Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Sokista - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:27, 12 Sty 2013    Temat postu: Sokista - Treningi

Treningi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sayuri
Mały wolontariusz



Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:32, 12 Sty 2013    Temat postu:

TRENINGI Z RUSTLER

http://www.wsrdifferent.fora.pl/treningi,62/

http://www.zebedee.fora.pl/treningi,34/praca-nad-elastycznoscia-lonza-z-czambonem,94.html


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eviline




Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:12, 22 Sty 2013    Temat postu:

Usłyszałam że Sokista jest w SC. Starałam się o tego wałaszka lecz nie był mi wtedy dany. Zanim tu przyjechałam musiałam decydować czy w razie czego dam radę. W sumie już miałam trzy konie w jednym momencie i dawałam radę jednak ta sytuacja wyglądała inaczej gdyż Sokista ma już szesnaście lat, moja Belles trzy miesiące, a Secretariat siedem lat i będziemy się starać by przebiec chociaż ten wyczekiwany sezon więc wszystko będzie się dziać wszędzie. Jednak stwierdziłam że takie czekanie na Sokistę nie będzie dobrym pomysłem. Nikt nie wie ile ogier może jeszcze pożyć a sama nie chciałabym żeby to zrobił w SC a może mi udałoby się go wstrzymać by zobaczył świetną zabawę w trakcie emerytury i lekkich startów. Weszłam do stajni spokojnym krokiem czekając aż Sokista wystawi ciekawską łepetynkę i doczekałam się. Ujrzałam pięknego jak zwykle gniadosza i od razu się uśmiechnęłam. Podeszłam do boksu, ogier już mnie znal więc zarżał cicho a ja pogłaskałam jego chrapki. Wałaszek zamruczał ze aż miło. Wyciągnęłam go z boksu by zająć się czyszczeniem.
- Aleś ty niziutki- Uśmiechnęłam się wesoło. - Dawno już nie jeździłam na czterokopytnym poniżej 170 cm. - Przywiązałam go przy boksie, poklepałam i poleciałam po szczotki i sprzęt. Mieliśmy ochotę na teren a na zewnątrz już czekał Art z Secretariatem który jak już słyszałam klął bo nie mógł utrzymać pełnego energii ogiera. Zaśmiałam się wracając obładowana wszystkim co było mi potrzebne. Wałach zarżał wesoło gdy zaczęłam go czyścić. Szczotkowałam go porządnie a kurzył się strasznie. Czasami tupnął nogą, machnął łbem i to wszystko. Spokojny koń... Tego było mi potrzeba chociaż kocham moje szaleńce całym serduchem ale odmiana jest dobra. Wzięłam kopystkę i zabrałam się za kopyta. Starałam się uwinąć szybciej gdyż już słyszałam Secretariata który się awanturował. Andrzej by z nim nie wytrzymał ale Andrzej to przeszłość. Teraz jest Arthur i niedługo przyjedzie mój sekretarz i trener mych koni - Philip. Za dużo tych facetów... W czasie mojego myślowego monologu Sokista bardzo ładnie podawał mi nogi które szybko czyściłam. Po chwili już zakładałam mu czerwony komplecik który świetnie na nim leżał. Podciągnęłam mocno popręg i zapięłam ciesząc się jak głupia. Założyłam ogłowie z którym nie było większego problemu. Ochraniacze mi się trochę pomyliły z tego zamieszania ale dałam radę. Złapałam za wodze i wyprowadziłam ogiera ze stajni gdzie ujrzałam piękny widok wyrywającego się Secretariata. Cudnie... Szybko pomogłam Artowi wsiąść na Secretariata i sama szybko wskoczyłam na Sokistę który czekał na mnie spokojnie i ruszyliśmy stępem w stronę bramy. Znaczy... Ja ruszyłam stępem a Art właśnie został porwany galopem w stronę lasu. Nie martwiłam się zbytnio wiedząc że Sec nigdzie nie ucieknie nawet jak zrzuci mojego chłopa. Wtedy albo się do mnie wróci albo poczeka. Spokojnie wyszliśmy z terenu głównego Stajni Centralnej i powoli udaliśmy się w stronę lasu rozgrzewając się i ćwicząc reakcję na łydkę. W sumie to szliśmy jednym slalomem by nie zejść z trasy a trochę się rozruszać. Starałam się rozruszać ogiera by bardziej pracował zadem. Toporny jest ale jakoś mi się udawało i już po chwili szedł nawet znośnie. Wiedziałam że to podziała tylko chwilę jednak ciągle go prowokowałam do tej pracy łydkami i dosiadem. Pomagało. Powoli zaczynałam się martwić bo nie wiedziałam ani Rudego ani Arthura jednak gdy doszliśmy do małego jeziorka już ich dojrzałam. Art właśnie otrzepywał się ze śniegu a Secretariat spokojnie kłusował w naszą stronę. Widocznie łogier miał za dużo energii i musiał ą spożytkować. Arczi podszedł do ogiera poddenerwowany jednak nie na samego Rudego a na całą sytuację. Wsiadł ponownie tym razem sam. Zawzięty chłopak. Ruszyliśmy kłusem gdzie Sokista miał bardzo wydłużony krok a Złośnik drobił. Może jak zobaczy ze kucykowi tak dobrze idzie to sam się jakoś poprzekłada później. W końcu to jego nawyk i jeszcze go wyprostuję. Wałaszek kłusował ładnie. Poklepałam go za to tylko że mi było okropnie nisko. Czekałam na jakieś pole by zagalopować więc musieliśmy jeszcze trochę poczekać bo znałam dobre miejsce do szaleństw. Zachęciłam ogiera do szybszego kłusa a ten z chęcią zaczął przyspieszać co mnie ucieszyło niezmiernie. Secretariat który kłusował obok miał w sumie obojętny pogląd na Sokistę i widać było że miał do niego pewien rodzaj szacunku. Nie liczyłam aż na tyle. Tuż przed łąką przebiegła nam sarna. Ja się rozmarzyłam bo była piękna lecz Sec właśnie odskoczył mojemu lubemu w bok czyniąc go wstrząśniętym i zdenerwowanym kolejny raz. Jednak zachował się kulturalnie i uspokoił ogiera dość szybko i spokojnie wkłusowaliśmy na łąkę gdzie popędziłam Sokistę do galopu. Mały zaczął lecieć i coraz bardzie się rozpędzał cwaniak. Bardzo mi się to podobało jednak już po chwili wyprzedził nas Secretariat czemu się w sumie niezbyt dziwiłam. Przeskoczyliśmy kłodę z bardzo ładnym odstępem a Arthura trochę wytrzęsło przy skoku bo wypadła mu noga ze strzemiona. Skrzywiłam się na ten widok jednak Rudy dał się zwolnić do kłusa by chłopak się poprawił i ruszyli ponownie nie zrażeni tym doświadczeniem. Ja zaczęłam z gniadoszem robić wielkie koło. Biedny musiał wysoko podnosić nogi i galopowaliśmy przez to trochę nienaturalnie ale śniegu jest strasznie dużo. Epoka lodowcowa czy co? Nie dość że śnieg to jeszcze zimno. Zwolniłam wałacha do kłusa czekając aż tamci dotrą. Wałach nabrał trochę charakterku i umiejętności. Już miał dość ładną foule nie tak jak kiedyś. Ktoś go dotarł gdyż nadal wysoko unosi nogi ale robi dłuższy wykrok. Uśmiechnęłam się i poklepałam gniadosza a chwilę po tym dotarli do nas dwaj panowie już w dobrym nastroju. Sec caplował jak miał to w zwyczaju a art po prostu spokojnie to znosił. Zrobiliśmy małe kółko by ogarnąć naszą orientację w terenie i żeby nie było że się pogubiliśmy to zrobiliśmy zagalopowanie i najazd na kłodę. Ja w tym czasie zrobiłam sobie lotną zmianę nogi by poćwiczyć co nieco z wałachem i przeskoczyliśmy ładnie na lewą nogę po czym bo spokojnym galopie odbiliśmy na szlak w stronę SC i zwolniliśmy do kłusa ciesząc się krajobrazem. Art trochę się męczył z caplowaniem Rudego więc zwolnił go do stępa a ja sobie spokojnie pokłusowałam dalej. Zdążyliśmy w tym czasie się potknąć jednak nieszkodliwie i nieboleśnie przez jakiś rów pod śniegiem. Zwolniliśmy sobie do żwawego stępa. W sumie to do stępa i zachęcając do żwawego co mozolnie mi wychodziło ale zawsze. przynajmniej się przyzwyczai do łydki. Faceci dotarli szybko i już byliśmy przy Stajni Centralnej. Dałam Sokiście w miedzy czasie luźną wodzę i zadowoleni szliśmy przed siebie. Zarżał wesoło i już po chwili zawtórował mu Secretariat niby przyjaźnie a jednak po prostu pokazywał kto jest głośniejszy. Na placu zsiedliśmy z koni i Art zajął się Złośnikiem a ja zaprowadziłam gniadosza do stajni gdzie szybko zdjęłam z niego sprzęt, wpuściłam do boksu i przetarłam słomą a dla pewności założyłam mu derkę. Przytuliłam się do niego na koniec z uśmiechem. Włożyłam mu trzy marchewki do żłobu i całusem w chrapy pożegnałam się z nim odchodząc do samochodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Stały bywalec



Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:17, 08 Kwi 2013    Temat postu:

Cóż... Pełna motywacji postanowiłam zorganizować kucowy trening skokowy. Załatwiłam sobie stajennych do stawiania i poprawiania/podwyższania przeszkód, rozplanowałam i ustawiłam parkur na Aurumowej hali, no i oczywiście znalazłam innych chętnych na taki rodzaj pracy. Zaprosiłam do siebie Nojca na Dustfingerze i Karuchnę na Sokiście, które chętnie przyjęły moją propozycję. Ja sama planowałam pojechać parkur na Shettym.

W sobotę o 8 rano na podjazd AA wjechał koniowóz z maluchami. Od razu wskazałam dziewczynom boksy i dałyśmy koniom nieco ponad godzinę na odpoczynek. Pokazałam wtedy dziewczynom parkur, przedstawiłam plan treningu i poczęstowałam kawą i ciastkiem. Po 9 wkroczyłyśmy do stajni i zabrałyśmy się za szykowanie kucy. Ja wzięłam swój sprzęt z siodlarni i poszłam do Shettiego, którego oporządzałam wyjątkowo w boksie. Noj i Karr zabrały swoje rzeczy z koniowozu i również zabrały się za szykowanie. Po 20 minutach wszystkie kucyki były wyczyszczone i osiodłane, a my w kaskach, rękawiczkach i reszcie potrzebnego sprzętu. Musiałam pożyczyć Nojce wytok po Puniu, bo Dustowemu zostało się w SC. Po dopasowaniu i ogarnięciu wszystkiego trzy kuce – mniejwszy (Shetty), większy (Dustfinger) i największy (Sokista) ruszyły energicznym stępikiem na halę.

Szybko podciągnęłyśmy popręgi, ogarnęłyśmy strzemiona i hop na grzbiety. Ruszyłyśmy stępem jak na komendę, na razie trzymając od siebie bezpieczne odległości. Dust robił tzw „lamę” - szedł z podniesioną wysoko głową, uszy miał postawione na sztorc, chrapy rozszerzone, parskający oddech. Szedł lekko, w stanie gotowości, ale póki co nic nie było wystarczająco motywujące do ucieczki. Sokista również był pobudzony, ale w mniejszym stopniu – podniósł wyżej łeb i rozglądał się z zaciekawieniem po okolicy. Shetty natomiast pomimo bycia stałym bywalcem tej hali pod wpływem kompanów również nabrał energii, zrobił się z lekka elektryczny i zaciekawiony. Na szczęście żaden z kucy nie był zbytnio płochliwy, a amazonki bardzo dobrze dawały sobie z nimi radę. Po 5 minutach Dust pod Nojką bardzo ładnie powędrował łepetynką w dół, żując wędzidło i tylko lustrując uszkami wokoło, czasem podrywając się na chwilę z ustawienia, ale ogólnie zaczynał pracę. Sokista już zupełnie stracił zainteresowanie otoczeniem i również zaczynał robotę, idąc aktywnym, obszernym stępem w niskim ustawieniu pod Karr. Shetty nie był zbyt chętny do współpracy, ale po paru sprzeczkach odpuścił i bawiliśmy się w wyginanie a to do środka, a to na zewnątrz, jakieś przejścia, wolty itp. Razem z rysualkami skupione byłyśmy na pracy, ale zamieniałyśmy czasem parę słów. W końcu, po ponad 10 minutach stępowania sprawdziłyśmy popręgi, zdjęłyśmy derki i czas na kłus.
Tu pojawiły się pierwsze różnice w jeździe. Noj prowadziła Dusta aktywnym, mocnym dwutaktem po ścianach na długiej wodzy, ale trzymając kontakt. Karr dała Sokiście zupełnie luźną wodzę i również aktywnie jechała do przodu. Ja natomiast przyjęłam niskie ustawienie i zaczęłam od pracy na dużym kole. Bawiłam się wyginając małego a to w lewo, a to w prawo, prostując, zmieniając kierunki itd. Kątem oka zauważyłam,że dziewczyny nabierają wodze i również zabierają się za pracę właściwą. Wszystkie kręciłyśmy dużo wolt, nieustannie zmieniałyśmy kierunki, robiłyśmy przejścia, dodania, skrócenia, wygięcia, zgięcia, jak ktoś umiał i chciał to łopatki, ustępowania, żucia z ręki. Masa elementów do wykonania w dość krótkim czasie, coby nie przemęczyć koni przed skokami. Po 10 minutach kłusowania zarządziłam jeżdżenie przez drążki. Ustawiłam po dwie pary – dla Shettiego i dla Dusta z Sokistą, którzy byli jednak więksi i mieli dużo obszerniejszy wykrok. Na początku wszystkie leżały równo na ziemi i każda z nas jeździła je w obu kierunkach, dostosowując wykrok i wykonując czasem jakieś przejście, zmieniając ustawienie czy coś. Kucyki ogólnie starannie spełniały wymagania amazonek, więc po paru przejazdach stajenni podwyższyli nam ja naprzemiennie z jednej strony. Wtedy Shet zaczął się spieszyć, coby jak najprędzej pokonać przeszkodę, Dust niezbyt wygimnastykowany lekko je pukał i praktycznie tylko Sokista prawidłowo sobie radził z ćwiczeniem od samego początku. Razem z Nojcem uparcie przejeżdżałyśmy przez drążki w obu kierunkach, póki kucyki się nie ogarnęły. Tak jak od Dusta nie mogłam zbyt wiele wymagać, tam Shetty stanowczo umiał pokonywać nawet i pełne cavaletti bez błyskawicznego tempa. No to ustawili nam już pełne podwyższone drążki. Nie były wysokie, miały mniej niż 30 cm, ale i tak wymagały zaangażowania, szczególnie od Shettiego. Mimo wszystko cała trójka dobrze sobie poradziła z postawionym zadaniem i przeszłyśmy z dziewczynami do stępa, by odetchnąć przed galopem. Nie dawałyśmy panom jednak odetchnąć mentalnie. Każda z nas oddała tylko trochę wodzy, wypuszczając swojego rumaka w dół i dalej pracowała w stępie – a to robiła jakieś koła, a to przejścia, chód boczny – to, co dało się wykonać bez większego wysiłku w ciągu dwóch minut.
Po owym czasie zgodnie postanowiłyśmy zacząć galop. Każda wydzieliła sobie pewną przestrzeń i po odpowiednim przygotowaniu zagalopowała. Ja z Shettym ruszyłam prawie od razu – chwilowo był wyjątkowo przyjemny w prowadzeniu i nie widziałam żadnych przeciw. Przy zagalopowaniu oczywiście lekko bryknął, ale potem grzecznie, równo przebierał swoimi nóżkami. Nasz galop był – jak na kucyka przystało – szybki, ale też okrągły, z ciężarem przesuniętym w stronę zadu. Pobawiłam się wygięciami i zmieniałam strony, kiedy w międzyczasie Karr również zagalopowała. Sokista jako doświadczony kuc również szedł dość szybkim galopem, jednak brak treningu dawał się we znaki i rysualka musiała się trochę napracować by go najpierw ustawić w dole, rozluźnić, a potem stopniowo podnieść zaokrąglając przy okazji galop. Noj długo pracowała w kłusie i dopiero, gdy Dust naprawdę odpuścił przeszła w galop. Ogólnie walijczyk nie był zły, ale widząc inne konie poruszające się tym samym chodem był bardzo mocno rozproszony i zaczynał się rozbestwiać, więc dziewczyna musiała go sprowadzić na ziemię dość nieprzyjemnymi, ale krótkimi i skutecznymi metodami. Gdy pogalopowałyśmy wszystkie w obie strony dałam każdej chwilę do popracowania na śladzie. Sama wykonałam po jednym okrążeniu na nogę, zmieniając ją po przekątnej przez lotną i tyle.
Przyszedł czas na skoki. Na początek kopertka 40 cm ze wskazówką z kłusa. Ja miałam pokonać ją pierwsza, bo miałam kuca wymagającego mniejszej odległości między wskazówką a przeszkodą. Najechałam równo, prosto i z impulsem, ale bez gnania. Shet ciągnął do przeszkody, więc wystarczyła bardzo delikatna łydeczka, by zrobił pełen werwy naskok i płynnie pokonał przeszkodę. Po niej na wprost, wyhamować do kłusa, zatoczyć koło i skoczyć drugi raz. Potem dwa skoki z drugiej nogi i czas na Dusta. Ten stanowczo napalał się na przeszkody, nie widział świata poza tą kopertą – w tym drąga na naskok. Dopiero przy czwartym podejściu Noj wyklarowała mu, po co on tam leży. Wtedy poszło z górki, chociaż po minie rysualki widziałam, że to nie jest to, o czym marzyła. Gdy Sokista oddał swoje skoki (które wypadły bardzo dobrze – były spokojne, raz tylko puknął przez chwilowe rozproszenie a tak szedł naprawdę porządnie) pozwoliłam Nojowi skoczyć krzyżaczka z kłusa jeszcze parę razy, potem jednak poprosiłam stajennego, by podwyższył nam go do 60 cm i ustawił wskazówki w odległości 1 fuli z obu stron, wpierw dla Sokisty tym razem. Rysualka zagalopowała i najechała najpierw z lewej nogi w tym samym kierunku co wcześniej. Sok z lekka próbował ją wyciągać z siodła i galopować mocniej, jednak przytrzymany posłusznie hamował, nie tracąc jednak impulsu. Para dobrze wjechała w pierwszy drążek, dobrze podjechała do przeszkody, pokonała ją zgrabnie i potem też przyzwoicie wypadła na drugim drążku. Dziewczyna zmieniła nogę przez lotną i z drugiej strony. Tu Sok jednak trochę wyrwał i zrobiło mu się ciasno, ale wyszedł z tego i chyba wyciągnął wnioski, bo kolejne dwa skoki wypadły już bez takich numerów. Następna była Noj. Dust już pozbył się nadmiaru energii, więc przestał wyrywać, ale wciąż, nieustannie ciągnął do przeszkody i po niej, więc para musiała chwilę popracować nad tym, żeby trafiać do drążków. Na koniec jechałam ja. Galopowałam do przodu, pilnując jednak, by ten galop nie był płaski. Z początku wjechałam za mocno i Shet wziął pierwszą odległość na skok-wyskok, ale potem już wszystko pasowało, skakaliśmy ładnie po linii prostej i nawet zatrzymanie po skoku nie było problemem. Wtem przeszkoda urosła nam do 70 cm. Ja miałam jechać pierwsza, bo miałam już ustawione drągi. Zagalopowałam w lewo i jedziemy. Równy, kontrolowany i okrągły galop, pierwszy drążek, równa, ładna fulka, łydeczka na odskoku i fajny, ładny lot. Lądowanie, wycofanie tuż po skoku, dobrze pokonany drugi drąg i zatrzymanie. Zagalopowanie ze stępa na drugą nogę i w przeciwnym kierunku. Trochę wycofujemy galop, potem drążek, fulka, skok, fulka, drążek. Bardzo ładnie, więc oddałam przeszkodę dziewczynom. Kucyki już się ogarniały, więc poszło szybko i po paru skokach obu par stajenny zdjął wskazówki i ustawił sztalkę 80 cm. Jechałyśmy kolejno – Dust, Shet, Sok. Każdy z kucy wykazywał się sporą dokładnością, więc nie było zrzutek, natomiast było parę nieporozumień w parach jeśli mowa o odskokach. A to ja za bardzo scykałam Shettiego, że ledwo wyszedł, a to Dust się zdjął z daleka, albo Sok nie odpowiedział na Sygnał Kar i sobie tupnął. Na koniec każdej z nas poleciłam pojechać pojedynczego oksera 80 cm i szereg na dwie fule (ja miałam osobny, ze skróconą odległością). Obyło się bez przygód, chociaż widziałam, że Noj ma problemy w szeregu, więc pojechała go drugi i trzeci raz, z kolei Karr musiała przekonać Sokistę do barwnego okserka. W końcu rozskakane omówiłyśmy parkur:
1.Okser 80 x 70
2.Stacjonata 80
3.Doublebarre 70/80
4.Szereg: stacjonata 80 (2 fule) okser 80 x 60
5.Stacjonata z desek 80
6.Okser 80 x 80
7.Triplebarre 70/80/90
8.Pijany okser 75 x 70
9.Stacjonata 80
Jako pierwsza miała jechać Karr, gdyż Sokista jako starszy kucyk miał chyba najgorszą kondycję i nie było co go trzymać tyle czasu. Rysualka płynnie zagalopowała ze stępa w lewo i odbijając od długiej ściany najechała na oksera. Zachęciła kucyka palcatem, najwyraźniej wahał się on przed jaskrawością przeszkody. Po oddaniu czystego skoku wylądowała na prawą nogę i zawijając niewielkim łukiem najechała na sztalkę, którą skakałyśmy na rozgrzewkę. Kuc pokonał ją bez przejęcia, ale na czysto. Potem na łuku zrobiła 10 fuli i pomimo bliskiego odskoku na czysto pokonała doubla. Po lądowaniu zmieniła nogę na lewą i odbiła pod bandę, by z zakrętu wyjechać na szereg. Dobrze dojechała do pierwszego członu, potem zrobiła dwie równe fule i na czysto skoczyła drugi. 5 fuli po szeregu czekała na nią kolejna przeszkoda – stacjonata z desek, nad którą Sok wysadził do góry, jakby miała zamiar go gryźć, jednak (jak później rysualka stwierdziła) nie wahał się przy najeździe. Po stacjonacie z desek dużym łukiem najechała na oksera, do którego zrobiło im się daleko, ale gniadosz zgrabnie wyratował amazonkę (i siebie przy okazji), jednak potem musieli nadgonić straty dwiema mocnymi fulami w linii na 7 fuli do tripla, którego pokonali bezbłędnie i niemal ksiązkowo. Po triplu rysualka odbiła do krótkiej ściany i wyjeżdżając z zakrętu najechała na pijanego oksera. Sok wyraźnie zawahał się, ale zmotywowany wyraźną łydką i palcatem skoczył i mimo paralitycznego stylu nie tknął drągów. 8 fuli później już spokojniej pokonali ostatnią stacjonatę i Karr oddała całą wodzę kucykowi, klepiąc go po obu stronach szyi. Dostała możliowść rozkłusowania go jeżdżąc przy ścianie, natomiast na parkur wkroczyła Noj.
Dust wyraźnie zmęczony nie garnął się już tak do skakania, chociaż, gdy ujrzał kolorowego oksera załączył turbo. Zdjął się z daleka, wylądował daleko za przeszkodą i już by wywiózł Noja, gdyby nie jej doświadczenie i refleks. Amazonka błyskawicznie doprowadziła kucyka do porządku, zawróciła na tor i pokonała drugą przeszkodę. W linii do doubla wypadli nieźle, Dustfinger chyba postanowił chwilowo nie walczyć z rysualką. W szereg wjechali prawidłowo i wyszli z niego obronną ręką (i kopytem), gorzej z przeszkodą tuż po nim. Dust wyrwał do przodu odzyskując najwyraźniej siły i w ostatniej chwili zauważył przeszkodę i skoczył ją, ale o piętro niżej. Jak się wtedy nie rozbrykał, tak Noj musiała pokołować, ogarnąć go i najechać jeszcze raz. Skoczył ładnie, robiąc sobie w razie czego duuuży zapas i lekko pobrykując po lądowaniu, jednak Noj jechała dalej. Do oksera dojechali przyzwoicie, tak samo wypadli na triplu. Ostatnia linia okazała się kwestią sporną, bo Dust z początku wahający się do pijanego oksera, po nim ponownie wypruł do przodu i urwał fulę. Noj przejechała linię jeszcze jeden raz i po chwili odpoczynku cały parkur. Teraz wypadli lepiej, Dust nie dość, że się porządnie zmęczył, to dostał nauczkę za swoje wybryki. Owszem, zrzucił w szeregu oba człony, ale wszystkie stwierdziłyśmy, że to kwestia zmęczenia. Noj również dostała polecenie rozkłusowania, a ja ruszyłam na parkur.
Zagalopowałam w lewo i zaczęłam przejazd. Do jedynki dojechaliśmy równym, energicznym ale kontrolowanym galopem. Shet wybił się mocno i poleciał nad drągami. Wylądowaliśmy na prawą nogę, od razu zawijając i 2 fule po wyjściu z zakrętu mieliśmy przeszkodę. Szetland wyszedł z sytuacji w jakiej go postawiłam obronnym kopytkiem i potem już galopowaliśmy do doublebarre'a. Zbyt blisko i niestety nie dało się wyjść tym razem. Trudno, mój błąd. Galopując na lewo najechałam na specjalny, Shettowy szereg. Hyc stacjonata, 2 równe fulki i hyc okser. Potem 6 fuli do stacjonaty z desek i kolejna przeszkoda na 0. Dużym łukiem zawinęłam na oksera i ostatnie trzy fule wydłużyłam, by się wpasować z odskokiem. Poszło nam to dobrze, Shet był czujny i od razu odpowiadał na moje sygnały. Do tripla dojechałam naprawdę mocnym, okrągłym galopem by mieć się z czego wybić. Pilnowałam jednak, by idealnie się wpasować z odskokiem, bo przy takim maluchu to już bardzo ważne. Udało nam się przelecieć nad nim bezbłędnie, więc lądujemy na prawą nogę i ostatnia linia. Pijany okser wzbudził w małym jakieś wątpliwości, ale lekka motywacja łydką wystarczyła, by skoczył go bez zbędnych udziwnień. 9 fuli później skoczyliśmy ostatnią stacjonatę i koniec. Noj właśnie przyłączała się do stępującej Karr a ja rozkłusowałam taranta na długiej wodzy, po czym również dołączyłam do stępujących.
Gadając o przeżyciach związanych z tym treningiem i planami odnośnie przyszłości, a przeszłości i teraźniejszości, w sumie to o wszystkim o czym się dało rozstępowałyśmy rumaki i wróciłyśmy do stajni.

Każda rozsiodłała swojego, ubrała w derkę, zabrała na myjkę, gdzie schłodziła i umyła nogi, obdarowała jakimiś przysmakami i zostawiła, by odsapnął. My same zaś poszłyśmy na ciepłe kakao i ciasteczka, przy których miło spędziłyśmy czas do godziny 12, kiedy to dziewczyny postanowiły ruszyć w drogę powrotną do SC. Pomogłam im się zapakować i pożegnałam czule. Gdy wóz z przyczepką znikł za horyzontem westchnęłam i ruszyłam dalej ogarniać swoje sprawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin