podstawienie zadu, bardzo ładnie pracowałą szyją i głową. Byłam z niej bardzo zadowolona. Poćwiczyłyśmy kilka przejść kłus-stęp-kłus oraz stęp-stój-kłus. Wychodziły bardzo dobrze, klacz miała cały czas ucho zwrócone w moim kierunku i była niesamowicie skupiona na tym co robi.
Zatrzymałam ją i zdjęłam cały srzęt. Pozwoliłam jej połazić trochę po lonżowniku. Tymczasem pobiegłam szybko zanieść cały sprzęcior do stajni. Akurat przestało padać i wyszło ładne słońće.
Przylazłam z kantarem i uwiązem kiedy Estera w najlepsze się tarzała.
-No pięknie! A tak się męczyłam żeby Cię doczyścić, smarkulo!- uśmiechęłam się. To niesamowite ile ta kalcz daje mi radości. Kiedy Estera skończyła, założyłam jej kantar, podpięłam uwiąz i ruszyłyśmy razem na okólnik. Tam ją wypuściłam i poszłam zająć się pastowaniem sprzętu.

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:51, 04 Maj 2012    Temat postu:

SPRAWOZDANIE:
Październik:

1 tydzień:
Po długiej przerwie wracamy do treningów ujeżdżeniowych. Odbyło się 5 treningów od poniedzałku do piątku na krórych ćwiczyłyśmy poszczególne elementy L-ki. Ogólna praca nad zebraniem i rozluźnieniem. Sobota i niedziela to kondycyjne wypady w teren.

2 tydzień:
3 treningi ujeżdżeniowe, lonża i 2-godzinny teren.
Dalsza praca nad elementami kl. L. Doszły ustępowania od łydki. Pierwsze próby wykonywania tej figury nie wychodziły dobrze, klacz zostawała zadem i usztywniała się w potylicy. Jednak ćwiczenie czyni mistrza i pod koniec ostatniego treningu wyszło nam już perfect

3 tydzień:
Tydzień pracy naturalnej. Próbowałyśmy jazdy na kantarku sznurkowym, wychodziło całkiem nieźle aczkolwiek Estera przez pierwsze dwa dni czuła zbyt dużą wolność i próbowała się stawiać. Jednak na koniec tygodnia jeździłysmy już na samym cordeo

4 tydzień:
Praca na drągach oraz ogólne ćwiczenie elementów elki. Sporo wyjazdów kondyzyjnych w teren, na poczatku lekkie później urozmaicałam je stromymi wjazdami, rzeczkami, małymi przeszkodami etc.

Listopad:

1 tydzień:
Wracamy do treningów ujeżdżeniowych. Nadal szlifujemy ustępowania oraz zwroty na przodzie. Dużo pracy nad przejściami: kłus-stój-kłus, stęp-stój-cofnięcie-stęp oraz stęp-galop-stęp oraz galopy ze stój.
I musze nadmienić iż mam naprawdę zdolnego konia ;p

2 tydzień:
Wdrażamy się powoli w elementy ujeżdżenia kl. P. Na poczatek zwykła zmiana nogi w galopie poprzez przejście do kłusa a następnie stępa. Dużo ćwiczyłyśny na ósemkach. Świetnie wychodziły nam zmiany przez przejście do kłusa, natomiast ze stępa były lekkie problemy w zagalopowaniu na lewą nogę. Do wyćwiczenia
Na koniec tygodnia kilka terenów kondycyjnych.

3 tydzień
Dalsza praca nad zmianą nogi oraz praca nad przejściami galop roboczy-pośredni.

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:51, 04 Maj 2012    Temat postu:

-Laaaaast Kristmaas aj gejw ju maj haaaaaaart, bat te wery next dej ju gejw it ełeeeeeeeeeeeej!!!- darłam się na całą stajnię czyszcząc Esterę. Deicu nawet zbiegła do stajni z widłami w rękach wyśląc, że komuś dzieje się krzywda.
- Spoooko, to tylko psychiczny Rosalkowy Potworek wpadł w świąteczny nastrój- odpowiedziałam na jej minę pt. "WTF?". Zaśmiała się tylko i poszła rozdawać koniom sianko. Ja tymczasem kończyłam oporządzać Esterkę. Alez ją dzisiaj nosiło. Wsadzała łeb w skrzynkę ze szczotkami, grzebała nogą w ziemi i wpychała nos wszędzie gdzie się da. Cóż. Uroki araba.
Kiedy siwuska była już względnie czysta, zajęłam się siodłaniem. Założyłam ogłowie, biały czapraczek, podkładkę z misiem, siodełko i zawinęłam nóżki w czerwone owijasy. Kurcze strasznie mi się w tym kompleciuku podobała <3
Zabrałam jeszcze ze sobą cordeo- na koniec treningu pojeździmy bez niczego ;p
Złapałam klaczuchnę za wodze i poszłyśmy na halę. Ku mojemu zaskoczeniu, śnieg zaczął niemiłosiernie sypać. W dodatku wiał wiatr i temperatura odczuwalna wynosiła teraz jakieś -35*C. Brr...
Wpadłyśmy na halę całe ośnieżone. Otrzepałam bialy puch z siebie a następnie z konia i poszłyśmy na środek placu.
Tam Podciągnęłam popręg...
-AŁA! Ty świnio...- wycedziłam kiedy Estera dziabnęła mnie w udo.
Dokończyłam co miałam zrobić i wgramoliłam się na klaczkę. Ledwie usiadłam, a arabka od razu chciała ruszyć żwawym stępem.
-Aaa, kochanie, nie tak prędko- mruknęłam i stanowczo ją przytrzymałam. Ta w odpowiedzi przecięła ogonem powietrze i wściekle zmieliła wędzidło. Poprawiłam strzemiona i dopiero kiedy wygodnie usadowiłam się w siodle, pozwoliłam siwej ruszyć.
Na poczatku standardowo pozwoliłam jej połazić na długiej wodzy. Następnie zebrałam wodze a klacz ładnie złapała kontakt z wędzidłem. Rozgrzałyśmy się trochę w stępie, robiłyśmy wolty, półwolty, serpentyny i inne KOCHAM MAJCIOCHY BABCI!ły. następnie to samo ale w kłusie. Tutaj juz wzmocniłam kontakt, pobawiłam się chwilę wędzidełkiem aby klacz ładnie zaokragliła szyje. Pracowałyśmy dużo na woltach. Musze powiedziec, że odkąd systematycznie pracujemy, klacz mało kiedy wypada/wpada zadem do środka. Przy dobrym prowadzeniu of kors. Estera ładnie się rozluźniła, zaczęła memłac wędzidło i całkiem odpuściła w potylicy. Czułam jak pracowała zadem. Pochwaliłam ją za dobrze wykonane ćwiczenia. Po 25 minutach od rozpoczecia jazdy, wprowadziłam ją na koło i dałam sygnał do galopu. Klacz zadarła tylko głowę i zaczęła szybciej kłusowac. Spróbowałyśmy jeszcze raz, wzmocniłam kontakt, zdecydowana półparada i hop! Jest galop. Puściłam ją po 4 kółka na nogę by następnie przejśc do własciwych ćwiczeń. na poczatku praca nad wydłużaniem kroku w kłusie. Wjechałam na woltę, usiadłam w ćwiczebnym. Mmmm, cudowny był jej ruch. taki miękki, płynny... Dobra, koniec, czas się zając pracą! Wjechałam na długą ścianę, wzmocniłam kontakt i działając dosiadem starałam się aby klacz wyciągnęła chód. No nie o to mi chodziło... Estera tylko zaczeła szybciej kłusować. Znów na woltę, na długą ścianę, mocny kontakt i tym razem pomogłam sobie batem. Działałam łydka, bacik, łydka, bacik. Na poczatku klacz zagalopowała, więc od razu na woltę i do skutku powtarzamy ćwiczenia. Again and again, and again... I w końcu po którymś tam z kolei razie Estera zaczeła łapac o co chodzi, bo udało nam się zrobić 4-5 kroków kłusa wyciągniętego. Pochwaliłam ją sowicie za dobrze wykonaną robotę. To sano w druga strone. Tu już wyszło za drugim razem, bo klaczuchna złapała o co biega. Jak na pierwszy raz nie było źle, poćwiczymy jeszcze jutro, pojutrze i będzie git.
Mocno ją pochwaliłam, przeszłam do stępa i dałam chwilkę na długiej wodzy. Klacz z zadowoleniem wyciągneła głowę przed siebie.
No, ale bez pracy nie ma kołaczy więc trenujemy dalej. Nabrałam wodze a klacz od razu ładnie się zaokragliła. Przezuła kilka razy wędzidło. Dałam jej sygnał do kłusa, nastepnie do galopu. tym razem zagalopowała bardzo ładnie, z odpowiednim impulsem od zadu.
Poćwiczymy jeszcze zwykłą zmiane nogi na ósemce i kończymy na dzisiaj.
Zatoczyłam pierwszy brzuszek figury. Pilnowałam aby klacz nie wypadała zadem, bo w galopie jeszcze jej się to zdarza. Na srodku przejście do kłusa, odwrotne ustawienie i galop. Ładnie, ładnie, tylko za dużo kroków kłusa bo aż 5. Spróbujemy skorygować do dwóch. Jeszcze raz. Jedziemy równym tempem, następnie zdecydowany sygnał do kłusa, dwa kroki i hop!
-Dobry koń!- pochwaliłam kobyłę. Wyszło znakomicie, zareagowała na samo przesunięcie łydki. Powtórzyłyśmy ćwiczenie jeszcze dwa razy i koniec.
Dałam klaczce długą wodzę. Ta z zadowoleniem wyciągnęła główkę do samej ziemi. Połozyłam się na jej szyi i mocno wyklepałam. Po kilku kołach wjechałam na środek, zdjęłam cały sprzęt i ząłożyłam tylko cordeo. Wgramoliłam się na grzbiet arabki. Chciałam jeszcze pojeździć naturalnie, ale odłożymy to na następny dzeń bo Estera była naprawdę zmęczona po treningu. Wróciłysmy więc na samym sznurku na halę. Miałam do niej pełne zaufanie, ona do mnie też. To niesamowite, że ciężką praca mozna sobie wypracowac u konia takie zaufanie...
Podjechałyśmy do stajni. Zeskoczyłam z klaczy, zalożyłam kantar i wprowadziłam do boksu. Pobiegłam jeszcze po derkę, by zarzucic ją na grzbiet klaczuchny. Ucałowałam ją w jedwabne chrapy. Poczochrałam grzywke i pobiegłam zająć się Dancerem.

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:51, 04 Maj 2012    Temat postu:

W grudniu grafik zawodów, w których startuje Estera, był naprawdę mocno napięty. Nie zaszkodziło więc trochę potrenować, tymbardziej, że zawody u Sayuri sa tuż-tuż.
Po wylonżowaniu Dancera, przyszła pora na arabkę. Przygotowałam przy jej boksie calutki sprzęcior, po czym pobiegłam z uwiązem na padok.
Stanełam przy ogrodzeniu i vhwilę popatrzyłam na harce mojej siwuski. Pokręciłam głową z niedowierzeniem. Jes chyba z 3 godziny na padoku, a nadal bryka, wierzga, wspina się... Słowem- będzie ciekawie.
Gwizdnęłam przeciągle i zawołałam klacz po imieniu. Ta staneła jak wryta, postawiła uszy na sztorc i chwilę później, szaleńczym galopem podbiegła do miejsca w którym stałam. Pogładziłam ją między oczami i przypięłam uwiąz do jej nowego kantarka.
Zaprowadziłam ją do stajni. Tam przypięłam na dwa uwiązy i zaczełam czynności pielęgnacyjne. Siwa nie była specjalnie brudna, ale za to mokra od śniegu. Wzięłam więc do łapy ręcznik i porządnie ją osuszyłam. Na koniec przeczesałam jej tylko grzywę i oglądnęłam kopyta sprawdzając, czy wszystko jest ok.
Następnie szybko osiodłałam klaczuchnę i ruszyłyśmy sobie na hale.
Na miejscu poprawiłam siodełko, podciągnęłam popreg i zgrabnie wskoczyłam na grzbiet klaczy. Ledwie dotknęłam siedzeniem siodła, a ta juz ruszyła do przodu żwawym stępem. O nie, nie ma tak. Przytrzymałam ją i pozwoliłam jej ruszyć dopiwro wtedy, kiedy sama jej na to pozwoliłam.
Arabka usłuchała, jednakże nie była zbytnio zadowolona, że już od początku narzucam jej co ma robić. Trudno.
Przez pierwsze okrażenia dałam jej luz, lecz później zaczełam stopniowo nabierac wodze, chcąc naprowadzić ją na kontakt. Estera trochę powalczyła, jednak po chwili ładnie się zganaszowała. Kręciłyśmy wolty, serpentyny i węzyki dla lepszego rozluźnienia.
Kiedy Estera weszła już na porządny kontakt i zaczęła pracować zadem tak jak trzeba, przyszła pora na własciwy trening.
Sprawdziłam jeszcze popręg czy nie był za luźno, ale pwszystko było w porządku więc półparada i kłusem. Poczułam ładne zaangazowanie zadu, klacz pięknie podstawiała nogi pod kłodę. Poklepałam ją i wykręciłyśmy kilka wolt. Na pierwszej i drugiej lekko wypadała zadem, ale szybko dało się to skorygować. Następne wychodziły bardzo płynnie.
Później pomęczyłam ją trochę wydłużaniem chodu. Dodawałam na długich śnianach i skracałam na krótkich do tego momentu, aż klacz wyciągała szkity już po przekazaniu najdelikatniejszych sygnałów.
Pochwaliłam ją sowicie i poćwiczyłyśmy trochę przejść stęp-kłus-stęp. Tutaj bardzo ładnie, gorzej z przejściami kłus-stój-kłus. No tutaj bez dwóch kroków stępa się nie obyło ale jeszcze ammy czas żeby to wyćwiczyć. Pomęczyłam ja jeszcze troche na woltach, gdzie zwiększąłyśmy i zmineijsząłyśmy srednicę dla uelatycznienia kobyłki. Całkiem nieźle sobie radziła, poczatkowo tradycyjnie wpadała zadem ale po skorygowaniu błędu chodziła całkiem ładnie.
Dobra, koniec ćwiczeń w kłusie. Dałam jej chwilę na odsapnięcie w stępie na długiej wodzy, po czym znów wracamy do treningu.
Nabrałam wodze na kontakt, łydką pobudziłam pracę zadu i jedziemy.
W narożniku sygnał do galopu. Siwa skuliła się i kilka razy wybila z zadu. Nie ociągając się, skierowałam kalcz na woltę i przeszłam do kłusa. Przy wyjeździe wzmocniłam kontakt i jeszcze raz nakazałam przejście do galopu. Trochę mało pynnie, wrwała się do przodu ale dałam jej poszalec prze kilka okrążeń. Po chwili klacz sama zaczeła się uspokajać. Pochwaliłam ją i takim równym galopikiem przejechałyśmy po 3 okjrążenia na noge. Następnie pomęczyłam ją zmianami tempa w galopie. Na długiej ścianie dodawałam, na krótkiej skracałam. Po kilku próbach wyszło całkiem znośnie, jednak nie perfekcyjnie.
Przećwiczyłysmy jeszcze przejścia z galopu do kłusa i galopu do stępa. I tutaj miłe zaskoczenie, bowiem klacz naprawde się starała i przejścia wyszły znakomicie.
Postanowiłam, że koniec na dzisiaj. Dałam siwusce długą wodzę i popuściłam popręg. Parsknęła z zadowoleniem wyciągajac głowę ku ziemi.
Poklepałam ją i przytuliłam do jej jabłkowitej szyjki.
Stępowałyśmy dosyć długo, bo klacz nieźle się spociła. Nastęnie kiedy juz wyschła, pojechałyśmy do stajni. Tam ją rozsiodłałam, załozyłam derkę na grzbiet i wprowadziłam do boksu. Wrzuciłam kilka cukierków do jej żłobu i popędziłam na obiadek

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlata
Duży wolontariusz



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z końca świata

PostWysłany: Pią 23:52, 04 Maj 2012    Temat postu:

Skręciłam moim rozklekotanym fordem fiestą w znaną mi ulicę, porośniętą akacjami i drzewkami magnolii.
Nie mogłam się doczekać, kiedy ujrzę dachy tak dobrze znanej mi stajni. Kiedy w końcu ujrzałam czerwone dachówki wyłaniające się zza bujnie porośniętych drzew, nie mogłam powstrzymać ogromnego usmiechu malującego mi się na twarzy. To już, zaraz ją zobaczę!
Wjechałam na brukowany podjazd i głośno zatrąbiłam. Nie musiałam długo czekać, Deicu od razu wybiegła z domu. Wyszłam z samochodu i ledwo utrzymałam równowagę, gdy ten mały potwór rzucił mi się na szyję
-Rooooooooos!!!! Zabiję Cię kiedyś! Miałas wyjechac na 2 miesiące a nie na pół roku!
-Oj tam... sprawy rodzinne..- wymamrotałam.
Ogromna stajnia zawsze tętniąca zyciem, dzisiaj była prawie pusta. Ach, no tak, wyjazdy na zawody itd.
Dei oprowadziła mnie po stajni, okazało się że sporo się tutaj zmieniło pod moją nieobecność. Doszło kilka koni, kilka odeszło. Ale jedno pozostało na swoim miejscu. Gdy doszłam do tak dobrze znanego mi boksu, serce mi zamarło. Przeczytałam tylko "Lady Esther, czysta krew arabska, właściciel: Roselle. Pogładziłam tablicę i czym prędzej pobiegłam na padok klaczy zostawiając Dei daleeeko w tyle.
Biegłam ile sił w nogach, aż moim oczom ukazało się ogromne pastwisko.
Zagwizdałam przeciągle i zawołałam moją siwą księżniczkę. Nie musiałam długo czekać. Do moich uszu dobiegło znajome rżenie. Arabka żwawo podkłusowała do płotu i zdziwiona staneła naprzeciw mnie. Podeszłam do niej i mocno wtuliłam się w jej szyję. Tak bardzo tęskniłam... Wylałam wszystkie swoje żale w jej długą grzywe, obdarowałam milionami marchewek na przeprosiny i obiecałam, że już nigdy, przenigdy jej nie zostawię. Zapięłam uwiąz do jej czerwonego kantarka i postanowiłam, że pójdziemy na krótki spacer do lasu.
Całe szczęście, że podczas mojej nieobecności Esterą zajmowała się moja znajoma trenerka. Kilka fajnych mięsni jej przybyło, ogólnie była w naprawde dobrej kondycji.
Wyszłyśmy za brame stajni i skręciłymy w lewo, w piaszczystą drogę prowadzącą na makowe pola. Estera raz po raz trącała mnie głową w ramię, a ja tak cieszyłam się jej obecnością, że miałam ochotę spać dzisiaj w jej boksie. Niestety, nie miałyśmy dla siebie zbyt dużo czasu, musiałam wracać pozałatwiać papierkową robotę w urzędach. Szepnełam siwusce, że jutro bede z nią cały dzień.
Pokręciłysmy się trochę po polnych ścieżkach, Eska przestraszyła się bażanta wylatującego nagle z krzaków. Ach te araby... Popatrzyłam na zegarek i stwierdziłam, że już musimy wracać.
Odstawiłam klacz do boksu, gdyż zblizała sie pora sprowadzania koni z padoków. Przytuliłam się jeszcze raz do mojej siwej piekności i wyszłam z boksu. Estera popatrzyła na mnie i cichutko zarżała. Usmiechnęłam się. Mam tak cudownego konia...
Pożegnałam się z Dei i kilkoma pensjonariuszkami, które zdążyły już przybyć do stajni. Wsiadłam do samochodu i nie mogłam doczekac się jutrzejszego poranka, kiedy to spędzę z Esterą calutki dzień.

by Roselle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eviline




Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:25, 25 Cze 2012    Temat postu:

- Cześć Mała - Przywitałam się z klaczą wesoło już u progu stajni. Podeszła i pogładziłam ją po miękkich, ciepłych chrapach. Było parno a ja miałam plecak z dwiema butelkami wody i miską dla psa. W końcu Szpaner ciągle koło mnie łaził. Było w nim też kilka jabłek oczywiście. Klacz była już czysta więc wyprowadziłam ją tylko z boksu. Myślałam o małej przejażdżce ale na początek chciałam się przejść i rozgrzać więc lonżę od razu miałam w plecaku. Wyjęłam ją i przypięłam jej do kantara. Będzie jej w sumie swobodniej. Wyszłyśmy ze stajni i skierowałyśmy się na pastwisko. Będzie ciszej i spokojniej. Oczywiście nie obyło się bez kilku bryków Lady gdy ją prowadziłam. Targała nią skumulowana dotychczas energia mimo ze kulała. W sumie jej już to nie bolało ale kuleć będzie już zawsze. Gdy już znalazłam miejsce trochę schłodziłam jej pysk i nogi wodą. Odsunęłam się i nakazałam jej ruszyć stępem. Klacz szła żwawo zadowolona i machała lekko łbem na boki. Pies chyba z nudów szedł za nią. Nie bała się i doskonale wiedziała że on tez się tam gdzieś z tyłu kręci. Konie na pastwisku co i raz podchodziły zaciekawione. Komenda kłus została rzucana z moich ust. Klacz spokojnie zmieniła chód trzymając pysk przy ziemi. Jej nogi z gracją odrywały się od ziemi i delikatnie na nią wracały. Klacz poruszała się płynnie mimo że klacz utykała. Przeszła do galopu za moim nakazem pędząc jakby ją ktoś gonił. Pies nie mógł jej dotrzymać tępa. Ta pofikała sobie w najlepsze bo przeszła po chwili fala bryków.
- Lady! - Skarciłam klacz. - Czy mogłabyś troszeczkę poczekać? - Mruknęłam niezadowolona zmuszając ją do kłusa. Parskała niezadowolona przebierając kopytami. Gdy już się uspokoiła pozwoliłam jej przejść do galopu. Była już spokojna i zrównoważona. W sumie była podobna do Wiśniowego charakterkiem. W końcu zawołałam ją a ona podeszła do mnie i wtuliła swój siwy łeb. Przytuliłam się do niej i zakończyłam dzisiejszą przebieżkę. Odprowadziłam ją powoli do stajni by ochłonęła. Wprowadziłam do boksu i przetarłam słomą. Na końcu ucałowałam chrapy i wyszłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin